Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

20 lat temu w księgarniach pojawił się „Wrzesień” Tomka Pacyńskiego

Marcin Robert Bigos wczoraj zauważył, że minęło już dwadzieścia lat, od kiedy w księgarniach pojawił się Wrzesień Tomka Pacyńskiego. To był 22 listopada 2002 r. Z tej okazji Adam Cebula i A.Mason postanowili coś napisać.

Adam Cebula:

Kiedy książka powstała, miałem na jej temat trochę mieszanych uczuć. Potraktowałem ją jako jeszcze jedną literacką próbę połączenia fantastyki z problemami polskimi. To było dla mnie coś takiego, jak Autobahn nach Poznań Andrzeja Ziemiańskiego.  Może o wiele bardziej wysmakowane, ale po prostu fantastyczna wizja, która ma oddziaływać nastrojem, obrazami, ale nie jest tym, czym bywają naprawdę dobre książki: przestrogą. Nie widziałem dość silnych związków z rzeczywistością. Czemu w Polsce miałaby ponownie wybuchnąć wojna? Czemu w ogóle w Europie miałoby dojść do bezsensownej awantury, w której będą ginąć dziesiątki tysięcy ludzi?

W jednym Tomek trafił, i to od razu widziałem: ocenie stanu umysłów. Ludzie nie muszą rozumieć mechanizmów ekonomicznych, nie muszą orientować się w pokrętnych gierkach polityków,  lecz muszą zdawać sobie sprawę z zaledwie kilku zasad. Bez nich, no właśnie, wskakuje na mównicę jakiś dureń i nawołuje słuchających go głupców do zabijania innych.

Myślałem, że taki pesymizm jest już najwyżej projekcją własnej, bo ja wiem, depresji? A może nawet gorzej –  pomysłem na to, by zostać zauważonym? Jasne, że gdy ktoś mówi, że będzie po prostu przeciętnie, ani dobrze, ani źle, to lepiej żeby w ogóle się nie odzywał. Straszenie zawsze dobrze się sprzedaje, znacznie lepiej niż obiecywanie jakiegoś sukcesu. Co prawda, ja też dostrzegałem te tendencje, które tak niepokoiły Tomka, czy to u publicystów, czy sposobach na wykreowanie się, tak zwanych, celebrytów.

Jest powód dlaczego źle oceniłem przestrogi Tomka. Pokrętny. Te zasady, których nie wolno przekraczać, bardzo źle brzmią. Na przykład „nienaruszalność granic”.

Brzmi to bardzo prawniczo, technicznie, i na dodatek stwarza wrażenie, że zastanawiać się nad tym powinien ktoś ministerstwa spraw zagranicznych; ale z pewnością nie szeregowy obywatel. Otóż sęk w tym, że warto z prawniczego sformułowania wydobyć ostrzeżenie przydatne dla każdego. Uważaj, bo spór może się dramatycznie nie opłacić. O cokolwiek. Chcesz żyć? Naucz się odpuszczać, naucz się ważyć racje swoje i innych. Są granice, których przekraczanie kończy się tragedią.

Widziałem, że mamy narastającą atrakcyjność ostrych awantur. Chcesz zaistnieć dla publiczności, zostań patostreamerem. Bo na kazaniu pastora śpią. Szokuj, nastawiaj na innych. Oczywiście, że widziałem, to działa! Aliści pewnie naiwna wiara w to, że mamy demokrację, że przecież komuna padła, i że, jakże by inaczej, to co najgorsze za nami, a teraz wszystkie problemy jakie sami sobie prokurujemy, sam system pozałatwia. Cóż, na przykład, przyszły wybory i (w końcu) błyskotliwy Donald Trump w nich przepadł. Problem z czoła, będzie dobrze!

To jest chyba tak, że ludzkości potrzebne są co jakiś czas tragiczne doświadczenia, aby doceniał to banalne szczęście, jakim jest brak wojny. Jak się trochę poprawia, to ideologie, religie, a nawet mody, nakręcają emocje aż do katastrofy.

Tomek to widział, ja zlekceważyłem.

A.Mason:

Z książek Packa Wrzesień zawsze należał do moich najbardziej ulubionych. Tomek naśmiewał się, że to dlatego, że jest to krótka powieść. Poniekąd miał rację, bo nigdy nie lubiłem dzieł przydługich i przegadanych.

Wrześniem jest taka dziwna sprawa, że choćbym nie chciał, przypomina mi się z regularnością, z jaką powstają nowe książki, które okrzykiwane są „pierwszymi polskimi political fiction”. Kilkanaście lat temu rozdrażnił mnie takim twierdzeniem jakiś prowadzący program TV o literaturze; nie pamiętam już o jaki tytuł chodziło. Zaś stosunkowo niedawno na podobny komentarz trafiłem odnośnie pewnej książki Remigiusza Mroza.

Przy czym, muszę zastrzec, że nie twierdzę, że Tomek Pacyński był twórcą pierwszej polskiej political fiction. Natomiast twierdzę, że wszystko, co powstało w ciągu ostatnich 20 lat w tym gatunku, na pewno nie było już pierwszym. Przykład Mroza pokazuje, jak skuteczny może być (szemrany) marketing.

Z perspektywy czasu nie mogę powiedzieć o Wrześniu, że był powieścią ważną i przełomową. Nie. Myślę sobie dziś, że Pacek wstrzelił się z tą powieścią idealnie nie w czas. Za wcześnie albo za późno. Trochę za wcześnie, żeby być zauważonym przez nie-fantastów, a już za późno, żeby być zaliczonym do grona klasyków polskiej fantastyki.

Paradoksalnie i wbrew obiegowym opiniom, nie pomogła mu w promocji przedwczesna śmierć. Nam, jego przyjaciołom, nie udało się wytworzyć mitu, czy też mitologii, takiej, jaką tworzy się zazwyczaj wobec wybitnych osobistości, które umierają przedwcześnie. To był i jest ciągle dla nas zbyt bolesny temat, a zabrakło kogoś z zewnątrz, kto by go mniej lub bardziej obiektywnie „pociągnął”.

(Temat jest na tyle bolesny, że jest godzina prawie czwarta rano, dzień po tym, jak się dowiedziałem, że minęło już 20 lat i że trzeba byłoby coś wspomnieć. Ciężko było się mi przez cały dzień zebrać, żeby wziąć się do pisania, Baron mnie uprzedził. Mija trzecie piwo, a ja ciągle jestem w dupie i nie mam pomysłu jak zakończyć. Kiedyś by to było ledwie trzecie piwo, teraz – aż. Dlatego prawdopodobnie te teksty przeczytacie o dzień lub dwa później.)

Myślę sobie, że na zakończenie warto byłoby napisać coś o samej książce.

Czasy, jakie nastały pokazują, że powieść Packa okazuje się nie aż taką fiction, jak byśmy chcieli. Dziś, dwadzieścia lat po premierze, możemy odczytywać ją zupełnie inaczej niż kiedyś. Mimo tego, że jestem byłym wojskowym, z kilkunastoma laty służby, sprawy sprzętu i techniki wojskowej nigdy nie były czymś, co by mnie przesadnie pasjonowało. A jeśli obedrzeć z tego fabułę powieści, dostajemy przerażająco trafny i ponury obraz naszej rzeczywistości.

W lekturze Września nie uzyskamy odpowiedzi co do przyczyn tego, co się dziś dzieje między innymi na Ukrainie. Książka w tym względzie stawia więcej pytań niż odpowiedzi. Za to dostaniemy doskonały przykład i wyjaśnienie tego, jak my możemy się zachować.

Wielokrotnie spotkałem się z komentarzami stosunkowo młodych ludzi na temat tego, jak wyobrażają sobie ochronę granic przez tzw. „polskich brzuchaczy”. Powieść Tomka Pacyńskiego doskonale pokazuje, że doświadczenie i wiedza praktyczna w czasach kryzysu mogą się okazać bardziej przydatne i skuteczne niż młodość, pasja i dobra kondycja zdrowotna. A najlepszym rozwiązaniem jest zwykła współpraca i zaufanie. Książka pokazuje też, że najlepszy może okazać się mix młodości i doświadczenia.

Myślę jednak, że najlepiej na temat powieści Wrzesień wyrobić sobie zdanie samemu. Niestety, książkę w papierowej wersji dostać można już tylko w antykwariatach.

Na szczęście, innym, w pełni innym legalnym źródłem jest audiobook.




Pobierz tekst:

Mogą Cię zainteresować

Adam Cebula „Termotransfer a 3D socjologia”
Felietony Adam Cebula - 10 września 2018

Gdy pojawiły się drukarki 3D, przeczytałem, że niemal zaczęła się jakaś nowa…

Andrzej Ziemiański „Virion. Szermierz”
Fantastyka Andrzej Ziemiański - 13 listopada 2019

Finalny tom tetralogii o młodości Viriona – szermierza natchnionego. Kiedy następnym razem…

Adam Cebula „Mars wita nas!”
Para-Nauka Adam Cebula - 20 kwietnia 2021

(…) powinniśmy polecieć na Marsa, bo coś może stać z Ziemią i…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit