Siedzę i myślę, ile to już lat minęło od chwili, w której Dorota Pacyńska przyjęła do publikacji moje opowiadanie. Ukazało się w Fahrenheicie jeszcze w czasach, gdy mój macierzysty portal miał formułę cyklicznie wydawanego zinu. Z wyliczeń wyszło mi, że debiutowałam na łamach Fahrenheita w 2011 roku, a dokładnie w siedemdziesiątym numerze naszego szacownego czasopisma.
Zawsze byłam outsiderem, nigdy nie należałam do żadnych grup i nie jeździłam na konwenty. Owszem, czytałam fantastykę i nieśmiało pisałam teksty do szuflady, lecz nie znałam nikogo ze środowiska. I pewnie tak by było do dzisiaj, gdybym nie poznała wirtualnie Doroty w 2010 roku.
Pół roku wcześniej wysłałam do Fabryki Słów swój tekst. Czy interesowałam się rynkiem wydawniczym? Wiedziałam o nim cokolwiek? Oczywiście, że nie. Tekst poszybował do FS dlatego, że miałam na półce kilkanaście ich publikacji i odruchowo pomyślałam o nich. Odezwała się do mnie Dorota, która wówczas była selekcjonerką w Fabryce. Miała dobrą wiadomość, bowiem wybrała mój tekst do prezentacji na kolegium wydawniczym. Od słowa do słowa zaczęłyśmy wymieniać maile i pisać do siebie różności. Do wydania tamtego tekstu finalnie nie doszło z mojej winy, bo podpisałam umowę z kimś innym, co okazało się pozornie beznadziejnym posunięciem. Dlaczego pozornie?
Uważam, że było za wcześnie. Mój warsztat musiał dojrzeć, a ja wraz z nim. I gdzie w tym wszystkim Fahrenheit, zapytacie? W osobie Doroty, która kazała mi napisać opowiadanie i sobie przysłać. Co oczywiście uczyniłam. Właśnie wtedy powiedziała mi o Fahrenheicie. Ja, czyli ciemny odludek, nawet o nim wcześniej nie słyszałam. Dorota popchnęła mnie palcem w stronę pisarskiego świata i wspierała od samego początku. Wydałam czternaście powieści, lecz emocji, jakie towarzyszyły publikacji tego pierwszego opowiadania w Fahrenheicie, nie przebije nic. Później wciągnęłam się w dział recenzji, a nawet zostałam zastępczynią redaktora naczelnego portalu i jestem szalenie dumna z faktu, że należę do grupy pasjonatów bezinteresownie tworzących od dwudziestu pięciu lat wyjątkowe miejsce w sieci.
A to wszystko dzięki Dorocie, którą poznałam zupełnym przypadkiem i której dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiła. Nie weszłabym na rynek wydawniczy, gdyby nie szkoła pisania, jaką mi zafundowała i funduje do dzisiaj. Wiele moich tekstów, które stoją na półkach w księgarniach, redagowała właśnie Dorota. Nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że Fahrenheit powołał mnie literacko na świat, a matką chrzestną moich literek jest Dorota Pacyńska.
Jagna Rolska
Pobierz tekst:

Michał Gołkowski „Zmierzch Bogów”
13 listopada premierę będzie miała nowa książka Michała Gołkowskiego „Zmierzch bogów”. Jest…

Miroslav Žamboch „Ostatni bierze wszystko”
Autor: Miroslav Žamboch Tytuł: Ostatni bierze wszystko (Posledni bere vsechno) Tłumacz: Andrzej…

Fahrenheit nr 33
FAHRENHEIT NR 33 12-2003 DZIAŁY STAŁE OKŁADKA SPIS TREŚCI 451 FAHRENHEITA – Tomasz…