Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

Adam Cebula „Coś się kończy, nic nie zaczyna”

Felietony Adam Cebula - 30 sierpnia 2024

Coś się kończy, nic nie zaczyna

Kto o tym napisze, jak ja nie? Chyba muszę. O „Seksmisji”. W swoim czasie film kultowy. Dziś, okazuje się, antyfeministyczny. Czy jakoś tak. Bynajmniej obrażanie się feministek nie jest chyba największym (czy jakimkolwiek) problemem. Uświadomiłem sobie, że minęło niewiele czasu – i szlaban. Nikt, a raczej (optymistycznie?) „nikt”, nie rozumie „tych czasów”. Mało kto, jak mi się widzi, czy jak mi się czyta recenzje, rozumie. Sęk w tym, że nie tylko chodzi o dany film.

Cóż pisze o tym obrazie pisze niejaka pani Szurko Urszula?

„Seksmisja” opowiada historię dwóch mężczyzn, którzy budzą się w ustroju totalitarnym rządzonym przez kobiety.”

W zasadzie tak, do momentu, gdy zakończymy na „budzą się”. Bezpieczniej byłoby napisać „parodia ustroju totalitarnego”. Mniejsza, że „jej Ekscelencja” okazuje się facetem. Nieszczęście z tą nie tak dawną (przecie nie mogę być aż TAK stary?!) twórczością, że nie za bardzo wychodzi ujmowanie jej w punkty czy szufladki. Prawie jest tu wszystko oki, ale właśnie „prawie” robi zasadniczą różnicę.

Dyskutowałbym też wrzucenie utworu do szufladki „polska komedia SF”, bo taka szufladka właściwie nie istnieje. A owszem, pewnie nie pogryzie się z „Hydrozagadką”, ale i tu i tam owo SF jest bardzo umowne. To gatunek, który jest odpowiedzią twórców na cenzurę. Kamuflaż, który pozwala wszystkim, łącznie z kontrolującymi ideologiczną poprawność urzędasami, udawać, że nie chodzi, o co chodzi.

Niestety, pani autorko recenzji, film nie zajmuje się sprawami płciowymi. Nie krytykuje mężczyzn jako odpowiedzialnych za wojny. Nie zrozumiała pani ironii, może nie miała kontekstu. Trzeba by poczytać Trybunę Ludu, by zauważyć językowe kalki. Tak, tymi słowy, jakie używano w filmie wobec płci męskiej, wskazywano plagi sprowadzane na ludzkość przez wrażych nam wówczas kapitalistów, liberałów czy demokratów odżegnujących się od przymiotnika „ludowy”.

Chyba nie o odzyskiwanie tradycyjnych męskich ról chodzi. W scenach, które autorka tak odczytała, za czasów, gdy oglądałem film po raz pierwszy, ludzie widzieli konfrontację z narzuconą nam ideologią. W takiej sytuacji, jak naszych dwóch nieszczęśników, znalazła się w momencie wprowadzania najsprawiedliwszego ustroju na świecie cała klasa społeczna chłopów, tym bardziej kupców, ale i nauczycieli. Bo byli niezgodni z teorią marksizmu i leninizmu. A owszem, próbowali się jakoś znaleźć w nowej rzeczywistości. Jak rozmnażanie płciowe zastąpiono partenogenezą, tak pracę rolnika na swoim polu spółdzielnią produkcyjną. I oczywiście ludzie robili to, co zawsze zmuszeni są robić, gdy jakaś władza odklei się od rzeczywistości: jakoś się dostosować do katastrofy.

Myślę, że wczasach realnego socjalizmu dla każdego było jasne, że partenogeneza jest przenośnią, że chodzi na przykład o ten marksizm i leninizm.

Kilka słów o zmieniającej się technologii – nie tylko pisania, nie tylko scenariuszy. Tak było za dawnych czasów, że zaczynało się od (trudno uwierzyć!) kawałka papieru. Potem ewentualnie przepisywano to na maszynie. Poprawiano, przepisywano raz, drugi, trzeci. W przypadku filmu sprawa była jeszcze bardziej karkołomna: używano do produkcji piekielnie drogiej taśmy filmowej, na planie lądował sprzęt kosztowniejszy niż dzisiejsze bardzo drogie samochody sportowe. Aby tego wszystkiego nie popsuć, musieli się tam znaleźć fachowcy, którzy niekoniecznie zarabiali dobre pieniądze, ale jako ekipa kosztowali tyle, że nim zaczęto coś kręcić, wielu ludzi zastanawiało się, czy warto. A jeśli warto, to starano się wszystko przygotować możliwie najlepiej. Bo będzie przykro, jak po zmontowaniu filmu odkryjemy, że na ten przykład dialogi nie mają sensu albo sceny do siebie nie pasują.

Zanim zaczęło się kręcić, pracowali ludzie, których czas niewiele kosztował, czyli jakiś Wajda, Kutz, tym bardziej Machulski. Na głupoty szkoda było taśmy i roboty kilkudziesięcioosobowej ekipy filmowej. Te produkcje były cholernie dobrze w porównaniu do współczesnych przemyślane. Że się tak wyrażę, gęste intelektualnie.

Nie, scenariusz nie jest o męskich kompleksach, tym bardziej nie o jakiejś władzy symbolicznej. To jest opowieść o stereotypach. Typowe losy typowego mniej więcej faceta z epoki PRL-u. O tym, że w rzeczy samej wzorcem dla tych czasów jest gagatek czy kombinator, bo taki typek radzi sobie w tych czasach. Łącznie z głoszoną dość naiwnie hipokryzją. Albercik i Maksik to ludzie zwykli wzięci z tłumu. Reżyser ani trochę nie zajmował się płciową socjologią. Z pewnością. Bo w tam-tych czasach jej zwyczajnie nie było.

Trudno sobie wyobrazić, ale nie było żadnego problemu władzy mężczyzn – był problem wszechwładnej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

O goliźnie i nagości słów kilka. Jak pisze autorka: „… wszechobecna nagość nie ma funkcji innej niż przyciągnięcie do kina męskiej części widowni”. Tiaaa. Zapewne niejaki Leonardo da Vinci pracowicie wyrysował słynny pentagram dla przyciągnięcia do muzeów licealistek.

Strony: 1 2

Mogą Cię zainteresować

Fotorelacja ze spotkania autorskiego Jacka Inglota
Galeria Adam Cebula - 25 lipca 2018

9 lipca 2018 w Mediatece   O czym mówił Jacek Inglot na spotkaniu w Mediatece? Głównie…

Oficjalny zwiastun „Asteroid City”
Filmy i seriale A.Mason - 30 marca 2023

Universal Pictures opublikowało zwiastun filmu, o którym na razie wiemy tylko to,…

25 lat Fahrenheita – Adam Cebula

Niewątpliwie ćwara. Kto czytał Sołżenicyna, wie, że to był standardowy wymiar wyroku…

Komentarze: 1

  1. flamenco108 pisze:

    Tjaaa… Ostatnio dotarło do mnie wreszcie, dlaczego popularne są dziś różne rodzaje fantasy, urban fantasy itp. Bo one przedstawiają świat jako uporządkowany, gdzie proste zależności po prostu działają i nie trzeba nic specjalnie popychać. A w rzeczywistości to niestety A != B, bo okazuje się, że jednak C i D, i E.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit