Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

Andrzej Zimniak „Gawędy fandomowe” cz. 8 – Konwentów sto – i co?

Felietony Andrzej Zimniak - 14 sierpnia 2023

Aż się wierzyć nie chce, ale udało mi się dotychczas uczestniczyć w sumie w około 150 konwentach i spotkaniach, związanych z fantastyką! Jest to sporo, nawet dla tych, którzy życie spędzają na ciągłym konwentowaniu, wpadając do domu jedynie po to, aby zmienić bieliznę. Ja, oprócz fantastycznych wyjazdów zajmowałem się jeszcze pisaniem literatury, popularyzacją nauki, miałem pracę zawodową, no i obowiązki rodzinne. Rodzina w moich wyjazdach nie uczestniczyła, więc, umykając do fantastów, podkradałem przeznaczony dla niej czas.

Nie, nie obawiajcie się, nie mam zamiaru przedstawiać tutaj pełnej listy tych konwentów. Poprzestanę na kilku wybiórczych wspomnieniach, które szczególnie mocno utkwiły mi w pamięci – nie mam pojęcia, czemu akurat te.

Zacznę od spotkań, które nie były konwentami, bo odbywały się jednorazowo, a więc bez oprawy kuluarowej i nocnych fandomiarskich pogaduszek. Dla mnie serią takich wydarzeń były warszawskie Avangardy, ponieważ w ich trakcie dojeżdżałem z domu tylko na wybrane imprezy. Pamiętam centrum konwentowe mieszczące się na Politechnice, gdzie prelekcje odbywały się w doskonale mi znanym, nowoczesnym gmachu Technologii Chemicznej. Uczestniczyłem w siedmiu konwentach w latach 2008-2015. Głównym animatorem warszawskich spotkań był Artur Olchowy, który w pewnym okresie efektywnie wspomagał imprezy związane z Nagrodą Żuławskiego, i chwała mu za to.

Uczestnicząc w konwentach, zawsze wygłaszałem referaty. Dla mnie za każdym razem był to główny punkt programu i największa przyjemność, jeśli mogłem stanąć przed grupą słuchaczy i nawiązać kontakt między mną – prowadzącym, a nimi – aktywnymi uczestnikami. Byłem wodzirejem z powierzoną mi rolą, a oni pozwalali mi mówić, ba, nawet tego wymagali, udzielając jednocześnie kredytu zaufania, i tego zaufania nie wolno było zawieść! Ponieważ miałem przygotowany materiał i porcję adrenaliny (naturalnej!) w żyłach, nie było sposobu, żebym zawiódł, zresztą nakręcaliśmy się wzajemnie, ja i oni. Chętni, zaciekawieni i życzliwi słuchacze to przynajmniej połowa sukcesu, jakim jest udana prelekcja.

Jednorazowymi spotkaniami, lub sesjami dwóch spotkań, były także imprezy organizowane przeze mnie w Domu Literatury w ramach Festiwali Nauki, pod auspicjami Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Opiszę je osobno. Wspominam te imprezy bardzo dobrze, miałem na panelach wielu znakomitych prelegentów i gości, dowiedziałem się mnóstwa ciekawych rzeczy (goście na pewno też). Przynajmniej dwukrotnie uczestniczył w nich Rafał Kosik, który, przyjmując kolejne zaproszenie, powiedział: „Oczywiście, przyjdę. Porozmawiamy, podyskutujemy. Do jakichś wniosków na pewno dojdziemy”. I na pewno doszliśmy, ale gdzie są te wnioski? Jak każda wypowiedziana i niezapisana myśl, wnioski uleciały w niebyt. Zawsze chętnie uczestniczyłem w rozmaitych spotkaniach i je organizowałem, ale też wyobrażałem sobie, że garściami rzucamy w górę złote monety, które przez moment błyszczą w słońcu, ale potem opadają i przepadają. Cóż, na to chyba nie ma rady, nawet nie poradzi współczesna technika i cyfryzacja. Wszak pojedyncze monety nie tworzą jeszcze skarbu, trzeba ich dosyć zgromadzić, a także uporządkować. Mimo wszystko jednak zawsze coś zostawało w głowach z tej marnotrawionej wiedzy, jakaś myśl, która potem wracała, i pewne uporządkowanie informacji. No i, last but not least, poznawało się wielu ciekawych ludzi.

Schody na Zamku w Leśnicy

Konwentem-meteorem w moich fandomowych peregrynacjach były Dni Fantastyki we Wrocławiu. Zlokalizowano je w uroczym zameczku z dala od miasta i miały jedyną, nastrojową atmosferę. Uczestniczyłem w nich raptem dwa lub trzy razy, lecz te imprezy zapadły mi w pamięć z kilku powodów. Najważniejszym było spotkanie z początkującym pisarzem Szczepanem Twardochem, młodym, postawnym człowiekiem o jasnej karnacji. Ów młodzieniec niezwykle sugestywnie rozprawiał o tym, że nie wyobraża sobie życia bez dwóch wyznaczników: pisania i wiary (być może kolejność była odwrotna). Do dziś mam przed oczami ruchomy obrazek z jego prelekcji, i to bynajmniej nie dlatego, że stał się potem sławny. Po prostu był wtedy bardzo sugestywny i autentyczny. Druga migawka z zamku pod Wrocławiem jest taka: prowadzę prelekcję w jakiejś zabytkowej komnacie, wyświetlam slajdy, i próbuję przekrzyczeć dudniącą muzykę, rozbrzmiewającą ze sceny tuż pod oknem. Koncerty muzyczne stanowiły punkt programu, skądinąd sympatyczny, ale w tej konkurencji nie miałbym szans nawet z mikrofonem i głośnikiem do dyspozycji (a tych nie było). Trzecia migawka: zamawiam pizzę w jakimś bardzo zgrzebnym barku po drugiej stronie uliczki (tak, to była wąska staromiejska uliczka), czekam z niecierpliwością, a potem niespodzianka – spożywam najlepszą pizzę na świecie! Tak smacznej nie jadłem nigdzie i nigdy.

Ach, jest jeszcze czwarta rzecz, o której wolałbym zapomnieć: dałem plamę. Wówczas byłem straszliwie pazerny na konwenty, a w tym samym terminie zaanonsowano dwa: wspomniane Dni oraz Nidzicę. Naprawdę chciałem być na obu, bo oba były świetne, i zaiste nie powinny odbywać się równolegle. Do końca kombinowałem, żeby w Nidzicy spędzić czwartek i piątek, a we Wrocławiu sobotę i niedzielę, ale planu nie dało się zrealizować ze względów logistycznych – po prostu nie było jeszcze dronów robiących za taksówki. Jednym słowem, zostałem w Nidzicy, zawiadamiając organizatorów Dni o wiele za późno. Nie byli zadowoleni, i wcale im się nie dziwię. Jeśli moje kolejne przeprosiny mogą poprawić entropię wszechświata, to właśnie je składam. A gdyby taka sytuacja miała powtórzyć się jutro lub pojutrze, po prostu skopiowałbym trochę swoich myśli wraz z proponowanym referatem, na przykład p.t. „Okres rui androidów”, przesłał do SI, zaimplantował wszystko w hologramie swojego awatara i ładnie poprosił, żeby nowopowstały byt godnie mnie reprezentował, grzecznie odpowiadał na pytania i nie spożywał w nadmiarze konwentowego napoju.

Andrzej Zimniak




Pobierz tekst:

Mogą Cię zainteresować

Marcin Mortka „Pas Ilmarinena”
Fantastyka Marcin Mortka - 29 maja 2023

Informacje o książce Wojna obudziła demony nie tylko w ludziach. W chwili,…

„Ku gwiazdom. Antologia Polskiej Fantastyki Naukowej 2021”

Zbiór Ku gwiazdom. Antologia polskiej fantastyki naukowej 2021 to zwieńczenie jednego z…

Martyna Raduchowska „Szamanka od umarlaków”
Fantastyka Martyna Raduchowska - 21 sierpnia 2024

Zapowiedź trzeciego wydania książki Martyny Raduchowskiej „Szamanka od umarlaków”, która ukaże się…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit