W dobie, kiedy wszyscy staliśmy się specjalistami w sprawie epidemii, warto przeczytać tekst naukowca na ten temat. Poniżej przedstawiamy rozdział z książki Andrzeja Zimniaka „Jak nie zginie ludzkość”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Solaris w 2008 roku, czyli dwanaście lat temu.
Autor wspomina w swoim tekście m.in. o tym, że:
W 162 roku Chiny zostały zaatakowane przez zarazę, która pozbawiła życia co trzeciego żołnierza tego kraju, a trzy lata później Rzym nawiedziła plaga, zawleczona ze wschodu – niewykluczone, że była to ta sama choroba.
Wygląda na to, że tym razem podróż z Chin zajęła mniej czasu, choć i tak jesteśmy zaskoczeni, że dwa tysiące lat temu potrzebne były nie więcej niż trzy lata na rozprzestrzenienie się zarazy.
Andrzej pisał także o prawdopodobnej pandemii pośród zunifikowanej ludzkości, która właśnie nastąpiła.
Jeśli zaciekawił Was temat, polecamy spróbować zdobyć książkę, żeby sprawdzić i inne prognozy na… być może najbliższe lata.
Miłej lektury.
O KSIĄŻCE
Zimniak przedstawia w 20 artykułach spójną, miejscami przerażającą, ale w sumie optymistyczną wizję świata bliskiej i odległej przyszłości. Prognozy są mocno zakotwiczone w nauce i ziemskich realiach, lecz autor za każdym razem szykuje niespodziankę i szybko wynosi czytelnika na wysoką orbitę, skąd roztacza się widok zapierający dech. Wszystkie przewidywania, choć uskrzydlone pisarską wyobraźnią, pozostają jednak do końca logiczne i uzasadnione, bazując na trzech niezmiennych wyznacznikach życia: polowaniu, zawłaszczaniu terytorium i prokreacji.
ZARAZY I EPIDEMIE
Każdy od czasu do czasu łapie przeziębienie, ale ogólnie nie kłopoczemy się chorobami zakaźnymi. Tymczasem wiadomo z historii, że epidemie co jakiś czas pustoszyły świat i wcale nie jest powiedziane, że takie plagi się nie powtórzą. Wtedy jednorodność wielkiej ludzkiej populacji, gęstość zaludnienia i mobilność społeczna ułatwią rozprzestrzenianie się zarazy.
Epidemie są tak stare jak cywilizacja rolnicza. Jeszcze dawniej, w małych grupach łowców i zbieraczy, choroby i pomory miały ograniczony zasięg i z reguły nie przenosiły się na sąsiednie skupiska ludzkie ze względu na ich wzajemną izolację. Później zarazy, roznoszone na cały cywilizowany świat, walnie przyczyniły się do upadku Rzymskiego Imperium. Dziś każdemu zagraża AIDS, można zarazić się wrzodem żołądka, a także, jak podejrzewają lekarze, schizofrenią, otyłością i arteriosklerozą. Jakich plag możemy spodziewać się w przyszłości, i czy będziemy potrafili nimi walczyć? W niedalekiej przyszłości grozi nam światowa epidemia grypy, która, być może, zbierze równie krwawe żniwo jak niegdyś średniowieczna dżuma.
Morowe powietrze nad Egiptem
Zacznijmy od historii, aby lepiej zrozumieć, co może grozić nam jutro. Na podstawie starożytnych zapisów można wnioskować, że Babilonia i Egipt, najstarsze państwa rolnicze, często były nawiedzane przez zarazy. Pierwsza dobrze udokumentowana relacja dotyczy epidemii w roku 430 p.n.e. – wtedy mór przyszedł ze środkowej Afryki, posuwając się wzdłuż Nilu, i wkrótce opanował Libię, a potem został statkami zawleczony do Aten. W krótkim czasie choroba przetrzebiła ateńską ludność i armię, znacznie osłabiając państwo. Opis symptomów choroby, jak również rejon, z którego nadeszła, wskazują na gorączkę krwotoczną Ebola, chociaż jednoznacznej diagnozy nie da się dzisiaj postawić i przypuszczalnie nigdy nie będzie to możliwe.
Późniejsze epidemie atakowały zazwyczaj duże skupiska ludzkie, w których zjadliwość choroby wzrastała ze względu na łatwość przenoszenia patogenów i fatalne warunki sanitarne. A więc „powietrze” albo „czarna śmierć” spadały z reguły na miasta lub koszary armii. Także podboje i wojny, w trakcie których duże grupy ludzi w prymitywnych warunkach bytowych przemieszczały się na wielkie odległości, stwarzały sposobność roznoszenia epidemii często do dalekich zakątków świata lub umożliwiały przywleczenie egzotycznej zarazy w rodzime strony.
W 162 roku Chiny zostały zaatakowane przez zarazę, która pozbawiła życia co trzeciego żołnierza tego kraju, a trzy lata później Rzym nawiedziła plaga, zawleczona ze wschodu – niewykluczone, że była to ta sama choroba. Zapewne wtedy po raz pierwszy w Europie krwawe żniwo zbierała odra – nie uchronił się przed nią sam Marek Aureliusz.
Od VI do XIV wieku nastąpił stosunkowo długi okres spokoju, po którym Europę zaatakowała dżuma, błyskawicznie zabijając połowę mieszkańców miast i czwartą część ludności wiejskiej. Kolejną plagą był syfilis, którym „poczęstowali” nas Indianie amerykańscy, a do Europy przywiozła go wyprawa Kolumba. Nie wiadomo, skąd wzięła się ta zaraza – nie udowodniono odzwierzęcego jej pochodzenia. W każdym razie w okresie przedkolumbijskim w Europie właściwie nie istniały choroby weneryczne. To, być może, w pewnym stopniu tłumaczy rozwiązłość cesarzowej Mesaliny, która obiecała obcować z każdym chętnym, i w ciągu jednej nocy zaspokoiła, jak wieść niesie, kilkudziesięciu amatorów, pozostając po tym wszystkim w doskonałej formie i w dobrym zdrowiu. Dziś w trakcie podobnego wyczynu z pewnością złapałaby, oprócz syfilisu i rzeżączki, także AIDS, opryszczkę narządów płciowych, wrzód weneryczny, kłykciny kończyste, nieżyt pochwy, lambliozę, żółtaczkę A i B, a może i cytomegalię wirusową.
Konkwistadorzy nie byli gorsi i zawlekli do Ameryki Środkowej takie choroby, jak ospa, odra, dur plamisty czy grypa, przedtem kompletnie nieznane w Nowym Świecie. Po przybyciu Hiszpanów w stosunkowo niedługim czasie wymarło z powodu chorób niemal 90% miejscowej populacji: z 25 milionów Indian meksykańskich pozostały zaledwie 3 miliony, a na 8 milionów Inków przeżył milion. Konkwistadorzy, zdobywający nowe ziemie, często nie musieli nawet wyciągać broni, bo napotykali na swojej drodze osiedla całkowicie wyludnione przez zarazy.
W Europie natomiast upowszechniały się takie choroby, jak dur plamisty (przywleczony z Bliskiego Wschodu), grypa (z Chin), cholera (z delty Gangesu) i gruźlica (przypuszczalnie z Indii). Ta ostatnia wyparła trąd, ponieważ obie choroby były powodowane przez podobne, konkurujące ze sobą drobnoustroje. A potem nastała era AIDS, choroby z reguły śmiertelnej, którą prawdopodobnie wzięliśmy od afrykańskich zielonych koczkodanów. Do dziś nie wiadomo, czy człowiek zaraził się od małpy przez krew, czy podczas stosunku płciowego, i już nigdy się tego nie dowiemy.
Strzeż się przyjaciół
Większość chorób zakaźnych otrzymaliśmy w podarunku od naszych braci mniejszych ze stodół, kurników czy zagród. Dżuma i dur plamisty rozwleczone zostały przez szczury. Myszy i szczury towarzyszyły człowiekowi od chwili, w której postawił pierwszy spichlerz, aby przechowywać w nim nadwyżkę zebranego ziarna. Na tych gryzoniach zawsze żyją pchły, a właśnie przez nie przenoszone są bakterie dżumy dymieniczej, która niegdyś zbierała krwawe żniwo w europejskich miastach. Natomiast przez wszy roznoszona jest bakteria duru plamistego. Odrą zaraziły nas psy, nasi czworonożni obrońcy i przyjaciele, a ospą – bydło, prawdopodobnie udomowione w Indiach. Trąd otrzymaliśmy od bawołów afrykańskich, a gruźlicę, która na początku XXI wieku atakuje ludzi w sposób bliski epidemicznemu – także od domowego bydła. Wirusy grypy żyją w chińskich dzikich kaczkach, skąd przenoszone są na dzikie i domowe świnie, a z nich na człowieka. Właśnie taką drogę przebył wirus grypy tzw. „hiszpanki” w 1918 roku, mutując w trakcie ekspansji, co znacznie zwiększyło jego zjadliwość. Wtedy, w latach 1918-19, w wyniku epidemii grypy zmarło ok. 20 milionów ludzi, czyli więcej, niż poległo w działaniach wojennych w trakcie całej I Wojny Światowej. Nowe mutacje wirusów grypy wciąż lęgną się na bagnistych obszarach Chin i stamtąd roznoszone są właśnie przez dzikie kaczki, pierwotne ogniska grypy zlokalizowano także w Australii. Szacuje się, że od udomowionych zwierząt otrzymaliśmy ok. 300 rodzajów zarazków, zaś od dzikich „tylko” 100.
Pobierz tekst:

Andrzej Zimniak „Kosmos – druga odsłona”
Pierwsi w kosmosie byli Rosjanie – 12 kwietnia 1961 roku Jurij Gagarin okrążył…

Kim będziemy o świcie?
Tytuł: „Władcy świtu” Autor: Andrzej Zimniak Wydawca: Rebis 2014 Stron: 320 Cena:…

„Solaris” najważniejszą książką słuchaczy radiowej Trójki
„Solaris” Stanisława Lema zwycięzcą plebiscytu słuchaczy Trójki „100 książek na stulecie niepodległości”.