Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

Wszystko zaczęło się od tej hiszpańskiej inkwizycji – wywiad z Krzysztofem Rewiukiem

Tytuł: "Olvido"
Autor: Krzysztof Rewiuk,
Grafika: Vivi Ekhart,
Seria wydawnicza: Ciekawa Fantastyka
Wydawnictwo: Stalker Books,
Typ publikacji: papier,
Premiera: 22 maja 2024
Wydanie: 1
Liczba stron: 300
ISBN: 97883-67223-73-7
Cena: 54.99 PLN
Więcej informacji: Krzysztof Rewiuk „Olvido”
Recenzje fantastyczne: [Recenzja] „Olvido”, Krzysztof Rewiuk,

W maju 2024 roku miała miejsce premiera debiutanckiej książki Krzysztofa Rewiuka pt. „Olvido”. Zbiór to wciągające fabuły, trochę zabawy konwencją, ale też jak najbardziej poważne refleksje dotyczące otaczającej nas rzeczywistości. Zapraszamy do lektury wywiadu z autorem.

Wszystko zaczęło się od tej hiszpańskiej inkwizycji…

Fahrenheit: Na początek parę pytań z gatunku tych najbardziej oczywistych i powtarzanych – niekiedy do granic wytrzymałości, zarówno pisarzy, do których są kierowane, jak i czytelników, zmuszonych ponownie do lektury udzielonych odpowiedzi. Zatem: skąd pomysł na „Olvido”?

Krzysztof Rewiuk: Z sympatii do bohaterów. A tak w ogóle, to na początku był tytuł – wtedy opowiadania, teraz pierwszego rozdziału – „Oddział dla opętanych”. Nawiedził mnie kiedyś na nocnym dyżurze, przyczepił się i nie chciał dać spokoju. Wymyśliłem do niego historię o inkwizytorze przyszłości. O tym, kim ktoś taki mógłby być, jakiego rodzaju nieprawomyślność tropić i jak ją usuwać. Tyle że kiedy pojawili się bohaterowie, wszystko poszło w innym kierunku. Z pierwotnego pomysłu pozostał tylko hiszpański anturaż, maszyna o nazwie STOS i człowiek postawiony przed decyzją przerastającą ludzkie możliwości. Ja na ogół bardzo dokładnie planuję opowiadania przed rozpoczęciem pisania, ale i tak często zdarzają mi się podobne niespodzianki. Wystarczy jedna scena czy jedna fraza w dialogu i całość zmierza w inną, jak mi się zdaje, lepszą stronę. Polubiłem bohaterów tego pierwszego tekstu i chciałem ich poznać bliżej, wypróbować w innych okolicznościach. Stąd kolejne opowiadania.

F: W takim razie – kontynuując oczywiste pytania – skąd pojawili się bohaterowie? Jaka jest geneza ich powstania? To zamiłowanie do powieści Miguela de Cervantesa?

KR: Wszystko zaczęło się od tej hiszpańskiej inkwizycji. Rzecz dzieje się w szpitalnym kompleksie o nazwie Nowa Kordoba. Ponieważ pierwszy tekst traktował o roli pamięci, główny bohater otrzymał hiszpańskie nazwisko Olvido, co oznacza zapomnienie. Dopiero z czasem to słowo stało się też jego osobistym nemesis. A Sanchez… sam nie wiem, skąd mi się wzięło to nazwisko. Trzej pracownicy szpitala w Nowej Kordobie noszą przy tym imiona: Miguel, Gabriel i Raphael – na tym wczesnym etapie mogli równie dobrze wyewoluować w literackie inkarnacje archaniołów. Kluczowa dla ich dalszych losów była scena, w której Sanchez stoi z mopem w dłoni i wygląda niczym giermek z kopią – od tego momentu wiedziałem, że oni są jak Don Kichot i Sancho Pansa i wpisują się w tradycję podobnych par w literaturze. Zacząłem tropić te pary.

F: Dlaczego fabuła „Olvido” przyjęła postać zbioru opowiadań, a nie zwartej powieści?

KR: To z jednej strony kwestia samej genezy tych tekstów, opartych bardziej na śledzeniu postaci niż samej historii, a z drugiej –  skutek mojego dawnego przekonania, że opowiadania są formą bardziej atrakcyjną dla współczesnego czytelnika niż powieść, ponieważ umożliwiają bardziej dynamiczny i elastyczny sposób lektury. Ja sam wolę krótsze formy i długo nie mogłem zrozumieć, czemu dzisiejszy odbiorca, tak przecież zabiegany i bombardowany wciąż innymi atrakcjami, nie kupuje w księgarniach zbiorów opowiadań i antologii, tylko stawia na wielotomowe sagi, które jednak wymagają większego, trwalszego zaangażowania czasowego. Dopiero niedawno zrozumiałem, że problemem poważniejszym niż brak czasu jest deficyt uwagi – opowiadania wymagają jednak ciągłego wchodzenia w nowe światy. Dlatego chyba najbardziej naszej obecnej wrażliwości odpowiadają długie opowieści podzielone na krótkie odcinki. Albo – mam nadzieję – zbiory opowiadań połączonych tymi samymi bohaterami. Przynajmniej ja właśnie takie najbardziej lubię czytać i najlepiej bawię się przy ich pisaniu. Jest wreszcie trzeci powód tego, jak wygląda „Olvido” – nie jestem pewien, czy przy moim dość drobiazgowym podejściu do samej formy narracji potrafiłbym utrzymać w ryzach klasyczną, obszerną, a przy tym liniową powieść.

F: Przechodząc do pytań nieco bliższych samej treści antologii: niemal każde opowiadanie rozgrywa się w innej przestrzeni i innym czasie. Dlaczego zdecydowałeś się na poprowadzenie akcji poszczególnych historii akurat w tych, a nie innych okolicznościach? Czy wpływ na to miały twoje zainteresowania, na przykład danym miejscem lub postacią historyczną?

KR: Na początku szukałem archetypicznych par, w które Olvido z Sanchezem mogliby się wcielić. Dlatego po Don Kichocie i Sancho Pansie pojawiło się nawiązanie do Sherlocka Holmesa z Watsonem. Dekoracje do „Dziewczyny z papieru i ognia” zamówił Michał Cetnarowski z „Nowej Fantastyki”, proponując mi umieszczenie bohaterów w świecie polskiego romantyzmu. Akurat tego trochę się obawiałem, ale wtedy Krzysiek Matkowski zaoferował mi swoją współpracę i razem napisaliśmy tekst, z którego jestem bardzo zadowolony. Kolejne odcinki powstawały w reakcji na różne zewnętrzne impulsy – na przykład rozdział westernowy to moja odpowiedź na zasłyszany zarzut, że współczesne polskie nominowane do nagród opowiadania fantastyczne cierpią na przerost formy nad fabułą. „Drugi cesarz” to z kolei dość osobista próba poradzenia sobie z tematem epidemii.

F: Poza akcją zmienia się również konwencja i styl opowieści. Naśladujesz, a raczej odtwarzasz sposób konstruowania narracji – czy to pisarzy, czy epoki. Co okazało się dla ciebie najtrudniejsze w takim poprowadzeniu historii?

KR: Podstawowym problemem jest to, że prowadząc research wsiąka się w dany temat znacznie głębiej niż potencjalny czytelnik. I potem trzeba szukać balansu między hermetycznością a powierzchownością, unikać przy tym drętwych infodumpów, i wreszcie strzec się przed wtórnością, ponieważ niektóre prawdziwe historie aż się proszą, żeby je bezpośrednio inkorporować do tekstu. Dodatkowo: jeśli forma narracji opiera się w dużej mierze na grze skojarzeń czy metatekstowych nawiązaniach, trzeba uważać, żeby to nie skończyło się zabawą autora wyłącznie z samym sobą. Wytrychem, którego próbowałem użyć, jest dbałość o warstwy – historia ma być czytelna i atrakcyjna dla odbiorcy na podstawowym poziomie i oferować zarazem dodatkowe nieobowiązkowe bonusy dla osób nimi zainteresowanych.

F: Wykorzystałeś wszystkie pomysły czy chciałeś umieścić protagonistów w jeszcze innych sytuacjach, ale nie starczyło już czasu albo miejsca przeznaczonego na książkę?

KR: Pomysłów było oczywiście dużo, ale wybrałem te najbardziej spójne wewnętrznie i najlepiej dopełniające się nawzajem. Myślę, że jest ich dokładnie tyle, ile było trzeba, żeby bez przynudzania opowiedzieć historię, którą chciałem przekazać czytelnikom. Nie bez znaczenia był też czas – ta opowieść powstawała na raty w ciągu kilku lat i wiedziałem, że jeśli ma kiedyś trafić do odbiorców, muszę podjąć decyzję o jej zamknięciu.

F: A zatem – jeśli oczywiście możesz i chcesz zdradzić – przed jakimi jeszcze wyzwaniami i w jakich okolicznościach chciałeś postawić swoich bohaterów?

KR: Najbliżej do realizacji było chyba pomysłowi na opowiadanie pirackie. Myślałem też o kryminale noir z udziałem gwiazd wczesnego Hollywood, czy o nawiązaniu do pary hrabia Monte Christo i Bertuccio/Jacopo. W pewnym momencie doszedłem jednak do wniosku, że kontynuacja tych przebieranek będzie jak przeciągający się dowcip, i zamiast tego czytelnikom należy się raczej wyjaśnienie, dlaczego bohaterowie wciąż zmieniają tożsamość, miejsce i czas swoich przygód. Nie chciałem, żeby historia Olvido była tylko postmodernistycznym metatekstowym żartem w odcinkach. Dlatego bardzo się cieszę, że zdaniem wielu odbiorców to wyjaśnienie jest satysfakcjonujące i poruszające.

F: Historia doktora Olvido i Sancheza ma swój wyraźny początek i nieco bardziej niejednoznaczny koniec. Natomiast konstrukcja opowieści pozwala na wprowadzenie do niej nowych wątków. Jaka jest szansa, że bohaterowie powrócą?

KR: Tak, pojemność tej opowieści pomiędzy dwoma skrajnymi opowiadaniami jest teoretycznie nieograniczona. A w zakończeniu świadomie zostawiłem sobie otwartą furtkę. Nie zdziwiłbym się, gdyby Olvido i Sanchez kiedyś powrócili, choć raczej nie w formie kolejnej książki, tylko pojedynczego opowiadania; może w jakiejś tematycznej antologii. Ale to musi być naprawdę dobry powód, żeby ich znowu gdzieś posłać, pomysł, dla którego byliby najlepszymi wykonawcami.

F: Przedstawiony świat w „Oddziale dla opętanych” oraz „Dolinie niesamowitości” wydaje się również bardzo intrygujący. Czy myślałeś, żeby rozwijać go w kolejnych opowiadaniach, niekonieczne już z postaciami doktora Olvido i Sancheza?

KR: Czy ja wiem? Tutaj same dekoracje wydały mi się dość typowe dla opowieści postapo, choć w istocie oprócz wspomnianej epidemii mamy do czynienia raczej ze światem celowej i świadomej rewolucji posthumanistycznej. Ten świat, choć niepozbawiony nadziei, jest jednak raczej smutny, a bez pary znajomych bohaterów byłby dla mnie dość przygnębiający.

F: Na zakończenie pytanie tylko pozornie niezwiązane z powieścią. Czy twoim zdaniem jest nadzieja dla ludzkości? Czy wierzysz, że człowiek jako gatunek przetrwa?

KR: Rozumiem, że nawiązujesz do fabuły „Doliny niesamowitości”. Ale, wiesz, ja pamiętam, kiedy snułem takie rozważania zupełnie na serio. W covidowych czasach, kiedy pracowaliśmy w szpitalu w małych zespołach, w systemie zmianowym, żeby się wzajemnie nie pozarażać, wchodziłem na kilka godzin w pełnym rynsztunku do strefy zakażonej, a potem był prysznic i czas oczekiwania na kolejną zmianę. Siedziałem wtedy przed monitorem, śledziłem wykresy krzywej zachorowań, aproksymowane w niektórych modelach do całkowitej zagłady ludzkości, i oswajałem się z tym, że żyję w niezwykłych czasach. Ale przetrwaliśmy. Ostatnie lata w ogóle mnie nauczyły, że historia wcale się nie kończy, tylko zapętla. Dlatego też myślę, że przetrwamy.

F: Dziękuję za rozmowę.

KR: To ja dziękuję. I zapraszam do lektury „Olvido” – książki, która ma warstwy. Jak cebula. Albo ogr (bo przecież Shrek i osioł to też wcielenie tej samej pary bohaterów co Olvido i Sanchez :).

Mogą Cię zainteresować

[Recenzja] „Demon Luster” Martyna Raduchowska

Sam „Demon luster” stanowi drugą część trylogii opowiadającej o Szamance od umarlaków.…

Antropomorficzna personifikacja

Nie od dzisiaj wiadomo, że dobry redaktor (chyba należałoby napisać: Redaktor) jest…

Wywiad z Januszem Stankiewiczem „Nic nie przebije warhammerowego krasnoluda”

31 marca 2023 roku miała miejsce premiera drugiego tom serii „Gorath” pt.…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit