Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

Wywiad z Michałem „Baniakiem” Bańką – część III: O różnych aspektach RPG i kanale na YouTube

Z okazji niedawnej premiery książki „Niedopowiedziane historie: BCU” zapraszamy Was, drodzy czytelnicy, do lektury wywiadu z Michałem „Baniakiem” Bańką – Mistrzem Gry, który nieustannie popularyzuje w Polsce, za pośrednictwem różnych mediów społecznościowych, gry fabularne, czyli RPGi.

To już niestety ostatnia, trzecia część wywiadu z Michałem „Baniakiem” Bańką. Tym razem w poruszanych zagadnieniach jest zdecydowanie mniej Baniak Cthulhu Universe, a więcej różnych tematów związanych z RPGami. Miłej lektury.

Maciej Tomczak: Odchodząc już od tematu „Niedopowiedzianych historii: BCU”, a przechodząc do tematu RPG. Wspomniałeś o Cthulhu 2320. Jak oceniasz tę sesję zorganizowaną w Sali Widowiskowej Zespołu Mazowsze – cały ten swoisty występ z chórem, z muzyką i animacjami? Czy chciałbyś powtórzyć organizację takiego wydarzenia?

Michał Bańka: Uznaję to za jedną z Top 5 rzeczy, które udało mi się na scenie RPGowej zrealizować.

Zrobiliśmy to jeszcze przed pandemią. Co ciekawe, myślałem na początku, czy nie zorganizować tego wydarzenia na koniec sezonu 2019/2020. I wtedy nic by z tego nie wyszło. A tak Cthulhu 2320 odbył się w październiku 2019 roku, a niemal zaraz potem wybuchł Covid-19.

Ale póki co, nie myślę o robieniu czegoś takiego, bo nie wiadomo, co będzie z obostrzeniami, co wydarzy się za pół roku.

Całe przedsięwzięcie było bardzo męczące, ale jednocześnie udało się zorganizować je bardzo szybko, bo  przygotowania zajęły tylko miesiąc. W sierpniu zaczęliśmy o tym z ekipą myśleć, we wrześniu to organizowaliśmy, a na początku października wszystko było właściwie dopięte na ostatni guzik. To też zasługa Mateusza Alberskiego, dyrygenta Heroes Orchestra, który odpowiadał za stworzenie całej oprawy muzycznej, przygotowanie chóru. Wykonał kawał dobrej roboty, coś pięknego.

Chciałbym to na pewno powtórzyć. Troszkę pewnie w innym wydaniu, bo od razu zaczęły pojawiać się w mojej głowie pomysły, co można poprawić, jak to „podkręcić”, co jeszcze zrobić lepiej.

Z drugiej strony, tak naprawdę, może trochę trywializując, Cthulhu 2320 to po prostu sesja na pięć osób siedzących przy stole postawionym na scenie. I to było niesamowite, że z całej Polski pół tysiąca osób chciało przyjechać i to obejrzeć na żywo. No, coś wspaniałego.

W szczególności, że pierwsza część była liniowa, zatem i chór i orkiestra, wszyscy znali kolejność wydarzeń. Za to druga część była totalnie improwizowana. Nie było tam żadnego założonego scenariusza, tylko budowanie tego napięcia między postaciami. Nagle oni wychodzą ze swoimi indywidualnymi celami, robi się totalna „bieganina”, walka, każdy działa już tylko dla siebie. A mimo to wyszło super.

MT: No właśnie, pandemia popsuła wielu osobom różne plany. Ty jakiś czas temu mówiłeś, że chcesz organizować sesje, na które będziesz zapraszał znane osoby, reprezentujące inne „rzeczywistości”. Pojawili się zatem Jakub Ćwiek, Piotr „Kosa” Kosek z kanału „Astrofaza” czy Martin Stankiewicz i Kumple, którzy ostatecznie wpisali się w BCU. Kogo chciałbyś jeszcze zaprosić, żeby pograł z Tobą w RPG?

MB: Na początku, jak zadałeś mi pytanie i powiedziałeś „mówiłeś, że chcesz”, to zabrzmiało, jakbym tego nie zrobił. A jednak trochę tych sesji było, prawda?

MT: No tak. Ale pandemia chyba trochę to ucięła. Zresztą, tak jak powtarzasz w swoich nagraniach: inaczej się gra „na żywo”,  przy stole, szczególnie z osobą, która na przykład nigdy nie grała w RPG bądź grała już dawno temu, także która Cię wcześniej nie znała bezpośrednio. Zatem wtedy, przy pośrednictwie kamerek internetowych, byłaby zupełnie inna dynamika interakcji. I chyba to zupełnie nie sprawdziłoby się w przypadku osoby, która nigdy nie grała.

MB: Ja chcę w ogóle odejść od tych sesji online. W ogóle nie chcę ich grać. Jest tak ogromna różnica w kontakcie z drugim człowiekiem, że postaram się zminimalizować liczbę tych rozgrywek.

Natomiast rzeczywiście nie wyszło wiele spotkań z osobami, których nazwiska chyba mogę już zdradzić. Zatem miał być Maciej Dąbrowski, czyli Człowiek Warga z kanału „Z Dvpy”. Ale kompletnie nam nie wychodziły terminy, bo zapraszałem go wielokrotnie na D&D (gdzie na każdej sesji był gość, mniej lub bardziej znany). Wtedy nie wyszła sesja z Cyber Marianem, ale już pojawił się na sesji z okazji akcji Movember. Nie wyszła mi sesja z Krzysztofem Ibiszem; to było organizowane przez zewnętrzną firmę. Była też mowa o sesji z Robertem Makłowiczem i to też nie wyszło.

Mam w zanadrzu sporo autorów, do których chcę się jeszcze odezwać, ale wtedy z kolei muszę mieć cały zespół, żeby ich nie mieszać. Na przykład, pana Makłowicza absolutnie nie zaprosiłbym na sesję z moją ekipą, ponieważ to jest trochę inny kaliber gwiazdy. Widziałbym za to sesję z drużyną: Makłowicz, Ibisz, Maciej Orłoś plus jeszcze ktoś. Powiedzmy, że nieco zbliżony wiek, może trochę bardziej oddalony od naszego, bo to są ludzie, których my jako dzieci czy nastolatkowie oglądaliśmy w telewizji.

Kiedyś, dawno temu, miałem możliwość poprowadzenia sesji z politykami, żeby każdy był z innego ugrupowania. Ale powiedziałem sobie, że nie chcę. Trzymam religię i politykę jak najdalej od mojego kanału, ponieważ to są tematy, które bardziej dzielą niż łączą. Dlatego, choć myślę, że to byłoby ciekawe, to jednak zrezygnowałem.

Sporo zaproszonych osób nie pojawiło się również przez pandemię. Trzymali się zaleceń i nie przyjeżdżali zagrać „na żywo”.

MT: A te osoby, które wymieniłeś, definitywnie zrezygnowały czy jest szansa na ich pojawienie się?

MB: Nie, nie. To głównie kwestia niedogadania terminów. Albo ich minięcia. Bo na przykład sesje miały być rozgrywane z racji premiery filmu, książki czy gry komputerowej. A rozgrywka po fakcie nie miała już większego sensu.

To właściwie są celebryci, którzy są w jakiś sposób ciągle dostępni. Zatem czekamy na odpowiednią okazję, żeby ich zaprosić. Moim zdaniem to jak najbardziej kiedyś się stanie.

MT: Miejmy nadzieję.

MB: Chociaż te sesje nie wychodzą często za dobrze. W większości są to osoby, które nigdy nie grały w RPG. I żeby to się udało, musi być odpowiedni charakter zaproszonego gościa. Jak na przykład z Joanną Zientarską czy Magdą Kozak, które nigdy nie grały, a ja od razu wsadziłem je na scenę. I od razu musiały grać w RPG  na żywo, robić coś, czego nigdy w życiu nie doświadczyły.

Z Joanną Zientarską było super, bo napisałem do niej jako totalnie randomowy człowiek. Znalazłem jej adres e-mail, wysłałem wiadomość, w której powiedziałem, o co chodzi i zaprosiłem na sesję. A ona stwierdziła, że nie ma bladego pojęcia, o czym piszę, ale wchodzi w to.

Czasem trzeba być po prostu odważnym.

MT: Zaproszona osoba musi mieć po prostu chęć do zabawy. I też umieć wyjść ze swej przypisanej roli medialnej. Bo jak by nie patrzeć, RPG to zabawa. Zatem trzeba chcieć przeżyć przygodę, wcielić się w postać zupełnie inną, niż się jest na co dzień. Albo nawet zbliżoną do siebie postacią wejść w zupełnie inny świat. Nie każdy to potrafi.

MB: No właśnie. Na przykład akurat Aśka Zientarska jest bardzo aktywną osobą, zatem ona już sama  promieniowała energią. I to wyszło bardzo fajnie.

Ale może być czasem też tak, że „znamy” jakąś osobę z sieci, mamy o niej swoje wyobrażenie. A kiedy pojawia się na sesji, jest zupełnie inna, niż zwykle ją widzimy w internecie. Na przykład, zwykle w swoich programach jest pełna energii, ekspresyjna, a w trakcie gry okazuje się skryta i cicha.

Było też tak, że za zaproszenie podziękowały mi dwie osoby, prowadzące na You Tube popularny kanał o kryminalistyce i kryminologii. Stwierdziły, że lubią przygotowywać takie programy, lubią historie kryminalne, natomiast jednocześnie myślą, że nie odnajdą się jako śledczy w Zewie Cthulhu. Wolą niejako obserwować z boku tego typu opowieści, ale nie mają ochoty odgrywać takich ról. Być może trochę obawiali się oceny widzów, którzy mogliby komentować, że z jednej strony prezentują się jako eksperci od spraw kryminalnych, a z drugiej strony nie potrafiliby rozwiązać zagadki na sesji.

MT: Nie jesteś typowym youtuberem czy streamerem, w tym sensie, że ta platforma nie jest źródłem twojego utrzymania. Niemniej jednak, gdyby widzowie nie byli zainteresowani tematyką czy przebiegiem proponowanej przez Ciebie sesji, czy zrezygnowałbyś z jej rozgrywania? Na przykład, w sytuacji, gdyby dla Was – Ciebie i ekipy z HOBO – gra była dobrą zabawą, ale widzom fabularnie historia by nie odpowiadała. Nie sądzę, żeby mogło dojść do takiej sytuacji, ale chciałbym wiedzieć, jak byś zareagował.

MB: Nieodłącznym elementem mojej pracy jest ocena publiczności. W większości moje materiały podobają się widzom, a liczba oglądających rośnie. Są też takie, które mniej przypadają do gustu. Jak na przykład finał KŁaMu. Zadowolenie widzów spadło, a pozytywnych ocen było na poziomie 80%. Co oczywiście jest i tak bardzo dobrym wynikiem, ale zwykle utrzymuje się na poziomie około 98%. Zatem był spadek i coś tam musiało być nie tak.

Ale to też nie o to chodzi, żeby to tak trwało, że my się dobrze bawimy, a opinia widzów nas nie obchodzi. Oczywiście, ważne jest, żeby gracze przy stole czerpali przyjemność z gry, podobnie ja, ale jednocześnie istotne jest, by widzowie chcieli to oglądać.

Zatem moja reakcja byłaby taka, że szukałbym źródła problemu – gdzie jest to coś, powodujące negatywne oceny. Zastanawiałbym się, dlaczego coś nie gra na linii gracze (oraz ja) – widzowie.

Dlaczego, na przykład, GON miał najniższą oglądalność ze wszystkich ekip BCU? Mimo że w drużynie byli ludzie, którzy potrafią grać (w sensie aktorskim), zajmować się tworzeniem fabuły czy rozwijaniem bohaterów. Dlaczego coś nam nie grało? Czytałem komentarze albo przekazywała mi je Justyna „NeMi” Wygladała; moja menadżerka. I tam rzeczywiście był problem z niedogadywaniem się z Randalem, jednym z graczy, na sesjach. Relacja nam zgrzytała, mimo że poza grą nie było takich problemów.

Ale nie dlatego na ostatnie cztery sesje połączyłem GON z HOBO. Właściwie były dwa powody. Chciałem, żeby drużyna z HOBO zobaczyła, jak GON gra emocjonalnie. A z drugiej strony, żeby członkowie GONu zobaczyli, jak HOBO nie wychodzą z postaci. I żeby spróbować to połączyć. GON gra bardzo filmowo, czyli robią niesamowite sceny, jest dużo dialogów, akcji i emocji, a potem następuje niejako cięcie. Jakby chwila przerwy. A gra przecież dalej trwa.

Ale udało się. Już po pierwszej sesji „Phantasmagorii” widzowie dostrzegli, że gracze z GONu przestali wychodzić ze swoich ról. I podobały się relacje, na przykład kłótnie Martina z Nikosem. A gracze potem, po sesji, siadali na kanapie i dzielili się swoimi doświadczeniami, jak fajnie było spierać się i wymieniać argumentami. Wzajemnie się po prostu chwalili. I to było super. Dlatego też ostatnie sesje GONu są bardzo dobrze odbierane przez widzów, dużo lepiej oceniane niż wcześniejsze.

Czyli zwracam uwagę na to, co mówią widzowie, jak polepszać całe sesje czy sceny.

A gdyby w ogóle było tak, że mimo wszystko ludzie nie chcą tego oglądać – kombinowałbym dalej, zmieniałbym pomysł, dalej poprawiał różne rzeczy.

MT: Na zakończenie: jak myślisz, co będzie lub może być przyszłością gier RPG? Co może zmienić się w prowadzonej rozgrywce, a co w mechanice? Na przykład, planszówki w większości odeszły od mechaniki opartej na rzucaniu kostkami. Bardzo ciekawym rozwiązaniem jest stosowanie przez Ciebie (na kilku sesjach) talii kart zamiast kostek. Przy czym, może to przełożyć się na zachowanie graczy, którzy będą liczyć figury, żeby wiedzieć, jak dalej prawdopodobnie będą układać się wyniki ich różnych testów.

MB: Moim zdaniem RPG mogą pójść w każdą stronę. Już dawno, na jednej ze swoich prelekcji, porównywałem sytuację z RPG do słońca. W centrum jest granie klasyczne w RPG, ale od tego odchodzą promienie we wszystkich kierunkach. Ja reprezentuję tylko jeden z możliwych stylów grania. Czuję się w tym dobrze, podobnie jak moi gracze. I szczególnie nie kombinujemy, żeby coś zmienić.

Innym stylem będzie sam storytelling, bez użycia kostek, a tylko z tworzeniem samej opowieści. Są również takie sesje, w przypadku których gracze odbierają arbitralność mistrzowi gry. Wtedy samodzielnie kreują różne sceny, a mistrz gry niejako tylko obserwuje z boku sytuację, czasami przemienia się w gracza. Można w grze używać również talii kart zamiast kostek, co wpływa na szczęście i ryzyko.

Moim zdaniem RPG pójdzie w najróżniejsze, odmienne strony. Podobnie, jak było na początku. Najpierw były gry figurkowe, przede wszystkim bitewne, które wywodzą się z gier wojennych. I to od nich „odeszły” RPGi, planszówki i karcianki. I teraz tak samo będzie z RPGami. To one będą stanowić podstawę dla nowych gier, które teraz jeszcze nie mają nazwy. Tak, jak jest to z LARPami. Jest tam „role-playing”, ale już zupełnie innego rodzaju. To są dwie oddzielne rozrywki. Zresztą LARPy też będą stanowić podstawę dla innego rodzaju gier.

Zatem myślę, że mogą powstać zupełnie nowego rodzaju rozrywki w ramach RPG. Niektórzy będą grać oldskulowo, w stylu Dungeons & Dragons – stół i plansza. Ja gram bez map, korzystając wyłącznie z wyobraźni mojej i moich graczy. Czyli to też jest jeszcze inny rodzaj sesji.

MT: Pewnie istotna będzie też kwestia wykorzystania komputerów.

MB: To jest właśnie kolejna rzecz. Na YouTube jest wiele sesji RPG, a w przypadku zdecydowanej większości, ludzie siedzą tam przed komputerami. Mają słuchawki na uszach, a przed oczami ekran.

A jak już mówiłem, ja nie chcę w tę stronę iść. Ja chcę zapraszać ludzi do siebie. Nie chcę włączać komputera i zostać samemu w pokoju. Dla mnie poza grą liczy się również możliwość porozmawiania po sesji czy po prostu podania drugiej osobie dłoni i podziękowania  za wspólną zabawę.

Myślę, że jeszcze w inną stronę mogą pójść RPGi za sprawą wirtualnej rzeczywistości. Nie chodzi mi o rzeczy takie jak Roll20, tylko wykorzystanie sprzętu z okularami czy hełmem. I w ten sposób pewnie już można grać. To też będzie nowy rodzaj RPG, co w jakimś stopniu zapewne połączyło się z grami komputerowymi.

Zobaczymy za dwadzieścia lat.

Sam mam różne pomysły, chciałbym spróbować, jak to jest. Ale jeszcze nie aż tak bardzo.

—–

Michał „Baniak” Bańka – pedagog szkolny z wykształcenia, z zamiłowania animator kultury (pomysłodawca Brwikonu), a przede wszystkim, z przekonania i teraz już zawodu – Mistrz Gry, popularyzujący nieustannie RPG w Polsce. Michał od 2013 roku prowadzi na YouTube kanał Baniak Baniaka, poświęcony grom fabularnym, na którym można znaleźć przykładowe sesje, poradniki dla początkujących Mistrzów Gry, prelekcje oraz prezentacje przeróżnych systemów.

[Gdyby ktoś nie wiedział, to pozwolimy sobie wyjaśnić, że RPG – czyli role playing game, po polsku najczęściej tłumaczone jako gra wyobraźni lub gra fabularna, to rodzaj gry (tzw. towarzyskiej), w której gracze odgrywają określone role, wcielają się w wybrane przez siebie postacie. Celem gry jest najczęściej wykonanie określonego fabularnie zadania. Nad przebiegiem rozgrywki czuwa Mistrz Gry, swoisty demiurg, odkrywający wraz z poczynionymi postępami tajemnice rzeczywistości, w której toczy się gra.]




Pobierz tekst:

Mogą Cię zainteresować

[RECENZJA] „Dożywocie” Marta Kisiel

Czas był wyjątkowo łaskawy dla „Dożywocia”. Mimo upływu lat i zmiany trendów…

[Recenzja] „LandsbergOn” nr 12

Jak być może pamiętają czytelnicy Fahrenheita – a należy mieć nadzieję, że…

[Recenzja] „Harda Horda” Antologia

Twórcy, zarówno dopiero początkujący, jak i już wiekowo lub/i artystycznie dojrzali, mają w zwyczaju…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit