© copyright by Paweł Laudański, 2000

"Władca Pierścieni" a'rebours...

...czyli tolkien nieco minął się z prawdą

Kiryłł Jeskow
"Ostatni powiernik pierścienia"
(Posliednij kolcienosiec)


"...Tak, nie przesłyszał się pan, doktorze. Rozumie pan, wszędzie w Mordorze znaleźć można teraz wspaniałych ludzi, i wśród nich jest pańska Sonia, działających w naszej wspólnej sprawie. Walczą w partyzantce, ukrywają dzieci w bezpiecznych miejscach, chronią wiedzę dla przyszłych pokoleń w stworzonych przez siebie tajnych schowkach... W każdej minucie ryzykują głową w ruinach Barad-Duru, żrą gówno w okupacyjnej administracji, umierają torturowani. Robią wszystko, co w ludzkiej mocy - nie myśląc o sobie i nie oczekując niczyjej wdzięczności (...). O Sonię niech się pan nie martwi - jest bardzo dzielna. Widziałem ją wtedy, w Barad-Durze... Miasto płonęło kilka dni pod rząd - tak, że i sami zachodni nie mogli do niego wkroczyć, podziemia pełne były mieszkańców - dzieci, ranni...
- Taak - pokręcił głową Halladin - nieźle... A więc tak: dotrzeć do elfiej stolicy - raz - zagiął palec - oszwabić tamtejszą Królową - dwa, skraść jej medalionik o wadze jakichś dziesięciu cetnarów - trzy, dotargać go do Orodruiny - cztery... a na to, żeby zepchnąć go do krateru, oddzielnego punktu wprowadzać nie będziemy... I na to wszystko daje mi się - eee, ile czasu?
- Trzy miesiące - sucho odparł nazgul. - Dokładnie sto dni..."


     Jak wyglądałaby Wojna o Pierścień i wydarzenia, które nastąpiły po jej zakończeniu, oczami pokonanych? Czy rzeczywiście w zmaganiach opisanych przez mistrza Tolkiena brały udział z jednej strony siły Zachodu, skupione wokół mądrych i roztropnych czarodziejów, szlachetnych elfów oraz miłujących pokój, tradycję i wolność ludzi, z drugiej zaś - Sauron jako ucieleśnienie wszelkiego zła oraz sprzymierzeni z nim orkowie, Easterlingowie, haradrimowie i mieszkańcy odległego Khandu? Czy naprawdę niemal idealne dobro przeciwstawione zostało idealnemu złu? Czy całe Śródziemie rzeczywiście było aż tak jednoznacznie dwubiegunowe - biel i czerń, a pomiędzy nimi tylko wąziutki, wątły pas (pasek?) szarości?
     Kiryłł Jeskow twierdzi, że nie. Tolkien nie miał racji, Śródziemie bowiem - jego zdaniem - nie różni się niczym od innych światów i,   jak każdy z nich, namalowany jest tak naprawdę różnymi odcieniami szarości. Idealna biel wszak - podobnie jak idealna czerń - w przyrodzie nie występują. Błędne przedstawienie przebiegu Wojny o Pierścień i okoliczności jej towarzyszących spowodowane było tym, iż za jego opisanie wziął się historyk-ideolog o zacięciu propagandysty. Spod jego pióra wyszła kłamliwa, mijająca się w wielu miejscach z prawdą opowieść, pisana pod hasłem "zwycięzców nikt nie sądzi, zwycięzcy mają zawsze rację".
     Jeskow usiłuje przedstawić rzeczywistość taką, jaką zapewne być mogła, bez ubarwień i retuszy, rzeczywistość skrajnie nieraz różniącą się od cukierkowatego obrazu nakreślonego przez Tolkiena. I udaje mu się to - czytelnik nie raz drapie się po głowie, zadając sobie pytanie: "że też ja sam o tym wcześniej nie pomyślałem"...
     Przyjrzyjmy się siłom Zachodu widzianym oczyma Jeskowa. Elfy prowadzą egoistyczną, często niezrozumiałą dla innych ras zamieszkujących Śródziemie, politykę. Manipulują, knują, plotą nici zawiłych intryg - a wszystko to dla osiągnięcia sobie tylko znanych celów. Gondor i Rohan - to zacofane ludzkie państewka, zanurzone w feudalizmie, ciemnocie i średniowiecznym zabobonie, Shire - kraina, której mieszkańcy żyją w norach wygrzebanych w ziemi, gdzie świnie taplają się w błocie pokrywającym grubą warstwą nawet główne tamtejszych miast. Gandalf i skupieni wokół niego czarodzieje to grupa oszołomów, próbujących za wszelką cenę za pomocą magicznych przedmiotów (zwierciadło Galadrieli oraz palantiry, które, jak się okazuje, służą nie tylko prostemu komunikowaniu się na odległość; pierścienie to pic na wodę, najzwyklejszy kawałek metalu, nic ponadto) zdobyć władzę nad światem. Aragorn jest jednym z wielu Dunadaidów na usługach elfów, k tóre, wykorzystując legendę o złamanym mieczu i następcy Isildura, chcą po prostu osadzić posłusznego im człowieka na tronie Gondoru; sam Aragorn zresztą, jak dowodzi Jeskow, nie należy do ludzi o przesadnie kryształowym charakterze.
     I z drugiej strony - demokratyczny Mordor, na czele którego stoi Sauron, odpowiednik prezydenta wybieranego w powszechnych wyborach. Jedyny kraj Śródziemia, w którym nauka i postęp techniczny stawiane są na pierwszym miejscu (te słynne opary, mające u Tolkiena zbudować nastrój grozy, to po prostu dymy wydobywające się z kominów pierwszych zakładów przemysłowych). Mordor padł zresztą ofiarą swojej rewolucji przemysłowej - w wyniku nieudanego eksperymentu irygacyjnego wszystkie ziemie uprawne zamieniły się w nieprzyjazne pustkowia, skutkiem czego państwo, które mogłoby eksportować w normalnych warunkach żywność, uzależnione jest niemalże w stu procentach od dostaw z zagranicy. I ta właśnie okoliczność - nie licząc brudnej magii elfów, która pozwoliła rzucić do walki w bitwie na polach Pellenoru żywe trupy - przyczyniła się walnie do klęski Mordoru w tak zwanej Wojnie o Pierścień (tak zwanej, b o tak naprawdę poszło o kontrolę nad szlakami handlowymi). Jego mieszkańcy - w większości najzwyklejsi ludzie, dobrzy i źli, kochający i nienawidzący, cierpiący i sami zadający cierpienie - nie różnią się w swej masie od ludzi zamieszkujących zachodnie królestwa; są co najwyżej lepiej wykształceni i bardziej świadomi swoich praw.
     I jeszcze Umbar - republika handlowa, przez wieki utrzymująca swą niezależność dzięki balansowaniu pomiędzy potężnymi sąsiadami - Gondorem, Mordorem, Khandem (odpowiednikiem ziemskich państw arabskich, zamieszkanym przez rozliczne koczownicze plemiona a'la Tuaregowie) i Haradem (odpowiednikiem ziemskiej Czarnej Afryki).
     Nastaje oto czas, w którym potęga Mordoru i jego sojuszników zostaje zmiażdżona - opisał to dokładnie Tolkien; magia odnosi triumf w zmaganiach z siłami postępu. Jeden z ocalałych ze zmagań z siłami Zachodu Nazgul zleca pewnemu lekarzowi, niedobitkowi z armii Saurona, ważne zadanie: aby zrównoważyć dysproporcję pomiędzy triumfującymi zwycięzcami i stojącą za nimi magią a pokonanymi, znajdującymi się w chwilowym odwrocie prekursorami nauki i techniki, trzeba dokonać zniszczenia jednego z najpotężniejszych magicznych przedmiotów Śródziemia, to jest zwierciadła Galadrieli. Kto pamięta, jak trudno dostać się do Lorien osobom z zewnątrz, będzie zdawał sobie sprawę z tego, że zadanie to nie będzie należało do najłatwiejszych. Halladin jednak, bo tak zowie się ów lekarz, nie poddaje się i obmyśla pewien plan, który, korzystając z pomocy orków, trolli (takich wschodnich krasnoludów) oraz... księcia Faram ira i jego wywiadu działającego w Umbarze, zaczyna wprowadzać w życie.
     Nie jest to powieść wzorująca się ślepo na prozie Tolkiena, choć sam początek jest w tej mierze bardzo mylący. Chwilami miałem wrażenie, że przyszło mi obcować ze współczesną, choć stylizowaną na fantasy, mroczną opowieścią szpiegowską. Takie skrzyżowanie naszego Kresa z naszym Sapkowskim, zwłaszcza wpływ tego ostatniego daje się zauważyć w sposobie prowadzenia narracji i prowadzenia bohaterów, stopniu komplikacji intrygi i przyprawieniu całości szczyptą humoru. Szkoda tylko, że tak znaczny fragment powieści (przeszło jedna czwarta objętości!) niewielkie ma znaczenie dla zasadniczego wątku; jesteśmy bowiem świadkami, jak agent księcia Faramira szuka dojścia do rezydenta elfiego (elfickiego?) wywiadu w Umbarze, w czym aktywnie usiłują mu przeszkodzić mu ludzie Aragorna i przekupna miejscowa policja. W końcu mu się to udaje, ale żeby potrzeba było na to aż tak wiele papieru?
     Jeskow ma lekkie pióro, czasem aż za lekkie. Choć deklaruje neutralność, w trakcie lektury byłem skłonny trzymać kciuki nie za siły Zachodu, lecz za Halladina i jego kompanów. I gdy nadludzkim wysiłkiem woli udało się tym ostatnim zrealizować swój plan (przy czym pomocna okazała się po raz kolejny Orodruina), wcale, ale to wcale nie było mi żal Galadrieli, elfów, czarodziejów z Białej Rady, mieszkańców Gondoru i Rohanu...
... pomyślałem bowiem: dobrze im tak. Sprawiedliwości stało się zadość.

Paweł Laudański
przeczytaj próbkę polskiego tłumaczenia Ostatni Władca Pierścienia