Trzech panów na Onecie i jeden z felietonem

czyli odpowiednie miejsce dla bibliotekarzy, bibliofilów, moli książkowych i wszystkich tych nieżyciowych czytaczy

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Trolliszcze
Psztymulec
Posty: 996
Rejestracja: pn, 07 maja 2007 01:43

Post autor: Trolliszcze »

A ja tak sobie obserwuję tę dyskusję - nie ukrywam, że z rosnącym rozdrażnieniem - w której zdawałoby się, że inteligentni ludzie zaczynają dowodzić, czyja racja jest lepsza. Jedni uzasadniają swoje teorie za pomocą niekwestioniowanej potęgi logiki (pozytywiści logiczni), drudzy mocą i oczywistością objawiających się im wniosków (kartezjaniści), a jeszcze inni tym, że tak "czują" (najwyraźniej fenomenolodzy). Ha, ha, ha.

Tymczasem nie sądzę, by ktokolwiek zadał sobie trud i zapytał autora tekstu, co tak naprawdę miał na myśli. Nie sądzę nawet, żeby ktokolwiek uważał to za słuszne, bo przecież autor napisał i teraz niech się broni, w końcu nam wszystko pięknie wynikło.

Najlepiej zaś z góry uznać autora za łoma, skoro się obrusza na jakże błyskotliwą wymianę poglądów trzech autorytetów. Nie bardzo mam czas ani ochotę udowadniać, że ta wymiana poglądów to smutne pitolenie o rzeczach oczywistych w sposób nieuprawniony i uwłaczający wielu osobom. Nie mam ochoty, bo jakoś mnie mierzi sam temat, a sądząc po tych wszystkich ochach i achach, zostałbym na dodatek przystrzyżony równo z trawnikiem za to, że w ogóle mam czelność krytykować przykazania Złotoustych.

Stanę jednak w obronie Grzędowicza - bynajmniej nie dlatego, żebym go darzył jakąś szczególną sympatią (nie znam go, więc dlaczego miałbym). Stanę w jego obronie, bo najwyraźniej mamy do czynienia z pospolitym ruszeniem, sprowokowanym przez trzech smutasów, którzy pewnie patrzą teraz na nas z góry z pobłażliwymi uśmieszkami (a jeśli nie na nas, to na pewno na Jarka).
Nie zabraniam nikomu czynienia z języka tworzywa artystycznego, faszerowania wszystkiego neologizmami, pisania choćby i od tyłu albo stylizując się na Orzeszkową, hip-hop lub Zespół "Mazowsze". [...] Tyle że są też na świecie ludzie piszący literaturę fabularną.
Zgodzę się, że ten cytat nie jest do końca jasny. Nie jest jasny do tego stopnia, że dziwi mnie to, z jaką pewnością niektórzy wyciągają z niego wnioski. Pytanie za sto punktów (lub też Pytanie przez wielkie "P", skoro już takie zadajemy) - skąd wniosek, że to, co nie należy do "literatury fabularnej", jest POZBAWIONE FABUŁY? Dość trudno go wyciągnąć, zważywszy, że to termin dość niejasny, przynajmniej w takim użyciu, jak powyżej.

Tymczasem kultura dyskusji zakłada, że należy się doszukiwać interpretacji najlepiej świadczącej o autorze (wszelkie inne procedery zwykle należą do tak zwanej "kultury gnojenia"). Należałoby zatem założyć, że kiedy Jarek mówi o "literaturze fabularnej", ma na myśli taką, w której fabuła jest celem, a język pełni funkcję służalczą, tj. jest środkiem do osiągnięcia celu i niczym ponadto. I mała uwaga dla niedomyślnych, między innymi Rhegeda: nie oznacza to, że ma to być język KIEPSKI i że nie ma być ARTYSTYCZNY. Nie oznacza, że taka literatura wymusza język POZBAWIONY STYLU. Znaczy to tylko tyle, że JEDYNĄ funkcją języka - jakikolwiek by on nie był, dobry, zły, artystyczny czy artyzmu pozbawiony - jest prowadzenie fabuły. Nic ponadto.

W takiej interpretacji literatura nie będąca "literaturą fabularną", to niekoniecznie literatura pozbawiona fabuły - co samo w sobie stanowi jakieś kuriozum. To literatura, w której język - oprócz tego, że stanowi środek - staje się również celem samym w sobie, a forma niesie znaczenie niezależne od treści. Celem stylizacji zaś jest nie tyle adekwatne oddanie tejże treści, ale wykroczenie poza nią. Styl zyskuje znaczenie własne, którego treść nie implikuje, nie zakłada ani nie wymusza. Stąd też przykłady Grzędowicza - pisanie, dla przykładu, tekstu fantasy wystylizowanego na hip-hop ma sens wtedy i tylko wtedy, gdy sam styl ma przekazać coś, co programowo nie wynika ze znaczenia zdań - choć przecież same zdania tworzą jakąś fabułę i niosą treść niezależną (która może stanowić tylko dodatek, ale nie musi - to już zależy od intencji autora).

No i co jest w tym wszystkim takiego niezrozumiałego bądź głupiego, że należy za to krytykować Grzędowicza? Moim zdaniem, przynajmniej w cytacie wyżej, chłopak ma rację. Tylko że potrzeba minimum dobrej woli, żeby to pojąć.

Awatar użytkownika
obb
Dwelf
Posty: 517
Rejestracja: sob, 12 lip 2008 21:47

Post autor: obb »

Nie ma nic złego w pisaniu literatury fabularnej, która z iście bolszewicką odwagą pluje na dorobek intelektualny pokoleń myślicieli, literatów, czy też, jak ich Grzędowicz określa, profesorów Ciupcikiewiczów (czy jakoś podobnie), jest natomiast coś złego w uporczywym poniżaniu literatury innego typu i ludzi, którzy taką uprawiają. Zadziwiające, jak butni stają się niektórzy po napisaniu bestsellera, jak woda sodowa uderza do głowy i odbiera poczucie rzeczywistości. Wkrótce zapewne przeczytamy postulat, aby zakazać nauczania teorii literatury, bo nie zgadza się ona z praktyką pisarską Jego Magnificjencji J. G.
Głupi nie wymierają, a mądrzy nie chcą umierać. Ale każdemu pisana jest śmierć.

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 20471
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

Trolliszcze pisze:
Tymczasem nie sądzę, by ktokolwiek zadał sobie trud i zapytał autora tekstu, co tak naprawdę miał na myśli. Nie sądzę nawet, żeby ktokolwiek uważał to za słuszne, bo przecież autor napisał i teraz niech się broni

No to po co pisał, skoro teraz trzeba go pytać, co miał na myśli? Na złość Słowackiemu?
Trolliszcze pisze: Najlepiej zaś z góry uznać autora za łoma, skoro się obrusza na jakże błyskotliwą wymianę poglądów trzech autorytetów. Nie bardzo mam czas ani ochotę udowadniać, że ta wymiana poglądów to smutne pitolenie o rzeczach oczywistych w sposób nieuprawniony i uwłaczający wielu osobom.

I sporo trafnych uwag w tym pitoleniu, niestety. Choć nie wszystko jest tam prawdą objawioną.
Trolliszcze pisze:
Nie zabraniam nikomu czynienia z języka tworzywa artystycznego, faszerowania wszystkiego neologizmami, pisania choćby i od tyłu albo stylizując się na Orzeszkową, hip-hop lub Zespół "Mazowsze". [...] Tyle że są też na świecie ludzie piszący literaturę fabularną.
Pytanie za sto punktów (lub też Pytanie przez wielkie "P", skoro już takie zadajemy) - skąd wniosek, że to, co nie należy do "literatury fabularnej", jest POZBAWIONE FABUŁY? Dość trudno go wyciągnąć, zważywszy, że to termin dość niejasny, przynajmniej w takim użyciu, jak powyżej.
Jak rozumiem, istnieją dwa rodzaje tekstów literackich posiadających fabułę: fabularne i niefabularne. Hm, muszę się w to dogłębnie wczytać...
Trolliszcze pisze: Tymczasem kultura dyskusji zakłada, że należy się doszukiwać interpretacji najlepiej świadczącej o autorze (wszelkie inne procedery zwykle należą do tak zwanej "kultury gnojenia").
Przejawem wysokiej "kultury dyskusji" jest też wtykanie do co drugiego zdania określeń deprecjonujących tych, którzy mają inne zdanie?
Trolliszcze pisze: Należałoby zatem założyć, że kiedy Jarek mówi o "literaturze fabularnej", ma na myśli taką, w której fabuła jest celem, a język pełni funkcję służalczą, tj. jest środkiem do osiągnięcia celu i niczym ponadto. I mała uwaga dla niedomyślnych, między innymi Rhegeda: nie oznacza to, że ma to być język KIEPSKI i że nie ma być ARTYSTYCZNY. Nie oznacza, że taka literatura wymusza język POZBAWIONY STYLU.

Sęk w tym, że to była reakcja na stwierdzenie faktu częstego posługiwania się KIEPSKIM JĘZYKIEM i BRAKU STYLU. Dodajmy: stwierdzenie nie pozbawione słuszności, chociaż na pewno nadmiernie uogólnione (duży kwantyfikator to równie duże ryzyko).
A co do funkcji, to chyba do przejęzyczenia doszło - chyba ma być służebna?
Trolliszcze pisze:Znaczy to tylko tyle, że JEDYNĄ funkcją języka - jakikolwiek by on nie był, dobry, zły, artystyczny czy artyzmu pozbawiony - jest prowadzenie fabuły. Nic ponadto.
Tekst literacki jest chyba integralną całością, do licha? Jaki sens ma oddzielanie formy od treści? Bylejakość języka dyskwalifikuje tekst o najciekawszej nawet fabule, a najbardziej nawet artystyczny język, który nie niesie żadnych treści godny uwagi, jest pustą wydmuszką.
Kiedy ktoś się ze mnie śmieje, że mam zmechaconą koszulę, to - idąc śladem Grzędowicza - mam mu zarzucić, że każe mi okryć kolorem zamiast bawełną? A zmechacona koszula jest brzydka.
Trolliszcze pisze:W takiej interpretacji literatura nie będąca "literaturą fabularną", to niekoniecznie literatura pozbawiona fabuły - co samo w sobie stanowi jakieś kuriozum. To literatura, w której język - oprócz tego, że stanowi środek - staje się również celem samym w sobie, a forma niesie znaczenie niezależne od treści. Celem stylizacji zaś jest nie tyle adekwatne oddanie tejże treści, ale wykroczenie poza nią. Styl zyskuje znaczenie własne, którego treść nie implikuje, nie zakłada ani nie wymusza.
Czy ktoś postulował pisanie takiej literatury albo głosił, że jest jedynie słusznym wzorcem? D-O-S na pewno nie. Im chodziło raczej o to, żeby koszula nie była zmechacona.
Trolliszcze pisze:Stąd też przykłady Grzędowicza - pisanie, dla przykładu, tekstu fantasy wystylizowanego na hip-hop ma sens wtedy i tylko wtedy, gdy sam styl ma przekazać coś, co programowo nie wynika ze znaczenia zdań
Grzędowicz czegoś takiego nie napisał, to jest tylko interpretacja nie wynikająca z interpretowanego tekstu. On po prostu odsądził od czci i wiary wszelkie zabiegi stylizacyjne, niezależnie od tego, czy czemuś służą, czy nie. Nie dokonał żadnych rozróżnień.
I na zakończenie nazwijmy rzeczy po imieniu. To nie D-O-S deprecjonują coś, co JG nazywa "literaturą fabularną". To JG deprecjonuje każdą literaturę, w której jest coś więcej niż prosty ciąg wydarzeń składających się na fabułę. Momentami - jak w tym sławetnym fragmencie o "Pytaniach" - czyni to w sposób kojarzący się z komentarzami uczniów przedrzeźniających belfra, który coś tam truje o wartości poezji jakiegoś tam gópiego Mickiewicza. Język polski ma na to jednoznaczne określenie: knajactwo.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
zyto
Mamun
Posty: 165
Rejestracja: wt, 01 maja 2007 17:08

Post autor: zyto »

Grzędowicza poruszyła rozmowa "Trzech Króli", w której niewątpliwie (co mnie nie dziwi) doszukał się "uporczywego poniżania literatury innego typu", do której został w pewien sposób zaliczony. Może dlatego pokazuje, że w inną stronę ów manewr też wolno wykonywać?:D

A poważnie rzecz biorąc: uważam, że cała ta onetowa dyskusja jest brzydka... tak jak większość dyskusji, w których wrzuca się całą grupę faktów, nazwisk, domysłów i skojarzeń do jednego wora, na równych prawach. Potem miesza, doprawia i opisuje zgrzebną nazwą, cały produkt określając "analizą nowego zjawiska na rynku wydawniczym".
Here's Johny.

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

A.Mason pisze:We fragmencie Grzedowicza o literaturze fabularnej ja wyczytalem, ze mozna pisac "wysoka", ale takze "fabularna". Dla mnie to jak stwierdzenie, ze mozna lubic piwo, ale mozna wolec wodke. W zyciu bym nie pomyslal, zeby zrozumiec to jako, ze nie mozna lubiec jednoczesnie obu, albo nawet nie lubiec zadnego, tudziez lubiec mineralna...
Nie to jest przecież problemem, że można lubić i piwo i wódkę. Problemem jest sugestia, którą niniejszym potwierdziłeś, że "wysoka" już nie może być "fabularna, a jak "fabularna" to już nie "wysoka" (w domyśle - dziwaczna, nadęta, formalnie zboczona, zła).
Podczas gdy moim zdaniem taki podział nie powinien mieć miejsca! Czy proza artystyczna nie może mieć fabuły? Czy proza fabularna nie może traktować języka jako tworzywa literackiego? Moim zdaniem może i może. A z felietonu wynika, że może być artystycznie albo fabularnie. Albo piwo albo wódka. Nie! Ja chcę prawa do piwódki, prawa, którego felieton najwyraźniej mi odmawia. I sam to swoim postem udowodniłeś, skoro jednak zrozumiałeś go dokładnie tak, jak ja - że wprawdzie można lubić i piwo i wódkę, ale jako odrębne, niezdolne do połączenia napoje.
A.Mason pisze:Ale czy to nie jest tak, ze wlasciwie sprzeczamy sie o slowka, w dodatku traktujac je doslownie lub nadinterpretujac (w zaleznosci od strony)?

Patrzac na cala dyskusje, odnosze wrazenie, ze dyskutujemy nad kiepskimi felietonami, w ktorych autorzy tak nieudolnie przedstawili swoje poglady, ze w zasadzie wsrod czytelnikow zamiast dyskusji merytorycznej rozgorzaly dyskusje - co autor mial na mysli i dlaczego co innego niz mysli adwersarz?

Moze warto skonczyc z tym?

Edit: ...i ewentualnie zaczac dyskusje od przedstawienia wlasnych pogladow od podstaw?
O! I z tym zgadzam się w pełni :)

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

Trolliszcze pisze:Tymczasem nie sądzę, by ktokolwiek zadał sobie trud i zapytał autora tekstu, co tak naprawdę miał na myśli.
To żart, prawda? Rozumiem, Trollu, że Ty zadałeś sobie trud i zapytałeś, tak? Problem w tym, że większość z nas nie dysponuje numerem telefonu do autora tekstu. Inna rzecz, po co pisać felieton, którego treść trzeba później tłumaczyć telefonicznie każdemu zainteresowanemu z osobna?
Jeszcze raz - zapytałeś autora, co tak naprawdę miał na myśli? Czy może po prostu Ty, w przeciwieństwie np. do mnie, rozumiesz ten felieton właściwie?
Trolliszcze pisze:Najlepiej zaś z góry uznać autora za łoma, skoro się obrusza na jakże błyskotliwą wymianę poglądów trzech autorytetów. Nie bardzo mam czas ani ochotę udowadniać, że ta wymiana poglądów to smutne pitolenie o rzeczach oczywistych w sposób nieuprawniony i uwłaczający wielu osobom. Nie mam ochoty, bo jakoś mnie mierzi sam temat, a sądząc po tych wszystkich ochach i achach, zostałbym na dodatek przystrzyżony równo z trawnikiem za to, że w ogóle mam czelność krytykować przykazania Złotoustych.
Mam nadzieję, że nie zostałem wrzucony do wora? Bo ani nie nazwałem Jeremiasza łomem, ani Trzech Tenorów wyrocznią.
Trolliszcze pisze:Zgodzę się, że ten cytat nie jest do końca jasny. Nie jest jasny do tego stopnia, że dziwi mnie to, z jaką pewnością niektórzy wyciągają z niego wnioski.
Znając kontekst, resztę artykułu, zdanie końcowe, a także ogólny styl felietonów Grzędowicza, a także dość charakterystyczne poglądy Jego i "Klubu Tfurcuf", z którym był związany, na literaturę fantastyczną - tak, można się lekko w tę a nie inną stronę pośliznąć w rozumieniu wzmiankowanego fragmentu.
Trolliszcze pisze:Tymczasem kultura dyskusji zakłada, że należy się doszukiwać interpretacji najlepiej świadczącej o autorze (wszelkie inne procedery zwykle należą do tak zwanej "kultury gnojenia").
Rozumiem, że wedle tejże wykładni uznano, że Złotouści, jak ich nazwałeś, postawili sobie za cel wyśmianie i potępienie jakiejś grupy autorów? To może niech to zadziała w drugą stronę - założysz, że Trójca chciała porozmawiać po prostu o współczesnej literaturze, dobrotliwie zauważając i analizując pewne trendy? Czy może kultura dyskusji nie ma znaczenia, jeśli ma dotyczyć tego Zuego Dukaja i Spółki?
Trolliszcze pisze:No i co jest w tym wszystkim takiego niezrozumiałego bądź głupiego, że należy za to krytykować Grzędowicza? Moim zdaniem, przynajmniej w cytacie wyżej, chłopak ma rację. Tylko że potrzeba minimum dobrej woli, żeby to pojąć.
Minimum dobrej woli to by się przydało chyba wszystkim po równo.
Inna rzecz, że moja "krytyka" w gruncie rzeczy ograniczyła się do tego:
Dabliu pisze:A mnie się na dobrą sprawę nie podobała ani trój-dyskusja, ani odpowiedź Jeremiasza.

(...)

Jeśli zaś chodzi o "odpowiedź" Grzędowicza, to z Jego poglądami na język po prostu nie mogę się zgodzić. W każdym razie, nie w pełni.
(...)
IMHO.
Dochodzi do tego jeszcze irytacja spowodowana tym, że to już nie pierwszy raz, kiedy NF-owy felieton Jeremiasza doprowadza mnie do opadu szczęki. Był już o literaturze "stawiającej pytania", był pełen baboli felieton krytykujący innego pisarza fantasy - i wszystkie pełne złośliwości, napisane w protekcjonalnym tonie.
A jak trafiła kosa na kamień, to zaraz wielkie oburzenie (i to mimo poglądu wyrażonego w jeszcze innym felietonie, jakoby pisarz nie powinien odnosić się do internetowej krytyki).

Tyle.

Awatar użytkownika
Ika
Oko
Posty: 4256
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26

Post autor: Ika »

Trolliszcze pisze: Tymczasem nie sądzę, by ktokolwiek zadał sobie trud i zapytał autora tekstu, co tak naprawdę miał na myśli. Nie sądzę nawet, żeby ktokolwiek uważał to za słuszne, bo przecież autor napisał i teraz niech się broni, w końcu nam wszystko pięknie wynikło.
Ja, panie tego, zadzwoniłam i zapytałam.
Może i racje, napisał, niech się broni, ale uznałam, ze przy takiej ilości interpretacji najlepiej będzie dowiedzieć się u źródła. W końcu jedno Źródło wie na sto procent - reszta tylko udaje mądrzejszych od interlokutorów i próbuje wmówić okolicy, że ma patent na rację.
Przepraszam, jeśli nie zachowałam jakichś kanonów...

Edyta: reszty dyskusji nie doczytałam, albowiem udaję się na wesele - co jednak zapowiada się przyjemniej.
Im mniej zębów tym większa swoboda języka

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

Ika pisze:W końcu jedno Źródło wie na sto procent - reszta tylko udaje mądrzejszych od interlokutorów i próbuje wmówić okolicy, że ma patent na rację.
A może nie patent na rację, tylko własne rozumienie tekstu? To jeszcze ciekaw jestem, co Autor miał na myśli, pisząc że u jednego takiego autora, panie, w książce takiej zachodniej, fantasy takie, panie, dziwaczne, głupie takie, że hej! stało jak wół, że oni ciągnęli tę platformę wiertniczą i wiercili, normalnie, w drodze. I jeszcze parę innych obserwacji...
To ja bym się chciał dowiedzieć, jak powinno się interpretować tamten felieton, skoro Autor pisze takim szyfrem. Bo ja autora nie znam osobiście i nie wiem, co miał na myśli. I dlaczego pod felietonem nie ma numeru telefonu do Źródła - też chciałbym wiedzieć :/

Dodam jedynie, że ja nie polemizuję z Jeremiaszem (bo niby jak?), ale z Jego tekstem. I mam prawo do własnej interpretacji bez narażenia na szykany, że zrozumiałem niewłaściwie. A skoro nie jestem jedynym, który zrozumiał niewłaściwie, to chyba coś jest na rzeczy?

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

Taki mały eksperyment - zamieniłem tylko jedno słowo - fabularna na inteligentna. Konstrukcja wypowiedzi pozostała w niezmienionej formie.
Rozumiem, że z wypowiedzią jest wszystko w porządku? Przecież nic złego, że ktoś lubi artystycznie, a ktoś inteligentnie... I nigdzie nie jest napisane, że inteligentnie to znaczy lepiej, tak? Bo przecież nie odbiera prawa, że można tak i tak.
Nie zabraniam nikomu czynienia z języka tworzywa artystycznego, faszerowania wszystkiego neologizmami, pisania choćby i od tyłu albo stylizując się na Orzeszkową, hip-hop lub Zespół "Mazowsze". [...] Tyle że są też na świecie ludzie piszący literaturę inteligentną.
Przypominam, że konstrukcja wypowiedzi pozostała ta sama. Tak więc, nasz wirtualny autor w tym eksperymentalnym cytacie miał na myśli to, "że nie należy deprecjonować literatury inteligentnej, choć nie czyni z języka tworzywa artystycznego, nie znaczy to, że jest bezwartościowa. To autor miał na myśli."

P.S. Nie byłoby problemu, gdyby na końcu zdania autor dodał
Nie zabraniam nikomu czynienia z języka tworzywa artystycznego, faszerowania wszystkiego neologizmami, pisania choćby i od tyłu albo stylizując się na Orzeszkową, hip-hop lub Zespół "Mazowsze". [...] Tyle że są też na świecie ludzie piszący literaturę fabularną, która nie traktuje języka jako tworzywa artystycznego.
Oddałby wówczas prawo literaturze artystycznej do bycia również literaturą fabularną (w zmyślonym przykładzie - inteligentną).

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 20471
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

A mnie cała ta dyskusja - a także kilka lat intensywnego obcowania z tekstami pewnego szczególnego rodzaju - skłania do podejścia do półek z książkami. Muszę z nich coś zdjąć z zamiarem przeczytania. Na przykład historię faceta, który zarąbał lichwiarkę, a potem Porfiry Pietrowicz go skłonił do przyznania się. Albo może historię marynarza, który spieprzył ze statku, zostawiając pasażerów na łaskę losu, a potem go jakieś żółtki zastrzeliły gdzieś w Patusanie (k***a mać, gdzie to jest? na mapie, k***a, nima!). Albo może historię o tym, jak Ziemią próbowali rządzić jacyś Proksowie...
Potem, kiedy kontakt z czystą wodą postawi mnie na nogi, być może wrócę do historii faceta, który został zaklęty w drzewo, więc złapał za miecz i się wyrąbał.
Inna rzecz, że... My ze śwagrem lepszom śtuke zrobili. Szli my przez bagno i my sie zakopali najsampierw po same jaja, a potem po szyje. No to my poszli do chałupy, wzieli my łopaty i my sie z tego bagna wykopali.
I to dopiero jest opowieść, której wyższość nad narracją jest oczywista i bezdyskusyjna.
Ostatnio zmieniony sob, 02 sie 2008 11:57 przez Alfi, łącznie zmieniany 2 razy.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

Alfi pisze:Muszę z niej coś zdjąć z zamiarem przeczytania. na przykład historię faceta, który zarąbał lichwiarkę, a potem Porfiry Pietrowicz go skłonił do przyznania się.
A ja nabrałem ochoty, żeby się zbiesić ;)

Awatar użytkownika
Rheged
Stalker
Posty: 1886
Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35

Post autor: Rheged »

Ika pisze:Ja, panie tego, zadzwoniłam i zapytałam.
Może i racje, napisał, niech się broni, ale uznałam, ze przy takiej ilości interpretacji najlepiej będzie dowiedzieć się u źródła. W końcu jedno Źródło wie na sto procent - reszta tylko udaje mądrzejszych od interlokutorów i próbuje wmówić okolicy, że ma patent na rację.
Przepraszam, jeśli nie zachowałam jakichś kanonów...
Wybaczam.
Powiedz tylko, co Źródło miało na myśli, bo dalej nie wiem.
Swoją drogą - co to za publicysta, który musi się przez telefon tłumaczyć, że napisał coś takiego? Tak, jestem teraz zgryźliwy, bo ktoś mi próbuje wmawiać, że moja interpretacja jest gorsza. Jakbym się uparł, to bym w ogóle nie potrzebował interpretacji Grzędowicza, bo ten już głupotę napisał w tekście, który nie broni się sam. Ale ja pokładam wiarę w nader dobre intencje Jeremiasza. Niech no tylko potem napisze w tej samej rubryce w NF, którą marnuje dla prywaty (i to jeszcze nie własnej), że sorry, niejasno się wyraziłem i jest tak i tak.
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 20471
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

Dabliu pisze:
Alfi pisze:Muszę z niej coś zdjąć z zamiarem przeczytania. na przykład historię faceta, który zarąbał lichwiarkę, a potem Porfiry Pietrowicz go skłonił do przyznania się.
A ja nabrałem ochoty, żeby się zbiesić ;)
Jak być może zauważyłeś, ja się zbisiłem wcześniej. Choć być może nie z tych samych powodów.
Rheged pisze:
Powiedz tylko, co Źródło miało na myśli, bo dalej nie wiem.
Swoją drogą - co to za publicysta, który musi się przez telefon tłumaczyć, że napisał coś takiego? Tak, jestem teraz zgryźliwy, bo ktoś mi próbuje wmawiać, że moja interpretacja jest gorsza. Jakbym się uparł, to bym w ogóle nie potrzebował interpretacji Grzędowicza, bo ten już głupotę napisał w tekście, który nie broni się sam.
Jak powiadali Starożytni: Tanta est potentia veritatis, ut se ipsa claritate sua defendat. jeśli więc trzeba jeszcze wyjaśniać, co publicysta chciał powiedzieć, to albo veritas ma g***o wspólnego ze słownikowym znaczeniem tego słowa, albo publicysta nadużył i pisał w stanie wskazującym.
Rheged pisze:Ale ja pokładam wiarę w nader dobre intencje Jeremiasza. Niech no tylko potem napisze w tej samej rubryce w NF, którą marnuje dla prywaty (i to jeszcze nie własnej), że sorry, niejasno się wyraziłem i jest tak i tak.
Cały tekst JG prywatą jest. A argumentacja jest dostosowana do targetu. Zaś target posiadł umiejętność czytania ze zrozumieniem w stopniu bardzo ograniczonym. Widocznie taka jest tzw. strategia biznesowa, czy jak to się ostatnio nazywa.
Zjawiska okołoliterackie, a raczej marginalia okołoliterackie, to sfera rzeczywistości, na którą się składają głównie paradoksy.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

Alfi pisze:
Dabliu pisze:
Alfi pisze:Muszę z niej coś zdjąć z zamiarem przeczytania. na przykład historię faceta, który zarąbał lichwiarkę, a potem Porfiry Pietrowicz go skłonił do przyznania się.
A ja nabrałem ochoty, żeby się zbiesić ;)
Jak być może zauważyłeś, ja się zbisiłem wcześniej.
Biesy były chyba późniejsze niż ZiK? ;)

Trolliszcze
Psztymulec
Posty: 996
Rejestracja: pn, 07 maja 2007 01:43

Post autor: Trolliszcze »

Dabliu pisze:Rozumiem, że wedle tejże wykładni uznano, że Złotouści, jak ich nazwałeś, postawili sobie za cel wyśmianie i potępienie jakiejś grupy autorów? To może niech to zadziała w drugą stronę - założysz, że Trójca chciała porozmawiać po prostu o współczesnej literaturze, dobrotliwie zauważając i analizując pewne trendy? Czy może kultura dyskusji nie ma znaczenia, jeśli ma dotyczyć tego Zuego Dukaja i Spółki?
Och, czyżby? I by ten cel osiągnąć, stworzyli potwora o nazwie "szkoła Fabryki Słów"? Zadziwiające, że ludzie z TEGO forum nazywają coś takiego "analizą trendów". Jeszcze bardziej mnie dziwi, że Ty to robisz, Dabliu, bo doszło mnie słuchy, że nakładem owego wydawnictwa ukaże się Twoja książka. Nie wiem, czy jesteś świadom, ale Ty też zostałeś automatycznie zakwalifikowany jako przedstawiciel tych "niepokojących" trendów.

Dyskusja trzech panów to smutne i nieuprawnione pitolenie, które uwłacza wielu osobom, albowiem uczestniczący w niej panowie - oprócz tego, że pieprzą od rzeczy - nie robią ABSOLUTNIE NIC, żeby stan polskiej fantastyki poprawić. Mylę się? Tymczasem Wy siedzicie na forum, na którym doskonale widzicie, jak wygląda praca redaktorów Fabryki - a przynajmniej części z nich. I jakoś nikt wcześniej nie doszedł do wniosku, że piszą tutaj "przedstawiciele jakiejś szkoły", których celem jest uczyć ludzi, jak pisać "bezwartościową literaturę"! Nie doszedł biedny Dabliu. Kolejny przykład? Navajero. Chłopak ma przesrane, pisze miałką literaturę pod okiem redaktorów, którzy uczą "wyzbywania się stylu". Albo Harna. Już się boję, jak będzie wyglądać jej zbiór opowiadań. Najlepiej profilaktycznie nie będę obok niego przechodzić. A zbiór "Kochali się, że aż strach"? Creme de la creme, zbiór ch** tekstów ch** autorów redagowanych przez ch** redaktorów! Pardon le mot, nie posiadam wprawy Dukaja, Orbita i Szostaka w owijaniu w bawełnę. Mam wymieniać dalej?

I teraz wisienka na torciku. Doszły mnie słuchy, że Pan Orbitowski, uwaga, dorabia jako redaktor Fabryki Słów (pod pseudonimem). W dodatku wiedza, jakie książki redagował, sprawia, że ogarnia mnie pusty śmiech. Nie będę go demaskować, ale zawsze możecie wysłać do niego maila. Inne - niestety poufne - informacje na temat pozostałych uczestników dyskusji zdają się wskazywać, że ich intencją nie była wyłącznie analiza trendów.

A teraz się oddalam w bliżej nieokreślone miejsce, bo mam odruchy wymiotne, kiedy o tym wszystkim myślę. Poza tym nie mam już zbyt wiele do powiedzenia, tak celnie zostałem wypunktowany (no i brak mi podstaw do dyskusji, bo chociaż znam założenia pozytywistów logicznych, kartezjanistów i fenomenologów, to nie mam zielonego trolliszczego pojęcia, z której strony ugryźć alfinizm).

EDIT:
Alfi pisze:Cały tekst JG prywatą jest.
W kontekście tego, co powyżej - nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale: Alfi, jesteś śmieszny.

ODPOWIEDZ