Czyli dobrze mnie na studiach nauczyli. Dzięki :)Gustaw G. Garuga pisze:Rheged, jeszcze raz powtórzę, że jest to pewien sinologiczny dogmat, jak wiele dogmatów nie całkiem prawdziwy. Ze słowem "wolność" jest o tyle problem, że, jak pisze w słowniku symboli chińskich Wolfram Eberhard, "aż do czasów nowożytnych nie było w Chinach pojęcia 'wolność' i to zarówno w filozoficznym, jak i politycznym sensie. Słowo, które jest używane w tym znaczeniu obecnie, pochodzi z dawnych czasów i miało wówczas pejoratywne zabarwienie; tłumaczyć je można było także "być wypuszczonym na wolność". Nie istniało też słowo "indywidualizm" ani "równouprawnienie"".
To jest ciekawe zagadnienie. Bergson tu by wspomniał o pewnej intuicji, jaką mamy wobec świata, że potrafimy objąć pewne sprawy i ująć ich istotę zupełnie bezpojęciowo. Coś w tym jest, ale czy jest to ujęcie świadome? I czy wywiera ono jakikolwiek wpływ na życie jednostkowe i społeczne? Byłeś Dawid w Chinach, mógłbyś tu zdradzić jak to jest od środka? Jak zwykła warstwa średnia się na sprawy społeczne i na siebie zapatruje? Czy rzeczywiście jest im obce myślenie indywidualne w takim stopniu jak w Europie chociażby? Bo jeśli tak, to niestety będzie to wskazywało na brak wrażliwości na desygnat (oczywiście nie w stu procentach).Warto jednak zadać sobie pytanie, czy brak słowa oznacza brak wrażliwości na desygnat. Podejrzewam, że ElGeneral jako tłumacz z wieloletnim stażem i to z języka, gdzie słów jest ok. dwa razy więcej niż w polskim potwierdzi, że bywają sytuacje, w których pewne pojęcia z braku pełnego ekwiwalentu trzeba oddać opisowo; nie znaczy to jednak, że esencja tych słów jest dla Polaka kompletnie obca.
Ja bardzo chętnie porzucę demokrację, naprawdę.Czy ktoś z nas chce dziś twierdzić, że z tego powodu mamy porzucić aktualny model ustrojowy?
Tylko nie zapomnij, gdzie wzorców szukali. Najpierw był to Mussollini i faszyzm, potem komunizm w wersji hardkorowej, a teraz to ja już nie wiem co. Może i oni nie są zamknięci na nowe idee, ale pojmują je ściśle po chińsku - dla interesu narodowego, nie dla interesu jednostki. Stąd silna u nich kasta rządzących, lud w Chinach jest po prostu słaby i zdaje się na silniejszych. Mrowisko.Chińczycy od XIX wieku nie są zamknięci na idee płynące z całego świata, i to wcale nie tylko filozofowie, jak piszesz, ale cała elita intelektualna, która przećwiczyła myślowo mnóstwo trendów filozoficznych i wydarzeń historycznych (w tym polskie zabory), szukając ratunku dla słabnących Chin.
Zgoda i niezgoda. Nie popieram terroru w Chinach, ale genialnie zobojętniałem na tą sprawę po zbadaniu sprawy na Tiananmen. Ogółem - jeśli jeszcze ten sposób sprawowania władzy w Chinach nie upadł (i nie zapowiada się, żeby kiedykolwiek upadł) po tej masakrze to znaczy, że albo jest społeczne przyzwolenie na terror, albo społeczna obojętność na terror, albo ogólna niemoc wobec terroru. I tak strach i przemoc staje się tradycją w Chinach. Skoro im to pasuje, jakie ja mam prawo, aby się temu przeciwstawiać?Podkreślę - wsadzania dziennikarzy do więzień za artykuły o niedoli zwykłych ludzi, rutynowego bicia jako metody pozyskiwania zeznań i cenzury nie można ciągle usprawiedliwiać kulturowym dziedzictwem - w pewnym momencie staje się ono niczym innym, jak łatwą wymówką tyrańskiej władzy.
No, ale ja nie byłem tam nigdy, być może zmieniłbym zdanie, gdybym był w środku tych wydarzeń i poznał opinie samych Chińczyków.