Terry Pratchett, czyli rzut Światem Dysku i nie tylko
Moderator: RedAktorzy
- Coleman
- Wampir
- Posty: 3097
- Rejestracja: wt, 14 cze 2005 16:41
- Ysabell
- Mamun
- Posty: 155
- Rejestracja: wt, 20 lis 2007 14:37
Pamiętam, że w "Kolorze magii" był gruby i jadł owoce morza, podczas kiedy Vetinari gdzieś potem jadał raczej skromnie. I ta osobowość... No nie do końca bym się zgodziła. Ale w filmie sobie może być. Też dobrze :-)
Ys.
_____
"Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą, a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą" - Robert A. Heinlein
_____
"Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą, a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą" - Robert A. Heinlein
- Coleman
- Wampir
- Posty: 3097
- Rejestracja: wt, 14 cze 2005 16:41
- Cintryjka
- Nazgul Ortografii
- Posty: 1149
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 22:34
"Potworny Regiment" powinien już być w sprzedaży, niestety jeszcze nigdzie nie widziałam :(
Hm, porównanie do "Mulan" ciekawe, aczkolwiek to taka mocno przerysowana wersja :P Czyta się sympatycznie, choć wydaje mi się, że oryginalny tytuł był bardziej odpowiedni, ponieważ wyraz monstrous sprawiał, że po przeczytaniu tej książki rozumiałam go jakby w kilku wersjach :P Potworny troszkę mi nie pasuje, ale trudno :) Ja się po prostu lubię czepiać :)
Hm, porównanie do "Mulan" ciekawe, aczkolwiek to taka mocno przerysowana wersja :P Czyta się sympatycznie, choć wydaje mi się, że oryginalny tytuł był bardziej odpowiedni, ponieważ wyraz monstrous sprawiał, że po przeczytaniu tej książki rozumiałam go jakby w kilku wersjach :P Potworny troszkę mi nie pasuje, ale trudno :) Ja się po prostu lubię czepiać :)
Nie wiem, czy wybrałem właściwe miejsce na rozpisywanie się o najnowszym tomiku Pratchetta. Jeśli ten temat służy tylko krótkiej wymianie opinii, a na szersze relacje miejsce jest gdzie indziej - proszę o informację, a wnet się dostosuję. :)
Pierwszym, co nasunęło mi się po lekturze "Potwornego Regimentu" było silne wrażenie odmienności tej pozycji od tego, do czego przyzwyczaił mnie Pratchett.
Rzuca się to w oczy już przy pierwszym kontakcie, nim jeszcze zdążymy książkę otworzyć. Czytelnika wita utrzymana w tonach szarości okładka przedstawiająca bohaterów zatykających białą flagę wykonaną z damskich gatek. Ustawienie postaci nawiązuje do słynnego zdjęcia żołnierzy zatykających amerykańską flagę na Iwo Jimie. I, co nietypowe dla zazwyczaj lekkich i sympatycznych ilustracji, mundury bohaterów pokrywa krew i błoto.
Historia o Potwornym Regimencie jest poważna. Pratchettowsko poważna, ale jednak. Autor zawsze wplatał w swoje powieści głębokie refleksje i trafne, skłaniające do myślenia spostrzeżenia. Tyle, że miał zwyczaj pokrywać to grubą warstwą humoresek, zabaw słownych, komicznych przypisów, itp. Nie tym razem. Choć pióro autora nie straciło lekkości, a i pratchettyzmów nie brakuje, typowych dla niego przypisów jest tyle, co kot napłakał, a niewesołe sytuacje zdecydowanie rzadziej rozładowują gagi, lub humorystyczne uzupełnienia. Odnoszę wrażenie, że autora zirytowała wojenna propaganda mediów i postanowił opisać wojnę w Świecie Dysku - bez ozdobników.
Historia opowiada o Polly, młodej dziewczynie, której brat skuszony patriotycznymi hasłami zaciągnął się do wojska i dołączył do niekończącej się wojny toczonej przez ich ojczyznę - konserwatywną Borogravię żyjącą w zgodzie z coraz bardziej obłąkanymi przykazaniami swego boga - Nuggana. Gdy wieści od brata się urywają Polly postanawia go odnaleźć. Ścina więc włosy <Obrzydlistwo w oczach Nuggana!>, wkłada ciuchy braciszka <Obrzydlistwo w oczach Nuggana!> i również zaciąga się do wojska <jak wyżej>.
Warto przedstawić tu sytuację Borogravii. Jest to kraj wyniszczony wojną - najgorsze, że wyniszczony w dużej mierze przez własne wojska. Ojczyzna Polly bezustannie toczy absurdalne spory ze wszystkimi sąsiadami, wspierana w tym procederze przez przedstawicieli Nuggana, dla którego każdy inny kraj to Obrzydlistwo. Ale dla niego ostatnio nawet polne kamienie, czy zasiewy to Obrzydlistwo <w wyniku czego kraj musi zmagać się z klęską głodu i skrajną nędzą>. Ale mimo to Borogravianie nadal walczą i nie zamierzają się z nikim układać. Potworny Regiment, który współtworzy Polly, jest ostatnią grupą rekrutów, jaką udało się zebrać. Borogravia ma przeciw sobie sprzymierzone siły sąsiadów i kilku dyskowych potęg <w tym Ankh-Morpork>, które nie zmiotły dotąd jej nielicznych wojsk z powierzchni ziemi w dużej mierze dlatego, że im ich... szkoda. Kolalicja przejęła główną borogravską twierdzę i stara się wyłapywać pozostałych żołnierzy przeciwnika i osadzać ich w twierdzowych celach, by spokojnie doczekali momentu, gdy uda się w końcu rozwiązać ten bezsensowny konflikt. Ale Borogravia wciąż walczy - nie ma czym, mało też zostało rąk do walki <w dodatku często mniej niż dwie na osobę>, ale wciąż walczy.
I w taką sytuację ładuje się Polly <czy raczej aktualnie Oliver> i Potworny Regiment, do którego należy. Dlaczego Potworny? Po części dlatego, że mają w składzie m.in. wampira, Igora i trolla. W dodatku ta nietypowa mieszanka zupełnych żółtodziobów stanowi poważny zgryz dla sił Sprzymierzonych. Nie dość, że nie dają się złapać, to jeszcze unikalne zdolności poszczególnych członków regimentu w połączeniu ze sprytem Sierżanta, który nimi dowodzi sprawiają, że udaje im się schwytać elitarny oddział kawalerii, przejąć książkę szyfrów i wprowadzić dezinformację na linii sekarowej i dokonać wielu innych wyczynów, których nikt się po garstce rekrutów spodziewał. Mają też jeszcze jeden sekret, ale tu odsyłam szanownych forumowiczów do lektury - szkoda palić niespodziankę <choć, jak widzę, po części już została spalona :)>.
Jak pisałem, Pratchett opisuje to wszystko w swoim stylu, ale nietypowo poważnie. Mamy ponure opisy mieszkańców uciekających z całym pozostałym im dobytkiem, wielokrotnie napotykanych żołnierzy inwalidów, krew, Śmierć i bezpardonowe walki. A i członkom regimentu życie nie poskąpiło dramatów - poznajemy troje osób, które przebywanie w pensjonacie, którego metody wychowawcze opierają się na biciu, zamykaniu w ciemnych pomieszczeniach i innych formach znęcania zmieniło kolejno w twardziela bez uczuć, fanatyka i piromaniaka. Mamy oszustwo i niechcianą ciążę. Mamy uzależnienia. Mamy dyskryminację. Wszystko to jest opisywane bez łagodzenia i przesadnie wesołych ozdobników.
Nie wiem, czy to kwestia pewnej świeżości, czy przekradająca się między wierszami postawa zgodna z moją własną niechęcią do patriotyczno-propangadystycznego bełkotu, czy jeszcze coś innego. Ale bardzo mi się "Potworny Regiment" podoba. Bez wahania dorzucam go do cyklu o Śmierci ze stemplem "Najwyższa jakość!". Polecam!
Mnie osobiście bardziej kojarzy się z filmami w stylu "Kompanii Braci", czy "Szeregowca Ryana", niż z "Mulan", ale rozumiem ideę. :)
Jeżeli zaś chodzi o genezę tytułu, jest to wyraźne nawiązanie do XVI-wiecznej publikacji niejakiego Johna Knoxa. Więcej nie powiem, bo już sam tytuł owej publikacji dość wyraźnie wskazuje główny wątek powieści Pratchetta. :)
Pierwszym, co nasunęło mi się po lekturze "Potwornego Regimentu" było silne wrażenie odmienności tej pozycji od tego, do czego przyzwyczaił mnie Pratchett.
Rzuca się to w oczy już przy pierwszym kontakcie, nim jeszcze zdążymy książkę otworzyć. Czytelnika wita utrzymana w tonach szarości okładka przedstawiająca bohaterów zatykających białą flagę wykonaną z damskich gatek. Ustawienie postaci nawiązuje do słynnego zdjęcia żołnierzy zatykających amerykańską flagę na Iwo Jimie. I, co nietypowe dla zazwyczaj lekkich i sympatycznych ilustracji, mundury bohaterów pokrywa krew i błoto.
Historia o Potwornym Regimencie jest poważna. Pratchettowsko poważna, ale jednak. Autor zawsze wplatał w swoje powieści głębokie refleksje i trafne, skłaniające do myślenia spostrzeżenia. Tyle, że miał zwyczaj pokrywać to grubą warstwą humoresek, zabaw słownych, komicznych przypisów, itp. Nie tym razem. Choć pióro autora nie straciło lekkości, a i pratchettyzmów nie brakuje, typowych dla niego przypisów jest tyle, co kot napłakał, a niewesołe sytuacje zdecydowanie rzadziej rozładowują gagi, lub humorystyczne uzupełnienia. Odnoszę wrażenie, że autora zirytowała wojenna propaganda mediów i postanowił opisać wojnę w Świecie Dysku - bez ozdobników.
Historia opowiada o Polly, młodej dziewczynie, której brat skuszony patriotycznymi hasłami zaciągnął się do wojska i dołączył do niekończącej się wojny toczonej przez ich ojczyznę - konserwatywną Borogravię żyjącą w zgodzie z coraz bardziej obłąkanymi przykazaniami swego boga - Nuggana. Gdy wieści od brata się urywają Polly postanawia go odnaleźć. Ścina więc włosy <Obrzydlistwo w oczach Nuggana!>, wkłada ciuchy braciszka <Obrzydlistwo w oczach Nuggana!> i również zaciąga się do wojska <jak wyżej>.
Warto przedstawić tu sytuację Borogravii. Jest to kraj wyniszczony wojną - najgorsze, że wyniszczony w dużej mierze przez własne wojska. Ojczyzna Polly bezustannie toczy absurdalne spory ze wszystkimi sąsiadami, wspierana w tym procederze przez przedstawicieli Nuggana, dla którego każdy inny kraj to Obrzydlistwo. Ale dla niego ostatnio nawet polne kamienie, czy zasiewy to Obrzydlistwo <w wyniku czego kraj musi zmagać się z klęską głodu i skrajną nędzą>. Ale mimo to Borogravianie nadal walczą i nie zamierzają się z nikim układać. Potworny Regiment, który współtworzy Polly, jest ostatnią grupą rekrutów, jaką udało się zebrać. Borogravia ma przeciw sobie sprzymierzone siły sąsiadów i kilku dyskowych potęg <w tym Ankh-Morpork>, które nie zmiotły dotąd jej nielicznych wojsk z powierzchni ziemi w dużej mierze dlatego, że im ich... szkoda. Kolalicja przejęła główną borogravską twierdzę i stara się wyłapywać pozostałych żołnierzy przeciwnika i osadzać ich w twierdzowych celach, by spokojnie doczekali momentu, gdy uda się w końcu rozwiązać ten bezsensowny konflikt. Ale Borogravia wciąż walczy - nie ma czym, mało też zostało rąk do walki <w dodatku często mniej niż dwie na osobę>, ale wciąż walczy.
I w taką sytuację ładuje się Polly <czy raczej aktualnie Oliver> i Potworny Regiment, do którego należy. Dlaczego Potworny? Po części dlatego, że mają w składzie m.in. wampira, Igora i trolla. W dodatku ta nietypowa mieszanka zupełnych żółtodziobów stanowi poważny zgryz dla sił Sprzymierzonych. Nie dość, że nie dają się złapać, to jeszcze unikalne zdolności poszczególnych członków regimentu w połączeniu ze sprytem Sierżanta, który nimi dowodzi sprawiają, że udaje im się schwytać elitarny oddział kawalerii, przejąć książkę szyfrów i wprowadzić dezinformację na linii sekarowej i dokonać wielu innych wyczynów, których nikt się po garstce rekrutów spodziewał. Mają też jeszcze jeden sekret, ale tu odsyłam szanownych forumowiczów do lektury - szkoda palić niespodziankę <choć, jak widzę, po części już została spalona :)>.
Jak pisałem, Pratchett opisuje to wszystko w swoim stylu, ale nietypowo poważnie. Mamy ponure opisy mieszkańców uciekających z całym pozostałym im dobytkiem, wielokrotnie napotykanych żołnierzy inwalidów, krew, Śmierć i bezpardonowe walki. A i członkom regimentu życie nie poskąpiło dramatów - poznajemy troje osób, które przebywanie w pensjonacie, którego metody wychowawcze opierają się na biciu, zamykaniu w ciemnych pomieszczeniach i innych formach znęcania zmieniło kolejno w twardziela bez uczuć, fanatyka i piromaniaka. Mamy oszustwo i niechcianą ciążę. Mamy uzależnienia. Mamy dyskryminację. Wszystko to jest opisywane bez łagodzenia i przesadnie wesołych ozdobników.
Nie wiem, czy to kwestia pewnej świeżości, czy przekradająca się między wierszami postawa zgodna z moją własną niechęcią do patriotyczno-propangadystycznego bełkotu, czy jeszcze coś innego. Ale bardzo mi się "Potworny Regiment" podoba. Bez wahania dorzucam go do cyklu o Śmierci ze stemplem "Najwyższa jakość!". Polecam!
Mnie osobiście bardziej kojarzy się z filmami w stylu "Kompanii Braci", czy "Szeregowca Ryana", niż z "Mulan", ale rozumiem ideę. :)
Jeżeli zaś chodzi o genezę tytułu, jest to wyraźne nawiązanie do XVI-wiecznej publikacji niejakiego Johna Knoxa. Więcej nie powiem, bo już sam tytuł owej publikacji dość wyraźnie wskazuje główny wątek powieści Pratchetta. :)
- Hitokiri
- Nexus 6
- Posty: 3318
- Rejestracja: ndz, 16 kwie 2006 15:59
- Płeć: Kobieta
Ja właśnie czytam Potworny Regiment i powiem, że czasami aż ciężko uwierzyć, że to książka Prachetta. Strasznie, ale to strasznie poważna, co nie znaczy, że gorsza od reszty.
"Ale my nie będziemy teraz rozstrzygać, kto pracuje w burdelu, a kto na budowie"
"Ania, warzywa cię szukały!"
Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!
"Ania, warzywa cię szukały!"
Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!
- Harna
- Łurzowy Kłulik
- Posty: 5588
- Rejestracja: ndz, 05 mar 2006 17:14
Hmmm... Ja tam boki zrywałam przy tej książce, oczywiście z pewnymi wyjątkami; strasznie poważna, melancholijna wydawała mi się raczej Straż Nocna :-)
– Wszyscy chyba wiedzą, że kicający łurzowy kłulik to zapowiedź śmierci.
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
- Bebe
- Avalokiteśvara
- Posty: 4592
- Rejestracja: sob, 25 lut 2006 13:00
No właśnie, podzielam odczucia Harny - Regiment jest cudny, ubawiłam się szczerze. :) A do Straży się muszę nastroić, bo zaczęłam i nie skończyłam.
Z życia chomika niewiele wynika, życie chomika jest krótkie
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
Wciąż mu ponura matka natura miesza trociny ze smutkiem
Ale są chwile, że drobiazg byle umacnia wartość chomika
Wtedy zwierzyna łapki napina i krzyczy ze swego słoika
- Hitokiri
- Nexus 6
- Posty: 3318
- Rejestracja: ndz, 16 kwie 2006 15:59
- Płeć: Kobieta
Owszem, były śmieszne sytuacje, jednak na tle innych książek tego autora (znaczy się, tych co czytałam), ta wydaje się bardzo poważna. A Straży nocnej nie miałam okazji przeczytać, trzeba będzie to nadrobić :)Harna pisze:Hmmm... Ja tam boki zrywałam przy tej książce, oczywiście z pewnymi wyjątkami; strasznie poważna, melancholijna wydawała mi się raczej Straż Nocna :-)
"Ale my nie będziemy teraz rozstrzygać, kto pracuje w burdelu, a kto na budowie"
"Ania, warzywa cię szukały!"
Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!
"Ania, warzywa cię szukały!"
Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!
- Nath
- Fargi
- Posty: 332
- Rejestracja: śr, 03 paź 2007 15:55
Ja ostatnio też skończyłem "Potworny Regiment", przy czym muszę dodać, że była to moja pierwsza przygoda z Pratchettem. No i cóż, spodziewałem się czegoś zupełnie innego :) Chociaż jak teraz czytam Wasze wypowiedzi, to widzę, że chyba po prostu zacząłem nie od tej książki autora.
Było momentami śmiesznie, ale mimo wszystko oczekiwałem przede wszystkim duuużo humoru. Oczywiście, jest to ciekawa książka i podobała mi się, ale wychodzi na to, że będę musiał sięgnąć jeszcze po kilka innych pozycji tegoż autora, żeby nasycić się jego poczuciem humoru :)
Pozdrawiam
Było momentami śmiesznie, ale mimo wszystko oczekiwałem przede wszystkim duuużo humoru. Oczywiście, jest to ciekawa książka i podobała mi się, ale wychodzi na to, że będę musiał sięgnąć jeszcze po kilka innych pozycji tegoż autora, żeby nasycić się jego poczuciem humoru :)
Pozdrawiam
Ika: Poczuł, że umiera i zapewne doszedł do wniosku, że nie da się złapać tym metroseksualistom ze skrzydełkami. Nie widział swojej przyszłości w chórze.
- Harna
- Łurzowy Kłulik
- Posty: 5588
- Rejestracja: ndz, 05 mar 2006 17:14
Zdecydowanie nie od tej :-) Leć chronologicznie, najwcześniejsze Pratchetty są najlżejsze, chociażby duet Rincewind i Dwukwiat. O, pardon, trio — Rincewind, Dwukwiat i Bagaż! ;-)Nath pisze:Ja ostatnio też skończyłem "Potworny Regiment", przy czym muszę dodać, że była to moja pierwsza przygoda z Pratchettem. No i cóż, spodziewałem się czegoś zupełnie innego :) Chociaż jak teraz czytam Wasze wypowiedzi, to widzę, że chyba po prostu zacząłem nie od tej książki autora.
Bo jest poważna. Jak nie patrzeć, porusza niezbyt wesołe tematy. Ale tematy te podał Pratchett w świetnej formie, takiej... po prostu pratchettowskiej, podczas gdy w Straży Nocnej wyszło mu, oczywiście IMHO, ciężkawo. No, wiadomo — Vimes i jego dylematy, toż to nie może być lekkie ;-) Ale Regiment baaardzo mi podpasował, naprawdę.Hitokiri pisze:Owszem, były śmieszne sytuacje, jednak na tle innych książek tego autora (znaczy się, tych co czytałam), ta wydaje się bardzo poważna.
– Wszyscy chyba wiedzą, że kicający łurzowy kłulik to zapowiedź śmierci.
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
- Marcin Robert
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1767
- Rejestracja: pt, 20 lip 2007 16:26
- Płeć: Mężczyzna
Nath pisze:Chociaż jak teraz czytam Wasze wypowiedzi, to widzę, że chyba po prostu zacząłem nie od tej książki autora.
Zacznij od Dywanu albo od Dysku (dawniej Warstwy Wszechświata). Moim skromnym zdaniem są rewelacyjne. :-)Harna pisze:Zdecydowanie nie od tej :-) Leć chronologicznie, najwcześniejsze Pratchetty są najlżejsze