Dawid Juraszek, dla przyjaciół Gustaw G. Garuga

czyli o naszych albo cudzych autorach i ich dziełach - wszystko co chcielibyście wiedzieć, a o co (nie)boicie się zapytać

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Gustaw G. Garuga
Psztymulec
Posty: 940
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Gustaw G. Garuga »

nosiwodo, trudniej to rzucić niż papierosy, podejrzewam...

flamenco, tę kwestię ledwo liznąłem, wypada mi więc tylko się zgodzić z większym od siebie znawcą. Powiedzmy, że w opowiadaniu to anachronizm podobny do obecności ziemniaków :)

Przewodas
Pćma
Posty: 294
Rejestracja: śr, 28 maja 2008 15:56

Post autor: Przewodas »

Niespodzianka!
Owa "niebotyczność dyskusji" wspomniana przez flamenco108 sprawiła, że aż się tu zarejestrowałem. Rzeczywiście, jak na internet trudno uwierzyć własnym oczom, że można dyskustować z sensem i na temat...

Ja w kwestii pojęcia wolności w Chinach. Miałem z tym spory zgryz w związku z moją metafizyką, a konkretnie Zasadą Zachowania Wolnej Woli (żadne zjawisko we wszechświecie nie może trwale uniemożliwiać istnienia wolnej woli). ZZWW jako zasada ponadkulturowa powinna obowiązywać także w Chinach, mimo że tamtejsza kultura nie wypracowała pojęcia wolnej woli.
Rozwiązałem ten problem następująco - Chińczycy mogą nie wiedzieć co to wolność, mogą nie umieć tego zwerbalizować, ale jeżeli ZZWW obowiązuje, powinni w systuacjach braku wolności odczuwać psychiczny dyskomfort, jakiś rodzaj nieuświadomionej opresji. Przyjąłem, że np. stąd wzięła się w XIX wieku tak masowa i katastrofalna popularność opium. Ludzie wolni nie potrzebują zbyt dużych ilości używek. Przykładem historia Polski, gdzie spożycie alkoholu malało radykalnie po 1918 i po 1989 roku.
Warto by się dowiedzieć jaki jest teraz poziom alkoholizmu w Chinach.

Awatar użytkownika
Gustaw G. Garuga
Psztymulec
Posty: 940
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Gustaw G. Garuga »

Danych żadnych nie mam, ale mogę powiedzieć tyle, że pomimo obecności w sklepach bardzo mocnych (rutynowo powyżej 50%) i bardzo tanich trunków, na wsiach i w miastach pijanych nie widać prawie w ogóle. Jak to się jednak ma do faktycznego alkoholizmu i pijaństwa, trudno rzec. Powieść "Kraina wódki" Mo Yana ocieka wręcz alkoholem; inna sprawa, że jest tam też mowa o kanibaliźmie, a ten, choć występuje, nie jest przecież powszechny.

Co zaś do samego pojęcia, to podejrzewam, że ptak w klatce też nie zwerbalizuje wolności (nie mówię tu o czyżyku z bajki Krasickiego), a dyskomfort odczuje;) Sprzeciwiałbym się przedkładaniu kultury nad doświadczenie jednostki - Chińczycy jako ludzie doskonale wiedzą, co to wolność, choćby jako naród znali to pojęcie dopiero od niedawna. Pisząc "od niedawna" mam tu na myśli skalę istnienia cywilizacji, bo w skali życia człowieka to co najmniej kilka pokoleń - dość, by pojęcie zostało przyswojone.

W nowej Polityce mój artykuł "Za jedwabną kurtyną - dzieje chińskich kontaktów z Europą". Zanim na mojej stronie zamieszczę pełną wersję autorską (kolejny raz nie dogadałem się z redakcją w kwestii zmian i poprawek; przynajmniej nauczyłem się już z tego śmiać), zachęcam do lektury pisma już teraz, zwłaszcza, że wystarczy kliknąć - artykuł dostępny jest na stronie internetowej Polityki.

Awatar użytkownika
nosiwoda
Lord Ultor
Posty: 4541
Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
Płeć: Mężczyzna

Post autor: nosiwoda »

No właśnie miałem pochwalić... Czyli znowu poszatkowany tekst? Przeczytam, zobaczę, czy widać, jak wtedy.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA

Przewodas
Pćma
Posty: 294
Rejestracja: śr, 28 maja 2008 15:56

Post autor: Przewodas »

Tekst w Polityce czytałem - całkiem w porządku. Warto by jeszcze dodać jaki wizerunek Europejczyków w Chinach zbudowały "kontakty" z europejskimi piratami.
Nawiasem mówiąc, na potrzeby świeżo skończonej powieści przebiłem się od dechy do dechy i z powrotem przez słownik symboli Wolframa.

Awatar użytkownika
Gustaw G. Garuga
Psztymulec
Posty: 940
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Gustaw G. Garuga »

nosiwodo, na szczęście to drobnostki w porównaniu z nieszczęsnym "Środkiem w podróży" (jeśli kto nie ma co robić albo interesują go inner workings redakcji tygodników, niech wejdzie sobie tutaj i porówna wersję autorską z drukowaną). Oryginał "Za jedwabną kurtyną" powstał rok temu i wtedy też został przyjęty do druku, w międzyczasie przeczytałem jednak o jeszcze paru interesujących rzeczach i poprosiłem historyka o przejrzenie. Za zgodą redaktora prowadzącego naniosłem poprawki, a teraz patrzę, że poszła jednak wersja pierwotna. Na swojej stronie powieszę za tydzień pełną wersję autorską, można się będzie dowiedzieć jeszcze więcej o kontaktach Wschód-Zachód :-) Niestety, Przewodasie, nie w kontekście piratów; ten aspekt mi umknął. Jeśli możesz, podaj źródło, bo sprawa wygląda na ciekawą i chciałbym się z nią zapoznać. A w ogóle to jestem malkontencki perfekcjonista, ot, co! ;-)

Przewodas
Pćma
Posty: 294
Rejestracja: śr, 28 maja 2008 15:56

Post autor: Przewodas »

To była "Historia kultury Chin", nazwiska autora nie pamiętam, ale klasyk, Anglik, napisał to w latach 30.

Awatar użytkownika
Gustaw G. Garuga
Psztymulec
Posty: 940
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Gustaw G. Garuga »

Dzięki serdeczne.

Przewodas
Pćma
Posty: 294
Rejestracja: śr, 28 maja 2008 15:56

Post autor: Przewodas »

Wracając do tematu:
Nie uważasz, że Chińczycy praktykują teraz "ucieczkę w prywatność" tak jak my w stanie wojennym?
Władza wyraźnie "daje żyć" pod warunkiem politycznego nie wychylania się, więc cała aktywność życiowa może skupiać się w gronie rodziny, przyjaciół i owych 50% trunków.

Zresztą piłem ichnią wódkę - straszliwe paskudztwo z wyraźnym posmakiem moczu. Gdyby wypić tego więcej kac-potwór na miarę esperalu. Może to jest powód braku pijanych na ulicach? Lepiej już dać sobie strzelić w łeb na stadionie...

Nawiasem mówiąc, wygląda na to, że greccy bogowie się wkurzyli za złamanie pokoju olimpijskiego. Chińska hybris ukarana została w iście mitycznym stylu. Jeszcze jedna katastrofa, a będziemy mieli dowód na istnienie Zeusa. Albo mówiąc po ichniemu: Niebiosa cofnęły mandat władzy...
Jak sądzisz, w jakim stopniu ten styl myślenia jeszcze tam przetrwał? Z tego co pisałeś wyżej, na prowincji jak najbardziej powinien. Czyżby teraz przyszła pora na kolejny tradycyjny chłopski bunt?

Awatar użytkownika
Gustaw G. Garuga
Psztymulec
Posty: 940
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Gustaw G. Garuga »

Jest dokładnie tak, jak piszesz - władza zawarła z narodem nieformalny pakt: żyjcie sobie po swojemu, bogaćcie się, ale nie organizujcie się i nie wtrącajcie do polityki. Dzisiejsi Chińczycy realizują się w biznesach, w hedonizmie, w zdobywaniu wiedzy, w usamodzielnianiu się, w wolności seksualnej itd.

O utrzymywaniu się w społeczeństwie chińskim odwiecznego przekonania o klęskach żywiołowych jako o zapowiedzi zmiany dynastii chciałem napisać niedawno artykuł, ale nie starczyło czasu (zresztą robota freelancera strasznie stresująca jest, zwłaszcza przy tekstach bieżących). Warto pamiętać, że dawne mity o mandacie Niebios potwierdziły się w 1976 r., kiedy sześć tygodni po katastrofalnym trzęsieniu ziemi w Tangshan zmarł Mao Zedong, niewiele później aresztowano bandę czworga, a Chiny wkroczyły na ścieżkę reform. Tamten rok nazwano "przeklętym" - jeśli sierpniowe Igrzyska nie będą bezwarunkowym sukcesem, także i 2008 może zapracować na podobne miano, bo przecież trzęsienie ziemi nie było jedyną ostatnio klęską żywiołową - pamiętacie katastrofalne opady śniegu na początku roku?

Nie wiem, w jakim stopniu ten typ myślenia przetrwał - w końcu dziesięciolecia komunizmu wyprały ludziom mózgi - ale można zaryzykować tezę, że stopień zakorzenienia tych odwiecznych wierzeń w dzisiejszym chińskim społeczeństwie może bezpośrednio przełożyć się na politykę i działania rządu. Zresztą skuteczność działań ratunkowych pokazuje, że rząd robi wszystko, by nie dało się mu niczego zarzucić. Buntu jednak nie przewiduję. Czemu? Patrz pierwszy akapit.

Przewodas
Pćma
Posty: 294
Rejestracja: śr, 28 maja 2008 15:56

Post autor: Przewodas »

Jest w tym chińskim komuniźmie "sprzeczność rozwojowa" w stylu iście leninowskim - pieniądze to władza, jak zatem można się bogacić i nie zyskiwać władzy? Z drugiej strony, tam najbardziej bogacą się partyjne elity, więc pytanie kiedy zacznie im zawadzać komunistyczna frazeologia?
Z trzeciej, chowają pokolenie "małych cesarzy", a więc indywidualistów, co słabo zgadza się z pokorą wobec władzy. Z czwartej, kto za 20-30 lat zaopiekuje się miliardem zgrzybiałych staruszków? Nastanie epoka masowych eutanazji?
To jest kompletnie niestabilny system społeczny.

Na mój gust, rządy komunistów funkcjonują po prostu jak kolejna dynastia (tyle że zbiorowa), z typowym dla każdej chińskiej dynastii okresem wzrostu, dominacji i upadku. Pod tym względem nic się w Chinach nie zmieniło od III w p.n.e. Cały czas: albo oni nie liczą się z nikim, albo nikt nie liczy się z nimi i znów oni z nikim... Nijak nie mogą złapać złotego środka.
Myślę, że to kwestia braku koncepcji abstrakcyjnych, nienaruszalnych praw (typu prawa "bożego" i "naturalnego"), które równoważyłyby relatywizm - skoro wszystko w chińskiej kulturze można zmienić i zacząć od nowa (jeśli tylko mamy okazję i dość władzy), to na niczym nie można się oprzeć, brakuje stabilizacji i lecimy stale od ściany do ściany.

W kwestii buntu przypomimam co pisano tu o różnicach między miastem a wsią. Jak niby ma wyglądać ten hedonizm na głuchej prowincji?

Ale z tym trzęsieniem ziemi to mam zgryz. Jeszcze chwilę temu orgia szowinizmu, cynizmu i politycznej bezczelności i nagle JEB! Powinienem współczuć, a jakoś nie potrafię. Nie jestem Dalajlamą...

I najlepsze pytanie na koniec: Czy oni tam jeszcze organizują masówki, wiece, pochody i demonstracje poparcia dla władzy? Czy też władze już zaczynają się bać, że zebrani w kupę ludzie, nagle rzucą na ziemię transparenty, wzniosą nieplanowane okrzyki i zacznie się rewolucja, dokładnie tak jak w Rumunii 1989?

Awatar użytkownika
Rheged
Stalker
Posty: 1886
Rejestracja: pt, 16 wrz 2005 14:35

Post autor: Rheged »

Przewodas pisze:Jest w tym chińskim komuniźmie "sprzeczność rozwojowa" w stylu iście leninowskim - pieniądze to władza, jak zatem można się bogacić i nie zyskiwać władzy? Z drugiej strony, tam najbardziej bogacą się partyjne elity, więc pytanie kiedy zacznie im zawadzać komunistyczna frazeologia?
Komunizm zawsze zawadza, gdy w grę wchodzą pieniądze na wielką skalę. Albo raczej - pieniądze na wielką skalę zawadzają komunizmowi. Dlatego komuna ma rację bytu tylko w lokalnych społecznościach (dołóżmy do tego system wymiany handlowej LETS i gra muzyka). A że Chiny zalały rynek światowy towarami, to pieniądze wreszcie się tam znalazły. Na razie nie dla mas, a dla "elit", ale jednak. Tylko czy transformacja systemowa może się odbyć po latach prania mózgów, jakie zafundowali Chińczykom ichniejsze władze? I ile z komunizmu zostanie po transformacji? Bo, że zostanie, to jest pewne.
Z trzeciej, chowają pokolenie "małych cesarzy", a więc indywidualistów, co słabo zgadza się z pokorą wobec władzy.
Możesz przybliżyć temat? Bo wygląda to ciekawie, a nie mam pojęcia, o czym może być mowa.
Na mój gust, rządy komunistów funkcjonują po prostu jak kolejna dynastia (tyle że zbiorowa), z typowym dla każdej chińskiej dynastii okresem wzrostu, dominacji i upadku.
Cenna i celna uwaga.

Coraz bardziej mnie ta sytuacja społeczno-polityczna w Chinach zaczyna interesować. Chyba połknąłem bakcyla.
Emil 'Rheged' Strzeszewski
Pipe of the rising sun, Sympathy for the pipe
Pipe of the storm, Born to be pipe

Awatar użytkownika
Gustaw G. Garuga
Psztymulec
Posty: 940
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Gustaw G. Garuga »

Do czynników destabilizujących warto dodać rosnący rozziew między ilością mężczyzn i kobiet. Ubocznym efektem polityki jednego dziecka jest masowa aborcja płodów dziewczynek - już dziś coraz trudniej jest mężczyznom znaleźć żony. Jeśli do tego większość z takich singli to będą "mali cesarze", czyli rozpieszczeni jedynacy, kłopoty gotowe.

Co do hedonizmu - oczywiście jest go więcej w miastach, ale i tej głuchej prowincji jest coraz mniej, a młodzi ludzie uciekają do miast, gdzie układają sobie życie po swojemu. Wielu z moich uczniów zaznało w dzieciństwie autentycznej biedy, niektórzy zmuszeni byli do łowienia po krzakach cykad na obiad (autentyk) - teraz mieli tanie, bo tanie, ale spełniające swe zadanie empetrójki, komórki, ciuchy, a w perspektywie dyplom uczelni wyższej. To jest akurat dobra strona polityki jednego dziecka - rodziców stać wysłać jedyne dziecko do miasta na naukę. Ci młodzi ludzie, jeśli w ogóle wrócą na prowincję, nie będą już stanowić o jej "głuchości".

Nie chcę skłamać, ale o ile pamiętam do partii należy bodaj 60 milionów ludzi. Chińczyków jest 1,3 miliarda. Bogacą się ludzie, którzy z partią nie chcą mieć nic wspólnego. Więcej nawet - bogactwo wyrosłe z własnej działalności gospodarczej jest dla wielu szansą na niezależność od partii. Nierówności w zamożności są w Chinach teraz chyba nawet większe, niż w Ameryce Południowej, co dowodzi słabości haseł o "harmonijnym rozwoju", ale pieniądze przeciekają także na sam dół drabiny społecznej.

Dzisiejsza władza boi się zgromadzeń, także tych "pro". Kuriozum było przyjęcie znicza olimpijskiego na Tiananmen - mimo ogromnego entuzjazmu dla Igrzysk, do ceremonii dopuszczono tylko wybranych, a całość zorganizowano tak, żeby wykluczyć jakiekolwiek demonstracje. Protesty antyjapońskie sprzed paru lat posłużyły Pekinowi do pokazania światu, że w narodzie istnieją rezerwuary niebezpiecznych żywiołów, i że tylko komuniści są gwarantem spokojnej i przewidywalnej polityki - kolejny sukces na drodze do pokazania, że demokracja w Chinach przyniosłaby katastrofę. Niedawne antyzachodnie demonstracje po porażce sztafety olimpijskiej rząd próbował delikatnie gasić, chwaląc patriotyzm, ale ostrzegając przed zrażeniem inwestorów. A paradoksem jest to, że protesty antyjapońskie były najprawdopodobniej podsycane przez sam rząd, zaś fobia antyzachodnia jest efektem lat tzw. "wychowania patriotycznego". Pekin tańczy na cienkiej lince, starając się wykorzystać siłę narodowych sentymentów, ale zarazem nie dać się im ponieść. Ciekawe, co wyjdzie z tej ekwilibrystyki.

Nie podoba mi się teza o "dynastii komunistów". Sam kiedyś tak uważałem, bo to myśl zgrabna i kusząca, ale zmieniłem zdanie, kiedy zobaczyłem, że to dokładnie to, co chińscy komuniści chcą usłyszeć. Od swego powstania do lat 80. wyrzekali się dziedzictwa cesarstwa, więcej, aktywnie je niszczyli. Potem, kiedy zrozumieli, że przegniłe hasła nie są w stanie zabezpieczyć ich przed upadkiem, nagle zmienili front; dziś propaganda ciągłości jest wszędzie, a jej celem nie jest nic innego, niż legitymizacja władzy aparatczyków w Pekinie. Cóż - ja do legitymizacji tej władzy ręki przykładać nie zamierzam. Cała ta ciągłość to mit, wykreowany z jednostronnej interpretacji dziejów. Piszą o tym Oskar Weggel w książce "Chiny", Julia Lowell w "Wielki mur chiński - Chiny kontra świat" i Guy Sorman w "Roku Koguta". Niestety, teza jest tak chwytliwa, że pewnie jeszcze długo z nami zostanie.

Rhegedzie, lektury przeczytane? ;) Widziałem parę dni temu w Empiku dodruk "Roku Koguta".

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

Ja tak tylko, z doskoku... za Gildia.pl:
Chińskie gułagi przemilczane
29 maja 2008

Europa udaje, że nie wie o tysiącu gułagów w ChRL - powiedział znany chiński dysydent, wieloletni więzień obozów pracy Harry Wu w wywiadzie dla poniedziałkowego wydania włoskiego dziennika "Il Giornale".

Przebywający w tych dniach we Włoszech Wu, który mieszka obecnie w USA, przypomniał oficjalne chińskie dane o tym, że 95 procent organów do przeszczepów w Chinach pochodzi od osób, na których wykonano wyrok śmierci.

71-letni Wu, który spędził 19 lat w obozach pracy zwanych "lao gai" podkreślił, że są one "jak sowieckie gułagi".

"To symbol chińskiego komunizmu. Dzisiaj w Chinach ten, kto krytykuje reżim, kończy w lao gai" - dodał.

Chiński dysydent wyraził przekonanie, że błędem jest twierdzenie, iż obozy pracy w ChRL to relikt przeszłości. "W obozach celem reedukacji przez pracę jest przekształcenie więźnia w perfekcyjnego komunistę i wymazanie wszystkich cech +dewiacyjnych+, włącznie z religią i dążeniem do indywidualnej wolności" - powiedział Wu.

Następnie zauważył: "Udajecie w Europie, że o tym nie wiecie, ale jedna trzecia chińskiej herbaty, większość gumowych podeszew czy lampek na bożonarodzeniowe choinki jest produkowana przez tysiące niewolników państwa".

"I to wy płacicie za ich niewolnictwo" - powiedział Wu.

Zwrócił jednocześnie uwagę, że amerykańskie służby celne sporządziły listę produktów, pochodzących z chińskich obozów pracy i nie wpuszczają ich na teren USA. Nawet jeżeli niektóre artykuły umykają kontroli, to przynajmniej "działa jakaś reguła" - powiedział.

"Zaś Unia Europejska nigdy nie zadała sobie trudu, by zrobić coś podobnego" - podkreślił Harry Wu. Za to w Europie "trwa ożywiona debata na temat bojkotu igrzysk olimpijskich".

"Igrzyska miną, komunizm pozostanie" - dodał chiński dysydent.

Harry Wu poinformował, że zebrał dokumentację dotyczącą pobierania organów od osób, na których wykonano wyrok śmierci. Jak twierdzi dysponuje relacjami lekarzy uczestniczących w takich przeszczepach oraz pacjentów, żyjących dzięki pobranym po egzekucji organom.

Według jego relacji niektórych egzekucji dokonuje się w szpitalach, by natychmiast pobrać organ do transplantacji.

Przewodas
Pćma
Posty: 294
Rejestracja: śr, 28 maja 2008 15:56

Post autor: Przewodas »

W kwestii ciągłości władzy.
Chinami często rządziły pałacowe kliki eunuchów. Akurat teraz mentalnych...

ODPOWIEDZ