Q pisze:flamenco108. Z tego co widzę nie uzgodnimy wspólnego stanowiska, bo Ty jesteś miłośnik "sztuki dla sztuki", a ja stary pozytywista ;-).
O ile faktycznie pozytywistą nie jestem, to z pewnością nie jestem wyznawcą sztuki dla sztuki. Wyznaję sztukę dla odbiorców. Uważam, że artysta, jego utwór i odbiorca są niezbędnymi rogami tego samego trójkąta. Brak jednego, brak całości. Zatem artysta, którego utwory nie znajdują odbiorców (są tacy, którzy nie mogą nawet za darmo zainteresować publiki, ale żyją z państwowych dotacyj, jadą na kabotyństwie), jest d*pa, nie artysta.
Q pisze:
taki talent zobowiązuje. I to nie do pisania felietonów do "TP" czy "Odry" (czytywałem te mistrzowe, miały b. różny poziom) a do mówienia czegoś istotnego. Otóż jest nowy Lem. A gdzie nowe "Summa..." czy "Dialogi"?
Prawdziwy artysta nie zna pojęcia chałtury, zatem pisze tam, gdzie go chcą.
[edit]A poziom zależny może być tylko od wysokości honorarium. Jednak nigdy nie może obniżyć się pod granicę poprawności formalnej.[/edit]
To raz. Dwa, z Lema najbardziej znane są Dzienniki gwiazdowe oraz inne "lżejsze" utwory. A te summa, to wyrafinowany produkt dla znawców. Geniusz Lema moim zdaniem objawił się właśnie w Cyberiadzie i przygodach Ijona, a nie w memłaniu, które, nawiasem mówiąc, znajduję bardzo interesującym.
Q pisze:
Nie odmawiam Dukajowi geniuszu, jako rzekłem. Dlatego "Innym..." czy "Lodowi" też nie odmawiam genialnego wykonania. (Np. fragment o ludziach jako lodowych "kwiatach" na szybie jest świetny. Lem mógłby pozazdrościć). Kłopot jest inny - widać, że to filozof pisał ;-) - znaczy są to genialne abstrakcje oderwane od rzeczywistości i to oderwane bardziej niż SF (bo na inne planety możemy kiedyś trafić - tzn. nie my, jako my, ale ludzkość, czy postludzkość) a do wszechświatów rządzonych tak odmiennymi prawami raczej nie.
1. Nie ma utworów oderwanych od rzeczywistości, bo tylko rzeczywistość może być ich substratem.
2. A co z "Perfekcyjną niedoskonałością", "Extensą"? Czyste SF na poziomie Lema.
3. Twoje odwoływanie się do Lema ma duże znaczenie: zarówno u niego, jak u Dukaja widać wyraźnie, że nie człowiek i jego emocje ich najbardziej interesowały. Najbardziej ludzkie opowiadania Lema, to zapewne Pirx, zapewne niefantastyczny "Szpital przemienienia". W reszcie utworów widać, że podstawą ich był jakiś problem abstrakcyjny, np. miniaturyzacja, nanotechnologia w "Pokoju na Ziemi". Postaci zresztą u Lema, podobnie jak u Dukaja mają znaczenie pretekstowe, czasem są ledwo zarysowane. Zwróć uwagę, że praktycznie nie ma tam seksu, nawet w "Powrocie z gwiazd". A seksu jest mało, bo mało tam kobiet. Bo jak są kobiety (w wieku produkcyjnym) z mężczyznami (w wieku produkcyjnym), to brak seksu (choćby w podtekście) uczyniłby sytuację mało wiarygodną. Ponieważ nie emocje maluczkich zajmują geniuszy, kobiety zostały zredukowane do niezbędnego minimum.
Q pisze:
Lubiłem New Weird i pokrewne eksperymenty,
A ja wręcz przeciwnie. W ogóle nie lubię eksperymentów. Porównywanie Dukaja do New Weird jest mi wstrętne.
Q pisze:SF, ta stara, klasyczna, odnosiła się do rzeczywistości. Clarke, Lem, Dick, Le Guin o czymkolwiek by nie mówili, mówili o Wszechświecie, w którym żyjemy, i związanych z tym problemach (tylko trochę bardziej elementarnych niż "kto, z kim, i po co?").
Do rzeczywistości technicznej. SF w najbardziej ludzkim wymiarze zajmuje się przedstawieniem człowieka w nowej sytuacji technicznej. Jeżeli Clarke pisał o windzie orbitalnej, to przedstawiał to oczami swojego bohatera, bo w ten sposób robił z tego literaturę, a nie podręcznik budowy windy. Ale podmiotem i tak była winda.
Q pisze:Nie mówię, że nie można tak się bawić, ale jeśli genialny pisarz zadowala się tylko taką zabawą to mam uczucie niedosytu. Ba, zaczynam odczuwać wkurzenie, że to mu wystarcza, bo dla mnie - jako czytelnika, to za mało.
Jak wyżej - geniuszy nie interesują kompleksy maluczkich. O emocjach, o problemi równości ras, płci, ideach politycznych piszą liczni inni. Zauważ, że Lem, jak tylko zaczął pisać z sensem (czyli nie "Astronauci"), całkowicie odciął np. politykę. Dowcipkował często o kulturze Zachodu, ale bez nastawienia, wyglądało to raczej, jakby Zachód dawał większe możliwości jako tworzywo, a też był atrakcyjniejszy dla czytelnika.
Q pisze:Problemy realne, nie fikcyjne. Czyli można... Tego mi właśnie brakuje ostatnio u Dukaja.)
Przypomnę hasło ukute ongi przez NF: Fantastyka odpowiada na pytania, które ludzkość dopiero sobie kiedyś zada. W tym kontekście to Dukaj pisze prawdziwą fantastykę, a reszta wyłącznie korzysta ze sztafażu. Wiem, judzę.
Q pisze:
ps.
"W kraju niewiernych" to jest
ten tomik. Z partyzantem to był
"Xavras Wyżryn", niezbyt dobra zresztą rzecz, ale poruszająca jeszcze realne problemy.
No, to z tego zbiorku niewątpliwie dla mnie jest najlepszy "Ruch generała", który nie ma nic wspólnego z political fiction, fantasy, sf, jest wymiecioną bajką, totalnie eksploatującą dostępne scenografie, pobudzającą do myślenia i od początku do końca zabawną.
Pomyśl, jakby było kiepsko, gdyby Dukaj dał się ogarnąć pysznej myśli, że powinien tworzyć w jakimś celu: może, by uczynić nas bardziej etycznymi? Może skłonić do zastanowienia nad marnością naszej kondycji? Może zwrócić uwagę na problemy społeczne, polityczne? Jakby tak dołączył do tej większości, która poza tymi właśnie problemami nie widzi wiele więcej?
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.