Hito, sam tytuł Ci nie wystarczył? Ty to jeszcze obejrzałaś?...Hitokiri pisze:Ludzka Stonoga: Pierwsza sekwencja
Niepolecanki
Moderator: RedAktorzy
- Harna
- Łurzowy Kłulik
- Posty: 5588
- Rejestracja: ndz, 05 mar 2006 17:14
– Wszyscy chyba wiedzą, że kicający łurzowy kłulik to zapowiedź śmierci.
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
- Dabliu
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 3011
- Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
- Płeć: Mężczyzna
Ja jednak stawiam na to, że chcieli zrobić mega obrzydliwy film.Xiri pisze:Albo chcieli być oryginalni i się wybić.Narai pisze:To już nie jest kwestia wyobraźni, tylko jakiegoś skrzywienia...
Jednak po obejrzeniu Pani Zemsty już chyba żaden film nie wyda mi się zbyt "pojechany". Tamto koreańskie ścierwo było tak głupie i obleśne, że po seansie długo walczyłem z odruchem wymiotnym.
Natomiast sam pomysł na ludzką stonogę wydaje mi się słodko absurdalny, idealny dla pewnego womitoryjnego pisemka, do powstania którego nigdy nie doszło, a które dawno temu zamierzaliśmy wydawać z paroma kumplami (efekt kilkudniowego picia na zamku w Bolkowie - piękne czasy)... ;)
- No-qanek
- Nexus 6
- Posty: 3098
- Rejestracja: pt, 04 sie 2006 13:03
Xiri, wyszło. Patrzcie ile już postów na ten temat wyprodukowaliście. A i wyobraźnię wam pewnie poruszyło.
Twórcy nie byli subtelni, ale potrafili tak siekierą uderzyć, żeby jednak sławę zdobyć i w wyścigu na obrzydliwość zająć wysokie miejsce.
Co by nie mówić - to też jest sztuka. Budząca obrzydzenie, prosta, ale sztuka.
Nie można mówić, że ostre r***anie nie podnieca, a twórcom nie udało się zrobić dobrego pornosa, bo nie jest estetyczne.
Choć według tego, co Hito pisała, ostatnia scena (kiedy ginie nadzieja) jest całkiem ciekawa.
Twórcy nie byli subtelni, ale potrafili tak siekierą uderzyć, żeby jednak sławę zdobyć i w wyścigu na obrzydliwość zająć wysokie miejsce.
Co by nie mówić - to też jest sztuka. Budząca obrzydzenie, prosta, ale sztuka.
Nie można mówić, że ostre r***anie nie podnieca, a twórcom nie udało się zrobić dobrego pornosa, bo nie jest estetyczne.
Choć według tego, co Hito pisała, ostatnia scena (kiedy ginie nadzieja) jest całkiem ciekawa.
"Polski musi mieć inny sufiks derywacyjny na każdą okazję, zawsze wraca z centrum handlowego z całym naręczem, a potem zapomina i tęchnie to w szafach..."
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Powinnam tę "Ludzką stonogę" obejrzeć. Ostatnio trafiła mi się seria filmów, które naprawdę nie są godne polecenia. Na ukoronowanie będzie "Skyline", ale zanim do tego dojdzie - "Księżniczka Marsa".
Powieść, wiadomo, trąciła myszą nawet w tych zamierzchłych czasach, gdy byłam jeszcze młoda i głupia. Już wtedy uważałam ją za naiwniutką i prościutką, ale przynajmniej fabularnie dawała radę. O ekranizacji nie da się powiedzieć nawet tego. Fabuła jest cokolwiek umowna, efektów specjalnych, które usprawiedliwiłyby lub przynajmniej zrekompensowały niedoróby i sprzeczności opowieści, brak. Na dodatek główny bohater nawet nie jest szczególnie przystojny, a parę tatuaży nie robi z niego ani ciacha, ani macho. Heroina chyba troszkę już zużyta, ale kobieta w moim wieku może jej pozazdrościć. Niestety, to słaby powód do oglądania filmu, zwłaszcza że pojęcie "gra aktorska" byłoby nadużyciem semantycznym w przypadku każdej postaci, jaka pojawia się na ekranie. Nawet czarny charakter jest beznadziejnie drętwy, betonowy.
Nie wiem, jak udało mi się wytrzymać do końca... Naprawdę, nie ma co oglądać.
Powieść, wiadomo, trąciła myszą nawet w tych zamierzchłych czasach, gdy byłam jeszcze młoda i głupia. Już wtedy uważałam ją za naiwniutką i prościutką, ale przynajmniej fabularnie dawała radę. O ekranizacji nie da się powiedzieć nawet tego. Fabuła jest cokolwiek umowna, efektów specjalnych, które usprawiedliwiłyby lub przynajmniej zrekompensowały niedoróby i sprzeczności opowieści, brak. Na dodatek główny bohater nawet nie jest szczególnie przystojny, a parę tatuaży nie robi z niego ani ciacha, ani macho. Heroina chyba troszkę już zużyta, ale kobieta w moim wieku może jej pozazdrościć. Niestety, to słaby powód do oglądania filmu, zwłaszcza że pojęcie "gra aktorska" byłoby nadużyciem semantycznym w przypadku każdej postaci, jaka pojawia się na ekranie. Nawet czarny charakter jest beznadziejnie drętwy, betonowy.
Nie wiem, jak udało mi się wytrzymać do końca... Naprawdę, nie ma co oglądać.
So many wankers - so little time...
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
To jest ekranizacja?! Ja to jestem niedoinformowany... :(Małgorzata pisze: Powieść, wiadomo, trąciła myszą nawet w tych zamierzchłych czasach, gdy byłam jeszcze młoda i głupia.
Takie coś mam w swoich zbiorach - nieobejrzane. Kupiłem, mając nadzieję na kilka efektownych scen walki. Ot, taka videosacharyna nie angażująca mózgu, na trop taki naprowadziło mnie nazwisko Antonio Sabato Jr. Poza tym film był wyjątkowo tani.
Czyli raczej nie... A może chociaż interesujące jatki są? :)
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola

- Metallic
- Kadet Pirx
- Posty: 1276
- Rejestracja: sob, 22 mar 2008 21:17
- Płeć: Mężczyzna
Skoro Hito zahaczyła już o filmową ekstremę - też coś dodam.
Serbski film (lub też Srpski film). Ociekający patologią niczym dorodny owoc sokiem w żelaznym uścisku dłoni Pudziana. Obejrzałem go, zaciekawiony tym, co usłyszałem od znajomych, po części recenzjami na necie. Niestety ten film, poza mocną dawką chorych, obrzydliwych scen, nie ma w sobie nic. Kompletna strata czasu. Nie oglądam z reguły gore/snuff i tego typu produkcji, więc nie wiem, jak Serbski film wypada w porównaniu do kanonu w zakresie poziomu prezentowanej ohydy, mnie jednak strasznie zmęczył mentalnie. Nie polecam.
Serbski film (lub też Srpski film). Ociekający patologią niczym dorodny owoc sokiem w żelaznym uścisku dłoni Pudziana. Obejrzałem go, zaciekawiony tym, co usłyszałem od znajomych, po części recenzjami na necie. Niestety ten film, poza mocną dawką chorych, obrzydliwych scen, nie ma w sobie nic. Kompletna strata czasu. Nie oglądam z reguły gore/snuff i tego typu produkcji, więc nie wiem, jak Serbski film wypada w porównaniu do kanonu w zakresie poziomu prezentowanej ohydy, mnie jednak strasznie zmęczył mentalnie. Nie polecam.
"...handlarz starym książkami odkrywa, że jego zarośnięte chwastami, najzwyklejsze w świecie podwórko jest znacznie dłuższe, niż się wydaje - w istocie sięga ono aż do samych bram piekieł."
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Skyline - przy którym to filmie Mr.Maras miał mieszane wrażenia.
Mnie nie ogarnęły wątpliwości, szczerze nie polecam. Przedmówca nie przesadził ani trochę - to jest jakiś wstęp do fabuły, na dodatek dziurawy jak sito, może przedstawienie bohaterów, ale nic więcej. Efekty specjalne cieniutkie (nie wierzę, że to mówię, widziałam ostatnio "Kosmos 1999" i tam są cieniutkie FX, ale nie rażą tak, jak w "Skyline"). Nie ma zakończenia, nie ma konkluzji, nie ma rozwiązań. Normalnie, jak przy niektórych tekstach z ZWF pojawia się pytanie: ale o ssso...? I kolejne: ale po co ja to oglądałam? Fabuły - zwyczajnie brak. Jest początek, ale im dalej w film, tym gorzej ze spójnością opowieści.
Znaczy, oglądałam, bo Progenitura się uparł, chociaż Mr.Maras ostrzegał.
To chyba była zemsta mojego potomka za rechot z animowanej ekranizacji "Piekła" Dantego (i przede wszystkim - z tego, że Progenitura nie znał oryginału kanonicznego). Zniosłam z pokorą, jak na rodzica przystało. Teraz moja kolej, żeby wybrać film. Idziemy na "Tron" - będzie okazja, by wspomnieć dawnych FX czar i znowu przeżyć szok przy porównaniu ze współczesną technologią obrazu... :)))
Mnie nie ogarnęły wątpliwości, szczerze nie polecam. Przedmówca nie przesadził ani trochę - to jest jakiś wstęp do fabuły, na dodatek dziurawy jak sito, może przedstawienie bohaterów, ale nic więcej. Efekty specjalne cieniutkie (nie wierzę, że to mówię, widziałam ostatnio "Kosmos 1999" i tam są cieniutkie FX, ale nie rażą tak, jak w "Skyline"). Nie ma zakończenia, nie ma konkluzji, nie ma rozwiązań. Normalnie, jak przy niektórych tekstach z ZWF pojawia się pytanie: ale o ssso...? I kolejne: ale po co ja to oglądałam? Fabuły - zwyczajnie brak. Jest początek, ale im dalej w film, tym gorzej ze spójnością opowieści.
Znaczy, oglądałam, bo Progenitura się uparł, chociaż Mr.Maras ostrzegał.
To chyba była zemsta mojego potomka za rechot z animowanej ekranizacji "Piekła" Dantego (i przede wszystkim - z tego, że Progenitura nie znał oryginału kanonicznego). Zniosłam z pokorą, jak na rodzica przystało. Teraz moja kolej, żeby wybrać film. Idziemy na "Tron" - będzie okazja, by wspomnieć dawnych FX czar i znowu przeżyć szok przy porównaniu ze współczesną technologią obrazu... :)))
So many wankers - so little time...
- Dabliu
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 3011
- Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
- Płeć: Mężczyzna
A mnie się podobało. Poza tym, zobaczyłem Solomona Kane'a na ekranie takim, jakim go sobie wyobrażałem jakieś dwadzieścia lat temu, gdy czytałem opowiadania o jego przygodach :)Mara pisze:Solomon Kane - film mnie prawie uśpił swoją akcją, a sceny walki przyprawiały o szaleńcze wybuchy śmiechu bijącą po oczach nieporadnością. Zdecydowanie rozczarowanam.
---
A z innej beczki...
Czy jakaś łaskawa duszyczka mogłaby mi wytłumaczyć - jak krowie na rowie - o czym do cholery był film Dante 01? Bo obejrzałem i nie zrozumiałem.
Nowoczesne francuskie kino pop jak zwykle mnie przerosło... i przytłoczyło ilością niepotrzebnych, działających na nerwy komputerowych efektów specjalnych. Ze scenariusza chyba powyrywał ktoś połowę kartek; nijak nie umiem skleić ze sobą poszczególnych wątków, ileś tam strzelb nie wypala, a bohaterów scenarzysta opisywał chyba ołówkiem i mu się notatki pościerały. No i jeszcze te bezsensowne dialogi, ale to już chyba typowe dla Francuzów.
Klimat w porządku, strona wizualna (poza wspomnianymi efektami) też fajna, ale reszta... WTF?
- Młodzik
- Yilanè
- Posty: 3687
- Rejestracja: wt, 10 cze 2008 14:48
- Płeć: Mężczyzna
Willow
Czy bardzo zostanę zbesztany, jeśli napiszę, że "Willow" był dla mnie koszmarnym filmem? Pomijam całą stronę techniczną (choć przyznam, że efekty były znacznie gorsze od tych z Gwiezdnych Wojen a i kamerzysta bał się pokazać niektóre sceny z szerszej perspektywy), mam namyśli scenariusz, który jak dla mnie był koszmarny. Wysilony humor, bezsensowna przemiana Sorshy, koszmarny sposób na zdobycie zamku królowej. To wszystko wpłynęło na mój odbiór filmu.
Czy bardzo zostanę zbesztany, jeśli napiszę, że "Willow" był dla mnie koszmarnym filmem? Pomijam całą stronę techniczną (choć przyznam, że efekty były znacznie gorsze od tych z Gwiezdnych Wojen a i kamerzysta bał się pokazać niektóre sceny z szerszej perspektywy), mam namyśli scenariusz, który jak dla mnie był koszmarny. Wysilony humor, bezsensowna przemiana Sorshy, koszmarny sposób na zdobycie zamku królowej. To wszystko wpłynęło na mój odbiór filmu.
- Radioaktywny
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1706
- Rejestracja: pn, 16 lip 2007 22:51
HERETYK!!! NA STOS!!!Młodzik pisze:Czy bardzo zostanę zbesztany, jeśli napiszę, że "Willow" był dla mnie koszmarnym filmem?
Nie no, żartuję^^ Osobiście bardzo lubię "Willow". Jest porządnie zrealizowanym filmem fantasy. To prawda, że nie jest to arcydzieło, nad którym można by "ochować" i "achować". Ale ja kończyłem seans "Willow" zadowolony, a to najważniejsze;-) Poza tym film miał dla mnie wartość edukacyjną, ponieważ nauczył mnie słowa "konus" :-D
There are three types of people - those who can count and those who can't.
MARS!!!
W pomadkach siedzi szatan!
MARS!!!
W pomadkach siedzi szatan!
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11