strona główna     -     konkurs     -     archiwum fahrenheita     -     stopka redakcyjna     -     napisz do nas
 
Katarzyna i Karolina Urbańskie
strona 30

Królewska Wysokość (2)

 

 

***

 

- To nonsens... - wybąkał niezadowolony władca Freric, podnosząc pod światło tlącej się na komodzie świecy, zacerowane i niezbyt czyste rajtuzy.

Przypatrzywszy się im uważnie, przyłożył je do swej nogi, wyraźnie odwlekając moment, w którym przyjdzie mu je założyć. Stojący nieopodal Lauglin i przybysz milczeli, przypatrując się krytycznie wyeksponowanym na władcy, wynoszonym i pozaciąganym rajtuzom.

- To bardzo dobre, krasnoludzkie rajtuzy... - zachęcił go nieśmiało Darrag.

- Wyglądają na ciepłe... Z czego są zrobione? - Lauglin wspiął się na szczyty swych możliwości w okazywaniu entuzjazmu. Ruszył w kierunku króla, uważnie patrząc pod nogi przy każdym kroku. Wyminął leżący na posadzce zardzewiały topór, ostrożnie utorował sobie drogę poprzez stosy krasnoludzkich kamizel, koślawych buciorów, hełmów, uniformów i różnego rodzaju niezbędników, od rozkładanych scyzoryków począwszy, na kilofach skończywszy. Rozgarnął stopą leżące na ziemi szmaty, wyminął małą katapultę i, otarłszy spocone z wysiłku czoło, przysiadł na stosie opasłych tomów w starych skórzanych okładkach. Po chwili sięgnął po jeden z nich i położył go sobie na kościstych kolanach. Niemalże odruchowo przetarł rękawem tuniki przykurzoną okładkę.

- "Przyśpiewki i porzekadła ludu krasnoludzkiego - tom I" - odczytał na głos i otworzywszy księgę, przewrócił bez większego przekonania kilka kart.

- "Hej ho! Zbierzmy plon.. .czas ucieka, wino czeka, weźmy kilof w dłoń"... - wymruczał zniechęcony, po czym ponownie zamilkł.

- Wasza Wy... Królewska Mość... - odezwał się Darrag, przyglądając się uważnie władcy, który odziany już w krasnoludzką kolczugę i uzbrojony w kilof, przymierzał właśnie jeden z hełmów.

- "Hej! Hej, hopsasa"! - zawył Lauglin, widząc jednak piorunujące spojrzenie Darrag'a, ucichł i na powrót zatopił w lekturze.

- Korona... - rzekł Darrag, wskazując palcem na czubek głowy króla Frerica - Najdostojniejszy Władca musi zdjąć najpierw koronę... Ooo... tak lepiej!

- "Zboże się złoci, wino fermentuje, kilof skałę zgniata"

- To niesłychane! - zakrzyknął Freric, wcisnąwszy z niejakim trudem wgnieciony w niektórych miejscach hełm. Dzierżąc w ręce żelazny, poszczerbiony kilof, zrobił nim kilka efektownych wymachów i oparłszy go o ścianę, uśmiechnął się nad podziw radośnie.

- Muszę przyznać, że Wasza Królewska Mość wygląda niczym... prawdziwy krasnolud! - przyznał z uznaniem Darrag, przyglądając się uważnie królowi. Król, któremu najwyraźniej spodobał się ten niecodzienny komplement, podkręcił wąsa i pochwyciwszy topór, zważył go w dłoni. Tymczasem Darrag podniósł jeden ze skórzanych krasnoludzkich butów i począł przecierać go rękawem swego płaszcza. Dopiero teraz Lauglin zauważył błyszczący na jego palcu sygnet. Częściowo już zatarty wzór przedstawiał dwa skrzyżowane kilofy, pośrodku zaś znajdowała się mała korona.

- Doprawdy nie wiem i dziwię się bardzo... - odezwał się Lauglin, spoglądając na pożółkłe karty starej księgi - jak udało ci się drogi Darragu skompletować tak duże wyposażenie... gdyby nie ty i twoja obszerna wiedza na temat tego prymitywnego ludu...

- Wybacz mój przyjacielu - przerwał mu tamten, pomagając jednocześnie zdjąć królowi hełm - lecz ludu, o którym mówisz, nie można w żaden sposób nazwać prymitywnym - wysapał, zasadził się, chwycił oporne nakrycie głowy i z całych sił pociągnął sfatygowany hełm w ku sobie.

- Krasnoludy są niezwykle inteligentne... ehhh! - wychrypiał, mocują się z hełmem. Lauglin nie mógł już dłużej patrzeć na daremne wysiłki przybysza, chwycił głowę Frerica, i nie zważając na protesty władcy, z impetem szarpnął w swoją stronę. To poskutkowało i już po chwili oburzony król usiadł na najbliższej stercie książek i zaczął rozcierać obolałe czoło.

- Ten prymitywny hełm musiał zostać wykonany przez jakiegoś wyjątkowo prymitywnego człeka! - rzekł władca z przekąsem, mierząc przybysza ponurym wzrokiem.

- Przecież to autentyczne krasnoludzkie rzemiosło! Sztuka sama w sobie... - obruszył się Darrag i odwzajemnił spojrzenie władcy.

- Dla mnie jest to tylko zwykły kawał metalu... zwykły i prosty tak jak i lud, który go zrobił - upierał się król, popatrzył krytycznie na zdjęty przed chwilą hełm.

- Wasza Królewska Mość, nigdy nie lekceważ krasnoluda...

Zapanowało złowróżbne milczenie.

- Panowie! Jestem pewien, że owe kwestie można rozpatrzyć kiedy indziej i w znacznie lepszej atmosferze, a tymczasem... - Lauglin, jak zwykle, czuł się w obowiązku podjąć próbę zażegnania wiszącej w powietrzu kłótni

- Masz rację, drogi Lauglinie! Najwyższy czas wyruszać - przerwał mu podenerwowany Freric i zwrócił się w stronę wyjścia. Darrag, na którego twarzy znów zagościł uśmiech, podniósł się ze stery ksiąg i w milczeniu zaczął zbierać porozrzucane przez władcę elementy krasnoludzkiej garderoby.

 

***

 

- Smażona ryba...

- No... - odparł szczęśliwy posiadacz posiłku i wgryzł się w kawał świeżej ryby, zakąszając go pokaźnych rozmiarów ząbkiem czosnku. Odgłosy cichego mlaskania rozniosły się głośnym echem w ciemnym tunelu kopalni. Krasnolud Fenus przełknął raz jeszcze ślinę i z trudem oderwał oczy od pożywienia kolegi. Rozdrażniony narastającym uczuciem głodu i wszechobecną wonią smażonej ryby, zwrócił smętne spojrzenie ku osobnikowi krzątającym się na drugim końcu korytarza. Krasnolud ów w jednej dłoni trzymał kilof, a w drugiej grubą, podniszczoną książkę. Nie spuszczając wzroku z poplamionej stronicy, zamachnął się i uderzył, a ciężkie narzędzie utkwiło w twardej skale. Pozostawił je tam, rozsiadł się pod ścianą i śliniąc brudny palec, przewrócił kolejną kartkę.

- A oto i nasz żółtodziób... - stwierdził ironicznie Fenus, próbując zapomnieć o pokaźnych rozmiarów czosnku Garwika.

- Ten? Nowy? - rzekł z cieniem zainteresowania w głosie drugi krasnolud skupiony niemalże bez reszty na swym smrodliwym pożywieniu. Ukończywszy posiłek, rozsiadł się wygodnie na chłodnym klepisku i począł wydłubywać brudnym paznokciem rybie ości, które utknęły mu między zębami.

- Ano nowy... - odparł niby od niechcenia Fenus, w którego umyśle zaczął świtać pewien plan. Zaciekawiony Garwik szturchnął go w ramię w ramach przyjacielskiej zachęty:

- No co tam ci po głowie chodzi...

Krasnolud wzniósł z udawaną obojętnością oczy ku ciemnemu sklepieniu jaskini i westchnął głośno:

- Ano powiedziałbym, ale nie chce mi się prawić o suchym pysku.

Garwik z wyraźnym ociąganiem zajrzał w głębiny swej kamizeli i po chwili wydobył z nich mały pakunek, który po namyśle podał koledze.

- Zawsze zabieram dodatkową główkę czosnku... tak na wszelki wypadek - stwierdził. Fenus, niby od niechcenia, wziął zawinątko i rozpakował je, starając się opanować potworne drżenie rąk. Chwilę jadł w milczeniu, a kiedy nasycił pierwszy głód, odezwał się cichym głosem:

- Ano pojawił się nie dalej jak wczoraj przed zachodem słońca... Już chłopy z Wieczornej Warty podwoje mieli blokować...Uchem żem ułowił, jak brygadzista gadał, że to Drużyna Wschodniego Korytarza, wracając z Wichrowej Przełęczy, napotkała go niedaleko kopalni... Na młodego nie wygląda, ale tak się garnął do roboty i taki chętny do pracy na Najniższym Poziomie był, że chłopy przyprowadziły go tutaj... a że swój jest i dobrze mu z oczu patrzy, to już drugi dzień w Klanie siedzi. Podobno z Zamglonej Doliny przyszedł...

Wsłuchany w opowieść Fenusa, Garwik przyglądał się stojącemu na drugim końcu wydrążonego tunelu krasnoludowi.

Ten, wciąż ze wzrokiem utkwionym w książce, ponownie zamachnął się kilofem, a ostry kawałek metalu z głuchym łoskotem uderzył z twardą skałę. Przybysz znowu puścił kilof, znowu poślinił palec, przewrócił kartkę i zerknął na stronicę, zupełnie jakby dowiadywał się z książki jak wykonać kolejne uderzenie. Po chwili zaczął manewrować kilofem. Fenus i Garwik przyglądali się mu z narastającym niesmakiem.

- Patrzaj, przecież on nawet nie wie, jak kilofa używać - odezwał się stary krasnolud i prychnął kpiąco. Po kilku nieudolnych próbach, nowy odłożył narzędzie na ziemię i przetarł spocone czoło rękawem podniszczonej koszuli.

- Czyżby on nigdy w kopalniach nie robił? Cóż to za jeden...? - oburzył się Garwik i zmarszczył złowrogo krzaczaste brwi.

- Taa... dziwny on jest... a patrzaj tylko na te jego rajtuzy. Zupełnie jakby na miarę szyte...- burknął Fenus podejrzliwie.

- Mizerny on... widział kto kiedy tak zmarnowanego krasnoluda? Co oni w tej Zamglonej Dolinie jedzą? - mruknął Garwik.

- Chuderlawy trochu... - przyznał Fenus i przełknął ślinę na samą myśl o zjedzonym niedawno czosnku. Garwik podniósł się ciężko z klepiska i otrzepał kamizelę z kurzu.

- Jużeś sił do pracy nabrał? - zdziwił się Fenus i ziewnął przeciągle tak, że broda wplątała mu się w miedziane guziki kamizeli.

- Ano kości mi się zastały od tego siedzenia... trza nogi rozruszać - odparł Garwik i sięgnął po pozostawiony pod ścianą kilof. Zważył go w dłoni, odstawił na miejsce i zerknął w stronę korytarza. Nieznajomy zbliżał się sztywnym krokiem, zupełnie jakby uwierały go niewygodne rajtuzy. Garwik wyprostował się i przybrał na twarzy wyraz kamiennej powagi, a w jego ślady poszedł także Fenus. Wyglądali teraz jak dwa brodate głazy ociosane ręką rzeźbiarza-amatora, który miał zły dzień i prymitywne dłuto. Tymczasem nowy zbliżył się do nich i wydobył zza pazuchy mały notatnik. Przewertował nerwowo kilka kartek i uśmiechnął się promiennie, gdy znalazł fragment, którego szukał. Powtórzył bezgłośnie kilka zdań i przemówił, starając się, aby ton jego głosu wypadł naturalnie.

- Niechaj broda twej matki długo ogląda piękno tego świata, a kilof twój zgniata skałę przez długie lata - wyrecytował i zbliżył się do Gawrika.

- Poczekaj no chwilę... Coś ty za jeden i co za brednie nam tu opowiadasz? - spytał Fenus i sięgnął po swój kilof. Szczerze zdumiony przybysz wzruszył ramionami i odparł:

- Przecież tak brzmi tradycyjne krasnoludzkie powitanie... A według poradnika "Co kulturalny krasnolud wiedzieć powinien" musimy się teraz potrzeć nosami... - odezwał się tamten niepewnie.

- Stójże, mówię, jeśli ci żywot miły! Spróbuj tylko, tym nosem... a ... a kilof ci w niego wrażę! - wybuchnął poczerwieniały ze złości Gawrik. Nieznajomy wzruszył ramionami i wyciągając przed siebie ręce w uspokajającym geście, wycofał się na kilka kroków, mówiąc:

- Tylko spokojnie, przyjaciele mili... chciałem was godnie powitać. Może odłóżmy te narzędzia pracy.

- Kilofy - poprawił odruchowo Fenus.

- odłóżmy więc te kilofy, usiądźmy i porozmawiajmy spokojnie - rzekł przybysz, po czym wyjął zza pazuchy kraciastą flanelkę i ułożył ją na ziemi. Pieczołowicie wygładził rogi chustki, a potem usiadł na niej, wyciągając przed siebie nogi. Zdumione krasnoludy obserwowały jego poczynania z wielką uwagą. Po chwili wahania, krasnoludy, nieco już uspokojone, ale wciąż nieufne, usiadły pod ścianą. Widząc to, nieznajomy uśmiechnął się pod wąsem i wydobył z kieszeni kamizeli mały, zgnieciony twór, który był kiedyś wykwintnym ciastkiem z bitą śmietaną.

- Ptysia?- zapytał uprzejmie, a gdy odmówili, jednym sprawnym ruchem wsadził do ust całe ciastko. Oniemiały Gawrik odezwał się zdławionym głosem:

- Coś ty za jeden...

- Ach! Rzeczywiście! Zapomniałem się przedstawić. Proszę o wybaczenie. Nazywam się...- tutaj urwał na moment i zmarszczył czoło, jakby usiłował przypomnieć sobie coś bardzo istotnego.

- Nazywam się Freric Ratigin - wyrecytował i nieudolnie spróbował się uśmiechnąć. Na widok jego miny Gawrik i Fenus wymienili spojrzenia i prychnęli śmiechem.

- Witaj więc w naszym gronie. Niestety, nie mamy nic, czym moglibyśmy ciebie ugościć, ale jestem pewien, że nie dalej jak jutro otrzymasz swe racje żywnościowe.

- Dziękuję, nie jestem głodny. - Gawrik i Fenus głośno wciągnęli powietrze, ale ich zdumienie nie zwróciło uwagi nowego. - Ciekawi mnie natomiast, gdzie podziała się reszta waszego klanu? Dlaczego pracujecie tu tylko we dwóch.

- Reszta naszego czego? - nie zrozumiał Fenus. Garik okazał się bystrzejszy.

- Cały nasz, jak to nazywasz, "klan", to siedmiu krasnoludów, wliczając nas. Siedzimy tu, kopiemy i jak widzisz, dobrze się bawimy - burknął i w ramach dobrej zabawy rzucił małym kamyczkiem w kierunku Fenusa. Nowy skubnął brodę.

- To oznacza, że trafiłem nie tam gdzie zmierzałem. Moglibyście zatem, zacne krasnoludy, wskazać mi drogę do siedziby Klanu Rozgrzanego Żelaza? - zapytał.

- Klan Rozgrzanego Żelaza... Już dawno nie słyszałem tej nazwy - mruknął się Fenus. -Skąd tyś się wziął cudaku? Nie wiesz, co się wydarzyło?- zapytał, nie kryjąc podejrzliwości.

- Nie wiem... o czym? - zainteresował się Freric Ratigin i rozsiadł się wygodnie w oczekiwaniu na zajmującą opowieść.

- No, nie wie, nie wie! Jak brodę swatowej kocham, on nie wie! - Fenus pokręcił głową z ogromnym niedowierzaniem, co nie wyszło mu na dobre, gdyż broda znowu zaplątała mu się w guziki kamizeli.

- Z daleka przybył przecież. Przestań się dziwować tylko mu powiedz. To będzie wiedział. - odparł Gawrik i ziewnął rozdzierająco. Fenus westchnął głęboko i zaczął mówić:

- Kilkanaście lat temu, gdy w miejscu, w którym teraz siedzimy, nie było jeszcze korytarza, a jedynie nienaruszona kilofem skała, a jaskinie wokół zamieszkiwał bogaty i potężny Klan Rozgrzanego Żelaza...

- Przejdź do rzeczy - przerwał mu Freric Ratigin i nagle zakrył usta dłonią. - Przejdź do rzeczy zacny krasnoludzie - poprawił się.

- Zamilknij i słuchaj albo w ogóle prawić o tym nie będę! - burknął rozgniewany krasnolud.

- Oczywiście...

- W owym czasie, zaraz po świętach Wielbienia Kruszcu zjawił się tu pewien człowiek, podający się za medyka. Jak on się nazywał? Nie pamiętam... - zamyślił się Fenus i przygładził brodę.

- Coś mi się we łbie telepie, że imię jego zaczynało się na "i", ale nie dam sobie brody uciąć... - wtrącił Gawrik.

- Znał się on na ziołach i choroby rozpoznać umiał, szybko więc zaskarbił sobie przychylność władcy klanu. Zamieszkał więc tutaj wraz ze swym synem, a po jakimś czasie stał się najbliższym doradcą monarchy. Lata mijały i wszystko wydawało się być w najlepszym porządku, lecz pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie zmogła władcę straszliwa choroba. Nie pomagały leki sporządzone przez człowieka, a jedynie pogarszały sytuację... władca zmarł. Cały klan pogrążony był w żałobie. Wszyscy opłakiwali wielkiego wodza. Wszyscy oprócz człowieka, ten bowiem uznał się za spadkobiercę zmarłego i zapragnął rządzić klanem, jako ten, który za życia króla był mu najbliższym. Człowiek, wyobraź sobie! Człowiek! Tego świat nie widział od chwili swych narodzin! Świętokradztwo! Wkrótce człowiek zrozumiał, że nigdy nie zostanie władcą krasnoludów, zrozumiał też, że nawet pozostanie w jaskiniach klanu może być niemożliwe. Sporządził specyfik, którym zatruł wodę. Spodziewał się, że krasnoludy pomrą niczym muchy, a jemu uda się ujść przed ich gniewem... Zapomniał, że krasnoludy to nie ludzie, że trzeba czegoś więcej niż byle trutki... Zostało jeszcze wielu takich, co mieli dość sił, by ruszyć śladem zdrajcy. - Fenus zamyślił się. - Mocno żeśmy ich poturbowali - podjął po chwili. - Obu starego i młodego. Zdrajca zmarł po drodze z wycieńczenia... Syn jego ponoć nadal żyje. Tak słyszałem, ale nie bardzo w to wierzę, sam zadałem mu ranę straszliwą... Ale jeśli jednak przeżył, to dopóki on po ziemi chodzi, klan nasz nie będzie pomszczony! - zakończył mocnym głosem Fenus i wzniósł pięść ku sklepieniu. Freric Ratigin klasnął w dłonie powiedział:

- To naprawdę wspaniała opowieść...Bardzo udana i dramatyczna. Bardzo mi się spodobała.

Fenus osłupiał, ale zanim zdołał wykrztusić jakąś odpowiedź z północnego korytarza dobiegł ich głuchy dźwięk dzwonka. Siedzące pod ścianą krasnoludy poderwały się żwawo i pozbierawszy porzucone na ziemi kilofy, ruszyły przy wtórze głośnych sapnięć i stęknięć w stronę, skąd dobiegał ów dźwięk.

- Czas na popas wieczorny! Musimy szybko nogami przebierać, jeśli chcemy zdążyć przed innymi. Szczęściem my dziś kopaliśmy we wschodnim skrzydle, a stąd do garów najbliżej! - To mówiąc, Gawrik zakasał wysoko rękawy swej połatanej koszuli i nie oglądając się więcej za siebie, puścił się pędem wzdłuż ciemnego korytarza.



Czytaj dalej...




Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Konkurs
Bookiet
Recenzje
Komiks
Stopka
A.Mason
Paweł Laudański
Andrzej Pilipiuk
W.Świdziniewski
Adam Cebula
Tomasz Pacyński
Rafał Ostuda
EuGeniusz Dębski
Tomasz Pacyński
Adam Cebula
Maja Kossakowska
Rafał Kosik
Grzegorz Buchwald
K. i K. Urbańskie
Ondřej Neff
Michal Jedinák
KRÓTKIE SPODENKI
nonFelix
Adowity
 

Poprzednia 30 Następna