strona główna     -     konkurs     -     archiwum fahrenheita     -     stopka redakcyjna     -     napisz do nas
 
Tomasz Pacyński
Początek Poprzednia strona 27 Następna Ostatnia

Wspomnienie (2)

 

 

***

 

Coś poszło nie tak. Wyczułem to od razu, dotyk palców na karku był dziwnie krótki i roztargniony. Nie to nie, bez łaski, jeszcze sama będziesz chciała.

Oddalam się powoli i z godnością, wyprostowany, uniesiony ogon zaginam gestem pełnym ironii. Przecież nie będę miauczał, żeby coś dała, trzeba mieć swój honor. Sama spostrzeże swój błąd, prędzej czy później. Będzie załamana ogromem winy, może da co dobrego. No, lepiej prędzej niż później - myślę, rzucając ukradkowe spojrzenie na pustą miskę.

Coś jest mocno nie tak. Przysiadam w bardzo dobrym miejscu, na środku izby, starannie wybierając kawałek posadzki przykryty niedbale rzuconą chustą. Nie siądę przecież na gołych kamieniach. Znieruchomiały obserwuję spod półprzymkniętych powiek, tylko koniec ogona drga mimowolnie. Wyczuwam jakieś kłopoty.

Zrzuciła tylko futro, została w sukni, nie odpięła nawet pochwy sztyletu na udzie. Siedzi odwrócona do mnie profilem, przed sekretarzykiem, meblem bez sensu, po którym walają się rozrzucone pergaminowe karty, pieczęcie, pióra.

Jest tak piękna, mimo cienia smutku na twarzy, że mimo woli uśmiecham się wewnętrznie. Tylko tak mogę, nie pochodzę z Cheshire, nie umiem inaczej. Rodowód mam raczej chamski, wystarczy spojrzeć, nic ze wschodnich puszystości czy pastelowych syjamskich odcieni. Bury jestem, pręgowany, i dobrze mi z tym. Ciemniejsze paski na szarym futrze, kamuflaż znakomity. O zmierzchu wszystkie koty są szare, ze mną na czele, a to się przydaje.

Wspomniałem już, że nas nie lubią? Nie musiałem, wiecie o tym dobrze. Diabelskie nasienie, powiadają o nas, że niby z diabłem się kumamy, czarownicom służymy za igraszkę.

Nie kochają nas ludzie zanadto. Nie pamiętają, że bez nas szczury by ich zeżarły, zwłaszcza przy tym ich zamiłowaniu do czystości. A to kamieniami rzucają, a to kopnąć próbują. Czasem, jak złapią, gorsze rzeczy potrafią czynić. Wtedy tylko w pazurach nadzieja, jeśli da się sięgnąć ślepiów.

Wszystko to co gadają, to przecie kłamstwa. Nie znam kota, który chciałby służyć diabłu. Ostatni czart, którego widziałem, miał wredną gębę, jak każdy inny zresztą. Ach, prawda, ludzie ich nie widzą. Tym bardziej to bez sensu, te pomówienia, wredne i bezpodstawne.

Nie o diabły im chodzi, nie o konszachty ze złym. To przez tę naszą niezależność, stosunek do życia, którego nam skrycie zazdroszczą. Bo czy widział ktoś kota, który służyłby komukolwiek? Który zajmowałby się przez większość dnia bezsensowną pracą, by zdobyć jeszcze bardziej bezsensowne metalowe krążki, dobre tylko do zabawy dla małych kociaków? Wszak można je najwyżej toczyć po podłodze, to jedyny z nich pożytek.

Nas nie można wytresować, jak te bezmyślne, futrzane worki na pchły, zwanych psami. Nikogo nie będziemy lizać po rękach, nie będziemy skomleć, kiedy biją, ani machać ogonem, gdy łaskawie cisną kość. Na nas trzeba zasłużyć.

Chodzimy własnymi drogami. Ceną za wolność jest nieustanna czujność. To niezbyt wysoka cena. Płacimy chętnie.

A ona wciąż nie zwraca na mnie uwagi, nie odzywa się. Nie będę się narzucać, wstaję i idę do szafy, powoli, jak na kocura przystało. To nic, że nie patrzy, godność nie jest na pokaz. Godność ma się przede wszystkim dla siebie.

Mijam fotel przed kominkiem, rzucam okiem na miejsce, gdzie zwykłem spędzać większą cześć doby, oddając się najważniejszemu kociemu zajęcie. Celem kota jest sen, od początku świata. Ciężka to praca, nie każdy może jej podołać, spać, czujnie nasłuchując, spoglądając od czasu do czasu spod spuszczonych powiek. Nikt, kto nie jest kotem, nie potrafi tego docenić.

Spoglądam na fotel i przyspieszam kroku, wymrukując mimo woli gardłowe przekleństwo. Godność godnością, ale warto się pospieszyć. Znowu będzie na mnie, chociaż jak zwykle to jej wina. Położyła na fotelu czarną suknię, nie powiem, wygodną, dobrze się na niej spało. Ale też znakomicie widać na niej szarą sierść, moim zdaniem nawet ładnie się komponuje, ożywia gładką czerń materiału. Kocie kłaki jeszcze nikomu nie zaszkodziły - myślę, znikając za uchylonymi drzwiami szafy. Uff, udało się... Nie zauważyła, i całe szczęście. Trzeba wam wiedzieć, że ona potrafi miotły używać nie tylko do latania. Kota skrzywdzić łatwo, ale żaden to honor, wierzcie mi.

Złote myśli chodzą mi dziś po głowie, mruczę, sadowiąc się na stosie batystowych majtek. Szafa jest ciepła i przepaścista, ciemna, pachnąca lawendą. Aż wierci w nosie, coś z tym zapachem trzeba zrobić, domyślacie się pewnie, w jaki sposób? Ale znowu będzie awantura. Trudno, niech będzie...

Z tą myślą znów zabieram się do pracy. To znaczy zasypiam.

 

***

 

Pracowałem długo, wiem, bo kiszki już zupełnie przyrastają mi do kręgosłupa. Z jednej strony to nic złego, jak to mówią chudy kocur, dobry kocur. Muszę dbać o linię, łatwo się zapuścić w takich warunkach. No, ale bez przesady, daleko mi jeszcze do tych, co pracują u rzeźników. Swoją drogą, to szczyt kariery, kot w jatce. Wielu o tym marzy, niewielu się udaje. Ale nie narzekam, posada wprawdzie znakomita, ale pretendentów dużo. A upadek jest bolesny, tym boleśniejszy, im wyżej się zajdzie.

Nie jest dobrze. Wyszedłem z szafy, sprawdziłem, a w misce pusto. Moja pani wciąż siedzi nieruchomo, nie odzywa się. Patrzy w swe odbicie w zwierciadle, jakby widziała się po raz pierwszy. I smutna czegoś.

Wiem, że smutna. Znam ją dobrze, potrafię rozpoznać wyraz twarzy, co nie jest łatwe u ludzi, ich mimika jest słaba. Trudno się dziwić, ona nie ma przecież wąsów. Nie potrafi się napuszyć ani zjeżyć. No a uszy - są po prostu żałosne. Nie może nimi zastrzyc, położyć ich po sobie, w ogóle nie wiadomo, po co jej takie uszy. Nawet są przedziurawione, jak u porządnego kota, ale nie ponadrywane, nie znać po nich całej życiowej eksperiencji. Ani im się równać z moimi, zwłaszcza z lewym. Poza tym zupełnie bez sensu w dziury wsadza takie metalowe kółka. A przecież to dziury zdobią uszy, nie co innego.

No, ale mam doświadczenie, nawet z tej kamiennej wręcz twarzy mogę się zorientować, że jest smutna. I chyba zła. To rozpoznać już jest trudniej, ludzie są tak upośledzeni, nie mają ogonów. Nie potrafią chłostać się po bokach, nie mają czego dumnie zadrzeć. Biedni, nie mogą wyrazić całej gamy uczuć czy nastrojów. Czasem zastanawiam się, jak udaje im się porozumieć. Przecież i zapachów niewiele rozróżniają. Żal mi ich czasami, zwłaszcza samców, nigdy nie wiedzą, kiedy można. Muszą się strasznie często mylić a to pewnie nic przyjemnego.

No, ale co by nie mówić, jest zła. Nie pytajcie, skąd wiem. Wiem, i już.

Trzeba spróbować. Wprawdzie nie powinienem, cóż sobie o mnie pomyśli, ale jest mi jej po prostu żal. Wskakuję na sekretarzyk, ocieram się o twarz, schodzę na kolana. Głaszcze mnie, ale miły dreszcz nie przechodzi od nosa aż po czubek wyprężonego, drgającego z ukontentowania ogona. Głaszcze machinalnie, nawet nie burczy, że wskoczyłem na sekretarzyk. Ma rację zresztą, to nie miejsce dla uczciwego kota, kiedyś spotkała mnie tam niemiła przygoda. Gdy ona swym zwyczajem paskudziła czysty pergamin, stawiając na nim piórkiem dziwne znaczki, zebrało mi się, wstyd powiedzieć, na zabawę. Wstyd powiedzieć, bo skończyło się źle, rozlaniem śmierdzącej, czarnej cieczy z flakoniku. Co było dalej, nie powiem, wspominam to bardzo niechętnie...

Minęły lata, dawno już zapomniałem o takich figlach, ale sekretarzyk staram się omijać szerokim łukiem.

No, dalejże. Mogłabyś coś powiedzieć i bardziej przyłożyć się do głaskania.

Nic z tego, wzrok ma nieobecny. Idę sobie, niech nie myśli, że mi zależy.

Zastygam w pół kroku. Słyszę łomotanie do drzwi na dole, głośne, natarczywe. Ktoś stuka, i to nie mosiężną kołatką, odgłos jest taki, jakby walił rękojeścią miecza. Jeżę się mimowolnie, koniec ogona zaczyna zataczać nieznaczny łuk. Panuj nad sobą - karcę się w myśli - nie okazuj emocji. Ale nie przestaję, coś mi się tu nie podoba.

Chyba czekała na kogoś. Ale nie w tym celu, w jakim zwykle przyjmuje u siebie mężczyzn. Poznałbym wcześniej, zachowywałaby się inaczej.



Czytaj dalej...




Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Konkurs
Bookiet
Recenzje
Spam (ientnika)
Komiks
Stopka
Hor-Mono-Skop
Ludzie listy piszą
Martin Králik
Adam Cebula
D'Bill
Idaho
Andrzej Pilipiuk
Ewa Białołęcka
Tomasz Pacyński
Eugeniusz Dębski
Tadeusz Oszubski
Artur Skowroński
Jaroslav Mostecký
KRÓTKIE SPODENKI
nonFelix
Adam Cebula
Necrosis
XXX
Ktokolwiek widział...
 

Poprzednia 27 Następna