wstępniak
 literatura
 brykalski
 pierwuszina
 pierwuszin
 prozorow
 rossa
 wojaczek
 wojtkiewicz
 zimniak
 interaktywna...
 w iezioranna-h
 publicystyka
 pole miki
 hot dog
 gin & tonic
 dystans
 erotyka
 galeria
 random fandom
 film

linki:
 polska
 sąsiedzi
 świat
 antykwariat
 kontakt

nagrody:
 on-line
 APPF

 title
 home

 
 
 
  Film  
 
 
 

Recenzje:
"Śmiertelny rejs"
"Kapsuła ratunkowa"
"Matrix"













"ŚMIERTELNY REJS"
- Kontynuacja "Titanica"?

Copyright © by Rafał Donica

  • Dystrybucja w Polsce: VISION
  • Tytuł oryginalny: "DEEP RISING"
  • Tytuł polski: "Śmiertelny rejs"
  • Obsada:
    Treat Williams (Hair, Śmiertelna gorączka)
    Famke Janssen (Goldeneye)
    Anthony Heald
    Kevin J.O'Connor
    Wes Studi
  • Muzyka: Jerry Goldsmith
  • Zdjecia: Howard Atherton
  • Kierownictwo produkcji: Barry Bernardi
  • Efekty specjalne: Michael Shea
  • Produkcja: Laurence Mark, John Beldecchi
  • Scenariusz i reżyseria: Stephen Sommers
  • Czas trwania: 95 minut

John Finnegan (Treat Williams) dla chęci szybkiego wzbogacenia się, oferuje swoją pomoc bandzie podejrzanych typków. Nie obchodzi go, co będzie przewoził, a i klienci nie wydają się zbyt skorzy do zwierzeń. W ten sposób na ocean wyrusza motorówka z tajemniczym ładunkiem i nie mniej tajemniczą załogą.
W tym samym czasie piękna złodziejka (Famke Janssen) próbuje okraść sejf na wspaniałym transatlantyku "Argonautica", co zostaje jej udaremnione, a ona sama zostaje wtrącona do zamkniętej na cztery spusty pokładowej spiżarni. W pewnej chwili statek zatrzymuje się, a wszystkie systemy odmawiają posłuszeństwa. Po chwili ze wszystkich pokładów dochodzą straszne odgłosy walki. Wszyscy pasażerowie w tajemniczych okolicznościach giną. Po jakimś czasie do transatlantyka podpływa nasza "banda" bohaterów na łodzi Finnegana i wchodzi na pokład. Tu okazuje się, że ciała ludzi leżą w jednej z sal, jakby ogołocone ze skóry i tkanek. Okazuje się, że na pokładzie grasują krwiożercze potwory. Zaczyna się ciężka walka o przeżycie. Aby ocaleć, pozostali przy życiu pasażerowie, złodziejka, Finnegan i przywiezieni przez niego najemnicy - muszą połączyć swe siły i nawzajem zaufać. Jedynie kapitan statku nie ma zamiaru z nikim się bratać; przecież po to uszkodził statek, aby wziąć za niego odszkodowanie i z nikim się nim nie dzielić. W końcu złodziejka, Finnegan i mechanik docierają szczęśliwie na pobliską wyspę, jednak tam zastaje ich...
Film ocieka krwią. Straszne potwory niczym ośmiornica z "2000 mil podmorskiej żeglugi", docierają swymi mackami wszędzie. Bohaterowie tryskają poczuciem humoru, a w dłoniach dzierżą wspaniałe karabiny maszynowe, którymi strzelają, że aż miło. W filmie nie zabrakło też pięknej kobiety (Famke Janssen) oraz dość ciekawej (aczkolwiek tylko na początku filmu) muzyki - skomponowanej przez samego Jerry'ego Goldsmitha - którego muzykę można usłyszeć w takich filmach jak "Alien" czy "Krytyczna decyzja". Na końcu filmu obejrzymy całkiem ciekawy rajd na skuterze Wodnym, a finał zaskoczy niejednego. Jednak przy tych wszystkich zaletach, film ma jedną, I to bardzo poważną wadę - efekty specjalne rodem z "Toy story". Potwory przerażają bardziej, gdy ich nie widzimy. Gdy natomiast pokazują się na ekranie, trudno uwierzyć w ich rzeczywiste istnienie. Efekty są bardzo podobne do tych zastosowanych w "Mortal Kombat". Nie daje to jednak filmowi niczego dobrego. Ale o tym każdy musi się przekonać osobiście.
Tytuł artykułu brzmi "Śmiertelny rejs" - Kontynuacja "Titanica". Nie napisałem tego bez powodu. W "Deep rising" podobnie jak w dziejach Titanica, widać walkę człowieka z żywiołami natury. Tu, właściciel transatlantyku również ma wielkie ambicje. W jego zamierzeniu "Argonautica" miał być statkiem dla najbogatszych tego świata. W filmie nie ma słowa o niezatapialności tego statku, ale jego właściciel na pewno myśli że jest on niezniszczalny i że dla każdego starczy miejsca w szalupie. Jednak natura, jak to natura - zawsze znajdzie wyjście.
Główny bohater filmu - John Finnegan dość często używa sformułowania "Now what?" - (Co teraz?). Pasuje to jak ulał do efektów specjalnych jakie stały się standardem w Hollywood. Bezpłciowe, mało rzeczywiste i wyjątkowo sztuczne. Kiepskie i ograne efekty specjalne z komputera na dobre zagościły w najnowszych produkcjach filmowych. Na miejscu wydaje się być pytanie:
- Co teraz?
Czy twórcy filmów zaprzestaną używania kiepskich efektów specjalnych? Z łezką w oku wspomina się teraz "gumowego" Yodę lub Jabbę z "Gwiezdnych wojen".

Rafał Donica

















"W przestrzeni nikt nie usłyszy twojego płaczu - czyli dlaczego warto obejrzeć ten film"
  • Kapsuła ratunkowa, USA 1993 (84 min.)
  • reż. Ron Silver
  • wyk. Ron Silver, Robert Loggia


Copyright © by Marek Wojaczek


"W przestrzeni nikt nie usłyszy twojego krzyku" - takie napisy widniały na plakatach zwiastujących film "Obcy ósmy pasażer Nostromo" (jak ten czas leci). Fabuła, każdemu kto choć trochę interesuje się SF jest dobrze znana. Pamiętamy ostatnią scenę, w której Ellen Ripley przygotowuje się do hibernacji na pokładzie kapsuły ratunkowej. Możemy więc domniemać, że ocalała. Przypominam te rzeczy nie bez przyczyny. Tam gdzie w Obcym pojawiają się napisy końcowe, rozpoczyna się właściwa akcja filmu, o którym poniżej.
Wigilijna noc. Statek z kilkoma tysiącami osób na pokładzie leci w kierunku Ziemi. Tajemniczy wybuch niszczy go doszczętnie. Jedynie garstce osób udaje się wydostać ze strefy bezpośredniego zagrożenia. Znajdują schronienie w kapsule ratunkowej. Niestety o ich bezpieczeństwie możemy mówić jedynie w aspekcie teoretycznym. Stan techniczny kapsuły przypomina kilkunastoletni samochód, który nigdy nie przeszedł choćby najmniejszego remontu. Zabezpieczenia przed nieprzyjaznymi zjawiskami występującymi w przestrzeni kosmicznej są mizerne. Wyposażenie pojazdu znacząco różni się od tego, które widzimy w pierwszej części Obcego. W miejscu kabin hibernacyjnych stoją piętrowe prycze. Nie ma chyba jednego urządzenia, która działałoby w pełni poprawnie. Zapasy żywności sprowadzają się do niewielkiej ilości sucharów. Przyczyna tego stanu rzeczy jest prozaiczna. Rada Ziemi uznała, że nie należy inwestować w wyposażenie kapsuł. Po co? W końcu chodzi tylko o bezpieczeństwo ludzi...
Na pokładzie znajduje się też ktoś o niezbyt jasnych intencjach. Gdy jedni poświęcają życie dla ratowania innych ktoś zatruwa zapas wody. Co chce osiągnąć?
Dobra gra aktorska oraz efekty specjalne nie przeszkadzające w spokojnym odbiorze sprawiają, że poleciłbym ten film wszystkim, nie tylko miłośnikom gatunku. Zawiera on wiele prawd o życiu nas ludzi, którzy erę międzyplanetarnych lotów mamy jeszcze przed sobą, ale na bezpieczeństwie innych nauczyliśmy się już oszczędzać.
Miłośnicy filmów katastroficznych niech potraktują go jako dzieło obowiązkowe. Dramaturgią nie ustępuje ona takim hitom jak Płonący wieżowiec, czy Tragedia Posejdona.

Marek Wojaczek



    What is the Matrix?
    Copyright © by Bartek "V0yager" Dramczyk, 1999

    Keanu Reeves, znany chyba wszystkim miłośnikom SF ze swojej roli w niezapomnianym Johnym Mnemoniku powrócił na ekrany kin by odegrać niesamowitą postać Neo w Matrixie.
    Widzimy świat, codzienność oczyma bohatera, wiodącego gdzieś na skraju tysiąclecia podwójne życie programisty i hackera. Życie właściwie niezakłócane niczym. Dni spędzane we wtłoczonym w garnitur stroju poważnego pracownika dużej firmy, zmieniającego przebranie co noc by dłubać w bitach nielegalnego softu, łamać zabezpieczenia i pętać się po nonych klubach. Plastyczna i mocno realistyczna wizja świata bliskiej przyszłości (wręcz teraźniejszości) nagle zostaje zakłócona zgrzytami niecodzienności. Najpierw przelotne spotkanie ze znaną Neo z opowieści hackerką. Potem koperta z telefonem i pierwsza ucieczka przed agentami (jakby wyjętymi z powieści dla dzieci "Momo" szarymi panami) ścigającymi przestępców komputerowych. Nieudana z resztą. Beznadziejność i brak sensu w życiu nagle dodatkowo zostaje zachwiana kilkoma odrealnionymi wydarzeniami. I wreszcie... spotkanie z Morpheuszem - kolejną legendą w świecie hackerów. Czy aby tylko? Do momentu zetknięcia się światów Neo i Morpheusza w rzeczywistość wkrada się coraz więcej zgrzytów. Wyjaśnienie, tajemnica Matrycy tkwi w jednej, czerwonej pigułce i śmietnisku zużytych baterii. Bo rzeczywistość istnieje tylko w pokładach bitów superkomputera, sztucznej inteligencji czerpiącej energię z ludzkich baterii, jest efektem dawnej wojny w której człowiek przegrał z maszyną. Ówczesność filmu, przesunięta o jakieś 200 lat do przodu to komputer hodujący ludkzich potomków jak paszę dla własnych celów. Wyzwolony spod pręgieża maszyn Neo trafia w obcy, nieprzyjazny świat. Świat ludzi wyzwolonych. Jednak cena wolności jest wysoka. Zbyt wysoka. Życie w mroku i wiecznej ucieczce i jeszcze rola nowego mesjasza w nierównej batalii o wolność wszystkich ludzi to zbyt wiele jak na barki Neo. Co gorsza Neo prawdopodobnie nie jest tytm mesjaszem, o którego chodzi. Spotkanie z wyrocznią dodatkowo obciąża skatowany umysł Neo, który koniec końców staje przed wyborem życia swojego lub Morfeusza. Co ciekawe przepowiednia sprawdza się co do słowa. Neo poświęca swoje życie, by odrodzić się i powrócić jak mesjasz. Płynie stąd ciekawy wniosek - rola mesjasza nie jest przypisana człowiekowi od urodzenia, raczej wyuczona i uwarunkowana otoczeniem.
    Wyraźnie widać w Matrixie wpływy Johnego. Bo czymże jest charakterystyczna dla Mnemonika ściana monitorów widoczna w obu filmach? Mrok rzeczywistego świata, leżanki do podróży w VR i poskładane z odpadków komputery i inne pojazdy? Ba - nawet pewien z monologów (tym razem nie w wykonaniu Neo) jakby odpowiada słynnemu "I want the room service." Mnemonika. Takich aluzji do innnych filmów i książek jest znacznie więcej. Pod topór poszły Alicja w Krainie Czarów i Alicja po Drugiej Stronie Lustra, Saturn 3, Obcy, Wejście Smoka, Momo, Batman, Superman, X-Files, a nawet Baśń o Spiącej Królewnie. Jakby dobrze policzyć upchnięto w Matrixie nawiązania do ok. 20-30 filmów i książek
    
     Nie brak w Matrixie pewnych niekonsekwencji - ot chociażby dziwny dwustuletni poślizg w czasie, albo niemoc szarych agentów, będących bądź co bądź elementami całego systemu. To jednak można wybaczyć scenarzystom. Stworzyli zbyt imponujące dzieło.
    
     Matrix mimo niesamowitych efektów w przeciwieństwie do wielu współczesnych wytworów kina nie jest filmem efekciarskim. Właściwie w większości składa się z długich, częstokroć monotonnych dialogów, pozwalających zrozumieć realny świat. Sceny walki są przerysowane, wręcz komiksowe, a Neo w roli odzianego w czerń anioła zemsty jest absolutnie nieoceniony (w USA już rozpętała się moda na buciki i okularki a'la Neo). W mojej opinii Matrix to film znakomity, wartym każdej złotówki wydanej w kinie, każdej sekundy spędzonej na oglądaniu mrocznej przyszłości. Prawdziwy aż do bólu, uświadamiający rolę człowieka w marionetkowym społeczeństwie. To film poparty umiarkowanie dozowanymi efektami i doskonale dopasowaną muzyką. Matrix to kino wysokich lotów, czerpiące całymi garściami ze współczesnej subkultury hackerów, subkultur techno, mangi i komiksów. Wybuchowa mieszanka, która z mojego punktu widzenia dalece zdysansowała nadchodzącą premierę pierwszego epizodu Gwiezdnych Wojen. Bo po obejrzeniu Matrixa wszystko może wydać się szare i przygnębiające. W Matrixie niewiele jest miejsca na nadzieję. Choć może kóregoś dnia rzeczywiście przyjdzie przebudzenie, wyrwanie się z okowów wirtualnej rzeczywistości, tak realnie przedstawionej w Matrixie, to warto sobie zadać pytanie - czy warto?
    I, co ciekawe, mimo swojego rozmachu - Matrix utrzymuje smaczek kina pogranicza, undergroundowego obrazu którym sam w sobie jest hajem. Hm. Był też filmem, który sam zapracował sobie na swoją reklamę, dzięki pirackim kopiom krążącym po sieci.
    Ale, ale - by zrozumieć Matrixa, trzeba wejść na ten film z pewnym bagażem doświadczen i sporym czasem spędzonym gdzieś za konsolą Linuxa. Bo w przeciwnym razie może on okazać się po prostu kolejnym, miernym filmem.
    
    A wytrwałym polecam zwiedzenie
    http://www.whatisthematrix.com/ (hasełka bardzo łatwo zdobyć)
    oraz przeczytanie scenariusza do Matrixa z http://matrix.wp.pl/ i porównanie z filemem.
    
    Bartek "V0yager" Dramczyk