Tytuł: Czarny dom
Tłum.Jan Kabat
Wydawnictwo: Albatros, 2014
Stron: 464
Cena: 34,90
Fin Macleod, policjant, miesiąc wcześniej stracił ośmioletniego synka. Teraz szef stawia mu ultimatum: albo praca, albo żałoba. A zadanie, które przyjdzie mu wykonać, wcale mu się nie spodoba. Po niemal osiemnastu latach Fin będzie musiał powrócić na niewielką wyspę Lewis, gdzie się urodził i dorastał. Przez większość życia jego największym marzeniem była ucieczka. Ale – ponieważ ktoś na wyspie zabił w podobny sposób, co jakiś czas temu w Edynburgu, a Macleod prowadził wcześniejszą sprawę – komputer postanowił, że jego wkład w śledztwo się przyda. Gdy tylko mężczyzna stawia stopę na porzuconej z rozmysłem wyspie, powracają wspomnienia. A gdy – ku zdziwieniu Fina – okazuje się, że ofiara to jeden z jego szkolnych prześladowców, bohater zaczyna przeczuwać, że rozwiązania zagadki tożsamości zabójcy należy szukać w przeszłości niewielkiej społeczności. W tym w wydarzeniach bezpośrednio poprzedzających jego własny wyjazd, o których najchętniej by zapomniał.
Czarny dom Petera Maya jest pierwszą częścią trylogii kryminalnej o wyspie Lewis. To reprezentant nurtu obyczajowego w kryminale, przy czym, niestety, część obyczajowa wypada zdecydowanie lepiej niż zagadka związana z zabójstwem. Przyznać trzeba, że powieść skonstruowana została w taki sposób, by do samego końca umiejętnie podtrzymywać zainteresowanie czytelnika. Naprzemiennie otrzymujemy bowiem rozdziały osadzone w teraźniejszości, ze standardową narracją trzecioosobową, oraz (zdecydowanie ciekawsze) rozdziały zabierające nas w przeszłość, w których narratorem jest Fin Macleod. Z tej mieszanki wyłania się wieloaspoektowy obraz zamkniętej, skostniałej, silnie tradycjonalistycznej społeczności wyspy, który stanowi zdecydowanie największą zaletę Czarnego domu. Niegdysiejszy buntownik i największy nonkonformista wśród przyjaciół bohatera, dziś jest, ku zaskoczeniu Fina, pastorem i pielęgnuje pozory z uporem godnym zaiste lepszej sprawy. I tak dalej, i tym podobnie. A krwawa tradycja polowania na pisklęta głuptaków, gnieżdżące się na niemal niedostępnej skale, lokalny rytuał inicjacyjny i marzenie większości chłopaków z Lewis, trzyma się równie mocno jak dawniej.
I wszystko byłoby bardzo pięknie, naprawdę, bo i oryginalna sceneria, i przekonujące, choć nie rewolucyjne, przemyślenia o ludzkiej naturze i sile mechanizmów społecznych… gdyby nie końcówka, na litość duchów tysięcy pomordowanych głuptaków! Finałowe partie, rozwiązanie zagadki, a zwłaszcza wyjawienie motywów sprawcy, niweczą z zabójczą wręcz skutecznością bardzo dobre wrażenie z lektury wcześniejszej części Czarnego domu. Z oczywistych względów nie mogę w tym miejscu wejść w szczegóły, ale napiszę tyle, że Szkot nie oparł się pokusie zamerykanizowania swojej historii w jeden z najbardziej tandetnych i wyświechtanych sposobów. Zakończenie nie pozostawia również wątpliwości, że zabójstwo było jedynie pretekstem, a nie osią opowieści. Maya nie interesowało konstruowanie intrygi kryminalnej, bo zagadkę, jak się finalnie okazuje, mógł rozwiązać każdy, nie trzeba było do tego śledczego z Edynburga. Czytelnik nastawiony na kryminał musi się zatem liczyć ze sporym rozczarowaniem. Taki skupiony na wątkach obyczajowych też pod koniec nieco szkliwa na zębach pewnie straci, ale w ostatecznym rozrachunku będzie bardziej usatysfakcjonowany.
Zarazem proszę mnie opacznie nie zrozumieć: nie twierdzę, że Czarny dom to zła powieść. Jestem jedynie dość mocno rozczarowana, bo to, co przez większą część lektury zapowiadało się na bardzo dobrą, nieszablonową historię, w rezultacie okazało się zaledwie ponadprzeciętne. Sztuka łączenia obyczaju z kryminałem nie jest łatwa, a do biegłości Hakana Nessera Peterowi Mayowi sporo brakuje. Szkoda, ale wciąż warto wybrać się na wyspę Lewis, jedynie zawyżone oczekiwania lepiej zostawić na brzegu.
Pobierz tekst:

Powrót do korzeni
No to dotarliśmy do ostatniego tomu cyklu Hayden War! Ostatni nie oznacza, że to koniec historii napisanej przez Evana…

Wesołe może być życie staruszka
Podobno nie przesadza się starych drzew… akurat! Maciej Tomczak przeczytał książkę Deborah Moggach…

Nie zawsze znajdziesz to, czego szukasz
Autor: Gustavo Malajovich Tytuł: Ogród z brązu Tłumaczenie: Joanna i Grzegorz Ostrowscy Wydawnictwo: Albatros,…