strona główna     -     bieżący numer     -     archiwum fahrenheita     -     stopka redakcyjna     -     napisz do nas
 
A.Mason
strona 14

Okiem wiecznego malkontenta

Alternatywna... sami wiecie co


O AUTORZE
A.Mason - Urodził się, wychował i mieszka w Nysie (aż dziw, że tak piękne miasto mogło wydać na świat takiego gbura). W "Pięknej Studni" znalazł kiedyś źródło trzygroszówek, od tego czasu wtrąca je gdzie się tylko da i nie da. Aż dziw bierze, że jak dotąd zebrał po nosie tylko kilka razy (zapewne dlatego, że okularników się nie bije).

Jakiś czas temu nawinęła mi się przed oczy książka pewnego autora. Właściwie to nie tyle nawinęła przed oczy, co przewinęła przez ręce. Prawdę mówiąc, wypadła z półki, przeleciała przez ręce, spadła na podłogę i rozsypały się niemal wszystkie kartki. No cóż, takie wydanie. I dziurawe ręce. Nie zwróciłbym nawet uwagi na ową książkę, gdyby nie to, że układając kartki w kolejności od lewej do prawej, przeczytałem sobie fragment niemal już zatartej w mojej pamięci powieści. I na cóż takiego trafiłem? Otóż oczom moim ukazał się opis pewnej planety. Dokładniej opis tego, co znajdowało się na niej, co było postrzegane na Ziemi i jakie teorie wysnuwano na temat tego czegoś. Powiedziałbym: "Nuda, panie", jednak po chwili zastanowienia...

Cóż takiego ciekawego może być w kłótniach naukowców oraz jakichś naukowych opisach i teoriach? Nic! Powiedzmy sobie szczerze, naukowy bełkot rzadko kiedy ciekawi kogoś, kto do nauki nie "czuje pociągu". A już naprawdę nudny jest dla człowieka szukającego w książce prędzej rozrywki niż intelektualnego wyzwania. A jednak, ów naukowy, czy raczej owe naukowe "bełkoty" autor umieścił w powieści rozmyślnie. Miały one naprowadzić na pewne rzeczy, których trudno byłoby się domyślić z akcji powieści. Czy dobrze zrobił? Trudno powiedzieć. Teoretycznie autorowi mogło być to potrzebne, żeby czytelnicy nie dopatrywali się w powieści czegoś, czego on nie zamierzył. Ale w tym konkretnym przypadku, moim zdaniem, zamierzenia były zupełnie inne. Czytelnik zwykle podążający pewnym "kanałem myślowym" nie dostrzegłby innych kanałów. A autor powieści próbuje łapać w niej co najmniej kilka srok za ogon. Trzyma je na oczach czytelnika, udowadnia mu, że potrafi to zrobić, i nagle je wypuszcza. "A Ty, Czytelniku, łap sobie te sroki sam!". Chyba w tym tkwi cały urok tej książki, mamy napięcie, szybką akcję, przerywaną naukowymi wyjaśnieniami, napięcie, trochę miłości, napięcie, trochę miłości, naukowe wyjaśnienia, akcja, itd... A na samym końcu... Pięćdziesiąt pięć tysięcy znaków zapytania i niedosyt: "Jak to!? To już koniec? Ale dlaczego? Proszę Autora, ale przecież... No, jak tak można!? To ja mam się domyślić, co to mogło być i dlaczego? Ja sobie wypraszam! Tak nie może być!... A może będzie drugi tom?...". Czyli mamy wszystkie elementy potrzebne do zbudowania wielkiej powieści. I rzeczywiście, jest to jedna z najlepszych książek tegoż autora.

A ja się zastanawiam. W końcu mamy "Władcę Pierścieni" Tolkiena, i jest Jeskow (notabene wspaniały człowiek). Mamy Strugackich i "Światy braci Strugackich". A może spróbować zrobić coś takiego z wspomnianą wcześniej powieścią? Może nie kontynuację, ale dobrym pomysłem byłaby "alternatywna historia od środka". Gdyby tak zamiast łapać x srok, spróbować złapać jedną? To chyba nie byłby zły pomysł. Rozmawiałem na ten temat z jednym takim, ekhm, brakuje mi epitetu, i ten zarzucił mi to, że w ten sposób spłaszczałbym powieść, zamysł autora. Ależ właśnie o to chodzi! Zająć się tylko jednym aspektem, ale za to dającym możliwości zupełnie nowe, odmienne.

Wyobraźcie sobie taką historię (na razie zgodną mniej więcej z oryginałem):

Astronauta ląduje na pewnej, bardzo od Ziemi odległej planecie, na której znajduje się baza kosmiczna. Napięcie jest już od samego początku, bowiem nikt ze stacji nie daje znaku życia. Nasz bohater ląduje tam, ale ciągle brak jakiejkolwiek żywej duszy. Cisza i spokój. Przerażający spokój. Nikogo. Bohater (nazwijmy go Kelvin), wchodzi do wnętrza stacji, wokół bałagan, i ciągle cisza... NAGLE!... Zamknijcie oczy, bo to straszne! Znajduje człowieka! I on żyje! Tak, pewnie większość z Was już się zorientowała, o co chodzi, pozwolę więc pokrótce sobie streścić, co będzie dalej do interesującego mnie momentu. Otóż okazuje się, że na planecie dzieją się dziwne rzeczy. Okazuje się, że Ocean, "oblegający" niemal całą planetę, a będący prawdopodobnie istotą żywą, produkuje ludzi. Zerkając w mózgi naszych bohaterów, produkuje osoby, które najsilniej wyryły się w ich pamięci. Owe twory nie mogą odstępować bohaterów ani na krok, nie wiedzą też, że są wytworem Oceanu, zachowują się i czują, dokładnie tak jak ludzie...

I po kilku perypetiach dochodzimy do interesującego mnie momentu:

Nasi bohaterowie wysyłają w ocean obraz fal mózgowych Kelvina. I co? I nie dzieje się nic, a powieść toczy się dalej (nie będę spojlerował). Pomyślałem sobie: "A co, gdyby Ocean wytworzył wtedy sobowtóra Kelvina?". Oczywiście, przyjmując brak inteligencji Oceanu, ten dla Kelvina II stworzyłby Harey III (Harey I nie żyje). Ciekawa sytuacja. Ale jeszcze ciekawsza sytuacja wytworzyłaby się, gdyby nie wytworzył Harey III, pozostawił Kelvina, Kelvina II i Harey II. To ci dopiero historia! Wyobrażacie to sobie? Jak zachowa się Harey mająca "do wyboru" dwóch Kelvinów? Kogo wybrać, prawdziwego, czy "fałszywego", a może to Ocean za nią wybierze? Jak zachowa się Kelvin II, który przecież szybko zorientuje się kim jest? A co, jeśli nie? Jeśli uzna Kelvina I za wytwór Oceanu? Nie, to ostatnie odpada, bowiem można to sprawdzić doświadczalnie. Jak zachowają się pozostali bohaterowie, czy też spróbują wysłać swoje fale mózgowe do Oceanu? I czy im się uda osiągnąć taki sam efekt?

Zajęcie się tylko tym jednym wątkiem, tą gałęzią powieści, daje bardzo ciekawe i zupełnie nowe możliwości. Czy jednak chciałbym się wziąć za pisanie "alternatywnej kontynuacji od środka"? Ja chyba nie, bowiem zdaję sobie sprawę, ile miliardów lat świetlnych dzieli mnie od kunsztu Autora omawianej powieści. Może by tak napisać coś zupełnie innego w stylu, wyraźnie różniącego się od "pierwowzoru"? Bardzo mnie to korci. Nawet pomimo tego, iż wiem, że naraziłbym się tym całej rzeszy fanów powieści. A może spróbuje ktoś inny? Jest ktoś chętny? Może kogoś udało mi się zainteresować? A może mam jeszcze powrócić do tego tematu i rozwinąć go w którymś z kolejnych felietonów? Chętnie wysłucham Waszych opinii w tym temacie.





Koniec




Spis treści
451 Fahrenheita
Zakużona Planeta I
Zakużona Planeta II
Bookiet
Recenzje
Stopka
A.Mason
Paweł Laudański
Andrzej Pilipiuk
W.Świdziniewski
Dawid Brykalski
Wojciech Kajtoch
Adam Cebula
Iwona Surmik
Łukasz Orbitowski
Robert Zeman
Tadeusz Oszubski
Piotr Schmidtke
Ondřej Neff
Vladimír Sokol
KRÓTKIE SPODENKI
Adam Cebula
Ryszard Krauze
D.Weber, J.Ringo
KNTT Ziemiańskiego
 

Poprzednia 14 Następna