strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Fahrenheit Crew Bookiet
<<<strona 05>>>

 

Bookiet (2)

 

 

Historia świata równoległego

 

Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że historia ludzkości to ciąg wojen, dyplomatycznych awantur, podboje i wyzwolenia. Tymczasem jakby w innym świecie dzieją się rzeczy, których wpływ na nasze życie czasami okazuje się daleko większy niż huk armat i ryki tłumów. To historia nauki. Gdy czytamy biografie uczonych, nie raz można się złapać na tym, że przełomowe zdarzenia, jak choćby II wojna światowa stanowiły dla nich kłopotliwe, ale marginalne, nie decydujące o niczym zdarzenia. Prawdziwie absorbujące potyczki toczą oni na łamach czasopism, których nikt z nas nie bierze do ręki, szamoczą się z aparaturą, ze słabością umysłu, z niewiedzą. Co ciekawe, wpływ niektórych nauk na nasze życie wydaje się nie tylko marginalny, lecz wręcz niemożliwy. Na przykład, czy mogą cokolwiek w nim zmienić astronomowie? A jednak, mówimy o przełomie kopernikańskim. Od odkryć fromborskiego samotnika minęły setki lat, wydarzyły się setki wojen, a jednak to właśnie dzięki niemu myślimy zupełnie inaczej o świecie, to on sprawił, że nic już nie jest takie samo, jak przed ogłoszeniem dziwacznej dla współczesnych prawdy, że Ziemia obiega Słońce. O historiach odkryć możemy powiedzieć, że bywają interesujące, zdarzają się pasjonujące, ale niemal zawsze są one pouczające. To zapewne sprawia, że tak chętnie się czyta o tym, jakimi zakosami ludzkość dochodziła prawdy. Zadziwiające jest jeszcze coś innego: w sezonie ogórkowym, gdy ludzi pochłaniają wybory miss Koziej Wólki, gdy dziennikarze uganiają się za kręgami zbożowymi, zapominamy, że obok nas drzemią prawdziwe zagadki. Ot, drobiazg, ktoś zaobserwował około Słońca planetę i przepadła. Pozostały wiarygodne obliczenia, wiarygodne relacje i wiarygodne błędy, przez które ciało niebieskie zniknęło w czeluściach kosmosu. Prawda, zmyślenie, złudzenie, niesamowity przypadek? W niektórych z tych spraw zapewne do końca dziejów będziemy zdani na domysły i przypuszczenia.

Z takich powodów polecam tę książkę, jest pouczająca, czyta się jednym tchem, bo opowiada też trochę historii lepszych niż "Archiwum X", prawdziwych, niewyjaśnionych i ciągle intrygujących, za którymi kryje się coś więcej niż pierwotne leki człowieka. Książka opowiada o historii astronomii, o tych najstarszych i zupełnie najnowszych odkryciach, o ogromie niewiedzy, o tym, jak dziwaczne poglądy miewali uczeni, i jak bardzo potrafiły one odbiegać od rzeczywistości. W podręcznikach zazwyczaj mamy wszystko podane na tacy, tak, by racje "naszych" zdawały się oczywiste i oczywista była błędność poglądów "tamtych". Tu autor prowadzi nas, niczym w kryminale, krętymi ścieżkami, nieraz sami damy się zwieść pokrętnym argumentom, nieraz za historycznymi postaciami sami chętnie skoczymy w chaszcze. I jak to bywa w życiu, a nie w kryminale, tam czasami pozostaniemy, albowiem tylko w kryminałach wyjaśnia się na końcu z całą pewnością, kto zabił.

Dla współczesnego czytelnika książka ma pewną niewątpliwą wadę: informacje w niej zawarte odzwierciedlają stan wiedzy z początku lat sześćdziesiątych ubiegłego, XX wieku. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat sporo się wyjaśniło... ale zapewniam, że tu nie chodzi tak bardzo, jaki naprawdę ma skład atmosfera Venus, ale o wiele bardziej pasjonujący jest sposób dochodzenia do tej wiedzy. Te historie nie straciły nic a nic na aktualności. Nic więc tylko... gdzieś to zdobyć. I tu kłopot, bo gdzie, jak, nie mam pojęcia, kopać po bibliotekach? Książkę mi podrzucił Mason. Może ktoś jeszcze ma?

 

Baron


 

Willy Ley

W niebo wpatrzeni.

Tłum: E. Kosińska B. Orłowski

Państwowy Instytut wydawniczy

Warszawa 1984

Stron: 356

 

 

Coś z wyższych sfer

 

Powodów do polecenia tej książki znaleźć można i trzeba co najmniej kilka. Trzeba, bo jak mówi jedna nasza bardzo miła znajoma, ni huśtawki. Nie jest to fantastyka, nawet nie bardzo literatura sensacyjna, a raczej niewątpliwie tak zwana literatura wysoka. Choć, czy ja wiem? Autor Erik Orsenna za książkę L` Exposition coloniale, wydaną w 1988 roku, otrzymał nagrodę Gocourtów. Profesor ekonomii, przez trzy lata doradca prezydenta Francois Mitteranda, człowiek utytułowany i światowy jak wszyscy diabli. Na język polski przetłumaczono tylko tę jedną jego powieść "Wielka Miłość". No więc jakie są te powody, dla których warto po książkę sięgnąć? Powiem od razu, że to literatura. W dzisiejszych czasach nie bardzo odróżnia się opisu filmu od literatury. Istnieje cały szereg książek, powieści, opowiadań, które, jak mówi zwykle kokieteryjnie recenzent, są świetnym materiałem na film. Ale, niestety, nie są literaturą. Więc byłyby bardzo miłą rozrywką, gdyby je zekranizowano, ale w formie książkowej są tylko bladym odbiciem tego, co mogłoby z nich ewentualnie powstać. Literatura bywa zupełnie nieprzekładalna na jakikolwiek inny język. Owszem, znakomicie zazwyczaj daje się zrobić z przedstawienia teatralnego film, ale już zazwyczaj bardzo dobrze czyta się sztuki, których nie daje się wystawić, a jeśli już to dramat niesceniczny "Dziady", który wystawiony, pozostaje dramatem niescenicznym. W czasach, gdy pisanie zastępuje się z uporem obrazkami, umiejętność wyrażania się za pomocą pisania jest rzeczą egzotyczną i wartą poznania. Książka ta jest literaturą, jej językiem są słowa, zdania, akapity, a nie marzenie o taśmie filmowej. To dzieło pełne, doskonale zamierzone i przemyślane właśnie jako książka. Powód drugi, mamy tu daną relację z życia wyższych sfer. Tych najwyższych. To zawsze fascynowało, to także zawsze bywało zaczynem powieści sensacyjnych, choćby agent 007 nieodmiennie kręci się po jakichś salonach. Orsenna wprowadzi nas na prawdziwe salony i opowie o nich prawdziwe historie, albo "prawdziwie zmyślone" przemknie gdzieś Claude Leluch, Matka Teresa. Wielki świat opowiadany przez bywalca, ba równoprawnego i trochę zblazowanego mieszkańca jest chyba całkiem inny, niż ten z filmów sensacyjnych. Warto zobaczyć coś od całkiem innej strony. To także podstawa powodu trzeciego: warto zobaczyć inną literaturę, inne książki, sięgnąć do czegoś nowego. Dalibóg, sensacyjniaki pochłaniane kilogramami przestają fascynować, nuży tempo, nuży pośpieszność akcji, która coraz bardziej przypomina filmowe ścinki emitowane w MTV. Człowiek chciałby czasem czegoś znaczącego, co na dodatek choć niezwykłe, miałoby znaczenie dla jego zwykłego życia. "Kiedy człowiek zaczyna czuć się nikim, samobójstwo przestaje być czynem. To konstatacja." Choćby coś takiego. Bo w naszym życiu raczej rzadko mamy do czynienia z tajnymi agentami, natomiast o wiele częściej z myślami o samozagładzie. Powód przedostatni, to chyba romanse, kobiety w tej książce. No cóż, my, faceci żyjemy dla nich, one zaś lubią czytać o innych kobietach i romansach, jest to więc bardzo dobry powód. Zaś ostatni i jedyny prawdziwy, jest to naprawdę świetna literatura, może nie wciągające czytadło, ale tak zwana lektura, którą należy, jak tabliczkę czekolady nadgryzać po kawałeczku i smakować.

 

Baron


 

Erik Orsenna

Wielka miłość

Tłum: Tadeusz Komendant

Muza SA, 1996

Stron: 254

 

Wielki Manipulator i korporacje

 

Czytając pozycje z kanonu lektur szkolnych, rzadko mamy okazję spotkać się z dziełami, które bezpośrednio przystają do współczesnych realiów. Nie podważam tutaj wartości literackich i artystycznych inkryminowanych pozycji, nie przesądzam nawet o ich zaletach poznawczych... Zazwyczaj jednak podchodzimy do arcydzieł światowej literatury z pewnym dystansem, a dystans ten rośnie wprost proporcjonalnie do odległości w czasie dzielącej teraźniejszość odbioru od okresu, gdy książkę napisano. Niedawno jednak uświadomiłam sobie, że są książki, które nie tylko się nie starzeją, lecz, co dziwniejsze, pasują jak ulał do jakiegoś aspektu naszej szalonej rzeczywistości.

Przykładem niemal absolutnym jest "Książę" Niccolo Machiavellego. Pozycja dobrze wszystkim znana, jeśli nie z treści, to na pewno z tytułu. Cóż takiego jest w podręczniku skutecznego rządzenia, napisanego zgoła 400 lat wcześniej, że nadal pasuje, choć jego autor nie mógłby sobie nawet wyobrazić realiów XXI wieku?

Aby odpowiedzieć, muszę sięgnąć do zupełnie innej półki w mojej bibliotece. Do ponownej lektury "Księcia" skłoniła mnie książka całkiem współczesna i wcale niefantastyczna. W ramach poszerzania wiedzy marketingowej sięgnęłam po intrygująco brzmiący tytuł "Machiavelli i zarządzanie" Antony’ego Jaya. Tytuł, oczywiście, zdradzał treść, a jednak przeżyłam potężny szok, gdy przebrnęłam przez parę stron nudnego wstępu. Dalej było tylko lepiej i coraz lepiej – erudycja zabarwiona ironią, czasem sarkazm, choć bez śladu agresji, a wszystko zaprawione gigantyczną dawką inteligentnego humoru i okraszone fragmentami "Księcia". Antony Jay zmienił mi optykę odbioru – pozwolił popatrzeć na dzieło Machiavellego nie jak na pozycję literacką z kanonu światowych arcydzieł, lecz jak na opracowanie socjologiczne lub zgoła nawet filozoficzne. Jay bowiem ukazał, jak doskonale w praktyce współczesne korporacje testują zasady, które Niccolo M. spisał dla władców żyjących w czasach, kiedy jeszcze nie istniał nawet termin "korporacja". Wraz z Jayem prześledziłam historię księstw italskich oraz równolegle opisywane współczesne działania takich firm, jak IBM, General Motors, Shell Oil... Pasjonująca lektura! Niech się schowają powieści SF o potęgach wydumanych koncernów – na co dzień możemy sobie obejrzeć zupełnie inną rzeczywistość, która istnieje jako element naszego autentycznego uniwersum!

Składnikiem wspomnianej realności jest również spuścizna literacka, w jakiej mieści się "Książę" Machiavellego. Choć niekiedy nie zdajemy sobie sprawy, w naszym języku funkcjonują popularne przysłowia zaczerpnięte właśnie z tego dzieła. "Cel uświęca środki", "Dyplomacja to wojna, choć prowadzona na innej płaszczyźnie", "Zdrada jest nią tylko wtedy, gdy nie sięgnie swojego celu"... itd. Ale "Książę" to jeszcze więcej – to podręcznik strategii sterowania ludzkimi organizacjami o dużym stopniu wewnętrznego skomplikowania. Oczywiście, podręcznik o władzy. Machiavelli to nie tylko czujny obserwator prawidłowości rządzących ludzką psychiką w kontekście zachowań społecznych, zwłaszcza politycznych, ale również doskonały pedagog i gawędziarz pozbawiony kompleksów, prawie niewinny w naukowym, bez kontekstu moralnej oceny, podejściu do tematu... Po lekturze opracowania Antony’ego Jaya i powtórce z podręcznika Wielkiego Manipulatora zrozumiałam, że istnieje coś więcej niż literacki wymiar dzieła, coś więcej niż miejsce w historii literatury i wynikające z tego konsekwencje odbioru. Można bowiem odkryć, że to, co na rynku księgarskim jest nowością, zostało wymyślone wiele lat lub nawet parę wieków wcześniej. Machiavelli pisał o czymś, co jest aktualnie trendy w kręgach specjalistów od marketingu – o Zarządzaniu Relacjami (po naszemu i biznesowemu, brzmi to, ma się rozumieć bardziej precyzyjnie: CRM, czyli Customer Relationship Management), ale z wyjątkiem różnic historycznych, czyli odniesień do renesansowej Florencji i starożytnego Rzymu – "Książę" nie różni się od tego, co wciskają nam w modnych podręcznikach amerykańscy teoretycy. Warto spojrzeć zatem na "Księcia" Machiavellego, jak na poradnik o strategiach zarządzania i budowania struktur organizacyjnych. I chociaż brzmi to bardzo eklektycznie, jest to po prostu ciekawsza wersja podręcznika, która uczy, w jaki sposób można sobie poradzić w naszym szalonym XXI wieku...

W każdym razie warto przeczytać to pod takim właśnie kątem odbioru.

 

Małgorzata Koczańska

 

Niccolo Machiavelli

Książę

Tłum: Krzysztof Żaboklicki

PIW, 1987

 

Anthony Jay

Machiavelli i zarządzanie

Polskie Wydawnictwo Ekonomiczne, 1996

 


reklama

Wysyłkowa księgarnia internetowa www.fantastyka.now.pl

 

 

Szukasz książek z gatunków science-fiction, fantasy i horror lub komiksów? Gier figurkowych, fabularnych i karcianych? Zaj­rzyj do nas, znajdziesz prawie trzy tysiace pozycji, w tym trudnodostępne.

 

Na stronie księgarni oprócz tego konkursy, informacje o nowościach i zapo­wiedziach wydawniczych. I, co ważne, sprawdź nasze ceny, nie zawiedziesz się :-)

 

Zapraszamy do zakupów.

 




 
Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Spam(ientnika)
Wywiad
Permanentny PMS
Ludzie listy piszą
Galeria
M. Kałużyńska
Piotr K. Schmidtke
Andrzej Zimniak
Andrzej Pilipiuk
Idaho
W. Świdziniewski
Łukasz Małecki
Joanna Kułakowska
J.W. Świętochowski
J.W. Świętochowski
Adam Cebula
Adam Cebula
M. Koczańska
Adam Cebula
Natalia Garczyńska
K.A. Pilipiukowie
M. Kałużyńska
Eryk Ragus
Grzegorz Czerniak
Jeresabel
Christopher Paolini
Paul Kearney
Robin Hobb
Witold Jabłoński
Andrzej Ziemiański
 
< 05 >