strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Małgorzata Koczańska Para - nauka i obok
<<<strona 26>>>

 

Co wy wiecie o grzebaniu się w targecie

 

 

Najstarszą wymówką stratega reklamowego, pojawiającą się, gdy klientowi nie podoba się koncepcja kampanii lub kreacja przekazu, jest stwierdzenie: "Ależ Pani/Pan NIE JEST W TARGECIE!".

Nie być w targecie oznacza permanentny brak zrozumienia lub niedocenianie ciężkiej pracy fachowców od emulowania dysfunkcji mózgu. Czasem jest to zarzut. Czasem komplement (częściej, bo klientowi trzeba sprzyjać, podlizywać się, znaczy, i to kreatywnie). Zawsze jednak – jest to kłamstwo.

Wszyscy jesteśmy w targecie. Target, ex definitio, jest tarczą strzelniczą dla przekazu reklamowego. Posługując się dalej terminologią z poligonu – przekaz ma w tę tarczę trafić, a najlepiej w to czarne kółko w środku, czyli core target lub hard users.

Target jest podzielony w podobny sposób, jak strzelnicza tarcza – są miejsca, gdzie opłaca się trafić, i takie, które nie warte są nawet jednej kuli. Z celowaniem i określaniem targetu jest trochę tak, jak w historycznej opowieści z II wojny światowej, dotyczącej również precyzji strzałów.

W tamtym okresie szkolono żołnierzy w strzelaniu do okrągłej, zwykłej tarczy. Kiedy rekrut trafiał i radził sobie z bronią, uznawano, że jest już dobrym żołnierzem. Potem, w trakcie działań wojennych, okazywało się, że nawet najlepsi strzelcy wykazują żenująco niski poziom wyszkolenia – nie trafiali w cel wielokrotnie większy od tarczy – nie trafiali w człowieka. Jest chyba różnica między centrycznym kołami o średnicy 20 cm, a postacią o wysokości 160 cm i szerokości 50 cm? Jednak, to nie rozmiar miał znaczenie. Nie chodziło również o ruchomość czy odległość. Chodziło o drobny pozornie problem psychologiczny – naturalną barierę, jaką jest zabijanie z premedytacją przedstawiciela własnego gatunku. Natura nie tak to wymyśliła – rywalizacja samców ssaków nie polega na zabijaniu się wzajemnie (chyba, że przypadkiem, w afekcie). Ale natura – naturą, a cywilizacją rację musi mieć po swojej stronie. Za rozwiązanie problemu wzięli się naukowcy i w krótkim czasie wymyślili, jak błąd naprawić. Kiedy do szkolenia strzeleckiego wprowadzono tarczę o kształcie człowieka, problem ergonomii zużycia amunicji został definitywnie rozwiązany.

Podobnie jest z targetowaniem w reklamie. Na początku strzelano do okrągłej tarczy – dzielono grupę prosto, wg dostępnych metod pomiaru, które działały mniej lub gorzej, ale pozwalały przynajmniej wstępnie orientować się, do kogo się kieruje przekaz. Robiono to przy użyciu statystyki – doboru grupy docelowej wg zmiennych demograficznych. Sposób zupełnie nietrudny, polegający na czytaniu (ze zrozumieniem) "Rocznika Statystycznego". Lektura może pozornie pozbawiona uroków bujnej wyobraźni autorów, ale za to pełna życia in statu. Metoda nie wymagała specjalistycznej wiedzy (o ile niespecjalistyczne jest czytanie ze zrozumieniem, a to, niestety, warunek niezbędny do kariery w niełatwej sztuce programowania dysfunkcji mózgu w społeczeństwie) – polegała po prostu na wyborze istotnych z punktu widzenia sprzedaży zmiennych, dopasowanych do produktu – najczęściej na podstawie wyników sprzedaży podobnych dóbr lub w zależności od widzimisię stratega reklamowego. Oba podejścia dawały mniej więcej ten sam efekt (testowałam!).

Istotne zmienne, to głównie:

Płeć – wiadomo, kobiet jest trochę więcej, to one lubią zakupy i robią je częściej niż mężczyźni.

Wiek – w różnym wieku ludzi interesują różne towary, wiek wyznacza również kryterium niezależności finansowej i zdolności do podejmowania decyzji nabywczych większego ryzyka.

Dochód – wiadomo, że im więcej się ma pieniędzy, tym większy się ma potencjał zakupowy, częściej robi się zakupy i chętniej wydaje pieniądze

Stan cywilny – nie trzeba chyba tłumaczyć, że osoby mające rodziny (dzieci, partnera) kierują się w wyborze innymi kategoriami produktów niż osoby samotne.

Zamieszkanie – w zależności od tego, czy była to wieś, czy miasto i jak duże. To z kolei zmienna ważna z uwagi na zasięg dystrybucji, choć kraj nasz rozwija się i kwitnie, jako ta łąka wiosenna, jednak dystrybucja dóbr na wieś jest jednak ograniczona... Nadal.

Z czasem dodano jeszcze: wykształcenie, pozycję zawodową, rodzaj wykonywanego zawodu i wiele innych. Podejście demograficzne pozwalało podzielić target na coraz mniejsze pola, jednak problem z celnością strzału nadal pozostawał nie rozwiązany, choć tarcza wyglądała bardzo ładnie.

Posługując się zmiennymi demograficznymi, można określić, kto jest potencjalnie najlepszym nabywcą reklamowanego produktu, czyli: kto ma odpowiedni potencjał sprzedażowy. W dobie komputeryzacji wymyślono nawet narzędzie do liczenia klientów in spe w ramach wybranych zmiennych. Proste i oszczędzające czas, niezwykle przydatne. Można na nim wyliczyć np. procent osób mieszkających w woj. dolnośląskim kupujących karmę dla psów, a potem sprawdzić rozkład demograficzny tej grupy – w procentach lub w tysiącach, jak kto woli. Można też było przy użyciu nieco bardziej zaawansowanych metod posłużyć się zmiennymi bardzo wąskimi i sprawdzać je krzyżowo, badając np. zakup karmy dla psów po wykształceniu lub korzystanie z kart kredytowych wg miejsca zamieszkania. Fajne, ale rozkłady wychodziły bardzo podobnie w obu przypadkach. Różnorodne kombinacje TGI (Target Group Index) z trudem pozwalały na znalezienie tej jednej, efektywnej dla sprzedaży, grupy nabywczej, do której warto było kierować reklamę, a co gorsze – nigdy nie dawały pewności, że wybrało się dobrze.

Podejście demograficzne pozwalało dość precyzyjnie namierzyć target. Można było dzięki niemu określić, w jakim wieku i jakimi dochodami dysponują potencjalni nabywcy reklamowanego produktu, jednak nie dawało jeszcze pewności, że się ich ustrzeli. Błąd metody nie tkwił w niedokładności pomiaru, choć Adam Cebula zwracał ostatnio uwagę na niebezpieczeństwo uśredniania wartości. Jednak dla reklamy takie subtelności nie mają znaczenia przy dużych grupach docelowych, a przy małych – reklama się nie opłaca. Specjaliści od programowania permanentnej dysfunkcji umysłu liczą zgrubnie i nie przejmują się błędami do paru procent – nie ma to znaczenia przy dużych zbiorowościach.

Problem tkwił w efektywności – demografia nie gwarantowała skutecznej perswazji. Na przykład z faktu, że jestem kobietą, matką, ze średnim dochodem i wyższym wykształceniem, która o godz. 22.00 ogląda program TV, nie wynika automatycznie, że kupię reklamowane w tym czasie produkty adresowane właśnie do grupy osób o takich cechach. Fakt, że zgadza się profil demograficzny, nie jest tożsamy z faktem zakupu np. dezodorantu w spray’u określonej marki. Przeciwnie, zirytowana prostacką nachalnością przekazu, mogę się zwyczajnie na nieszczęsny produkt obrazić i go nie kupić! W ten sposób producent dezodorantu i zleceniodawca reklamy w jednej osobie dostaje apopleksji, bo oto wydane na kampanię wielkie pieniądze idą w błoto, zamiast przynosić zwrot wcale pokaźnej inwestycji.

No, metoda okazała się niewystarczająca – przy większych i dokładniej określonych grupach docelowych odsetek chybionych strzałów rósł, sprzedaż natomiast – nie. Wielka kasa wydawana na reklamę lądowała zupełnie nie tam, gdzie życzyłby sobie zleceniodawca.

Wtedy postanowiono, jak podczas II wojny, rozwiązania poszukać w psychologii. No, i powstała nowa tarcza – mająca ludzki kształt, wzbogacająca podział demograficzny zmiennymi psychologicznymi, rodem, oczywiście, z behawioryzmu, co nie dziwi, bowiem dla reklamy liczy się wyłącznie proces decyzyjny prowadzący do zakupu produktu lub usługi.

Podziałów psychograficznych jest kilka (w zależności od przyjętych kryteriów profilowania), jednak wszystkie mają tę samą cechę – opisują grupy klientów pod kątem ich zachowań i postaw nabywczych, czyli wszystko, co istotne dla tworzenia skutecznego przekazu reklamowego. Przykładem niech będzie segmentacja wg jednej z dużych firm specjalizujących się w badaniach rynku na potrzeby reklamy i marketingu (nazwy nie podam, bo nie jestem ich pracownikiem i nie płacą mi, za robienie im kryptoreklamy, jednak bez wysiłku można ją znaleźć w Sieci).

Target podzielony został, jak tort, na grupy społeczne w następujący sposób: dojrzali, zdobywcy, sceptycy, swojacy, tradycjonaliści, sfrustrowani, nieklasyfikowani.

A teraz krótkie charakterystyki, żeby było wiadomo, na czym polega różnica między targetowaniem wg zmiennych demograficznych i psychograficznych.

I. DOJRZALI – 15% polskiego społeczeństwa

Dojrzałość to kategoria psychologiczna, a nie określony wiek. Chętni kontaktom towarzyskim, dynamiczni, z pewną dozą konformizmu. Zdecydowane odrzucają populizm. Wyraźnie nie imponuje im konsumpcja na pokaz. Spójnie godzą mieszczańską solidność z pewną dozą tolerancji obyczajowej. Wykazują najsilniejsze zmiłowania estetyczne. Cechuje ich też pewna dbałość o to, by być modnym.

W zachowaniach na rynku zdecydowanie odrzucają etnocentryzm, natomiast dość cenią jakość i zaufane firmy. Kupują to, co chcą, z rozwagą i nie zapożyczają się. Spokojni, pewnie siebie, troszczący się o rodzinę. W sumie spełnieni, ale nie spoczywający na laurach.

Dojrzali to grupa o najbogatszym stanie posiadania: posiada najwięcej samochodów, telefonów komórkowych. Najpowszechniej korzystają z usług bankowych. Pijają jogurty, jeżeli chodzi o alkohol nieco chętniej niż inni sięgają po wina gronowe, ale w zasadzie piją wszystko z wyjątkiem win owocowych.

Typ dojrzały to najczęściej osoby powyżej 45 roku życia, z wykształceniem średnim, a przede wszystkim wyższym, żyjące w dużych miastach. To najczęściej pracownicy umysłowi wszystkich szczebli, zwłaszcza wyższych, przedstawiciele wolnych zawodów oraz prywatni przedsiębiorcy.

Politycznie wyraźnie sympatyzują z Platformą Obywatelską.

II. ZDOBYWCY – 17% polskiego społeczeństwa

Zdobywcy w warunkach gospodarki rynkowej czują się jak ryba w wodzie. To ludzie, którzy prą do przodu niezależnie jaki już status osiągnęli. Najczęściej jednak są u progu kariery. Nastawieni na kontakt z innymi, ale zważający na ich opinię o sobie. Cenią sobie emocje, ryzyko, walkę, ale w ramach reguł obecnego ładu, a zatem zdecydowanie odrzucający egalitaryzm i ksenofobię. Cechuje ich największa tolerancja obyczajowa i antyklerykalizm, oraz pewna doza zainteresowań kulturalnych, estetycznych. Najbardziej dynamiczny, otwarty ale jednocześnie najbardziej konsumpcyjnie nastawiony typ. Zdobywcy najsilniej ze wszystkich sterowani są przez trendy mody, cenią sobie markowe produkty wysokiej jakości. Prowadzi to u nich do najsilniejszych stanów neurotycznych, zapożyczają się, by coś kupić, a potem bywają ze swej niezbyt rozważnej decyzji niezadowoleni.

W tej grupie minimalnie mniej niż wśród "dojrzałych" jest posiadaczy samochodów, telefonów komórkowych i komputerów. Najchętniej pijane napoje to – Pepsi i Coca Cola, jogurt i piwo.

Najczęściej zdobywcy to młodzi ludzie, do 35 roku życia, legitymujący się wykształceniem ponadpodstawowym, zwłaszcza średnim. Nieźle zarabiają lub pochodzą z zamożniejszych rodzin. Są to przede wszystkim pracownicy umysłowi, prywatni przedsiębiorcy oraz przedstawiciele wolnych zawodów.

Sympatie polityczne zdobywców to Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość.

III. SCEPTYCY – 10 % polskiego społeczeństwa

Sceptyków cechuje wyraźne zdystansowanie wobec tego, co jest modne, o czym się mówi, co powinno się robić. Nie są oni entuzjastami, ale też nie są kontestatorami otaczającej ich rzeczywistości. Niechętni są kontaktom z wieloma ludźmi, zdecydowani nonkonformiści, mający za nic opinię innych o sobie, poszukują spokoju, unikają adrenaliny. Można powiedzieć, że w stosunku do otaczającego świata przejawiają, niezależność, indywidualizm, z pewną dozą abnegacji i nonszalancji.

Obce im są wszelkie ideologiczne skrajności zdecydowane odrzucają "nowoczesny" konsumeryzm, jak również zdecydowanie odrzucają "tradycyjne" postawy rewindykacyjnego populizmu, religijnego rygoryzmu, czy solidnych mieszczańskich wartości. Wykazują zdecydowany brak zainteresowani modą, pracami praktycznymi w domu. Na rynku, kupują rozważnie i to co rzeczywiście chcieli, ale bez przyjemności. Nie mają poczucia obowiązku kupowania tylko polskich towarów. W tle ich postawy tkwią takie wartości jak tolerancja i wyrozumiałość, choć równie dobrze może to być obojętność.

Stan posiadania sceptyków zbliżony jest do średniej – tylko nieco mniej samochodów, ale dużo więcej niż tradycjonaliści. Z alkoholi najczęściej pijają piwo, wódkę na poziomie przeciętnym, natomiast bardzo rzadko sięgają po wino.

Wśród sceptyków jest nieco więcej mężczyzn, przeważnie w wieku powyżej 45 lat. Ten typ nie wyróżnia żaden rodzaj wykształcenia, grupa zawodowa czy też zasobność portfela.

Najmniej sympatyzują politycznie z Ligą Polskich Rodzin.

IV. SWOJACY – 29% polskiego społeczeństwa

Swojak to najpowszechniejszy typ psychograficzny w Polsce. Nie opanowany żadną ideą przewodnią, ale zorientowany na konkretne codzienne cele. Jeżeli swojacy wyrażają jakieś ogólniejsze poglądy to cechuje ich rozdarcie między populistycznymi resentymentami, a mieszczańską stabilizacją. Pełni rezerwy wobec urynkowionego świata, ale jednocześnie niechętni ingerencji kościoła w życie publiczne. Lubią samemu coś zrobić – ważne, żeby było zgodne z ich gustem, natomiast nie musi być modne. Swojacy w zachowaniach rynkowych są roztropni, pewni siebie, nie kupują na pokaz – są przekonani, że przy zakupach nie popełniają błędów, wybierają polskie produkty. Argumentem dla niech może być solidne, zdrowe, praktyczne, polskie, za rozsądną cenę, nigdy zaś modne, ekstrawaganckie, zagraniczne.

Swojacy pod względem posiadania dóbr trwałych należą do przeciętnych, tylko komputerów osobistych i telefonów komórkowych mają nieco mniej, ale nie tak mało jak u tradycjonalistów. Natomiast swojak częściej niż inne typy psychograficzne jest właścicielem domu jednorodzinnego.

Swojakami są najczęściej osoby w wielu 45-65 lat, o średnich dochodach, raczej mieszkańcy wsi i mniejszych miast. Minimalnie więcej sceptyków jest wśród robotników wykwalifikowanych.

Politycznie najchętniej sympatyzują z SLD, ale też więcej sympatyków wśród swojaków ma PSL i PiS, mniej natomiast Platforma Obywatelska.

V. SFRUSTROWANI – 8% polskiego społeczeństwa

Sfrustrowani są wyznawcami konsumpcyjnego stylu życia znajdującymi się w skrajnym rozziewie między ogromnymi aspiracjami konsumpcyjnymi, a bardzo ograniczonymi możliwościami ich zaspokojenia. Stąd rebelianckie postawy, deklarowany nonkonformizm, odrzucanie mieszczańskich wartości oraz kontestacja ładu, w którym zajmują nie najwyższą pozycję. Swą skromną pozycję chcieliby rekompensować ostentacyjną konsumpcją. Są skłonni zapożyczać się dla posiadania przedmiotów, które w ich mniemaniu są symbolami statusu. W tej histerii popełniają błędy, ciągle są niezadowoleni ze swych wyborów. W produkcie liczy się dla niech efekt, siła wrażenia, nie zaś kraj pochodzenia, faktyczna jakość, oryginalna marka. Podatni na reklamy, zważający na trendy mody.

Do tego typu częściej zaliczają się mężczyźni do 35 roku życia. Sfrustrowani rzadziej posiadają ROR i komputer, ale posiadanie telefonów komórkowych i samochodów jest na poziomie średniej krajowej. Ulubiony napój alkoholowy to wino owocowe lub wódka

Większe poparcie dla Samoobrony, mniejsze dla Prawa i Sprawiedliwości.

VI. TRADYCJONALIŚCI – 20% polskiego społeczeństwa

Ten typ wyróżnia bardzo tradycjonalistyczny system wartości oparty o skrajny rygoryzm moralny, powiązany z przekonaniem o niedostatecznej roli kościoła w Polsce. Mają pewną skłonność do populizmu rozumianego tu jako połączenie egalitaryzmu i ksenofobii.

Tradycjonaliści nie są jednak wyłącznie słuchaczami Radia Maryja – surowymi w osądach starszymi osobami, są to również ludzie młodsi, chroniący swą bezradność wobec świata zewnętrznego za gardą surowej oceny "współczesnej zgnilizny", czyli upadku wartości narodowych, religijnych, chłopskich, socjalistycznych, etc. Najsilniej ze wszystkich unikają emocji, niechętni są kontaktom towarzyskim. Zdecydowanie odrzucają konsumpcję na pokaz, aktualną modę, nie wykazują zainteresowań kulturalnych.

Cechuje ich silny etnocentryzm konsumencki, brak zainteresowania produktami markowymi, ale też dzięki niewielkiemu zaangażowaniu w rynek konsumencki, nie doświadczają żadnych stanów neurotycznych z tym związanych. Dodatkowym przejawem ich alienacji rynkowej jest skłonność do samowystarczalności – wolą raczej samemu coś zrobić niż kupić.

Tradycjonaliści wszystkiego posiadają najmniej – samochodów, ROR-ów, a w szczególności telefonów komórkowych i komputerów. Więcej posiadają jedynie domów jednorodzinnych.

Wśród tradycjonalistów zdecydowanie więcej jest kobiet. Im niższe wykształcenie, im starsi, im niższe dochody, im mniejsza miejscowość, tym powszechniej pojawiają się tradycjonaliści.

Najwięcej z wszystkich typów osób biernych, nie zamierzających brać udziału w wyborach, jest właśnie wśród tradycjonalistów. Sympatyzują oni z Ligą Polskich Rodzin, zdecydowanie mniejsze poparcie jest natomiast dla Platformy Obywatelskiej, trochę mniejsze dla SLD.

Tak wygląda każdy z kawałków tortu reklamowego. I każdy z osobna jest celem. Tylko niesklasyfikowani się nie liczą, nie rządzą nimi jednoznacznie dostrzegalne prawidłowości zachowań.

W ten sposób okrągłą tarczę zastąpiono w reklamie celem o ludzkich cechach. I podobnie, jak u żołnierzy po II wojnie światowej, precyzja strzałów znacznie się poprawiła. Analogia jest jeszcze bardziej adekwatna – target ma kształt człowieka, nie jest natomiast człowiekiem. Należy to rozróżnić wyraźnie. Psychografia jest narzędziem do lepszego rozpoznania targetu, określa generalia, nie oczekujmy zatem, że będzie się sprawdzać we wszystkich szczegółach. Przy pracy nad kampanią reklamową charakterystyka wybranej grupy jest, oczywiście, jeszcze dokładniejsza, podzielona na podtypy, opatrzona stosownymi tabelami statystyk... nie będę jednak nadużywać cierpliwości czytelników.

Do czego jest to potrzebne? Ano, do tego, by wiedzieć, jaką grupę mamy na celowniku, gdy przymierzamy się do programowania w niej określonych zachowań – ma się rozumieć, zachowań nabywczych. Wiedza, do kogo się mówi, bardzo pomaga w tworzeniu komunikatu reklamowego, wyborze najskuteczniejszych metod perswazji i najefektywniejszych bodźców stymulujących pożądane zachowania odbiorcy. Znaczy – psychografia jest precyzyjnym przyrządem celowniczym. I nie oszukujcie się – wasze namiary też tam są.

Grzebanie w targecie jest podobne do treningu strzeleckiego. Przede wszystkim trzeba się nauczyć obchodzić z bronią – zrozumieć, o co chodzi w komunikacji masowej, jakie mechanizmy rządzą tłumem i jak sprytnie można je wykorzystać do realizacji kampanii reklamowej. Potem należy nauczyć się celować. W końcu – przychodzi czas na ćwiczenia praktyczne w strzelaniu.

O mechanizmach perswazji już kiedyś pisałam, do celowania mamy psychografię, nadchodzi czas na strzelanie do wybranej tarczy. Możemy sobie wybrać dowolny z 6 typów – wiedza o nich pozwoli nam przewidzieć zachowanie się celu i jego reakcję na strzał.

Potem jest już tylko strzelnica, huk wystrzałów, zapach prochu i ocena skuteczności. Na poligonie skuteczność ocenia się na podstawie dziur w tarczy, w reklamie – na podstawie wzrostu sprzedaży lub innych założonych przez Zleceniodawcę parametrów, np. znajomości reklamowanej marki. Kampanię poznaje się po owocach, jak mówi Pismo, a owoce wybiera się z prostej macierzy.

 

Siatka pokazuje, komu w targecie potrzebna jest reklama i jaka. Targeting jest łatwy, jak pociągnięcie za spust. Nasza głowa – to CORE TARGET lub HARD USERS, grupa z kwadratu 2-2. Oni już wierzą i kupują reklamowany produkt, a co więcej – sami go reklamują! To rzecznicy, ukochani klienci finalni każdego producenta – stać ich na zakup (wysoki potencjał nabywczy) i kupują (duża siła nabywcza) lojalnie. Nie potrzebują wiele reklamy – tyle tylko, aby ich upewnić, że dokonany wybór był najlepszym z możliwych. Niestety, to właśnie strzał w głowę, dobry, ale grupa jest zazwyczaj nieliczna, więc strzały do nich są drogie.

Drugą ważną grupą są ci, którzy kupują, co prawda, niewiele, ale regularnie. Ich rynkowy potencjał jest niski – ale to oni są grupą najliczniejszą, znaczy wierzą w produkt, ale nie stać ich na zakupy w dużych ilościach i raczej więcej się już z nich nie wyciśnie. To klienci, którzy robią aktualną sprzedaż każdemu producentowi. Tutaj reklama też niewiele zdziała – oni już są przekonani. Dość liczna grupa – ale nie generująca wzrostu sprzedaży.

Najmniej ważna grupa to ćwiartka 1-1. Dno! Nie chcą i nie kupują produktu, nie wierzą reklamie i nie stać ich. Znaczy – strzał w rękę, zupełnie nieopłacalny, pieniądze wyrzucone w błoto.

Najważniejsza ze wszystkich to grupa z kwadratu 1-2. Stać ich na zakup i mogliby kupić reklamowany produkt, ale nie robią tego tak często, jakbyśmy chcieli. To najwyżej punktowany cel – korpus. Liczna grupa mogąca w przyszłości przynosić jeszcze większe zyski. To przede wszystkim dla nich robiona jest reklama. Pewny strzał, który przyniesie wzrost sprzedaży, o ile uda się dokonać zakończonego sukcesem programowania dysfunkcji mózgu. A od tego są profile psychograficzne, aby proces emulowania zakończył się pozytywnie...

Oczywiście, psychograficzne profile lub statystyczne kalkulatory nie biorą się znikąd. Istnieje osobna gałąź swoistego "przemysłu" badawczego, który zajmuje się wyłącznie mapowaniem targetu. Wszystko można przebadać – od stosunków (TYCH stosunków), przez zwyczaje żywieniowe, częstotliwość odwiedzania lokali, czy rodzaj czytanej prasy...

Stąd wiem, że 70% Polaków używa prezerwatywy, a stosunki uprawiają najczęściej w weekendy ze średnią częstotliwością 2 razy w tygodniu. Że najpopularniejszą potrawą jest kotlet schabowy. Że do kawiarni lub restauracji chodzi się średnio raz w miesiącu, głównie na piwo. Że najskuteczniejszą dla reklamy prasą jest kilka kolorowych magazynów kobiecych i że ok. 30% spośród czytających "Playboya" to... kobiety. Takich danych jest dużo więcej – inne do każdego produktu. Zawierają wszystko, co może być interesujące dla specjalistów od marketingu zlecających kampanię reklamową i dla samych realizatorów tej kampanii. Rynek badań rośnie – bo tylko badania mogą zmierzyć to, co dla reklamy najważniejsze: WAS. TARGET.

Jeżeli w pamięci tłucze się melodyjka z reklamy, jeżeli automatycznie potraficie wymienić markę jakiegokolwiek z reklamowanych produktów, to możecie być pewni: JESTEŚCIE W TARGECIE. ZAWSZE.

 




 
Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Spam(ientnika)
Wywiad
Permanentny PMS
Ludzie listy piszą
Galeria
M. Kałużyńska
Piotr K. Schmidtke
Andrzej Zimniak
Andrzej Pilipiuk
Idaho
W. Świdziniewski
Łukasz Małecki
Joanna Kułakowska
J.W. Świętochowski
J.W. Świętochowski
Adam Cebula
Adam Cebula
M. Koczańska
Adam Cebula
Natalia Garczyńska
K.A. Pilipiukowie
M. Kałużyńska
Eryk Ragus
Grzegorz Czerniak
Jeresabel
Christopher Paolini
Paul Kearney
Robin Hobb
Witold Jabłoński
Andrzej Ziemiański
 
< 26 >