strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Wojciech Świdziniewski Publicystyka
<<<strona 12>>>

 

Cimmerian Show

Wiosna średniowiecza

 

Ostatnio wiele szumu się robi wokół filmu Mela Gibsona Pasja, że propaguje antysemityzm, że niepotrzebnie epatuje krwią i przemocą. To są opinie, między innymi, Agnieszki Holland, która poza tym nazwała ten film artystycznym kiczem. O samym filmie wypowiadać się nie chcę, bo jeszcze go nie widziałem. Za to obejrzałem dokument zrealizowany przez krakowską telewizję, gdzie po projekcji Pasji odbyła się rozmowa zainicjowana przez "Tygodnik Powszechny", a w której wzięli udział między innymi wspomniana Agnieszka Holland i redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego". Konkluzja z tego spotkania jest taka – film został zjechany przez ludzi sztuki, a za to wywarł ogromne wrażenie na "zwykłej" publiczności. Artyści, filozofowie i przedstawiciele różnych środowisk religijnych psioczyli na Pasję, publika, wychodząc z kina, ocierała ukradkiem i całkiem jawnie łzy, nie kryjąc wzruszenia. Zastanawiałem się, jak to jest, że ten sam film wywołuje tak różne emocje. Kręgi "oczytane" całkiem spokojnie i racjonalnie podchodzą do filmu Gibsona, natomiast emocjonalnie reagują kręgi "nieoczytane". Czyżbyśmy znowu wrócili do średniowiecza, kiedy to stawiano kolosalne, gotyckie katedry, aby ukazać maluczkim potęgę Boga, czy też urządzano przedstawienia pasyjne, by plebs mógł zrozumieć, jak wiele poświęcił dla nich Chrystus, by lud mógł współczuć mękę Pańską? Wydaje mi się, że tak. Dzisiejsze społeczeństwo, niechętne słowu pisanemu, niemalże analfabetyczne (obecnie umiejętność czytania przydaje się raczej w przypadku czytania etykiet na opakowaniach i z rzadka do przejrzenia prasy), jak nie przymierzając tysiąc lat temu, lepiej chłonie obraz i dźwięk. Szybciej przemawia do niego film (co skwapliwie wykorzystują nasi filmowcy, skrupulatnie przenosząc na ekrany wszystkie lektury obowiązkowe) czy utwór muzyczny – sam jestem w stanie lepiej zapamiętać kwestie z filmu niż z książki, a teksty piosenek praktycznie same zostają w pamięci. Nasz współczesny świat to cywilizacja obrazu, a nie słowa.

Ilu z czytających ten felieton może pochwalić się zgłębieniem wszystkich czterech ewangelii? Parę osób się na pewno znajdzie. A spośród czytających ewangelie, ilu przeszło nad opisem męki Chrystusa do porządku dziennego? Pewnie wielu. Słowo pisane nie ma już mocy w naszym świecie. Trzeba więc stosować obraz – i Gibson tak zrobił.

To jednak nie pierwszy symptom nawrotu średniowiecza. To średniowiecze prawdziwe, sprzed tysiąca lat, żyło legendami, opowieściami na poły baśniowymi – dzisiaj pojawiają się urban legends, mity aglomeracji miejskich. Obecnie posługujemy się terminem globalnej wioski, dla określenia naszej cywilizacji, a przecież Alvin Toffler, w Trzeciej fali zdefiniował świat średniowieczny jako właśnie skupiający się wokół wioski, ba, będący tą wioską!

Powstaje też na świecie coraz więcej grup odtwarzających wieki średnie, kultywujące tradycje pogańskich ludów wczesnego średniowiecza, jak i chrześcijańską kulturę dworską późnego.

Spójrzmy jeszcze na nasze podwórko. W fantastyce niezmiennie od kilku lat króluje fantasy, gatunek dość często sięgający do średniowiecza jako wzorca wymyślanych światów, a czasami nawiązujący wręcz do wieków średnich stylistyką. Space opery, kiedyś tak popularne, odeszły w niebyt, podobnie hard SF i klasyczne science fiction, które niegdyś propagowało nowe idee naukowe (ta współpraca między nauką i fantastyką bardzo ładnie została pokazana w książce Hiperprzestrzeń Michio Kaku). W końcu łatwiej jest pisać fantasy niż science fiction, do którego potrzebna jest czasami całkiem spora wiedza. W filmie też jest nie lepiej, kino zaczyna do nas przemawiać właśnie obrazami, mnogością efektów wizualnych i kakofonią superdźwięku, kwestie fabuły spychając na drugorzędne miejsce. Teraz scenariusze filmowe pisze się pod efekty, a nie korzysta się z efektów, żeby wesprzeć scenariusz.

Właściwie wszędzie widać dualizm i uniwersalizm tak powszechny w Średniowieczu.

Dzisiaj mamy, tak jak powiedzmy siedemset lat temu, kulturę wysoką i kulturę niską, z przewagą tej niskiej, wszechobecnej, ale czy gorszej? Nie wiem, trudno to ocenić, bo przecież Pasja, przemawia bardziej do zwykłych ludzi, niż do elit umysłowych, a zdaje mi się całkiem ciekawym obrazem.

Czy to źle, że budzi się Nowe Średniowiecze? Chyba nie. Życie i wszechświat to sinusoidy. Podobnie jest z epokami kulturowymi. Przed średniowieczem była starożytność, po średniowieczu – renesans. Taki przeplot musi być. Kiedyś na topie była fantastyka polska i rosyjskojęzyczna, potem została wyparta przez anglosaską, teraz znowu przewagę zdobyła nasza rodzima literatura i książki sąsiadów ze wschodu. Wszechświat na razie się rozszerza, ale według jednej z teorii, zacznie się kiedyś zacieśniać, aż nastąpi kolejny Wielki Wybuch i znowu będzie się rozszerzać.

Nadchodzi Nowe Średniowiecze. I to jest w porządku, zwykła kolej rzeczy – nie należy z tym walczyć.

-------------------

Sprostowanie:

W recenzji mojego autorstwa w poprzednim numerze Fahrenheita (Widziałem orła cień) pomyliłem nazwisko autora artykułu pt: O rosyjskich dziełach apokryficznych. Autorem jest Tadeusz A. Olszański, nie – jak podałem – Tadeusz Oszubski.

 

Pana Tadeusza A. Olszańskiego serdecznie przepraszam.

 




 
Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Spam(ientnika)
Wywiad
Hormonoskop
Paweł Laudański
W. Świdziniewski
Adam Cebula
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Zimniak
Piotr K. Schmidtke
Adam Cebula
Marcin Wroński
M. M. Kałużyńska
Dawid Kain
Tomasz Witczak
W. Świdziniewski
PO
Gustav von Urhebers
David Drake, Eric Flint
Pat Cadigan
Tomasz Piątek
Alastair Reynolds
 
< 12 >