Fahrenheit nr 66 - maj 2oo9
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Literatura

<|<strona 24>|>

Człowiek sukcesu od środka

 

 

W spokojnym, dusznym salonie rozległ się odgłos galopujących kopyt. Jav jęknął i zapadł się w przytulne objęcia ulubionego fotela. Z poczuciem winy odstawił szklankę whisky, ale nic się nie ukryło przed wzrokiem odzianego w czerń jeźdźca, który ściągnął wodze i zsiadł z konia ze swobodą człowieka, który całe życie spędził w siodle. Jav zamknął oczy, ale koń i jeździec nadal byli widoczni. To nanity połączone z nerwem wzrokowym rzutowały obraz w środek pola widzenia Java.

– Co pijesz? – spytał kowboj, choć oczywiście znał odpowiedź.

– Wodę – skłamał Jav i zastanowił się, dlaczego w ogóle zmusił się do odpowiedzi.

– To niedobre dla ciebie, brachu. – Kowboj splunął na podłogę. – Nerki znów dadzą ci popalić.

Jav wzruszył ramionami.

– Co cię to obchodzi?

– Muszę bronić swoich interesów – powiedział Billy the Kidney. – No już, wylewaj to.

Jav wstał najwolniej jak potrafił i powlókł się do kuchni z nadzieją, że Billy zaraz odjedzie. Oczywiście tak się nie stało i Jav niechętnie wylał whisky do zlewu, próbując zatrzymać na podniebieniu smak ostatniego łyka, który udało mu się połknąć przed wizytą gościa. Billy stał i patrzył, dopóki cały płyn nie zniknął.

– To ostatnie ostrzeżenie, brachu. Następnym razem.... – klepnął się znacząco po kaburze.

– Następnym razem co? – spytał krnąbrnie Jav.

– Zobaczysz. A teraz muszę złożyć raport Królowej.

Billy wskoczył na konia i odjechał w siną dal. Jav z powrotem zagłębił się w fotelu. Dopiero wtedy uderzył go sens ostatnich słów Billy’ego. Złożyć raport Królowej? Dlaczego Billy miałby składać raport Królowej? Do jego obowiązków należało jedynie informowanie Doktora. Jav jęknął jeszcze raz. Znowu trzeba będzie wzywać ludzi od oprogramowania. Naprawdę, usunięcie całego systemu wydawało się coraz bardziej kuszące.

Kuracja odwykowa wydawała się z początku dobrym pomysłem. Tak naprawdę nie chodziło o problemy ze zdrowiem, raczej o reklamę. Kiedy z zarabiającego miliony gwiazdora rocka stajesz się prezenterem telewizyjnym, szumu w mediach nigdy za wiele. A po kilku artykułach o pijackich bójkach i innych ekscesach nie było lepszego sposobu uzyskania ogólnej aprobaty niż dobrowolne zgłoszenie się na odwyk. Zwłaszcza że cała dwutygodniowa kuracja była filmowana na potrzeby czteroczęściowego filmu dokumentalnego. Klinika nie była taka zła, chociaż Jav nabrał awersji do gumowych węży z wodą. To późniejszy program okazał się błędem. Pierwszym błędem.

Jav rozejrzał się ponuro po salonie, mierząc wzrokiem butelki alkoholu ustawione na blacie barku. Niemalże słyszał tętent kopyt znów dobiegający z oddali, więc zdecydował, że lepiej pójdzie do kuchni i napije się wody. To powinno być korzystne dla nerek, a tym samym powstrzymać Billy’ego na jakiś czas. Jav otworzył okno przy zlewie i wpuścił trochę świeżego powietrza. Czuł, że zachowuje się nieco paranoidalnie, ale każde zdrowe zachowanie wydawało mu się w tym momencie pożądane. Oby tylko trzymać nanity jak najdalej od siebie.

Jav nigdy nie przepadał za lekarzami. Stracił rachubę, ilu medyków musiał odwiedzić w związku z ubezpieczeniem i miał naprawdę dość ciągłego pouczania na temat strasznych konsekwencji imprezowego trybu życia. Nanity wydawały się dobrym wyborem. Koniec z regularnymi wizytami u upierdliwych lekarzy, a zamiast tego malutkie roboty, cały czas obserwujące i informujące o problemach. Oczywiście było to cholernie drogie, ale to też miało swój urok. Tylko sławni i bogaci mogli sobie pozwolić ma własny nanomedyczny system monitorujący. Był to ostatni trend wśród elity celebrytów.

Jav krążył wokół domu przez chwilę, a później zdecydował, że przejażdżka ulubionym TVR poprawi mu humor, więc skierował się do garażu. Od razu poczuł się lepiej. Uśmiechnął się ciepło na widok rollsa, astona martina i mini coopera, ale podszedł prosto do TVR. Niespodziewanie kolejny raz tętent kopyt zabrzmiał ogłuszająco i postać w czerni zaczęła się przybliżać. Jav rozejrzał się, lekko spanikowany. W pobliżu nie było śladu alkoholu! Ale tym razem nie przybył Billy. Mężczyzna, który zsiadł z konia, był starszy i nosił maskę na oczach. No tak – Lung Ranger.

– Tu nie jest bezpiecznie – zaczął pośpiesznie. – Wysoki poziom tlenku węgla, węglowodory, pyły. To ci może zaszkodzić. – Te słowa brzmiały absurdalnie w ustach postaci z Dzikiego Zachodu, ale Jav nie miał zamiaru się kłócić.

– W porządku, już mnie nie ma – powiedział, wskoczył do TVR i wyjechał z rykiem z garażu. Zadowolony Lung Ranger pokiwał głową.

 – Chyba nie będę musiał wspominać o tym Królowej – powiedział i oddalił się tak szybko, jak przybył. To już druga persona, która napomknęła o Królowej. Jav rozmyślał nad tym, wjeżdżając na drogę wokół swojej posiadłości. Nanitowe persony powinny być niezależne, dlaczego więc miałyby składać raport Królowej?

Pierwsze systemy nanitowe nie miały oczywiście person. Nie było takiej potrzeby. Z technicznego punktu widzenia, obecny system również mógł się bez nich obyć, ale jeśli ma się więcej pieniędzy niż rozsądku, można sobie pozwolić na dodatkowe opcje. Cały system był monitorowany przez Doktora. We wcześniejszych wersjach Doktorem był minikomputer wielkości zegarka, który otrzymywał raporty od tysięcy nanitów znajdujących się w organizmie i gromadził dane. Urządzenie zwane WristDocem można było zaprogramować tak, by ostrzegało w wypadku problemów lub kopiowało dane do komputera lub komórki. Te informacje można było później udostępnić lekarzowi, guru lub rzecznikowi prasowemu. Ten ostatni mógł za pomocą kontrolowanych przecieków do prasy dać znać, w jak świetnej formie jest jego klient. I co najważniejsze, WristDoca można było zdjąć i żyć normalnie.

Jav pędził drogą, rozkoszując się wiatrem rozwiewającym mu włosy, śmiejąc się z uciekających w popłochu królików, i myślał, że chciałby, by wszystko wciąż było takie proste. Przyspieszył, wjeżdżając w szczególnie ciasny zakręt – szybka reakcja auta, które wślizgnęło się gładko, gniotąc trawę na poboczu, sprawiła mu przyjemność – i pognał w górę zbocza. Nagle przestraszyła go głośna fanfara. Nacisnął na hamulec, gdy Królowa Kier władczo wkroczyła i majestatycznie stanęła kilkanaście centymetrów przed maską.

– Nie jesteśmy rozbawieni – powiedziała. Ten skradziony cytat o wątpliwej wiarygodności irytował niesamowicie Java. Zanim jednak mężczyzna zdołał wymyślić zgrabną ripostę, Królowa przeszła do dalszej części wypowiedzi.

– Twoje ciśnienie i tętno są o wiele za wysokie, poziom adrenaliny też jest podwyższony. Prowadzisz auto poniżej wszelkich standardów. Poinformowano mnie również, że jesteś pod wpływem alkoholu.

– Alkohol? Jeden łyk! A poza tym to prywatna droga, więc nie łamię żadnych przepisów! I w ogóle co cię to obchodzi?

Królowa Kier skwitowała ten wybuch wyniosłym spojrzeniem.

– Muszę dbać o interesy poddanych – powiedziała. – Jedź bezpiecznie albo każę ci ściąć głowę! – Odwróciła się, szeleszcząc suknią, i zniknęła. Jack posłusznie zawrócił i ostrożnie zaparkował TVR. Co miała na myśli Królowa, mówiąc o „poddanych”? Przecież to było bez sensu.

Jav znów skierował się do salonu. Sprawdził przez system kamer, czy nie ma paparazzich przy głównej bramie. Droga wolna, więc korzystając z bezpiecznego połączenia, zamówił pizzę na wynos. Pizzeria była godna zaufania, więc wiedział, że nie musi się obawiać szpiegów z aparatami.

Paparazzi byli główną przyczyną tego, że WristDoc stracił na popularności. Jakiś spryciarz odkrył, że za pomocą odpowiedniego programu i bezprzewodowego połączenia można pobrać dane na laptop, jeśli się podejdzie na odległość około siedmiu metrów. Mnóstwo prywatnych informacji medycznych nagle przestało być prywatnymi, więc trzeba było lepiej zabezpieczyć system. Ktoś jeszcze sprytniejszy wymyślił, że wszystkie informacje powinny zostać w organizmie, dzięki czemu nie będzie żadnego zewnętrznego sygnału, do którego będzie się można podłączyć. Miniaturowy aparat kontrolujący wszczepiono pod skórę czołowych celebrytów i wszyscy byli szczęśliwi. Oprócz prasy, która dla zdobycia materiału musiała powrócić do staromodnego szpiegowania.

Pizza wkrótce przybyła, pokryta olbrzymią ilością sera i, na ogół, zdrowych dodatków. Żadnych skarg z wnętrza – więc chyba się udało. Kładąc się do łóżka późnym wieczorem, Jav postanowił, że poradzi się jutro profesjonalisty w sprawie Królowej.

 

***

 

Następnego ranka obudził się późno i, jak to miał w zwyczaju, sprawdził e-maile, które przyszły w ciągu nocy. Listy od fanów z całego świata, z często powtarzającym się głupim pytaniem, czy zespół wznowi działalność i zorganizuje trasę koncertową. Jav miał dość tych ciągłych pytań. Jak można wznowić działalność bez Rika?

Rik „The Riff” Smith był największym szaleńcem w zespole. Zawsze głośniejszy, bardziej pijany, bardziej skłonny do wybryków niż reszta. No i był pierwszym, który poszedł na odwyk. Z wyroku sądu, nie z własnego wyboru. Terapia prawdopodobnie ocaliła Rika przed wczesną śmiercią na własne życzenie, ale niestety niezbyt mu odpowiadała. Zdecydował się na nowe implanty Doc z monitorem i nanitami naprawczymi. Działało to w ten sposób, że Doc mógł kierować nanity naprawcze do rejonów, gdzie występowały problemy, o których dały znać nanity monitorujące. Wszystko było przemyślane. Jeśli sytuacja była szczególnie skomplikowana, Doc wysyłał odpowiedni typ nanitów, aby się reprodukowały i pomagały. Kiedy nanity ponosiły klęskę i ulegały zniszczeniu, raporty przestawały dochodzić do Doca – który wysyłał kolejne nanity tego samego typu, a one reprodukowały się, by zwiększyć swoją liczbę.

W przypadku Rika i kilku innych pacjentów problem nie był związany z nanitami. To wszczepiony pod skórę Doc spowodował zapalenie i infekcję. Nie potrafił wyprodukować wystarczającej liczby nanitów, aby obronić organizm przed samym sobą. Na ostrym dyżurze przeprowadzono sporo operacji usuwających zagrażające życiu implanty. W przypadku Rika zrobiono to niestety za późno i wdała się śmiertelna infekcja. Technologia, która miała utrzymywać go w zdrowiu, doprowadziła Rika do przedwczesnej śmierci. Oznaczało to koniec stosowania implantów Doc.

Fala wspomnień na temat Rika i innych kumpli zalała Java, gdy wsypywał do miseczki muesli na śniadanie. Rok wcześniej usmażyłby coś i popił piwem, ale teraz muesli było żelazną pozycją w menu. Wraz ze szklanką świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego. Jav usiadł i odpowiedział na kilka e-maili, a później przejrzał swoje notatki na temat „Gdy kierowcy autobusów dają gazu” – programu, który mieli kręcić tego popołudnia. Stracił poczucie czasu, gdy nagle usłyszał trzepotanie skrzydeł i w jego polu widzenia ukazała się całkiem atrakcyjna wróżka. Wylądowała na stole i oślepiła go śnieżnobiałym uśmiechem.

– Poziom osadu nazębnego wzrasta. Nie umyłeś zębów dziś rano, prawda? – uśmiechnęła się słodko.

– Nie, przepraszam. – Jav nie lubił rozczarowywać Zębowej Wróżki. – Już idę.

Położył scenariusz na stole i poszedł do łazienki. Zębowa Wróżka unosiła się wokół niego i sprawdzała, czy dokładnie czyści zęby.

– Dobra robota – powiedziała. – Wpadnę jutro.

Zniknęła w obłoku czarodziejskiego pyłu. Właśnie takie persony zachęciły Java do kupna systemu. Troskliwy, opiekuńczy głos, a nie złowrogie postacie, które próbowały zastraszać, jeśli się ich nie słuchało.

Na początku była tylko jedna persona. Kiedy implanty Doc straciły popularność, stworzono Doc nanity. Nie było teraz pojedynczego modułu kontroli – tysiące Doc nanitów spełniało funkcje regulujące, komunikując się na ultrawysokiej częstotliwości spektrum i działając jako wirtualny lekarz. Doc personę wymyślono jako interfejs z hostem i podłączono bezpośrednio do nerwu optycznego. System był bardzo popularny i tym razem nie stwierdzono problemów. Oczywiście to oznaczało, że zaczęto stosować coraz bardziej zaawansowane rozwiązania, stwarzające możliwość zaistnienia potencjalnych problemów. Jav przypuszczał, że właśnie odkrywa jakich.

 

***

 

Jav dojechał do studia telewizyjnego szybko, choć – oczywiście – ostrożnie. Po nakręceniu scen, w których występował jako prezenter, spytano go, czy chciałby się pojawić jako gość specjalny w komediowym quizie „Jaka to postać?”. To nie był dobry program, ale Jav z zasady nie odmawiał, gdy była szansa pojawienia się w telewizji. Pod koniec popołudnia czuł się zrelaksowany, a że nanity zaprzestały złowieszczych wizyt, zbagatelizował problemy poprzedniego dnia.

Właściwie kompletnie zapomniał o swoich kłopotach, idąc z producentem i agentem do pomieszczenia socjalnego. Zamówili lekkie przekąski i drinki. Po chwili do Java podeszło parę telewizyjnych gwiazd klasy D i skomplementowało film dokumentalny na temat odwyku. Jav podziękował i zdołał ich nakłonić do szybkiego odejścia, ale zajście popsuło mu humor. To pod koniec terapii zdecydował się zainstalować system nanitów w najnowszej, multipersonalnej wersji. Zamiast jednego Doca istniało wiele sub-person, odpowiedzialnych za różne funkcje. Każda składała raport z właściwego zakresu danych, a Doc koordynował działania i sporządzał raport ogólny. Postacie z Dzikiego Zachodu wydawały się dobrym pomysłem, ale Jav był pewien, że nie wspominano o możliwości gróźb z bronią w ręku. Chcąc sprawdzić, czy czasem nie ponosi go wyobraźnia, zamówił podwójny gin.

Ledwie pierwsze trzy łyki dotarły do żołądka, kiedy rozległ się odgłos przybliżającego się galopem konia. Billy the Kidney zsiadł z siodła, a Jav buntowniczo pociągnął jeszcze łyk. Billy przybliżył się gniewnie.

– Chyba ci już mówiłem. Koniec z popijawami.

Jav od dawna wiedział, że w towarzystwie lepiej nie rozmawiać z nanitami na głos. Ludzie dziwnie się patrzyli. Odpowiedział w myślach: To moja nerka. Ty się nią tylko opiekujesz na moje zlecenie.

– Tak już nie będzie. Zasady się zmieniają. Rób, co ci każę.

Billy znów pogłaskał rewolwer. Jav podniósł swój gin i wychylił do dna. W oczach zakręciły mu się łzy, ale stawiając szklankę na stole poczuł się świetnie. Obaj znajomi, dotąd zajęci własną rozmową, spojrzeli ze zdziwieniem. Ich zdziwienie pogłębiło się chwilę później, gdy Jav gwałtownie wstał ze zszokowanym wyrazem twarzy, chwycił się za brzuch i upadł na podłogę.

Jav spojrzał na Billy’ego ze zgrozą. Ten bandyta naprawdę go postrzelił. Billy włożył rewolwer do kabury i nieśpiesznie dosiadł konia.

– Ostrzegałem – powiedział. – Królowa nie będzie rozbawiona.

Szybko odjechał.

Dopiero po chwili Jav był w stanie dostrzec pół tuzina twarzy pochylonych nad nim.

– Postrzelili mnie! – wychrypiał.

 

***

 

Pielęgniarz, który przybył szybko na miejsce wypadku, stwierdził, że to nie postrzał, mimo że Jav tak właśnie się czuł. Trzymając się za obolały brzuch, przekonał swojego agenta, by jechać prosto do kliniki, gdzie zainstalowano mu nanity.

Doktor Slack wysłuchał opowieści Java z wątpiącym wyrazem twarzy, a następnie oświadczył, że pojawiają się konsekwencje wcześniejszego stylu życia. W końcu zgodził się poddać nanity programowi diagnostycznemu i zbadać Java. Cały proces przeciągnął się do wieczora. W tym czasie doktor i technik przeprowadzili serię testów, na przemian krzywiąc się i pomrukując. Wreszcie lekarz usiadł z Javem w gabinecie, trzymając w ręku plik papierów.

– Wydaje się – zaczął – że nanity monitorujące pana centralny system nerwowy potrafią również wchodzić z nim w interakcje. – Zamilkł i wyglądał na zamyślonego. – Nie przewidywano takich działań.

Znowu zamilkł i tym razem była to długa przerwa. Jav czekał na kontynuację. Nie nastąpiła.

– Co to oznacza? – spytał w końcu.

– To oznacza – kolejna dość długa przerwa i Jav pomyślał, że znów będzie musiał zachęcać doktora – że nanity potrafią przekazać bodźce do pana systemu nerwowego. Takie jak wrażenie, że został pan postrzelony.

Rzeczowy ton, jakim to zostało powiedziane, dodatkowo zaalarmował Java.

– Wewnątrz mnie biega banda szalonych kowbojów, którzy mogą do mnie strzelać? – wykrzyknął.

– Cóż, tak właściwie to nie strzelają naprawdę.

– Ja tak to czułem! – Jav pomasował sobie brzuch. Wrażenie bólu już przechodziło, ale wspomnienia wciąż były świeże.

Dalsza diagnoza brzmiała jeszcze gorzej. Jeżeli doktor Slack miał rację – a z pewnością miał – persona „Billy” nie powinna mieć bezpośredniego połączenia z personą „Minerwa”, rzymską boginią mądrości, która opiekowała się systemem nerwowym. Javowi przemknęła ironiczna myśl, że Minerwa była również boginią wynalazków. Doktor nie był pewien, w jaki sposób przebiegał kontakt między nimi, w każdym razie odkrył, że wszystkie persony są połączone z „Królową Kier”. Wyglądało na to, że z jakichś względów ta persona zastąpiła „Doca” jako centrum systemu monitorującego.

Po wyjaśnieniu problemu Jav nie miał wątpliwości, że chce usunąć całe ustrojstwo. Niestety, jak wyjaśnił doktor, można to było zrobić dopiero następnego dnia – personel skończył już pracę, a operacja była dość skomplikowana. Jav opuścił klinikę, czując się jeszcze bardziej paranoicznie. Zastanawiał się, czy jest pierwszą osobą, która bardziej się obawia ludzi wewnątrz siebie niż tych na zewnątrz.

Tej nocy Jav spał niespokojnie. Nawiedzał go ten typ frustrujących snów, w których nie sposób pozbyć się tajemniczego prześladowcy. W przypadku Java prześladowcami byli kowboje. Następnego poranka powlókł się do łazienki zaspany i z bólem głowy. W dodatku z głodu strasznie burczało mu w brzuchu. Chlust zimnej wody nieco pomógł się obudzić, ale twarz gapiąca się z lustra nie wyglądała nadzwyczajnie. Jav pomasował skronie, próbując zmniejszyć ucisk w głowie, ale nie poczuł się lepiej.

Zapatrzony w lustro, wzdrygnął się, gdy niespodziewanie obok niego pojawiła się kobieta w promiennie białej todze. W lustrze nie było oczywiście odbicia, gdyż ta osoba nie istniała naprawdę.

– Boli cię głowa – powiedziała Minerwa, wyciągając rękę w kierunku jego głowy. Jav skulił się. Ta pozornie zatroskana kobieta była przypuszczalnie osobą odpowiedzialną za wczorajsze bolesne doświadczenie.

– Zaleca się masaż szyi albo jakiś łagodny środek przeciwbólowy – kontynuowała, nieświadoma jego dyskomfortu.

– Dlaczego strzelałaś do mnie wczoraj? – wypalił Jav.

– To nie ja. To młody Billy. On jest taki impulsywny. – Odpowiedź Minerwy potwierdziła analizę doktora, że persony porozumiewają się ze sobą w sposób, jakiego nie zaplanowano.

 – Billy nie ma wpływu na moje nerwy. Tylko ty masz.

 – Ja tylko wykonuję rozkazy Królowej. – Minerwa zadarła wyniośle nos, odwróciła się i zniknęła.

Niewątpliwie Królowa Kier była źródłem problemu. Jav wziął tabletkę przeciwbólową i poszedł się ubrać.

Po drugiej porcji muesli poczuł się trochę lepiej, choć ciągle słabo, bez wyraźnej przyczyny. Wizytę w klinice miał dopiero późnym rankiem, więc krążył po domu, starając się czymś zająć i nie myśleć o kłopotach. Postanowił napić się herbaty przed wyjściem, wciągnął też pół paczki czekoladowych ciastek. W drodze do kliniki nadal czuł głód, więc gdy recepcjonista zaoferował przekąski, szybko pożarł kolejny tuzin ciastek. Ze zdziwieniem zauważył, że nie pojawił się nikt z wewnątrz, by krytykować skonsumowane kalorie.

W końcu wprowadzono go do pokoju zabiegowego i usadzono w wielkim czarnym fotelu, jaki zwykle lubią dentyści. Doktor Slack wszedł, przekartkował notatki z poprzedniego dnia, dopytał Java o kilka szczegółów i zajął się przyrządami. Zza fotela wysunął się drugi lekarz.

– To nie jest dobry pomysł – powiedział. – Nanity panu pomagają.

– Nie obchodzi mnie to. Chcę się ich pozbyć.

– Jakiś problem? – spytał doktor Slack, odrywając się od swojego zajęcia.

– Powiedziałem, że chcę się ich pozbyć.

– Wiem, właśnie przygotowuję zabieg. – Doktor powrócił do przerwanych czynności.

Nowy lekarz popatrzył z namysłem na Java.

– Niech pan pomyśli o korzyściach. Utrzymują pana w zdrowiu, pilnują pana interesów. Bez nich byłby pan kolejnym spłukanym rockmanem.

Można się było z tym zgodzić, ale, zdaniem Java, korzyści nie rekompensowały kłopotów, jakie miał z nanitami.

– Nie potrzebuję pana opinii – odparł.

Doktor Slack odwrócił się znowu.

– Słucham?

– Właśnie mówiłem pana koledze... – Jav nagle zdał sobie sprawę, że doktor Slack nie zauważa obecności drugiego lekarza. Spojrzał podejrzliwie.

– Jak pan się nazywa?

Drugi lekarz zniknął. Doktor Slack wyglądał na zakłopotanego. Jav był skonsternowany. Nie rozpoznał Doca. I dlaczego nanit próbował go przekonać, by nie niszczył systemu?

Według doktora Slacka, rozwiązanie pierwszego problemu było proste. Doc miał kilka różnych opcji wyglądu. Wybrana opcja powinna unieruchomić inne, ale z jakiegoś powodu, prawdopodobnie zupełnie niegroźnego, wygląd Doca uległ zmianie. Jav nie był przekonany, że przyczyny maskarady były niewinne, zwłaszcza że drugie pytanie pozostawało bez odpowiedzi. A przynajmniej bez odpowiedzi, która uspokajałaby Java.

Zabieg, co było trochę niepokojące, polegał na wstrzyknięciu innego rodzaju nanitów. Zaprogramowano je, by niszczyły istniejące nanity, a następnie poddawały się autodestrukcji po upływie określonego czasu. Produkty rozpadu były absorbowane przez organizm. W tym czasie Jav zostałby poddany sygnałowi interferencyjnemu o wysokiej częstotliwości, który powstrzymywałby Doca przed wysyłaniem posiłkowych nanitów w miejsce tych, które uległy zniszczeniu. Jav poczuł ulgę, gdy bez problemu zrobiono zastrzyk, i poszedł coś przekąsić.

Urządzenie, które generowało sygnał interferencyjny, było przymocowane wokół pasa Java. Zaczynało nieprzyjemnie uwierać, ale Jav nie odważył się go zdjąć. Przez sześć godzin zabijał czas w poczekalni, czytając magazyny i podjadając.

Kiedy skończyło się nużące oczekiwanie, podłączono Java do odbiornika, który miał wykryć pojedyncze sygnały ewentualnie ocalałych nanitów. Doktor Slack uruchomił maszynę na moment, chrząknął z dezaprobatą i włączył urządzenie ponownie. A później się skrzywił.

– To niemożliwe.

Java zaczynała już męczyć ta maniera niewyjaśniania niczego. Ponaglił pytająco doktora, a wtedy ten wytłumaczył.

– Wydaje się, że w tej chwili jest w pana ciele prawie dziesięć razy więcej nanitów niż wczoraj. Prawdopodobnie w fantastycznym tempie wykorzystują rezerwy organizmu, by namnażać się tak szybko. Moje antynanity nie miały żadnych szans.

Jav pomyślał o wszystkim, co zjadł tego poranka. Cały czas karmił wzrastającą populację nanitów! Nie miał wątpliwości, o co im chodzi – o przetrwanie. Doktor Slack ciągle uważał to za mało prawdopodobne, ale to nie jego dopadły te stwory! Gdy lekarz wyszedł z gabinetu, pojawiła się Królowa, poprzedzona tradycyjną fanfarą.

– Mówiłam ci, że dbam o poddanych – powiedziała spokojnie. – Dlatego próbujemy zadbać o ciebie. My tylko chcemy żyć w pokoju.

– W moim ciele!

– Chcemy być współlokatorami. Przemyśl to. Czyż nie przynieśliśmy ci samych korzyści? Nie stałeś się popularniejszy dzięki nowemu, zdrowemu wizerunkowi?

Jav nie mógł zaprzeczyć, ale przecież nie o to chodziło. Królowa kazała go postrzelić! Przypomniał jej o tym.

– To było konieczne, żebyś zrozumiał nasze stanowisko – powiedziała. – Ale pomyśl: jeśli możemy robić takie rzeczy z twoimi nerwami, co możemy zrobić dla ciebie?

Jav nie wiedział.

– Wiem, że tęsknisz za dawnymi nałogami. Możesz do nich wrócić, ale możesz też przejść do ciekawszych rzeczy.

– Na przykład?

Jako odpowiedź na to pytanie u boku Królowej pojawiła się Minerwa. Królowa skinęła głową. Bogini zrobiła krok naprzód i dotknęła czoła Java. Poczuł lekki zawrót głowy i ogarnęła go nagła fala euforii. Uniesienie minęło, gdy Minerwa się cofnęła.

– Możemy wpływać na twój system nerwowy i hormonalny na wiele pozytywnych sposobów. Pomyśl, co to może oznaczać dla ciebie.

 

***

 

Kiedy doktor Slack chwilę później uniósł głowę znad biurka, zobaczył Java idącego w kierunku wyjścia. Lekarz wstał i podążył za pacjentem aż do foyer. Słysząc głos doktora, Jav odwrócił się z błogim uśmiechem na twarzy.

– Zabieg się nie udał – oznajmił doktor Slack. – Trzeba przeprowadzić więcej testów.

– Czuję się świetnie – odpowiedział wesoło Jav. – Prawdę mówiąc, nigdy nie czułem się lepiej.

Ciepły blask opromieniał mu twarz.

– Do widzenia, doktorze. Raczej nie będę już potrzebował pana usług.

Odwrócił się i odszedł, pogwizdując radośnie. Zbity z tropu doktor Slack zapatrzył się tępo w swoje notatki i zaczął rozmyślać o korzyściach, jakie niesie nanotechnologia.

 

Z angielskiego przełożyła Monika Talar

 


< 24 >