Autor: Alan Moore,
Grafika: Nico Delort,
Cykl: Długi Londyn
Tytuł oryginalny: "The Great When: Long London 1"
Wydawnictwo: Echa,
Redakcja: Adam Michajłów,
Korekta: Adam Osiński, Bartosz Szpojda,
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła,
Typ publikacji: papier,
Premiera: 21 maja 2025
Wydanie: 1
Liczba stron: 432
Format: 13x21 cm
Oprawa: twarda,
ISBN: 978-83-8252-142-9
Cena: 59.99 PLN
Więcej informacji: Alan Moore „Wielkie Kiedy. Długi Londyn”
To jest początek pięknej przygody
Alan Moore znany jest powszechnie jako jeden z najważniejszych współczesnych scenarzystów komiksowych. Napisane przez niego utwory, takie jak „V jak vendetta” („V for Vendetta”), „Saga o potworze z bagien” („Swamp Thing”), „Batman: Zabójczy żart” („Batman: The Killing Joke”), „Strażnicy” („Watchmen”) czy „Prosto z piekła” („From Hell”) nie tylko spotkały się z uznaniem krytyków i czytelników, lecz także miały wpływ na kształt i odbiór zarówno samego medium, jak i całą kulturę popularną. Niemniej jednak Moore jakiś czas temu zadeklarował, że wyczerpał już swoje możliwości scenopisarskie i zdecydował się poświęcić karierze literackiej. W dorobku ma już dwie powieści („Voice of the Fire” oraz „Jerusalem”) oraz zbiór opowiadań „Iluminacje” („Illuminations”), a niedawno na polski rynek trafiła jego najnowsza książka – „Wielkie Kiedy” („The Great When”), rozpoczynająca serię „Długi Londyn” („The Long London Quintet”).
Do fabuły wprowadzają cztery pozornie dość chaotyczne, niepowiązane ze sobą, krótkie, acz dynamiczne scenki: rozmowa dwójki magów dobiegających do kresu egzystencji, zamieszki uliczne, wyścigi konne z udziałem ekstrawaganckiego typera oraz nalot nazistowskiej Luftwaffe przerywający głównemu bohaterowi, wtedy niespełna dziesięcioletniemu Dennisowi Knuckleyardowi, próbę włamania. Wspólnym mianownikiem wszystkich opisanych wydarzeń są: miejsce (Londyn), czas (pierwsze dekady XX wieku) oraz pewna doza ezoteryki. Dopiero po tych epizodach następuje właściwa ekspozycja protagonisty oraz otaczającej go rzeczywistości. Akcja przenosi czytelnika do 1949 roku, kiedy to osiemnastoletni Dennis Knuckleyard, pracownik antykwariatu Lowell’s Books & Magazines, w dość niespodziewany sposób wchodzi w posiadanie książki „Londyńska przechadzka. Medytacje na ulicach metropolii” wielebnego Thomasa Hampole’a. Jak się okazuje, publikacja, która nie jest prawdziwa, nie istnieje – a przynajmniej nie w naszej rzeczywistości. Knuckleyard musi teraz pozbyć się niechcianego woluminu, zanim ten sprowadzi na niego kłopoty. Oczywiście nie będzie to łatwe i stanie się zalążkiem niesamowitych przygód rozgrywających się na jakże odmiennych ulicach dwóch Londynów.
Kto miał okazję zapoznać się z komiksami napisanymi przez Alana Moore’a, wie, z jaką pieczołowitością konstruuje on opowieści. To więcej niż precyzyjnie ułożone puzzle, których pojedyncze elementy znajdują właściwie miejsca w całym obrazie, bowiem nierzadko okazuje się, że na przykład pozornie przypadkowe sceny czy dialogi z początku fabuły stają się w pełni zrozumiałe dopiero na ostatnich kadrach. Ale mało tego. Czytelnicy „Prosto z piekła” – komiksu dotyczącego losów Kuby Rozpruwacza – zdają sobie sprawę, że umiejętności plecenia misternych fabuł przez Maga z Northampton nie ograniczają się wyłącznie do fikcji. Anglik równie dobrze radzi sobie z uporządkowaniem historycznych wydarzeń i postaci, tak by przypisać im sens i logikę zgodnie z własnym wyobrażeniem, nawet jeśli pozornie najbardziej nieprawdopodobnym. Analogicznie ma się sprawa z „Wielkie Kiedy”.
To fantastyczna powieść rozgrywająca się w realiach powojennej Wielkiej Brytanii. Stąd w gronie drugo- , a czasami również trzecio- i czwartoplanowych bohaterów szereg osób istniejących naprawdę, a do znacznej części opisywanych wypadków rzeczywiście doszło w ówczesnym Londynie. Przy czym są one zinterpretowane zgodnie z zamysłem Alana Moore’a. Aczkolwiek dla większości odbiorców spoza Wysp te kwestie będą przypuszczalnie nie tyle niewiele znaczące, co przede wszystkim zupełnie nieznane. Dobrze zatem, że autor na końcu powieści zawarł wyjaśnienia do poszczególnych rozdziałów, gdzie tłumaczy niektóre fakty oraz przybliża występujące figury, powołując się nawet na źródła w literaturze. Niekiedy są to wyłącznie drobne wtrącenia, które wywołują uśmiech i zarazem niedowierzanie, jak pisarzowi udało się to wymyśleć. Na przykład, bez niepotrzebnego zdradzania fabuły, w pewnym momencie pojawiają się na chwilę John Major oraz David Bowie.
Trzeba przyznać, że przy wyjątkowych umiejętnościach imaginacyjnych Alana Moore’a oparcie fabuły na motywie podróży do innego świata nie jest najbardziej oryginalnym rozwiązaniem. Tego typu opowieści pojawiają się już przecież w mitologii. Natomiast biorąc pod uwagę zdecydowanie bliższe współczesności czasy, są punktem zawiązania dla wielu książek, by wymienić tylko te klasyczne autorstwa Lewisa Carrolla („Alicja w Krainie Czarów”), L. Franka Bauma („Czarodziej z krainy Oz”) czy C. S. Lewisa („Opowieści z Narnii”). Niemniej jednak Brytyjczyk potrafi nadać opowiadanej historii niepowtarzalny charakter. Dzieje się tak między innymi za sprawą zmiany sposobu narracji, na równi pod względem językowym i technicznym. O ile w momencie toczenia się akcji w „normalnej” rzeczywistości zachowane zostają zasady interpunkcji, chronologiczny porządek wydarzeń i zastosowany styl czcionki, o tyle już po przekroczeniu granicy tekst jest zapisywany kursywą, znaki interpunkcyjne niemal całkowicie znikają, a opowieść zaczyna przypominać strumień świadomości. Te zabiegi oddają odmienność i jednocześnie podkreślają swoiste szaleństwo czy raczej inną racjonalność alternatywnego świata.
W tym momencie należy podkreślić zasługi Wojciecha Szypuły, tłumacza powieści, którego translatorskie umiejętności pozwoliły zachować w polskim przekładzie barwny i bogaty język Alana Moore’a. Biorąc pod uwagę melodyjne frazy, liczbę rozbudowanych, wielokrotnie złożonych zdań, a także nagromadzenie przymiotników i przenośni, musiało to być zdanie może nie do końca karkołomne, ale na pewno wymagające intensywnego wysiłku ponad standardową normę.
Na szczęście przy całej niesamowitej i złożonej fabule Alan Moore nie dopuścił, by fantazja zaprowadziła go na granicę zrozumienia i przyswajalności tekstu, co nie zawsze miewa miejsce. W pewnym momencie wydaje się, że seria „Liga Niezwykłych Dżentelmenów” („The League of Extraordinary Gentlemen”) przekroczyła tę cienką linię, co w żadnym wypadku nie przyniosło satysfakcjonujących rezultatów. Inaczej jest z Dennisem Knuckleyardem, który w swej młodzieńczej nieporadności, uwielbieniu dla świeżo wydanej powieści „Rok 1984” George’a Orwella, marzeniach o pisaniu oraz fascynacji zdjęciami aktorek z magazynu „Picture Show” jest wiarygodnym i wzbudzającym sympatię protagonistą. Z kolei obrazy zgiełku ulicznego, biedy i zniszczenia, ale też dominującej wśród ocalałych chęci życia oraz ich dążenie do normalności po wojennej zawierusze wypadają prawdziwie.
„Wielkie Kiedy” – a zapewne w przyszłości będzie można to stwierdzenie rozszerzyć na cały pięciotomowy (według zapowiedzi Alana Moore’a) cykl „Długi Londyn” – jest swoistym hołdem dla tytułowego miasta i jego mieszkańców oraz poniekąd współczesnej historii Wielkiej Brytanii. Nie jest jednocześnie wyrazem bezrefleksyjnego uwielbienia, a raczej stanowi trzeźwe spojrzenie także na te elementy, z których niekoniecznie Imperium powinno być wtedy i dziś specjalnie dumne.
Kolejne części serii „Długi Londyn” będą rozgrywać się w innych latach: tom drugi w roku 1959 (jej tytuł ma brzmieć „I Hear a New World”), trzeci w 1969, czwarty w 1979 oraz – tu nastąpi przeskok o dwa dziesięciolecia – ostatni w 1999. Wybór nie jest przypadkowy – 1959 rok to początek rock’n’rolla, ale też narastające napięcia na tle rasowym oraz sprzeciw wobec wyścigu zbrojeń, 1969 to czas młodzieżowych buntów i psychodelicznych narkotyków, 1979 to konserwatywny zwrot Wielkiej Brytanii z wyborem Margaret Thatcher na premierkę, a 1999 to triumfalny powrót Partia Pracy do władzy, lecz już w wydaniu nowych labourzystów. Zamysł jest więcej niż ambitny, ale mając na uwadze dotychczasowe efekty pracy Alana Moore’a oraz jakość samego „Wielkiego Kiedy”, nie należy mieć żadnych wątpliwości, że będzie warto cierpliwie poczekać na następne przygody rozgrywające się w tym i tamtym Londynie.
Maciej Tomczak

Od zera do bohatera… negatywnego
Dziś premiera, dziś recenzja, czyli Hanna Fronczak i jej refleksje po lekturze „Moskala” Michała…

Kosmiczny Sarmata
Porządna spece opera z polskimi akcentami, czyli Konrad Fit recenzuje powieść Marcina Jamiołkowskiego…

Trzech zrzędliwych staruszków
Pamięć ludzka to przedziwny twór. Jakżeż osobliwych dokonuje wyborów! Czy zauważyliście, jak często zdarza…