strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Romuald Pawlak Publicystyka
<<<strona 18>>>

 

Wyczytane ze skorupy żółwia (5)

 

 

O naturze zwierząt oraz innych bestii

 

Przesilenie milenijne dawno mamy za sobą, ale ryby to chyba posługują się innym kalendarzem. Oto bowiem, lekko spóźniona, w wodach Tamizy nieopodal Londynu pojawiła się plaga numer jedenaście: dzika, straszna, głodna... pirania!

W swoim czasie naoglądałem się sporo głupich filmów, w których a to jakieś jezioro okazywało się pełne piranii, kajmanów czy ludożerczych węży, a to z lasu wyskakiwał nienażarty tygrys wcale nie po to, żeby sobie pobrykać... Była to jednak fikcja, bardziej zabawna niż straszna. Tymczasem londyńczycy stali się ostatnio świadkami zawiązania niezwykle niebezpiecznego sojuszu rybo-ptasiego w celu eksterminacji nas, ludzi. I to całkiem poważnie, można by powiedzieć: śmiertelnie serio.

A było to tak: woda pluskała, słoneczko przygrzewało, Tamizą płynął sobie nasz stateczek, załoga coś tam robiła (dane, czy był to statek cywilny, pasażerski, czy wojenny, zostały utajnione) – i naraz fru! Na błękitnym niebie pojawia się mewa, pikuje, po czym zrzuca na pokład łajby wspomnianą wcześniej piranię bojową! Niecelnie... Ale co będzie, kiedy nad nasze miasta nadlecą wielotysięczne eskadry myśliwców z przerażającymi bestiami w lukach, pardon, szponach?

Należy się przygotować na najgorsze: połączenie "Ptaków" z "Piranią". Gołębie i mewy będą zrzucać piranie i, dajmy na to, węgorze elektryczne. Stado harpii może kropnąć w sam środek Warszawy nawet kaszalota!

Póki więc czas, apeluję o zawiązanie sojuszu lądowego z kotami. Najlepiej zacząć nosić nakrycia głowy z czujnym kocim obserwatorem na szczycie.

Chociaż, trzeba uważać, bo i oni mogą nas zdradzić, wystąpić przeciw sapiensom w imię sojuszu animalistycznego (swoją drogą, cóż za skrót – S.A.) Co więcej, musimy się chyba liczyć z powstaniem V kolumny. Oto czytam sobie doniesienie z Iranu. Jak wiadomo, jest to miłe, nowoczesne, spokojne państwo muzułmańskie. I naraz... jak obuchem w łeb: kobieta-tygrys!

Nie, nie idzie o to, że ktoś odkrył pazurzastą bestię w kruchym kobiecym ciele. To przecież jasne. Ale "miejscowy dziennikarz wolący zachować anonimowość potwierdził, że w Kum krąży od pewnego czasu pogłoska, jakoby kobieta, która ‘obraziła religijne wartości’ podczas świętego miesiąca Ramadan została ukarana przez Boga, który zamienił jej głowę w głowę groźnego drapieżnika. Według lokalnych wierzeń, kto obrazi islamskie wartości podczas Ramadanu jest wyjątkowym grzesznikiem i jego głowa może zostać zamieniona w głowę zwierzęcia."

To mi się łączy z milenium, dostrzegam elementy większego planu. Boję się tu napisać wprost, ale... może Arka ma tym razem popłynąć bez nas?

Po prawdzie, wcale bym się nie zdziwił, gdyby tak się stało. Bo w świecie zwierząt namieszaliśmy strasznie i – by tak rzec – paskudnie. Bo co ja czytam? Ano, czytam, że jesiennym smutkom poddają się nie tylko ludzie. Super Express pisze, że mocno odczuwają je także zwierzęta w zoo. Szczególnie, gdy zwiedzających jest coraz mniej. Gdy ubywa zwiedzających, pracownicy ogrodu próbują jakoś zabawiać zwierzęta, np. utrudniając im zdobycie pokarmu. Brzmi to okrutnie, ale przecież na wolności, w naturalnym środowisku, zwierzaki też nie dostają jedzenia pod nos. Inny sposób na jesienną chandrę to dostarczenie interesujących zabawek. Wrocławskie małpy uwielbiają papier. Z kartonowych pudeł budują sobie jakieś domki albo zakładają je sobie na głowę. Wiele rozrywki dostarcza im najzwyklejszy papier toaletowy. Owijają się nim jak szarfami i tak wystrojone najwyraźniej są zachwycone swoim wyglądem. Płazom i gadom jest wszystko jedno. Chociaż kto je tam wie – jak wiadomo, nie są one mistrzami świata w okazywaniu uczuć – konstatują dziennikarze Super Expressu. Pracownicy zoo zauważyli, że zwierzęta odżywają w weekendy – wtedy, kiedy do ogrodu przychodzi więcej zwiedzających. "To najlepiej pokazuje, jak bardzo potrzebują ludzi. A my też przecież ich potrzebujemy. Razem łatwiej przetrwać długie jesienne wieczory" – pisze Super Express.

Szmatławiec pisze, a mnie formalnie trafia szlag, chociaż za oknem zima. Bo czy małpa w pampersach to coś normalnego? Małpa bawiąca się papierem toaletowym? Albo (nóż mi się w kieszeni otwiera) małpa grająca w hokeja? Robi się z tych zwierząt zabawki, podczas kiedy zapewne są one znacznie inteligentniejsze od wielu ludzi. Na przykład od dziennikarza, który pisze – powtórzę – "razem łatwiej przetrwać długie jesienne wieczory". Jakby nie było zoo, a te zwierzęta żyły w swoich naturalnych środowiskach, to by nie było trzeba leczyć ich depresji jakimś kretyńskim papierem toaletowym. Proste?

Tak, na pewno spotka nas jakaś kara za to, co robimy. Na Białorusi już się zaczęło. Tam "grupa prawosławnych wiernych z Mohylewa w nowych białoruskich paszportach dostrzegła rękę diabła. Z tego powodu 17 osób zwróciło je milicji, a kolejnych 12 napisało oświadczenia, że nie chce otrzymywać nowych paszportów. Wierni, na czele z miejscowym lekarzem psychoterapeutą, protestują w ten sposób przeciwko wpisywaniu w paszportach numerów ewidencyjnych. Psychoterapeuta Mikoła Łajsza uważa, że numer taki uwłacza godności imion ludzkich otrzymanych na chrzcie."

Podoba mi się to. Medice, cura te ipsum – powiadali mądrzy Słowianie. Lekarzu, lecz się sam. Związek pomiędzy panem Łajszą, Łukaszenką i Lucyferem wydaje mi się tak naturalny i oczywisty, że aż piękny.

Chociaż, może nie wszystko stracone. Czasem odzywa się sumienie, gryzące ten nasz podły gatunek, naprawiamy z dawna popełnione nieprawości. I tak "wygrywając w niedzielę lokalne wybory w brandenburskim landzie Hrabia Ottomar Rudolf Vlad Dracula książę Kretzulesco, lepiej znany jako hrabia Dracula zyskał dodatkowy tytuł. Książę, który zawdzięcza swoje nazwisko adopcji przez krewną zmarłego w 1447 roku słynnego rumuńskiego przodka żyje w Schenkendorf, nieopodal Mittenwalde, gdzie prowadzi między innymi oferującą średniowieczne dania restaurację. Wraz z Czerwonym Krzyżem mężczyzna regularnie organizuje kampanie na rzecz honorowego krwiodawstwa."

Podoba mi się rehabilitowanie Wlada Tepesa i jego potomków. Nasuwa mi się jedynie wątpliwość, czy istnieje jakieś połączenie działalności Ottomara Rudolfa Vlada Draculi na odcinku honorowego krwiodawstwa z prowadzoną przez niego knajpką.

Na przykład w postaci kaszanki?

 




 
Spis treścii
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Spam(ientnika)
Hormonoskop
Wywiad
Kirył Jes'kow
Andrzej Pilipiuk
Adam Cebula
Piotr K. Schmidtke
P. Zwierzchowski
Andrzej Zimniak
Romuald Pawlak
M. Koczańska
Ł. Orbitowski
W. Świdziniewski
Andrzej Zimniak
Adam Cebula
M. Koczańska
Joanna Łukowska
T. Zbigniew Dworak
Magdalena Kozak
Anna Marcewicz
XXX
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon
D. Drake, S.M. Stirling
Fabrice Colin
Clive Barker
Steven Erikson
Eugeniusz Dębski
Marcin Wolski
 
< 18 >