strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Fahrenheit Crew Bookiet
<<<strona 04>>>

 

Bookiet (1)

 

 

Kraina Głupców

 

Za górami i za lasami, żyły sobie minotaury. Żyły i umierały wśród kłótni, waśni, nieustannej rywalizacji, za to żywiąc głębokie przekonanie, że ich przeznaczeniem jest władanie światem – są bowiem rasą wybraną. Fakty niekoniecznie świadczą na korzyść tej teorii, bowiem nie raz i nie dwa minotaury bywały niewolone przez inne rasy. Jednak minotaury nie mają zwyczaju przejmować się faktami, co z kolei świadczy na korzyść innej teorii, głoszącej, że rozwój fizyczny nie zawsze idzie w parze z umysłowym. Są tacy, którzy twierdzą, że im więcej mięśni, tym mniej szarych komórek, i ci również znaleźliby wiele materiału dowodowego w książce Richarda A Knaaka zatytułowanej Kraina Minotaurów. Dajmy jednak spokój teoriom i wróćmy do opowieści. Żyły sobie minotaury, dumne, aroganckie, uparte i niezbyt błyskotliwe; żyły, nie wadząc nikomu, bo były głównie zajęte wadzeniem sobie nawzajem i szykowały się do dominacji nad światem. Nagle pojawił się bohater. Minotaur niezwykły. Dominować nad niczym i nikim nie chciał, no chyba że w domowych pieleszach, ale o tym książka nie wspomina. Na zaszczyty się wypiął, zwady też miał w nosie i nawet mu się nie chciało sąsiadom udowadniać, że lepszy. I pewnie by sobie żywota w leśnej głuszy i ciszy dokonał, gdyby nie to, że złe minotaury porwały mu... Ha! Wcale nie zgadliście, wcale nie ukochaną! Szwagra, szwagra mu porwali! To nic, że szwagier sam się pchał i lazł w łapy niebezpieczeństwu. Złe i głupie minotaury nie miały prawa porywać. Tak więc dobry i... dobry minotaur ruszył na ratunek szwagrowi. Tak zaczyna się historia powalająca w swej prostocie. Dobry jest dobry. Źli są źli, a niezbyt mądrzy wszyscy jak obszył. Fabuła prosta jak drut, przez co doskonale przewidywalna. Czyta się to-to jak przygody, dajmy na to Szewczyka Dratewki z rogami. Albo innego bajkowego prostaczka. Też z rogami. Kaz jest prawy, uczciwy, bogobojny, honorowy do obrzydzenia. Nie posiada też żadnych innych cech charakteru. Typowy bohater skończenie pozytywny i skończenie papierowy.

Porywająca książka Richarda A. Knaaka powstała jako część cyklu Dragonlance – Zaginione opowieści. Pozostaje mi jedynie postulować, by więcej już opowieści nie szukać, a zająć się szukaniem autorów.

 

Kigva

 


 

Richard A. Knaak

Kraina Minotaurów

Tłum. Andrzej Sawicki

Zysk i S-ka, 2003

Stron: 341

Cena: 34 zł

 

 

Zabijać czy nie zabijać, oto jest pytanie

 

Martin wielkim pisarzem jest i niech nikt się tego nie waży kwestionować. Dla mnie ten człowiek to absolutny geniusz i bezapelacyjnie najlepszy "pobudzacz" mojej wyobraźni. Jego książki są jak alkohol, możesz go wypić dużo, ale kac pozostaje ogromny i chce się jeszcze (a to już dobra droga do uzależnienia). Muszę jednak zrzucić ciężar ogromny, jaki zalega mi na serduchu, i pożalić się. Jeszcze żaden pisarz nie doprowadził mnie tak bardzo do czarnej rozpaczy. Otóż Martin jest po prostu mistrzem w zabijaniu moich ulubionych bohaterów. Kiedy już kogoś polubię i zakoduję sobie w moim ciasnym rozumku, że ten człowiek odegra ważną dla cyklu rolę, nagle, ni stąd ni zowąd, traci głowę tudzież zostaje na moich oczach brutalnie zamordowany. Ja się tak nie bawię! Tak się nie godzi! Pozostałam z garstką ludzików, którzy za diabła nie pasują na wielkich wygranych i zwycięzców zła. Cóż, niezbadane są wyroki pisarskiej wyobraźni.

Całkowicie zatraciłam się w świecie Martina i często do niego wracam (już jestem uzależniona i stracona dla rodziny).Ten facet to studnia pomysłów, w dodatku bez dna. Potrafi bawić się czytelnikiem, wciągać w misternie zaplanowaną grę na tyle, że zaczyna się tracić kontakt z rzeczywistością, a co na najlepsze, wcale to takiemu czytelnikowi nie przeszkadza. Martina powinien przeczytać każdy szanujący się pisarz fantasy. Oto nastał czas mistrza opisów, które chce się czytać, a nie omijać szerokim łukiem, mistrz kreowania postaci, które żyją własnym życiem, bo już dawno zniewoliły umysł ich ojca i robią to, na co im przyjdzie ochota (czyli często i namiętnie źli zabijają dobrych i odwrotnie). To także mistrz intrygi i tajemnicy, po trzeciej części już powinno się coś zacząć wyjaśniać, zwłaszcza, że prawdopodobnie będzie tylko jeszcze jeden tom, a tu Martin robi wszystko, żeby sytuację, już i tak skomplikowaną, jeszcze bardziej zawikłać i pozostawić czytelnika z szeroko otwartą szczęką i śliną kapiącą na ostatnią stronę książki.

W zasadzie lektura cyklu jest wielce niebezpieczną sprawą. Nie dość, że można nabawić się nerwicy, bo oto ten, który miał wygrać, staje się ofiarą niecnej koncepcji autora i pada jak kawka, do tego dostaje się wręcz furii, ponieważ na kolejny tom trzeba cholernie długo czekać, stanowczo za długo. Pragnę nadmienić, że człowiek wściekły w pewnym momencie staje się niebezpieczny dla otoczenia i trzeba go izolować, albo, co byłoby lepsze od białego kaftana, dostarczyć w trybie natychmiastowym kolejny tom cyklu "Pieśni lodu i ognia".

Ci, którzy sięgniecie po Martina, porzućcie wszelką nadzieję... bo dzięki niemu już nic nie będzie takie jak dawniej. Kontakt z twórczością Martina pozostawia po sobie wieczny, wampirzy głód, głód akcji, przerażających scen, głód literek zapisanych JEGO ręką.

 

Kudłata

 


 

George R.R. Martin

Cykl: Pieśń lodu i ognia

Zysk i S-ka, 2002

 

 

Kit wysokiej jakości

 

Sprawa się wyjaśniła na ostatniej stronie książki. Sęk w tym, że chyba nie o to chodzi w literaturze. Zwłaszcza tak zwanej popularyzatorskiej. Generalnie dałem się ostro nabrać. Wydałem pewnie z pięć złotych i jakby psu w... A uczciwie mówiąc, wystarczyło uważnie przeczytać okładkę, by nabrać poważnych podejrzeń. "Kod liczb pierwszych kluczem do rozwiązania zagadki wszechświata". Jeśli ktoś obiecuje rozwiązanie zagadki bytu, czy Ogólną Teorię Wszystkiego, to z definicji dobrze być nie może. A jednak dałem się nabrać, bo zacząłem swoim zwyczajem książkę czytać. Ujęła mnie inaczej przepisana tablica pierwiastków Mendelejewa świadcząca o tym, że autor wie, o co w niej chodzi, Ujęło mnie stwierdzenie, że technetu i prometu – pierwiastków o numerach porządkowych 43 i 61 "nie ma", bo są niestabilne. Podejrzeń zacząłem nabierać, gdy autor zaczął się zagłębiać w autobiograficzne wątki i doszukiwać się w nich Przeznaczenia. A zwłaszcza wykazywać swe przewagi intelektualne. Otóż książka jest wciskaniem kitu czytelnikowi. Uwagi warta tylko z jednego powodu: wyjątkowo dobrze zrobiona. To kolejna pozycja z cyklu "Cudownych Mocy Piramid", ale zrobiona przez fachowca i wyjątkowo starannie. Wyróżnia się tym, że autor w przeciwieństwie do swych poprzedników zna się i na mechanice kwantowej, i na współczesnej chemii, nawet na informatyce i matematyce. Nie można jej potraktować jako całkowitego wyprowadzania w pole czytelnika: zawiera mnóstwo ciekawostek, prawdziwych faktów, tak że lektura nie jest bynajmniej czasem straconym. Pod warunkiem, że się zachowa odpowiedni dystans i że nie ma się czegoś ciekawszego. Niestety, autor chce nas przekonać, że Bóg dał mu misję odkrycia niezwykłego znaczenia liczb pierwszych. Szybko prawda miesza się ze zmyśleniem, na kartach pojawiają się astrologiczne diagramy. Gdzieś w tych okolicach uznałem, że jednak moje półki zalegają mądrzejsze rzeczy. Pozostało jednak doświadczenie, co się może stać, gdy za kantowanie ludzi weźmie się średniej jakości fachowiec. Zwyczajnie polecą wióry. Będzie trzeba ostro uważać, z kim ma się do czynienia. Lektura jest dla mnie nauczką, że mamy szczęście, że ludzie o odpowiednim wykształceniu są uprzejmi być uczciwymi. I że strach pomyśleć, co się stanie, gdy się im odwidzi. No i jeszcze to wyjaśnienie z ostatniej strony:

"Na moment zapadło milczenie.

– Może mi pan w ciągu trzech miesięcy napisać bestseller?

– Tak – odpowiedziałem.

– W takim razie jako wydawcy użyjemy wszystkich środków, aby możliwie szeroko rozpowszechnić tę książkę. Niech pan ją napisze!"

No i napisał...

 

Baron

 


 

Peter Plichta

Tajemnicza formuła Boga

Przekład Andrzej Goryński

Wydawnictwo URAEUS, Gdynia 1998

Stron: 194

 


reklama

Wysyłkowa księgarnia internetowa www.fantastyka.now.pl

 

 

Szukasz książek z gatunków science-fiction, fantasy i horror lub komiksów? Gier figurkowych, fabularnych i karcianych? Zaj­rzyj do nas, znajdziesz prawie trzy tysiace pozycji, w tym trudnodostępne.

 

Na stronie księgarni oprócz tego konkursy, informacje o nowościach i zapo­wiedziach wydawniczych. I, co ważne, sprawdź nasze ceny, nie zawiedziesz się :-)

 

Zapraszamy do zakupów.

 


 

Zapraszamy właścicieli serwisów i stron internetowych (nie tylko fantastycznych) do naszego Programu Partnerskiego. Szczegóły na stronach księgarni fantastyka.now.pl

 



Czytaj dalej...




 
Spis treścii
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Spam(ientnika)
Hormonoskop
Wywiad
Kirył Jes'kow
Andrzej Pilipiuk
Adam Cebula
Piotr K. Schmidtke
P. Zwierzchowski
Andrzej Zimniak
Romuald Pawlak
M. Koczańska
Ł. Orbitowski
W. Świdziniewski
Andrzej Zimniak
Adam Cebula
M. Koczańska
Joanna Łukowska
T. Zbigniew Dworak
Magdalena Kozak
Anna Marcewicz
XXX
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon
D. Drake, S.M. Stirling
Fabrice Colin
Clive Barker
Steven Erikson
Eugeniusz Dębski
Marcin Wolski
 
< 04 >