Fahrenheit nr 57 - styczeń-marzec 2oo7
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Literatura

<|<strona 21>|>

Dziewczynka w różowym pokoju

 

 

Od redakcji: Ten tekst pierwotnie miał zostać opublikowany w ZakuŻonych Warsztatach Literackich, ale uznaliśmy, że tekst jest tak dobry, że mógłby zostać wydrukowany w Fahrenheicie. Uznanie postanowiliśmy wyrazić publikacją.

 

 

Niech to będzie tak jak zawsze.

Niech najpierw wstanie rześki świt, rozświetli okna i zakołysze różową zasłonką. Elza będzie przygotowana, będzie czekała, zwinięta w łóżeczku, wtulona w pluszowego niedźwiadka, jak co rano. Najpierw promienie słoneczne wpełzną do pokoju, zahaczą o kolorowe szkiełka rozwieszone nad parapetem i utworzą bajeczną mozaikę na ciemnej wełnie dywanu. Elza będzie się cieszyć tą chwilą, pragnąc zachować ją jak najdłużej, bo barwne plamy to cień anielskich skrzydeł. A przy aniołach Elza przestanie tak bardzo się bać.

Jednak zaraz potem odbicia znikną, okna znów oblecze ciemność, a pokój przestanie wydawać się przytulny i ładny. Elza będzie leżeć cicho, cichuteńko, pluszowego misia trzymając tuż przy pobladłej buzi. Będzie czekać cierpliwie, aż drzwi szafy zaskrzypią i wsunie się przez nie Mrok o nabiegłych krwią oczach i dwóch rzędach żółtawych zębisk. Będzie się skradał powolutku, po cichutku do samego łóżka i pochyli się nad Elzą nisko, sapiąc jej w twarz zatrutym oddechem i warcząc cicho. A potem zacznie gryźć, gryźć mocno i okrutnie, póki nie zobaczy krwi albo nie usłyszy krzyku. Ale Elza nie będzie krzyczeć, nie wtedy, kiedy nie ma jeszcze największego strachu, zachowa gardło i krzyk na później, gdy nie będzie już ratunku. Mrok odejdzie pokornie, nasyciwszy się tą odrobiną posoki, którą uda mu się skraść. Odejdzie szybko, bo drzwi szafy już skrzypią, już uchylają się groźnie i wysuwa się zza nich długi pazur.

Elza skuli się na łóżku, obejmując kolana rękoma i zasłaniając twarz włosami. Zaciśnie pięści, by nie wydać żadnego dźwięku, kiedy Stwór zaciśnie łapy na jej ciele, by miażdżyć i bić. Ale ona nie krzyknie, bo jemu chodzi właśnie o to, by pożywić się strachem, strachem w najczystszej, krystalicznej postaci, strachem wyzwolonym i spuszczonym ze smyczy.

Ale Elza się nie podda.

Będzie czekała, przełykając łzy cicho i z zacięciem, będzie czekała, aż Stwór odejdzie, ustępując miejsca kolejnemu, o cielsku pokrytym łuską, obmierzłym i lepkim niczym gnijący trup. Ten będzie ją chwytał znienacka, będzie wył i rzucał się po pokoju, poprzewraca meble, zerwie zasłony z okna, zbije dzbanek i doniczkę. Elza skuli się jeszcze bardziej, osłaniając sobą misia i własną pierś, miękki, delikatny brzuch i twarz. Monstrum będzie darło jej skórę pazurami i szarpało ją kłami, dokładając do już istniejących nową kolekcję blizn. I znów nauczycielka w szkole będzie pytać, skąd rany i skąd krew na bluzeczce. Ale Elza nie powie, będzie milczeć jak zaklęta, będzie udawać, że nie słyszy. Bo o potworach nie wolno mówić. Gdy ten skończy się nad nią pastwić, przyjdą kolejne, natrętne, małe i wielkie, włochate i zupełnie łyse, cuchnące złem, śmiercią i ciemnością. I wszystkie będą żądać tego samego, wszystkie będą chciały napić się strachu, będą chciały zwyciężyć, będą walczyć do ostatniej kropli krwi. Jej krwi.

Ale Elza wytrzyma, nie wyda nawet dźwięku, przetrzyma wszystko, będzie mądra i cierpliwa.

I będzie czekała, czekała cicho i z determinacją, bo w końcu słońce znów zacznie świecić i świat znów stanie się spokojny i jasny.

Elza poleży jeszcze chwilę, mając nadzieję, że się uda, że nie będzie tak źle.

Ale kiedy na chwilę się odpręży, kiedy wyprostuje nogi i zdrętwiały kręgosłup, drzwi do pokoju otworzą się cicho, wnosząc z korytarza głosy i zapachy, przynosząc do pokoju odrobinę chłodu i świeżego powietrza. I powoli, krok za krokiem, wejdzie mama, oświetlona blaskiem promieni słonecznych i uśmiechnięta.

I wtedy, dopiero wtedy, Elza zacznie krzyczeć.

 


< 21 >