Fahrenheit nr 58 - kwiecień-maj 2oo7
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Literatura

<|<strona 23>|>

Prima Aprilis

 

 

Chodź tu, kochanie. Chodź do mnie. Czego się boisz? Ach!

Nie, ten pan w telewizji nie mówił prawdy. Nie masz czemu płakać. Wytrzyj nos, cały jesteś zasmarkany. To niemożliwe, oczywiście, nie wolno im, wiem. Tak tylko żartował. On bardzo lubi żartować, często tak robi. Z tym wirusem to bzdura, przecież nie jesteś chory, prawda? Oj, wiem, masz trochę kataru. Ale to przecież nie o to chodzi. Prezydent na pewno wie. Oni tylko żartowali.

Chodź, miśku, opowiem ci coś. Słyszałeś, co mówił w telewizji ten drugi pan? Tak, właśnie, o tej cudownej krainie. Nie, mleka ani miodu nie będzie w rzekach, ale za to będzie bardzo, bardzo pięknie. Znikną wojny. Naprawdę. Wszyscy się wzajemnie pokochają, nie będzie już zła. On tak pięknie opowiadał o takim świecie... Słuchałeś? O tym, że staniemy się w końcu idealni. I dobrzy. I pełni miłości. Przecież tak mówił, prawda? Nikt już nie będzie nam niczym groził. Prawdziwi żołnierze, ci z karabinami, też znikną. Bo teraz każdy będzie szczęśliwy i nikt nie będzie musiał ze sobą walczyć. Żołnierze będą uczyć dzieci tańczyć i śpiewać. I zrobią wiele innych pożytecznych rzeczy. Powoli zaczną oczyszczać atmosferę, zlikwidują trujące gazy, żeby każde dziecko mogło spokojnie bawić się na dworze przez całe długie godziny. Wyobrażasz sobie? Znów wyrosną drzewa, wielkie, piękne, cudowne lasy. Zielone.

Nie, ty nie widziałeś prawdziwej zieleni, takiej soczystej, pełnej, takiej, na której widok zapiera w piersiach dech. I która pachnie. Tak, zieleń pachnie, trochę gorzko, ziołowo, świeżo, tak szczególnie, jak tylko może pachnąć zieleń. I takie właśnie będą drzewa. Wysokie i zielone.

Nie, mamusia nie płacze, tak tylko... dymy trochę gryzą w oczy.

Ludzie będą dla siebie dobrzy. Będziemy się uśmiechać do siebie, nawet mijając się w ciasnych korytarzach, nawet jeśli ktoś się potknie i przewróci.

Ten pan w telewizji mówił prawdę. Będzie pięknie.

Wiesz, ja myślę, że powinieneś dziś iść do szkoły. Tak elegancko spakowałeś wczoraj plecak. Kredki, zeszyty, książki, wszystko tak równiusieńko, tak się cieszyłeś, bo dziś miała być w szkole jakaś niespodzianka. Pójdziesz? Odprowadzę cię, to przecież niedaleko.

Nie, nie bój się, kochanie, przecież mówiłam ci. Nie zrzucą na nas bomby, nawet jeśli ty masz katar, głupolku. Pewnie, że nie. Śmiali się tylko, widziałeś, jak panu prezydentowi drgał kącik ust? Nie jesteśmy chorzy. Mamusia jest zdrowa i ty jesteś zdrowy, i nie ma żadnego „niebezpieczeństwa ogólnonarodowego”. Co to jest „ogólnonarodowe niebezpieczeństwo”? Ja nie wiem...

Nie, wcale nie jesteśmy odcięci od reszty, nie ma żadnych barier ani żołnierzy. Jeśli chcesz, będziesz mógł pójść z kolegami na spacer i sprawdzić. Tylko nie odchodź za daleko.

Poza tym dziś Prima Aprilis, nie pamiętasz? No właśnie, jak mogłeś zapomnieć? O, nareszcie się uśmiechnąłeś. Naprawdę, więcej nie pozwolę oglądać ci telewizji. Bo tak bardzo się przejmujesz.

Nic się dziś w nocy nie stanie.

Jutro obudzisz się i świat będzie piękny, obiecuję ci, że zobaczysz prawdziwe drzewa. I trawę. Dużo trawy, którą będzie można brać w zęby i żuć od niechcenia, ona ma taki śmieszny, kwaśnawy smak. I posmakujesz czereśni.

Obiecuję.

Wszystko zdążą załatwić, na pewno. Nie musisz się martwić.

Nie muszę odprowadzać cię do szkoły? Ach, umówiłeś się... I już się nie boisz? Mój dzielny, mały uczeń. Jestem z ciebie dumna, bardzo, bardzo. Baw się dzisiaj świetnie, wyszalej się za wszystkie czasy. Pobaw się z kolegami.

Synku?

Tylko wróć przed wieczorem, dobrze?

Mamusia... będzie tęsknić. Nie lubi zostawać sama... wieczorem. Wrócisz, dobrze?

 


< 23 >