strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Konrad Bańkowski Publicystyka
<<<strona 23>>>

 

Istrocon 2003 - show pewnego elfa

 

 

Było fajnie. I w zasadzie mogłoby to wystarczyć zarówno za relację z konwentu, jak i za jego recenzję. Niektórzy mogliby się jednak chcieć dopytywać, dlaczego było fajnie, albo w ogóle po prostu nie zadowolić się takim stwierdzeniem, tak więc – unikając ewentualnych reklamacji – myśl postaram się rozwinąć.

Do Bratysławy dotarłem w piątek rano, w dniu, w którym konwent się rozpoczynał, jeno parę godzin wcześniej. Pierwszą miłą informacją była wiadomość o tym, że zakwaterowanie jest w tym samym miejscu, gdzie odbywa się konwent. I że jest to hotel, a nie na przykład szkoła przetwórstwa spożywczego. Jedyny mankament polegał na tym, że hotel znajduje się na dość wysuniętych pozycjach, a jedyny autobus do centrum kursował co pół godziny.

Sam konwent trwał już zanim się rozpoczął. Od rana odbywały się projekcje filmów (między innymi "Władca Pierścieni", "Equilibrium"), które jednak sobie odpuściłem, aby móc odespać podróż, gdyż w sporej części jej trwania urozmaicili mi ją powracający z warszawskiej rozró... ehm, pokojowej demonstracji górnicy. O osiemnastej odbyło się uroczyste otwarcie, które uświadomiło mi, że mam do czynienia z nieco inną jakością. Pomijając krótką scenkę, w której w roli drugoplanowej wystąpił miłościwie nam panujący papa (goszczący akurat na Słowacji, jako i ja), wrażenie robił dynamiczny układ taneczny utrzymany w estetyce Matrixa, w dodatku z miłą dla oka liczbą jeszcze milszych dla oka tancerek. Mój gospodarz, redaktor słowackiej Fantazji – Martin Kralik, już wcześniej oświadczył mi z uśmiechem: "Tak się u nas robi konwenty". Przyszło tylko zwiesić głowę i nie pyskować.

Po oficjalnym otwarciu rozpoczęły się tradycyjne zajęcia w podgrupach. Nie będę się specjalnie koncentrował na konkretnych punktach programu, bo było ich po prostu zbyt dużo. Jak się okazało, nawet nasi południowi bracia nie wpadli jeszcze na pomysł, jak zorganizować konwent tak, aby trzy ciekawe spotkania nie odbywały się w jednym czasie. Poza tym, organizacja budziła podziw. Stała się zresztą rzecz trudna do wytłumaczenia, podczas trwania całej imprezy, organizatorzy byli raczej niewidoczni. A co jeszcze ciekawsze, chyba nikt nie odczuwał potrzeby zwracania się do nich z czymkolwiek. Wszystko jakoś tak po prostu... działało...

Jak już wspomniałem, program imprezy był bardzo bogaty, należy zwrócić uwagę, iż jest to największy konwent na Słowacji, w ubiegłym roku zgromadził około półtora tysiąca uczestników. Gościem głównym był tym razem Craig Parker – odtwórca roli Haldira we "Władcy Pierścieni". Jak się okazało, był to strzał w absolutną dziesiątkę. Parker, który każdego dnia miał swój show w głównej sali kinowej, pokazał się jako doskonały showman, komik i aktor. Tryskał energią, humorem, również zagadywany na korytarzach był miły, sympatyczny i zaskakująco towarzyski. Zaskakująco, jak na hollywoodzką gwiazdę przywiezioną do "jakiegoś" miasta w Europie Środkowej. W każdym razie śmiało można powiedzieć, że Istrocon upływał pod znakiem Haldira, który zresztą też się chyba nieźle bawił, bo urokowi słowackiej śliwowicy mało kto potrafiłby się oprzeć.

Wśród innych gości znalazło się wiele znamienitych osób, głównie z fantastycznego światka Słowacji i Czech. Byli to pisarze, muzycy, malarze oraz szczególnie oddani fani i animatorzy czeskiego i słowackiego fandomu. Z kilkoma z nich udało mi się porozmawiać, głównie z pisarzami, którzy gościli i gościć będą na łamach Fahrenheita. Poza tym w sobotni poranek miałem przyjemność poprowadzić jedno ze spotkań sam. Dotyczyło obecnej sytuacji polskiej fantastyki i muszę przyznać, że byłem mile zaskoczony frekwencją. Zwłaszcza ze względu na porę i odbywającą się właśnie projekcję "Dwóch Wież". O czym warto wspomnieć nieco bardziej szczegółowo, to główne wydarzenie tego dnia – wręczenie nagród. Tu czekała na mnie kolejna, bardzo miła niespodzianka. Jeśli chodzi o główną nagrodę słowackiego fandomu – Istron oraz nagrodę przyznawaną przez redakcję Fantazji (Rakieta), bezapelacyjnym zwycięzcą okazał się Ďuro Červenak – autor, którego na łamach Fahrenheita już gościliśmy. Co więcej, opublikowane w poprzednim numerze opowiadanie "Ze świętej wody zrodzona", zostało uhonorowane Istronem za najlepsze opowiadanie ubiegłego roku. W kategorii Najlepsza Książka Słowacka zwyciężyła także znana z Fahrenheita Alexandra Pavelková. Wśród nagrodzonych nie zabrakło również naszego rodaka – niespodzianki nie będzie – Andrzeja Sapkowskiego. Został uhonorowany Istronem za najlepszy zbiór opowiadań.

I to tyle, jeśli chodzi o program. Podsumowując, z której strony by nie spojrzeć, należy tegoroczny Istrocon uznać za imprezę bardzo udaną. Świetnie zorganizowaną, atrakcyjną, ciekawą. Widać wyraźnie, jak wielkim zainteresowaniem cieszy się fantastyka na Słowacji i w Czechach. Świadczy też o tym fakt, że przy o wiele niższej liczbie ludności nakłady książek są tam porównywalne z naszymi. Widać też niesłabnące zainteresowanie polską fantastyką, choć oferta rodzima naszych południowych sąsiadów wydaje się być niemniej atrakcyjna. Niestety, może się okazać, że Istrocon 2004 już się nie odbędzie, bo impreza tej wielkości zaczyna już trochę przerastać możliwości organizacyjne ludzi, którzy się tym do tej pory zajmowali. Byłaby to wielka szkoda, bowiem jest to konwent, który i dla nas mógłby posłużyć za wzór.

 




 
Spis Treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Zatańczysz pan...
(Spam) ientnika
Zapytaj GINa
Komiks
HOR-MONO-SKOP
Ludzie listy piszą
Konkursy
Andrzej Pilipiuk
Paweł Laudański
Piotr K. Schmidtke
Adam Cebula
W. Świdziniewski
Adam Cebula
Tomasz Pacyński
Konrad Bańkowski
Paweł Leszczyński
Idaho
Adam Cebula
Krzysztof Kochański
Łukasz Kulewski
Piotr Schmidtke
Konrad Bańkowski
Alexandra Janusz
Marta Sadowska
KRÓTKIE SPODENKI
Dawid Brykalski
Krzysztof Sochal
Andrzej Ziemiański
Romuald Pawlak
Elisabeth Moon
Elisabeth A. Lynn
Harlan Ellison
Robert Silverberg
Tomasz Piątek
XXL
 
< 23 >