Podróże w czasie to jedno z jak dotąd niespełnionych marzeń człowieka. Na pierwszy rzut chodzi o rojenia ludzi dotyczące wglądu w przyszłość, a tym samym poznanie niepoznanego. Jednocześnie znaczna część deklaruje, że chciałaby dokonać pozornie szlachetnego czynu, eliminując fizycznie historyczne postacie, uosobienia wcielonego zła, by sięgnąć do oczywistego przykładu z zabójstwem Hitlera czy Stalina. A tak naprawdę niemal każdy w głębi serca po prostu chciałby mieć możliwość naprawienia własnych błędów popełnionych umyślnie czy przypadkiem. Jednak taka osoba zapomina, że to właśnie przebyta droga sprawiła, że jest ona tym, kim akurat jest.
Motywem przewodnim piętnastego numeru magazynu „LandsbergON” – Gorzowskiego Magazynu Fantastycznego – są właśnie podróże w czasie, te dosłowne, jak i te nieco bardziej metaforyczne.
Pierwsze opowiadanie – „Dryfowanie” Jana „Kocilla” Walaszka – jest historią narkotycznego zatracania się w przeszłości. Niczym w epoce wiktoriańskiej, kiedy popularnością cieszyły się palarnie opium, w przedstawionym świecie po jakieś bliżej nieokreślonej katastrofie powstały miejsca, gdzie można skorzystać z dawki płynnych wspomnień i przenieść się do innego, lepszego świata z minionych lat. Jak niemal zawsze w takich sytuacjach bardzo łatwo jest się zatracić w ułudzie.
Zamierzchłą przeszłość z futurystyczną przyszłością połączył w swej historii „Tim i Theor” Klaudiusz Ort. Oto dwóch wspomnianych w tytule oficerów Federacji Galaktycznej przypadkowo trafia międzyczasowym wahadłowcem na Ziemię w epoce kamiennej, gdzie spotykają jakoby alternatywną wersję jednego z nich. Wbrew oczekiwaniom, podróżnik zagubiony w czasie nie chce wracać. Trudno powiedzieć, co dokładnie kryje się za jego postępowaniem.
Podobnie globtroterami są bohaterowie „Planety Landsberg 2261” Dariusza Jacka Bednarczyka. A dokładniej jeden z nich, zawodowy handlarz przemierzający czas i przestrzeń. Drugi to student, autostopowicz, wyruszający na praktyki i dopiero rozpoczynający swoje przygody. W toczącej się rozmowie zostaje przedstawiony fascynujący świat wyobrażonej przyszłości.
Z kolei w rozgrywającym się współcześnie „Zamku” Michała Narożniaka pewien dziarski staruszek pomaga w poszukiwaniach położenia pozostałości zamku krzyżackiego. Aby to uczynić, musi otrzymać dostęp do pochodzących z epoki materiałów, które stanowią dla niego rodzaj inspiracji czy też raczej źródło dosłownego dostępu do przeszłości.
Ostatnie opowiadanie, „Niekończąca się historia II” Krzysztofa T. Dąbrowskiego, skupia się właśnie na krańcu egzystencji, tym definitywnym. Jednak tylko pozornie, bowiem nieco paradoksalnie w momencie śmierci mózg umierającego zaczyna jeszcze raz odtwarzać całe życie, które dosłownie, niczym w popularnym powiedzeniu, „przebiega mu przed oczami”. Ale pamięć bywa zwodnicza, a może to kwestia woli i siły autosugestii, by coś w tych wspomnieniach udało się zmienić. Trudno powiedzieć.
Zamieszczone w „LandsbergON-ie” utwory to dość szeroki przekrój opowieści, aczkolwiek wszystkie są raczej kameralne, skupione na maksymalnie kilku protagonistach i jednym wydarzeniu. O ile historie przygodowe wywołują zapewne zamierzony przez autorów angażujący czy humorystyczny efekt, o tyle te bardziej dramatyczne nie przyczyniają się do jakichś szczególnych reakcji. Pod względem warstwy emocjonalnej najwiarygodniej wypada „Niekończąca się historia II”, przypominająca nieco fabułę gry „To the Moon” – a zatem przeniesienie się do wspomnień i pokierowanie minionymi losami w taki sposób, by odwrócić ich negatywne konsekwencje i odejść w spokoju.
Językowo wszystkie opowiadania bronią się bez większych problemów, natomiast nie zawsze można powiedzieć to samo o ich konstrukcji czy niektórych wprowadzonych do fabuł elementach. W „Tim i Theor” zaburzony jest sposób narracji. Ta najpierw prowadzona jest z punktu widzenia autochtona, ograniczonego w swej recepcji, by potem nagle przeskoczyć na poziom wszechwiedzącego trzecioosobowego narratora. Podobnie w „Dryfowaniu” opowieść swobodnie przeskakuje między różnymi postaciami. W „Zamku” wątpliwe są słownictwo mieszczan oraz sposób odmierzania upływu czasu przez średniowiecznego bohatera. Co więcej, z punktu widzenia historycznego – chociaż jest to już szczegółowe czepianie się – na początku piętnastego wieku zegary na wieżach miało kilka miast (Warszawa, Kraków, Lwów czy Gdańsk), a wzmianka o takim urządzeniu w Gorzowie pojawia się dopiero w ostatnich latach ówczesnego stulecia.
Niebeletrystyczną część magazynu stanowi wnikliwa recenzja płyty „Time” zespołu Electric Light Orchestra Antoniego Drozda. Autor analizuje poszczególne trzynaście utworów z płyty brytyjskiej grupy muzycznej, rozpatrując ich formę i treść zarówno indywidualnie, jako pojedynczych kompozycji, jak i w kontekście całego koncepcyjnego pomysłu albumu. Bez wątpienia zachęca, by sięgnąć po dziesiątą w studyjnym dorobku chyba nieco aktualnie zapomnianego w Polsce zespołu.
Piętnasty numer magazynu „LandsbergON” to również przyjemne dla oka ilustracje i grafiki Edwina Bortkiewicza, Piotra Rossa ps. Rosikowskiego oraz Anny Kowalczewskiej. Co prawda nie do końca są one związane z bieżącym tematem czasopisma, ale nadal są interesujące. Bortkiewicz w zaprezentowanych szkicach odwołuje się do wiary słowiańskiej. Prace Rossa są postawione na dwóch przeciwległych biegunach, z jednej strony quasi średniowieczny rycerz, z drugiej strony bliżej nieznane humanoidalne istoty (być może ludzie w futurystycznych skafandrach) eksplorujący jakąś planetę. Kowalczewska na dwóch obrazach prezentuje w zbliżeniu postacie wiedźmy i szamana.
Czas jest najbardziej fascynującym wymiarem czasoprzestrzeni. Już jego samo zdefiniowanie nie jest czymś oczywistym i przysparza wielu problemów fizykom oraz filozofom. Podróże w czasie (i zarazem, co nieuniknione, w przestrzeni) byłyby praktycznym – mierzalnym i doświadczalnym – odkryciem nowego wymiaru. W pewnym stopniu zmieniłyby istotę człowieczeństwa: niepowtarzalność i przypadkowość, ale też radość i zadowolenie z życia. Zatem być może tak naprawdę nie warto szukać sposobu, by tak czy inaczej naginać czas. Co oczywiście nie wyklucza, by ciągle o tym myśleć, a tym bardziej pisać.
Maciej Tomczak

Wznowienie
Istnieją dwa typy książek. Pierwszy z nich to przeciętna pozycja, zawsze tak…

Agent Góry
Najnowsza powieść Wolskiego, reklamowana jest jako kontynuacja „Agenta dołu” z roku 1988.…

[Recenzja] „Gracz” Magdalena Kozak
[T]eraz pora przedstawić jej dobre strony. Przede wszystkim: akcja, akcja i jeszcze…