James Edwin Gunn przyszedł na świat 12 lipca 1923 roku.
Gunn pochodził z rodziny związanej z rynkiem wydawniczym. Jego dziadek był redaktorem, ojciec drukarzem, a wujkowie dziennikarzami.
W czasie II wojny światowej służył w amerykańskiej marynarce, lecz nie brał udziału w działaniach wojennych. Po zakończeniu konfliktu i powrocie do Stanów Zjednoczonych ukończył naukę w zakresie dziennikarstwa oraz filologii angielskiej. Niedługi później został wykładowcą akademickim. Mniej więcej w tym samym czasie (tj. przełom lat 40. i 50. XX wieku) zaczęła się profesjonalna kariera pisarska Gunna, który tworzył studenckie sztuki dramatyczne (pierwszą był Thy Kingdom Come), artykuły czy scenariusze na potrzeby audycji radiowych.
W 1949 roku Gunn opublikował swoje pierwsze opowiadanie science fiction na łamach czasopisma Thrilling Wonder Stories.
W trakcie swojej kariery literackiej James Edwin Gunn napisał dwadzieścia osiem książek i niemal sto opowiadań. Jednocześnie, w latach 70. XX wieku był przewodniczącym Stowarzyszenia Amerykańskich Pisarzy Science Fiction (Science Fiction Writers of America), a także założycielem Centrum Badań Fantastyki Naukowej (Center for the Study of Science Fiction) przy Uniwersytecie Stanowym w Kansas – organizatora warsztatów pisarskich czy Nagrody im. Johna W. Campbella dla najlepszej powieści science fiction (The John W. Campbell Memorial Award for Best Science Fiction Novel) oraz Nagrody Imienia Theodore’a Sturgeona (The Theodore Sturgeon Memorial Award) za najlepsze opowiadanie science fiction.
James Edwin Gunn zmarł 23 grudnia 2020 roku w wieku 97 lat.
Nie znaleźliśmy żadnych powiązań.
Warszawa
09.05.2024 - 10.05.2024
„Słuchacze” są nieźli (choć mają pecha, bo konkurencję dla nich stanowią znakomity „Głos Pana” i głośny „Kontakt”), ale prawdziwe wdzięczny mu jestem za „Drogę do science fiction” – jedno z najlepszych możliwych wprowadzeń w gatunek, i jego bogactwo, z takimi perełkami – obok bardziej znanych – jak „Mechaniczne serce” czy „Dzień milionowy”.
Swoja drogą: dlaczego ten Gunn tak mało na nasze tłumaczony?