Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

[Recenzja] „Dom płomienia i cienia” Sarah J. Maas

Recenzje fantastyczne Valerie - 2 kwietnia 2024
Tytuł: "Dom płomienia i cienia"
Autor: Sarah J. Maas,
Cykl: Księżycowe Miasto (tom 3)
Tytuł oryginalny: "House of Flame and Shadow"
Wydawnictwo: Uroboros,
Redakcja: Anna Szumacher,
Tłumaczenie: Małgorzata Fabianowska,
Typ publikacji: papier,
Premiera: 27 marca 2024
Wydanie: 1
Liczba stron: 1104
Format: 13,5x20,2 cm
ISBN: 9788328052086
Cena: 99.99 PLN
Więcej informacji: Sarah J. Maas „Dom płomienia i cienia”

Księżycowe Miasto: Dom Chaosu Sianego przez Bryce i Różnych Ostatecznych Wydarzeń

 

Jeśli jesteście czytelniczkami lub czytelnikami książek Sarah J. Maas i wychodzicie poza „Rhysand! Feyre! Rhysand! Feyre! Rhysand! Feyre!”, to pewnie czekaliście na trzeci tom serii Księżycowego Miasta, który jednocześnie jest ostatnim tomem i nim nie jest. Jest, ponieważ kończy historię Bryce i Hunta oraz ich walki z wszelkim złem tego świata. Nie jest, bo teoretycznie powinien się jeszcze pojawić czwarty tom, „Dom Wielu Wód”, opowiadający – zapewne – dalsze losy jednej z par drugoplanowych oraz skupiający się – prawdopodobnie – na świecie podwodnym i jego specyficznej magii. No ale to tylko takie gdybanie na bardzo daleką przyszłość, bo już wiadomo, że po mającym właśnie premierę trzecim tomie Księżycowego Miasta Maas wróci do „Feyre! Rhysand! Feyre! Rhysand!”… znaczy, do świata Fae Wysokiego Rodu, gdzie w końcu się okaże, czy padnie na Elaine, na Gwyn czy może Azriel stwierdzi, że on to wszystko pierd… znaczy, Księżycowe Miasto. Tak.

Jeśli nie czytaliście poprzednich dwóch tomów serii, to teraz będą spoilery. Jeśli czytaliście, krótkie przypomnienie, o co właściwie chodzi w tej historii. Bryce, Hunt, Ruhn i Ogar wpadają pod koniec poprzedniego tomu w pułapkę zastawioną przez Asteri. Bryce zwiewa przez magiczny portal, mający ją doprowadzić do Hel i demonicznych książąt – co nie do końca się udaje, bo trafia w zupełnie inne miejsce, gdzie zbyt często pojawia się imię „Rhysand” – zaś pozostała trójka trafia do lochu, gdzie czeka ich wiele miłych rzeczy serwowanych przez lokalnych pałacowych sadystów z Łanią – łamane na Lidią łamane na agentką Daybright – na czele. Cormac, były narzeczony Bryce, który nie okazał się takim dupkiem, jakim miał być, teoretycznie ginie, a Tharion, mer z sześciopakiem jako cechą charakteru, stacza się na samo dno. Tymczasem Ithan Holstrom, wilk we wiecznym friendzonie, jak podejmował złe decyzje, tak w tym tomie się nie zmieni – będzie podejmował złe decyzje, tylko jeszcze częściej niż do tej pory.

„Dom płomienia i cienia” zaczyna się dokładnie w momencie, w którym kończy się „Dom nieba i oddechu”, czyli wszystko jest w totalnym chaosie. Znając Bryce, chaos w tym tomie będzie tylko narastał, bo dziewczyna mogłaby konkurować z młodym Holstromem o puchar w konkursie na podejmowanie głupich, nielogicznych i grożących śmiercią lub kalectwem decyzji. A w tej odsłonie przechodzi sama siebie. I w sumie wiele więcej nie da się powiedzieć – co jest kłopotliwe, jako że cegła ma ponad tysiąc stron w polskim wydaniu – bo wszystko byłoby spoilerem. Dla fanek Dworów – pojawiają się Azriel i Nesta i jest ich jednocześnie za dużo i za mało. Jednak jest to wątek potrzebny dla fabuły Księżycowego Miasta, bo Bryce – w wyjątkowo durny sposób – wynosi jednak z tej wycieczki do uniwersum Dworów pewną wiedzę i pewne przedmioty potrzebne jej w walce z Asteri, choć bardziej chodzi jej chyba o wyciągniecie Hunta z pierdla, zanim obetną mu co ważniejsze końcówki i – nie dajcie bogowie – one nie odrosną. Czytelników czekają poza tym epickie ucieczki, przejmowanie tronów lokalnych władców, więcej ucieczek, śmierć kilku mniej lub bardziej istotnych postaci, ewolucja kilku innych postaci do poziomu supersaiyanina, wielka rozpierducha w okolicach finału oraz autentyczny koniec świata, bo nie ma to jak zamknąć serię z przytupem. Koniec świata jest metaforyczny i zarazem dosłowny, więc warto sprawdzić, jak Maas udało się coś takiego zrobić.

I o ile mam sporo żalu do Maas o to, że zepsuła kilka dobrych postaci, a główna bohaterka ze średnio irytującej płynnie przeszła do nieznośnej marysujki, to cała ta niby-trylogia jest naprawdę fajną literacką przygodą z fantastycznym i rozbudowanym światem i ciekawym, oryginalnym podejściem do gatunku urban fantasy. Jak w końcu pojawi się czwarty tom, to pewnie też przeczytam – szczególnie opierając się na obietnicach, że Bryce będzie tam mniej albo nie będzie jej w ogóle. Krótko mówiąc, jest to idealne guilty pleasure, choć trzeba uważać, jak się z frustracją rzuca książką po pokoju, bo, przypominam, ponad tysiąc stron. Można potłuc lampę. Wybić okno. Ewentualnie kogoś taką książką zabić.

 

Valerie

Mogą Cię zainteresować

O zmęczeniu materiału
Recenzje fantastyczne Fahrenheit Crew - 28 października 2012

Paweł Kornew Czarne południe Tłum.: Marcel Głazowski Wydawca: Fabryka Słów 2012 Stron:…

Trywialność epoki
Bookiety Fahrenheit Crew - 6 kwietnia 2012

Książka, która powinna być smakowita, zasmuciła mnie. Zerknąłem tu i tam. Podrapałem się w głowę: co się…

Mieszane uczucia
Bookiety Hanna Fronczak - 27 kwietnia 2017

Lubię kryminały. Także te w wersji skandynawskiej, choć obraz tamtejszego społeczeństwa, jaki ukazują, może…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit