strona główna     -     konkurs     -     archiwum fahrenheita     -     stopka redakcyjna     -     napisz do nas
 
Fahrenheit Crew
strona 12

Wywiad z Jerzym Grundkowskim

 

 

Dziewięć powieści wydanych drukiem, ostatnio "Prawdziwa historia smoków, Franków oraz rycerza Hilderyka, przez Jerzego Grundkowskiego odkryta i opisana" oraz "Lancelot znad Renu", co teraz?

 

J.G.: Z nowości - poemat historyczny

 

Poemat historyczny? Dość zaskakująca zmiana formy.

 

J.G.: Jeśliby się każdy pomysł chciało ubrać w fabułę, to zabrakłoby czasu, by zrealizować choć część z nich.

 

Nadal jednak pozostajesz z twórczością w tym samym okresie, prawda? Starożytność i średniowiecze. Dlaczego te epoki?

 

J.G.: Czasy dawne fascynowały mnie od zawsze. Na przykład średniowiecze, historia tysiąca lat, Europa odznaczała się wtedy naturalną, młodzieńczą siłą. Późniejszym epokom tej siły już brakuje.

 

Ale przecież mówi się zawsze o mrokach średniowiecza, nie o prężności i sile.

 

J.G. No właśnie. W pewien sposób próbuję przywrócić blask i emocje epoce mroku.

 

Skoro już wiemy, co Cię inspiruje, powiedz jeszcze kto?

 

J.G.: Cervantes, przede wszystkim.

 

Wróćmy do Twoich najnowszych powieści. Przygody Hilderyka.

 

J.G.: Początkowo miało to być zwykłe opowiadanie, ale niespodziewanie się rozrosło. Napisałem to kilka lat temu, na przełomie wieków, kiedy to wydarzenia udowodniły, że konflikt między cywilizacjami wschodu i zachodu jest nadal bardzo aktualnym problemem. Zresztą sytuacja polityczna na świecie potwierdza to i dzisiaj.

 

W tej powieści również sięgasz do faktów i realiów historycznych. Mamy Franków, dynastię Merowingów, mamy znajome miejsca, fakty i wojnę z Arabami. Do tego wszystkiego całkiem fantastyczne smoki, że nie wspomnę o bazyliszkach. Skąd smoki?

 

J.G.: No właśnie z opowiadania. Już wspomniałem, że początkowo opowieść o Hilderyku miała być opowiadaniem. Opowiadaniem o smokach. Kiedy nad nim pracowałem, przyszło mi do głowy, że historia mogłaby być właśnie taka, nie tylko Frankowie i Arabowie, ale też smoki i bazyliszki.

 

Jesteś historykiem, inspiracji do swoich książek szukasz właśnie w historii. Czy są jakiekolwiek źródła historyczne potwierdzające istnienie smoków? Sugerujesz to nawet w tytule swojej powieści.

 

J.G.: Nie, nie ma. Owszem, w źródłach chińskich często można trafić na wzmianki o smokach: a to ktoś narodził się ze smoczego zęba, a to któryś z władców po śmierci zmienił się w złotego smoka i odleciał. W Europie mamy Świętego Jerzego i jego smoka. Wszystko to jednak są legendy.

 

Ta konkretna książka obfituje w sceny, od których włos się jeży na głowie. Skąd to okrucieństwo, ta skłonność do sadystycznych wręcz opisów?

 

J.G.: Tamte czasy właśnie takie były. Okrutne. Strach jest motorem napędowym historii. Zresztą tak naprawdę to ani królowie Franków, ani Cezarowie nie byli jakoś wyjątkowo okrutni. Wystarczy choćby sięgnąć do historii starożytnych Chin. W Europie były to po prostu wypadki przy sprawowaniu władzy.

 

"Lancelot znad Renu", co możesz powiedzieć o tej książce?

 

J.G.: Obie powieści są w pewien sposób podobne. Wydarzenia w nich opisane dotyczą mniej więcej tego samego okresu - VII/VIII wiek naszej ery. Obie też są wariacjami na temat poszczególnych rozwiązań historycznych. W "Lancelocie", główny bohater trafia do świata alternatywnego, gdzie Frankowie kilka lat wcześniej przegrali bitwę pod Poitiers, to była ostatnia zapora przed inwazją arabską. W naszym świecie Frankowie powstrzymali wojska Arabów, w tamtym nie zdołali. Jedna i druga książka to wariacje na temat poszczególnych rozwiązań historycznych.

 

W pierwszej książce mamy smoki walczące u boku Arabów, w tej - postaci legendarne jak Lancelot, czy Ginewra, a wszystko to osadzone w bardzo historycznych realiach.

 

J.G.: Moja twórczość zawsze określana była jako historyczno-fantastyczna.

 

Historyczno - fantastyczna. Czy wobec tego zaryzykowałbyś stwierdzenie, że pisarz fantasy powinien mieć przygotowanie historyczne?

 

J.G.: Nie. Moim zdaniem to przeszkadza.

 

Dlaczego?

 

J.G.: Tak mi się wydaje. Historyk nie może zapomnieć tego, co wie. Cała wiedza o czasach minionych jest w nim głęboko zakorzeniona. Tymczasem fantasy jest historią baśniową. Wydaje mi się, że właśnie dlatego historykowi ciężej. Ale oczywiście to tylko moje zdanie.

 

Z jednej strony osadzasz swoje powieści mocno w realiach historycznych, a z drugiej strony Twoi bohaterowie mówią współczesnym językiem. Czy to nie jest niekonsekwencja?

 

J.G.: Nie, w żadnym razie. Od tamtych czasów język zmienił się niewyobrażalnie. Konsekwentne użycie tego języka uniemożliwiłoby całkowicie zrozumienie tekstu, albo wzbogaciłoby powieść o niezliczoną ilość przypisów (śmiech). Tak naprawdę język ewoluuje w takim tempie, że nie moglibyśmy się porozumieć z kimś, kto pochodziłby z XIX wieku, a co tu mówić o średniowieczu.

 

Przy dzisiejszej popularności mediów bazujących na obrazie, jak kino, telewizja, jak widzisz pozycję starej dobrej książki?

 

J.G.: W rywalizacji na efekty słowo pisane nie ma szans. Jednak literatura potrafi stworzyć wyjątkowy klimat, aurę. Tego nie da żaden film. Szczerze powiedziawszy, mnie męczą efekty i to do tego stopnia, że z ekranizacji Tolkiena wyszedłem po 20 minutach.

 

To jeszcze ostatnie pytanie. Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?

 

J.G.: Związanych z pisarstwem? Żadnych konkretnych. Zobaczymy, co czas przyniesie.

 

 

Rozmawiała Dominika Repeczko




Koniec




Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Konkurs
Bookiet
Recenzje
Nagroda F
Wywiad
Stopka
Listy
Galeria
Andrzej Pilipiuk
Anna Studniarek
Adam Cebula
Tomasz Pacyński
Wróżek Okróżek
EuGeniusz Dębski
nonFelix
Eryk Ragus
Fahrenheit Crew
Paweł Laudański
A.Mason
Adam Cebula
Tomasz Duszyński
Aleksandra Janusz
Jerzy Grundkowski
A.Kozakowski
A.Pavelková
Ondřej Neff
KRÓTKIE SPODENKI
Andrzej Świech
[XXX]
 

Poprzednia 12 Następna