451 Fahrenheita
No i mamy wakacje. Znaczy nie wszyscy mamy. Głównie dzieci w szkołach i studenci mają. Reszta ma albo nie ma. Częściej chyba nie ma, a może ma? I jest lato. To znaczy nie do końca jest, bo ani specjalnie ciepło, ani też słonecznie. Czasem jest, ale częściej chyba nie. Zdecydowanie częściej nie. I pada. Ciągle. A ciśnienie jest takie niskie, że człowiek się o nie nieustannie potyka. Chociaż może być, że to o własne nogi się potyka. W każdym razie aura nie sprzyja. Nikt nie zdobył się nawet na nadmuchanie redakcyjnej piłki plażowej, bo i po co? Komu by się chciało na plażę chodzić w taki deszcz? W zasadzie komu by się chciało cokolwiek? Aura nie sprzyja wcale. Jednak jak to zazwyczaj w redakcjach bywa, słowo pisane ma swoją wartość i wagę. A w kalendarzu napisane na czerwono, że wakacje. A skoro napisane, to znaczy ma wartość i wagę. Krótko mówiąc, wakacje są. Niewątpliwe. A skoro są, to znaczy trzeba udać się na zasłużony wakacyjny wypoczynek. Innymi słowy, na czas jakiś zawiesić działalność na specjalnie wyznaczonym do tych celów kołku. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie ta potwornie niesprzyjająca aura. Co to ani rusz nie zachęca do wypoczynku. No i to ciśnienie, co ułożyło się wygodnie na samym progu redakcji i z kolei zniechęca do wychodzenia. Zresztą komu by się chciało chodzić gdziekolwiek w taki deszcz? I po co? Tutaj przynajmniej nie wieje. Nie siąpi. Deszcz podzwania w parapety, komputery mruczą sennie, a taki monitor też świeci i to z pewnością lepiej niż słonko w tym roku. Wśród redakcyjnych papierów o wiele przyjemniej niż mokrym piachu plaży, czy (gorzej jeszcze) w lesie, gdzie nie tylko w zadek zimno, ale i za kołnierz uporczywie kapie. W ostateczności można by też nadmuchać tę piłkę. Nawet nieco skąpanego w słońcu krajobrazu się znajdzie – na pocztówce, co to ją wampir był przysłał z podróży. Jest wcale miło. Byłoby zapewne milej jeszcze, gdyby nie kalendarz. I wakacje. I obowiązkowy wakacyjny wypoczynek. Z tradycją, to może jeszcze by się udało powalczyć. Nie takim przeszkodom dawaliśmy radę. Ale słowo pisane swoją wartość ma. I wagę. Wypoczynek być musi. A wiadomo, jak człowiek wypoczywa, to nie pracuje. Takie założenia, dyrektywy odgórne i napis na kalendarzu. I tak za aurą niesprzyjającą i leżącym ciśnieniem pojawiła się i konsternacja. Łazić w ten deszcz nie ma gdzie i po co, a siedzieć tak bezczynnie też jakoś hadko. Numer się pojawił nawet później niż zwykle, bo w ramach wypełniania dozwolonych obowiązków pracowaliśmy tak długo, jak tylko się dało, odwlekając przeklęty wypoczynek. Teraz już tylko pilnujemy się wzajemnie, by nie pracować. Też w sumie jakieś zajęcie, może nam zejdzie jakoś ten czas do września. Aha, wstępniaka nie będzie. Cóż chcecie? Wakacje.
Dominika Repeczko
|
|
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||