Fahrenheit nr 70 - styczeń 2o11
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Para-nauka i obok

<|<strona 15>|>

Dlaczego "Fotografia i Horror"?

 

 

Jak zauważyła Wirusa, linia pisma idzie trochę w kierunku „Fotografia i Horror”. Poniekąd racja, że nie na temat.

Aliści są powody, że grupę ludzi, którzy podczytują fantasy, jednocześnie fascynuje magiczny błysk szkła obiektywu. A tym bardziej możliwość utrwalania obrazu. Pomyślałem, że jeśli się zastanowić, związki są nieuchronne.

Fotografia a SF? Ależ tak! Jak ciągle powtarzam, jeśli literatura ma jakąś misję, a mam wrażenie, że wszystko robimy w jakimś celu, jeśli ktoś chwyta za pióro... no właśnie: dziś klawiaturę, to nie po to, by przede wszystkim zarobić jakieś marne pieniądze i pójść na obiad. Ten cel realizuje się na sto prostszych sposobów. Owszem, stary i zdeprawowany przez okoliczności pismak dość często do pisania tak podchodzi i... nie jest to złe. Ale zaczyna się zwykle od tego, że chcemy coś ludziom wytłumaczyć. Co może tłumaczyć SF? Co się dzieje z życiem ludzi, gdy wkracza w nie technologia? Jak je zmienia? Jak technologia może zaskoczyć, jak się przysłużyć, jak zaszkodzić... Ot, choćby, że nie pióro, a klawiatura.

Fotografia była czymś, co ludzi zaskoczyło. Owszem, parali się do tej pory utrwalaniem obrazu. Jeśli się przyjrzeć technikom malarskim, kombinowali na różne sposoby, by to utrwalanie stało się „technologiczne”. Ale gdy sobie poczytamy o XIX wieku, to przekonamy się, że ludziska dostali niezłego bzika na punkcie owej nowej możliwości. Dali się zaskoczyć. Możemy podpatrzeć, jak badali nieufnie i z zaciekawieniem konsekwencje nowej technologii. Fotografia zmieniła nie tylko życie ludzi, ale i fabułę. Pamiętacie, jak mieszkańcy Tajemniczej Wyspy odkryli, że w ich kierunku nadpływa statek piracki? Ano oglądając zdjęcie.

Juliusz Verne przedstawił mocno frapującą i całkiem rzeczywistą własność aparatury fotograficznej: potrafi utrwalić więcej niż ludzkie oko. Dokładniej chodzi tu o męczony przeze mnie parametr, kątową zdolność rozdzielczą, która może znacznie przekroczyć to, co potrafi oko. Rezultat w postaci niespodziewanego zwrotu akcji jest, dość prawdopodobne, wynikiem jakichś doświadczeń autora ze zdjęciami.

W tej płaszczyźnie (wymiarze, o nieszczęście!, gdy ścisłowiec chlapnie słówko „wymiar”, ręka go świerzbi, by przytoczyć algebraiczną definicję przestrzeni, jakżesz tu się dogadać z innymi?) fotografia jest przedmiotem naszych dociekań, jako tych, co patrzą na świat poprzez pryzmat owych technologicznych przemian.

Powodem kolejnym jest naturalny związek typu obrazowania. Opowiadania fantasy i SF dobrze się prezentują także w formie kolorowych obrazów. Dowód? No... raczej poszlaka. A choćby gry komputerowe. Obrazowanie, wymyślanie obrazów, opisywanie ich, umiejętność obcowania z obrazem wydaje mi się po prostu nierozerwalnie związana z fantastyką. Myślę, że nie da się fantastyki zrozumieć, nie dywagując nad obrazami, jakie wywołuje w wyobraźni.

Tu przejście do kolejnej sprawy: bo przecież literatura wysoka operuje tylko słowem. Przekładanie jej na obraz wymaga mistrzów klasy Wajdy. A jeśli fotografia wymaga słów lub słowa fotografii, to... To bardzo często słychać chór braci mamusi, że to już tandetna eklektyczna sztuka... Ach, czy początki opery nie były tandetne? A teatr w swej najbardziej szlachetnej formie jednakże nie prowadzi prostą ścieżką do epatowania widza nadmiarem tandetnych środków jak krzyki, nienaturalne, bo teatralne gesty, gołe tyłki, czyż, przez swą bezpośredniość, nie bywa mordercą wyobraźni?! Jakże tej najbardziej klasycznej z klasycznych form ekspresji do ascetycznej oszczędności komiksu! Że wspomnę choćby taką produkcję, jak „Kot Rabina”, która właśnie apelowała do umiejętności czytania obrazu, ale też po prostu do umiejętności odbioru wszelkich form przekazu, jakimi współczesna sztuka się posługuje.

Ta kolejna sprawa, to fakt może trochę dyskusyjny, że zarówno fantastyka, jak i fotografia są dziedzinami politycznie niepoprawnymi. Nie występują w systemie edukacji. Może wydać się trochę kontrowersyjne stwierdzenie, że są źle postrzegane przez kręgi tak zwanych krytyków czy koneserów sztuki. Ależ tak! Pomimo że w Polszcze istnieje bogata, niczym nie gorsza od światowej, tradycja fotografii, że mamy szacowny ZPAF, to całkiem niedawno zdarzyło się, że mocno uznany fotografik spalił swoje archiwum, bo tak zwany pies z kulawą nogą nie chciał się zająć jego archiwizacją. Zaś ów dramatyczny gest, moim zdaniem, miał w sporej części jako podłoże to, że ów człowiek wiedział doskonale, że w tym społeczeństwie nikt poza wąską grupką zapaleńców nie uszanuje jego prac. Bardzo prawdopodobne, że zostaną użyte przeciw ideom, którym hołdował.

Peryferyjność, swoistą niecentralność fotografii dość łatwo zauważyć, porównując ją z innymi dziedzinami: nie znam prywatnej galerii fotografii, która handlowałaby zdjęciami. Owszem, pojawiają się jak meteory i znikają: bo pies z kulawą nogą jest przekonany do wartości zdjęcia. Tymczasem galerie malarstwa są i handlują „mazidłami”. Galerie rzeźby prosperują, sprzedając „lepieńce”.

Myślę, że nikogo nie trzeba przekonywać, że fantastyka, fantasy i SF są poza głównym nurtem kultury. Szczątkowa obecność w procesie kształcenia skutkuje dokładnie tym, co autor opisuje w odniesieniu do fotografii: analfabetyzmem. Obie dziedziny są poza systemem państwowego mecenatu, sukces w obu nie skutkuje przyjęciem na oficjalne salony. Podejrzewam, że przeciętny humanista napadnięty znienacka pytaniem o wybitnych polskich fotografików po dłuższym namyśle może powiedziałby „Bułhak”, zaś na pytanie o wybitnych przedstawicieli SF zapewne odpowiedziałby Lem i... I nic.

Myślę, że nie jest rozsądnym udowadnianie wyjątkowych związków pomiędzy horrorem, fantasy i fotografią. Pouczające i pożyteczne jest skorzystanie z tych dostrzeżonych związków. O co chodzi w SF? Chyba o to, by rozumieć świat. Przeprowadzenie porównania jest doskonałą okazją do wywiedzenia pewnych uogólnionych na kilka dziedzin (sztuki?) wniosków. Myślę, że o to najbardziej chodzi i tego wszystkim Czytelnikom życzę.

 


< 15 >