Autor: Kristen Perrin,
Cykl: Dzienniki Castle Knoll
Tytuł oryginalny: "How to Solve Your Own Murder?"
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czarna Owca,
Redakcja: Ida Świerkocka,
Korekta: Adam Osiński, Maciej Korbasiński,
Tłumaczenie: Tomasz Wyżyński,
Typ publikacji: papier, ebook,
Premiera: 12 marca 2025
Wydanie: 1
Liczba stron: 392
Oprawa: miękka,
ISBN: 978-83-8252-651-6
Cena: 49.99 PLN
ISBN (ebook): 978-83-8252-652-3
Więcej informacji: Kristen Perrin „Jak odkryć własnego mordercę?”
Sztuka pisania lekkiego kryminału
Miłośnicy szufladkowania i tworzenia coraz to nowych terminów, mających ułatwić czytelnikowi wybór potencjalnej lektury, jakiś czas temu ukuli nazwę „cosy crime”, mającą określać kryminały (bądź też thrillery), które charakteryzować się miały ograniczoną albo wręcz zerową ilością opisów efektów zbrodni (bo oczywiście, jak to w kryminałach bywa, tych raczej ciężko się pozbyć), a także atmosferą, którą można nazwać lżejszą. Niezależnie od tego, co z dzieł starych mistrzów literatury kryminalnej mogłoby w powyższe ramy idealnie się wpasować, możemy ponoć uznać za wręcz idealny przykład „cosy kryminału” debiutancką powieść Kristen Perrin zatytułowaną „Jak odkryć własnego mordercę?”. Książka właśnie ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa „Czarna Owca”, przetłumaczona zaś została przez Tomasza Wyżyńskiego.
Nie wiem, jak procentowo rozkładają się proporcje pomiędzy kunsztem młodej autorki a brytyjskim sznytem kryminalnym, lecz bez wątpienia lektura „Jak odkryć własnego mordercę?” jest przyjemna, pióro pisarki zdaje się lekkie. I choć wszystko toczy się wokół zbrodni, wokół śmierci, wokół licznych brudnych tajemnic, które poznajemy w jej trakcie, to czytanie kolejnych rozdziałów nie powoduje przygnębienia ani zbyt wielu rozważań o naturze ludzkiej. Faktycznie klimat można określić jako „cosy” i z pewnością każdy czytelnik, który sięgał po dzieła Mistrzyni Agathy Christie, czy też fascynował się intelektualnymi przygodami chestertonowskiego ojca Browne’a, znajdzie tu coś dla siebie. Oczywiście nie mam zamiaru wmawiać, że Kristen Perrin już w debiucie osiągnęła wyżyny, które nawet najlepszym przychodziły dopiero wraz z solidnym pisarskim doświadczeniem, jednak „rękę do pisania” ma! I jeśli do talentu dołoży jeszcze więcej pracy nad warsztatem, może naprawdę mocno zajaśnieć na kryminalnym firmamencie brytyjskim.
Tymczasem zdarzają się jej jeszcze pewne problemy z tempem książki. Pierwsza bowiem połowa prowadzona jest dwutorowo, z jednej strony poznajemy losy współcześnie żyjącej protagonistki Annie, która ma poprowadzić (dość specyficznie) zlecone jej przez pewną nieboszczkę śledztwo w sprawie owej nieboszczki śmierci, z drugiej zaś czytamy dziennik (przyszłej jeszcze) nieboszczki, Frances z czasów, gdy była młodą dziewczyną w latach sześćdziesiątych. Przyznam szczerze, że początkowo lektura „dziennikowej” części była o niebo ciekawsza od, bądź co bądź, głównego wątku, w którym to zarówno ekspozycja postaci, jak i akcja toczyły się dość niemrawo. Tymczasem wspomnienia Frances to był świetny, pełen życia kryminał. Na szczęście w momencie, w którym cofanie się o sześćdziesiąt lat stało się coraz rzadsze, autorka więcej sił i uwagi poświęciła temu, co dzieje się „współcześnie”, i cała książka nabrała rumieńców.
Perrin nie wstydzi się sięgać po chwyty znane z twórczości poprzedników na scenie literackiej, ot choćby klasycznej sceny, kiedy to podczas odczytywania testamentu dowiadujemy się, iż dotychczasowe przypuszczenia wszystkich potencjalnie zaineresowanych nie są nawet bliskie decyzji zmarłej, za to spadkobiercy dostają bardzo ważne Zadanie, którego wypełnienie oznaczać będzie otrzymanie pełni (koniecznie sporego!) spadku. Znacie? Znacie! Uwierzcie mi jednak: autorka robi to świadomie, umiejętnie i z klasą, bo przecież koniec końców tych „klocków”, z których można złożyć kryminał, jest ograniczona liczba, a większość „nowości” pojawiających się w powieściach współcześnie zalewających rynek polega głownie na epatowaniu coraz to szczegółowszymi i, nie wstydźmy się tego powiedzieć, obrzydliwszymi szczegółami gore.
Postaci pojawiające się w „Jak odkryć własnego mordercę?” i związane z nimi wątki poboczne mogą w pewnym momencie wydać się prawdziwym gąszczem, w którym czytelnik musi zachować pełnię uwagi, by niczego nie przegapić (zwłaszcza jeśli należy do tych, którzy ścigają się z protagonistką w chęci odkrycia, kto był zbrodniarzem). Ma to jednak sens, bo powieść jest zaplanowana jako pierwszy tom cyklu Dzienniki Castle Knoll, myślę więc, że jeszcze do przeróżnych perypetii i grzeszków Kristen Perrin będzie wracać. Jeśli więc tylko nie „wystrzelała się” z fajnych pomysłów w debiutanckiej książce, cały cykl może okazać się jednym z poczytniejszych nie tylko w podgatunku „cosy crime”, ale i wśród brytyjskich kryminałów trzeciej dekady dwudziestego pierwszego wieku.
Tymczasem, nie wybiegając aż tak daleko w przyszłość, pragnąc podsumować powieść kryminalną „Jak odkryć własnego mordercę?”. Jest to lekka, a zarazem wciągająca lektura, która do najlepszych tradycji brytyjskiego kryminały wnosi pewien powiew świeżości. Drobne błędy początkującej autorki nie przeszkadzają w lekturze na tyle, by do niej zniechęcać, a równocześnie wspomniane wyżej zalety wręcz zachęcają by po nią sięgnąć. Kristen Perrin wydaje się mieć naturalny talent zrozumienia, co czytelnik lubi i co chciałby odnaleźć podczas lektury „cosy crime”. Zatem książkę polecam, a nazwisko autorki notuję, licząc, że będzie rozwijać pisarskie skrzydła, a być może pewnego dnia, mając głowę tak pełną pomysłów, może zawita do bliskiej memu sercu fantastyki?
Piotr Wojnarowicz

Wielkopolski sposób na niepodległość
Autor: Marek Rezler Tytuł: „Nie tylko orężem. Bohaterowie wielkopolskiej drogi do niepodległości” Wydawca: Rebis…

Kabaret skeczów wyjątkowo męczących przedstawia…
I on dla swoich potrzeb ekstrapolował pewne tendencje społeczne… ale wyszło mu…

Historia z psem w tle
Tytuł: „Suka z klasą” Autor: Andrew Dilger Tłumacz: Małgorzata Małecka Wydawca: Albatros 2014…