Autor: Artur Urbanowicz,
Grafika: Dawid Boldys,
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czarna Owca,
Typ publikacji: papier,
Premiera: 21 maja 2025
Wydanie: 1
Liczba stron: 760
Format: 13x21 cm
Oprawa: twarda,
ISBN: 978-83-8252-830-5
Cena: 69.90 PLN
Więcej informacji: Artur Urbanowicz „Kultor”
Mroczna Suwalszczyzna
Można bez szczególnych wątpliwości stwierdzić, że rzeczywistością rządzi chaos. Zatem co do zasady nasz świat nie ma sensu. Nie oznacza to, że liczy się w nim wyłącznie przypadek. Przyroda charakteryzuje się niepowtarzalnym, wręcz ocierającym się o perfekcję genialnym porządkiem. Jedynym jej wątpliwym elementem jest człowiek – czy raczej ludzkość jako taka. Wygląda to trochę tak, jakby w trakcie rozwoju homo sapiens wystąpiła pomyłka albo nastąpił kolosalny błąd, w konsekwencji którego naturalny gen przetrwania zmienił się w odpowiedzialny za agresję i zniszczenie. Nie jest to w tym momencie aż tak ważne, lecz o tyle istotne, że w takiej sytuacji każdy szuka dla siebie wsparcia, punktu oferującego – złudne lub prawdziwe – bezpieczeństwo. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście religia, zarówno ta zorganizowana instytucjonalnie, jak i niekoniecznie. Bowiem, podejmując próbę zapanowania nad otaczającym zamętem, część osób zwraca się w stronę sekt.
A to właśnie grupy wyznaniowe są przedmiotem zainteresowania fundacji Straży Ochrony Rodziny (SOR), której członkiem jest główny bohater „Kultora”. Razem ze swoim przyjacielem stanowią niejako zbrojne ramię organizacji, wyciągając bezpośrednio i dosłownie ludzi z różnego rodzaju parareligijnych zbiorowości. Wiedzą dokładnie, z czym się one wiążą, ponieważ kiedyś sami padli ofiarą jednej z takich wspólnot. Niestety, chociaż SOR jest powszechnie poważany, zarówno w kręgach krajowych, jak i międzynarodowych, jego sytuacja komplikuje się w momencie śmierci założyciela i głównego sponsora. Mniej więcej w tym samym czasie o pomoc do fundacji zwraca się przedsiębiorca pragnący uwolnić córkę z rąk sekty działającej na terenie Suwalskiego Parku Krajobrazowego. Bohater z przyjacielem wyruszają na północny wschód Polski, by odnaleźć i uwolnić dziewczynę. Jednak to, co zastają na miejscu, zaskakuje nawet ich samych – doświadczonych i przygotowanych na różnego rodzaju manipulacje i sztuczki. Muszę zmierzyć się nie tylko ze zmową milczenia mieszkańców Jeleniewa oraz jednością wspólnoty, lecz również z własnymi słabościami. A może nawet jeszcze czymś więcej.
„Kultor” to bardzo sprawnie napisany i wciągający najnowszy (maj 2025) horror w dorobku Artura Urbanowicza. Pewne elementy powieści nawiązują do jego innej publikacji, a mianowicie „Inkuba”, jednak nie trzeba znać tej książki, by w pełni czerpać radość – a raczej doświadczać strachu i rosnącego niepokoju – z lektury „Kultora”. Każda z nich odsłania jedynie pewien fragment mrocznego uniwersum, wykreowanego przez pochodzącego z Suwałk pisarza.
Rodzinne strony autor nieprzypadkowo uczynił miejscem akcji. Kto kiedykolwiek miał okazję przebywać krócej lub dłużej w tych rejonach Polski, zdaje sobie sprawę, jak są one malownicze i piękne. W dużym stopniu jest to zasługa zachowania przyrody w jej naturalnej, nieskażonej zbytnio cywilizacją postaci. Zarazem ten właśnie na poły pierwotny stan wywołuje pewne wahanie i niepewność, ponieważ z jednej strony odzywają się biologiczne instynkty, a z drugiej bezwiednie pojawiają się skojarzenia z różnymi słowiańskimi wierzeniami.
Natomiast nie tylko do nich odwołuje się Artur Urbanowicz. Pisarz, może nie garściami, ale w mniejszym lub większym stopniu, czerpie z różnych motywów i pomysłów znanych z innych dzieł kultury popularnej, niejako porozumiewawczo mrugając do czytelnika. Niekiedy wywołuje to na twarzy uśmiech, jak w przypadku nienaturalnie dużej prawej ręki Przyjaciela protagonisty czy zamiłowania bohatera do gry „Wiedźmin 3: Dziki Gon”, a czasami dreszcz przebiegający po plecach – gdy wspominane są przybywające z kosmosu istoty z innych wymiarów. Wszystkie te wskazane oraz inne niewymienione odwołania są podane w sposób nienachalny i dobrze wkomponowują się w fabułę opowieści.
Ta toczy się w dwóch porządkach czasowych. Z jednej strony główny bohater i zarazem narrator książki mierzy się z częściową niepamięcią. Budzi się w zamkniętym pomieszczeniu razem ze swoim Przyjacielem, gdzie okazuje się, że obaj nie mają świadomości, co dokładnie wydarzyło się w ciągu kilku lub nawet kilkunastu minionych dni. Nie wiedzą nawet, jak się naprawdę nazywają, nie mówiąc o tym, skąd i dlaczego trafili do takiego miejsca. Z drugiej strony gdy ich starania przynoszą pożądany skutek, czyli odtworzenie przynajmniej części losów, akcja przenosi się do przeszłości. Ten bardzo sprytny zabieg, chociaż może nieszczególnie oryginalny, powoduje, że właściwe niemal każdy rozdział kończy się w jakimś stopniu cliffhangerem, mając tym spotęgować u odbiorcy napięcie.
Niemniej jednak, podobnie jak w przypadku zbyt często powtarzanego żartu, w pewnym momencie zawieszanie intrygi staje się nieco nużące i traci na znaczeniu. Nietrudno o to, gdy weźmie się pod uwagę, że powieść liczy ponad siedemset stron. Wydaje się, że autor mógł pokusić się o pewne skondensowanie historii, skracając przede wszystkim wewnętrzne rozterki i monologi głównego bohatera, nie zawsze wprowadzające coś nowego czy interesującego do bieżących zdarzeń.
Można wystosować również zarzut w stosunku do informacji na temat sekt, ich założeń, sposobów funkcjonowania czy manipulacji członkami, które pojawiają się na początku każdego rozdziału książki. O ile same w sobie są interesujące, stanowią także kontekst dla toczącej się w danym fragmencie fabuły, to jednak zdecydowanie zbyt często Urbanowicz zamiast podpierać się fachową literaturą, naukową lub popularnonaukową, bez większego skrępowana przytacza definicje na podstawie Wikipedii. Jasne, że encyklopedia internetowa jest już w zupełnie innymi miejscu niż dwadzieścia lat temu, lecz nadal należy traktować jej zawartość z pewną słuszną dozą wstrzemięźliwości.
Na szczęście te raczej drobne mankamenty nie przeszkadzają aż tak bardzo w lekturze „Kultora”. Ponadto pochodzący z Suwałk pisarz potrafi nie tylko przestraszyć czytelnika, lecz również go zaskoczyć, dokonując niemal przed samym finałem nagłego zwrotu akcji, zmieniając dzięki temu oblicze właściwie całej opowieści. I trochę szkoda, że nie wszystkie wątki znajdują zakończenie, ponieważ na ich rozwiązanie trzeba będzie zaczekać do czasu ukazania się kolejnej powieści „Sukkub”, zamykającej trylogię z Jodozior.
Jeśliby przyjąć narrację rodzimych głównonurtowych krytyków i literaturoznawców, zgodnie z którą szeroko rozumiana twórczość fantastyczna leży na peryferiach świata literackiego – przy czym w tej logice np. Lem i Dukaj to oczywiście wyłącznie filozofowie i publicyści, „Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli” Radka Raka to przypowieść, proza mitotwórcza, baśń właśnie, a „Narrenturm” Andrzeja Sapkowskiego jest powieścią historyczną – wtedy horror, zwłaszcza ten w polski wydaniu, jest położony na marginesie peryferii, dalej nawet niż wierd fiction. Oczywiście gdyby wyłącznie tak patrzeć na rzeczywistość, części pisarek i pisarzy nie pozostałoby nic innego, jak porzucić wykonywany zawód i poszukać nowego zajęcia; zapewne zresztą zdecydowanie bardziej dochodowego. A że takie myślenie nie ma sensu (poza większą wysokością zarobków), chyba nie trzeba nikogo szczególnie przekonywać. Jeśli jednak trzeba, „Kultor” może być całkiem niezły argumentem.
Maciej Tomczak

Mieszana radość
Z czekaniem na następny tom cyklu po długiej przerwie jest zawsze kłopot.…

Dobra literatura się nie starzeje
Robert E. Howard Conan i miecz zdobywcy Tłum.: Tomasz Nowak Wydawnictwo REBIS Stron:…

Koniec wieńczy dzieło
Prawie trzy miesiące temu Honorata Rybkiewicz popadła w pełen zachwytu stupor po lekturze dwóch…