Autor: Magdalena Kozak,
Grafika: Jan Jakub Jasiński,
Cykl: Vesper
Wydawnictwo: War Book,
Redakcja: Dominika Slawik,
Korekta: Dominika Slawik,
Typ publikacji: papier,
Premiera: 18 czerwca 2025
Wydanie: 1
Liczba stron: 386
Format: 14x20 cm
Oprawa: miękka,
ISBN: 978-83-68264-29-6
Cena: 49.99 PLN
Więcej informacji: Magdalena Kozak „Gracz”
Za dużo, za bogato?
Jeśli miałabym zrobić listę, które książki z cyklu Magdaleny Kozak o Vesperze podobały mi się najbardziej, wyglądałaby ona tak: „Młody”, „Renegat”, „Vesper”, „Gracz”, „Nikt”. Jak widać, najnowszy tom cyklu, „Gracz”, który niedawno trafił w moje ręce, zajmuje na niej przedostatnią pozycję. Dlaczego? Sama nie wiem.
Bo jest to powieść, której absolutnie nic nie brakuje. Być może na moją opinię wpływa to, że jest w niej… jak by to powiedzieć – czegoś za dużo. Doświadczenia? Sprawczości? Fartu? Szczegóły poniżej.
Kwestia doświadczenia – nie wiem, ile czasu minęło do zakończenia fabuły „Młodego”, ale zakładam, że niewiele: Inanici wciąż są maleńkim Rodem, wciąż mało kto wierzy, że naprawdę istnieją, a bardziej należą do wampirzej miejskiej legendy. Tymczasem Vesper wyzbył się już wszelkich ograniczeń, jakie miał w poprzednim tomie, i „lorduje” pełną gębą. Już żaden z pozostałych Lordów, zbierających doświadczenie przez setki lat, nie próbuje go wykiwać ani nie traktuje jak pociesznego, głupiutkiego szczeniaczka. Kiedy i za sprawą czego dokonała się taka zmiana?
Kwestia sprawczości łączy się z kwestią doświadczenia. Już żaden z Lordów nie traktuje lekceważąco pomysłów Vespera, nawet takich, które mogą zaważyć na przyszłości poszczególnych Rodów. Już wszyscy pilnie go słuchają, może nie jak guru, ale tak równego sobie. Już żaden Lord nie ma wątpliwości. Dlaczego? Z powodu kilku spektakularnych akcji z poprzedniego tomu? A gdzie się podziała zdrowa walka o dominację?
Kwestia fartu – Ignisa poznajemy w poprzednim tomie jako ślicznego, słodkiego chłopca do rozrywki z Winorośli, który wskutek dziwnego splotu wydarzeń zostaje snajperem w Inanitach i ogólnoświatowym rewolucjonistą. I to było OK, raz, że ciekawe, dwa, że zaspokaja nasze zapotrzebowanie na przypadkowość, która potrafi wydobyć nas z nawet najbardziej beznadziejnej egzystencji. Jednak odnoszę wrażenie, że w „Graczu” autorka lekko przedobrzyła. Ścieżka kariery typu „od pucybuta do milionera w rekordowo krótkim czasie” (w wersji wampirycznej) pozostawiła mnie w niejakim stuporze oraz z pytaniem, czy Ignis będzie teraz uczył się na błędach Vespera, czy też szybciutko zostanie pożarty (o tym zapewne dowiemy się w kolejnym tomie).
Nie podoba mi się wątek romansu Vespera. Nie, nie dlatego, że para traktuje się czysto instrumentalnie, a spotyka jedynie w wiadomym celu. Trudno jest mi uwierzyć w (z braku lepszego określenia) w fanatyzm Wiktorii. Przez całe 5 tomów Vesperem targa cała burza uczuć, niezależnie od tego, do którego Rodu aktualnie należy. Dziewczyna jednak zachowuje się jak skrzyżowanie robota ze słodką dzidzią (ech, te pogaduszki o fryzjerze nad karabinem wyborowym, to „zastanowię się”…). Jeśli miałabym robić konkurs na najbardziej antypatyczną postać z książki, Wiktoria wygrałaby bez dwóch zdań.
Poznęcałam się nad książką, więc teraz pora przedstawić jej dobre strony. Przede wszystkim: akcja, akcja i jeszcze raz akcja! Pomimo uwag, jakie poczyniłam powyżej, książkę czyta się jednym tchem. Autorka podała nam też kilka wybornych smaczków stawiających na głowie rzeczy, które po lekturze poprzedniego tomu wydawały nam się pozytywne (ot, choćby motyw odwampirzenia).
Jest też trochę zagadek, ewidentnie do rozwiązania w kolejnych pozycjach z serii (np. wszelkie sprawy związane z Ukrytym czy przyszłość Renegatów, którym zabrakło jednej z najbardziej dominujących postaci). Przyznam też, że od kilku tomów śledzę perypetie związku Ultora i Aranei, niestety zastanawiając się, czy para ta wyjdzie kiedyś poza fochy i popisy właściwe ludzkim nastolatkom.
I clou sprawy, czyli Inanici jako tacy – po prostu nie można ich nie lubić jako grupy, aczkolwiek metamorfoza Jazona, który z pyskatego furyanina transformował w (nie, spoilera nie będzie, zachęcam do czytania), nie ucieszyła mnie zanadto.
Na zakończenie poświęcę chwilę blurbowi. Ktokolwiek go pisał, zapewne chciał zaintrygować potencjalnego czytelnika, tworząc tekst przesycony tajemniczością i grozą. Udało mu się jednak aż za dobrze: jest tak uniwersalnie niekonkretny, że – wyjąwszy dwa ostatnie akapity – mógłby znaleźć się na okładce każdej powieści sensacyjnej albo thrillera, i do każdej z tych pozycji idealnie by pasował. O samej powieści nie mówi absolutnie nic – bo o tym, że Nocarze walczą z Renegatami, a Lordowie krwawo się ścierają, wie każdy, kto przeczytał bodaj jeden tom cyklu. Blurb ma konkretne zadanie, czyli zaciekawić i zachęcić do lektury. Mnie tylko wkurzył brakiem konkretów i gdybym do cyklu Magdaleny Kozak nie miała sentymentu, to po jego przeczytaniu po książkę nie sięgnęłabym na pewno.
Podsumowując: czy warto przeczytać? Tak, uważam, że warto, jednak zdecydowanie nie polecam czytania tej powieści jako pierwszej, jeśli do tej pory żadnego tomu o Vesperze się nie czytało. To książka dla fanów cyklu, którzy już dobrze poznali jej postacie, towarzyszą im i kibicują w ich wampirzych zmaganiach. Tom ten, jak sądzę, nie będzie ostatni – i dobrze. Bo czasami warto wejść w świat, który jest prawie taki sam jak ten, który mamy za oknem… ale tylko prawie.
Hanna Fronczak

Zemsta biało-zielona
Dawno temu, gdy byłem młodym człowiekiem, zaczytywałem się książkami z gatunku technotriller. Mistrzem tego…

Syndrom środkowego tomu
Bardzo trudno jest napisać coś ciekawego o drugiej części trylogii. Najważniejsze sprawy: kreacja…

O poszukiwaniu nowego domu
Recenzja książki „Hajmdal. Początek podróży” Dariusza Domagalskiego. Klasyczne space opery rządzą się…