strona główna     -     bieżący numer     -     archiwum fahrenheita     -     stopka redakcyjna     -     napisz do nas
 
Wojciech Świdziniewski
strona 11

Wiking jak dziecko


O AUTORZE
Wojciech Świdziniewski - białostoczanin, rocznik '75, urodzony w znaku Lwa. Studiował pedagogikę, choć tak naprawdę bardziej interesuje go historia, zwłaszcza wczesne średniowiecze, głównie Wikingowie. Debiutował w "Nowej Fantastyce" w lutym 1999 r. Kolejne opowiadania publikował w "Science Fiction". Za "Murarzy" nominowany do Nagrody im. J.Zajdla.

Z racji moich zainteresowań wczesnym średniowieczem wielokrotnie zastanawiałem się, jak świat XXI wieku byłby widziany oczyma takiego wikinga z wieku X-go. I nie chodzi mi tu o aspekt techniczny współczesnej cywilizacji, czy też degradację środowiska, ale raczej o nasze społeczeństwo i obowiązujące w nim prawa z punktu widzenia wczesnośredniowiecznego północnego Normana. Powiedzmy, że taki Olaf, syn Thorgila, nagle przeniósł się z roku tysięcznego z Jomsborga, siedziby bałtyckich (i nie tylko) rozbójników na Wolinie do pobliskiego Szczecina, w wiek XXI. Ma już za sobą szok kulturowy i techniczny, przestał nas uważać za równych bogom i zaczął w końcu zgłębiać struktury i mechanizmy rządzące współczesnym społeczeństwem.

Nie wiem, czy Olaf miałby w tym świecie szacunek do kogokolwiek, no może do kiboli, bo to byliby, według niego, ostatni prawdziwi wojownicy. Nie potrafiłby zrozumieć, jak można poddawać się woli kogoś takiego jak prezydent, który wywalczył sobie władzę czczą gadaniną, a na jego hird (drużynę przyboczną) składa się ledwie kilku wojowników (ochrona) i cała masa niewiele wartych gryzipiórków. W dodatku został wybrany głównie przez niewolników, którzy nie posiadali nawet ziemi i, powiedzmy, miał małe poparcie możnowładców, nie wspominając o tym, że nie posiadał żadnych wojowników. Po bliższej obserwacji naszego świata stwierdziłby, że współczesny mężczyzna jest bardziej niewolnikiem bez honoru niż dumnym mężczyzną sprzed tysiąca lat. Składałoby się na to wiele rzeczy - krótkie włosy (oznaka stanu niewolniczego), brak bród u większości mężczyzn, stanowiska kierownicze obsadzone przez kobiety (co prawda kobieta wikinga miała prawdopodobnie największe prawa we wczesnośredniowiecznej Europie. Mogła, przykładowo, opuścić małżonka w przypadku, gdy ten nie potrafił zapewnić jej bytu - o tym decydował ting, czyli walne zgromadzenie wolnych ludzi - i dostać za to nieudane małżeństwo odszkodowanie. Jednak żaden mężczyzna nie dopuściłby do tego, żeby rządziła nim kobieta). Dziwiłoby go niepomiernie, że współczesne społeczeństwo pozwala się traktować w miejscu pracy jak niewolnicy - wiking na każdą połajankę od szefa reagowałby tak samo - zabiłby tego, który go obraża. Nie popieram takiego rozwiązania, ale to daje nam obraz, jak liczyło się słowo tysiąc lat temu. Dzisiaj na obelgę "Ty dupku!" odpowiemy również obelgą. U wikingów takie określenie to był pewny pojedynek, zakończony śmiercią jednego z adwersarzy. W tamtych czasach naprawdę trzeba było się liczyć ze słowami. Gdyby nasi współcześni politycy, co i rusz obrzucający się przeróżnymi epitetami, cofnęli się do epoki wikingów, to biorąc jedynie pod uwagę ich nieokrzesany język i wzajemne publiczne oczernianie się, nie przeżyliby u boku Olafa nawet jednego tygodnia.

Prawdopodobnie taki wiking uznałby, że współczesne wojsko to banda tchórzy, a to z tej prostej przyczyny, że walczą na odległość - już tysiąc lat temu łuk został wykluczony spośród broni honorowych. Prawdziwa walka polega na zmierzeniu się z przeciwnikiem oko w oko, usłyszeniu jego szyderczego śmiechu, obrzuceniu się obelgami. Zabicie człowieka na odległość? Jaka w tym odwaga? To jak strzelanie do kukły, czy też zwierzęcia na polowaniu: nie czujesz wściekłości, czy też strachu przeciwnika, nie jesteś w stanie przekonać się, czy jest silniejszy od ciebie, szybszy albo czy posiada większe umiejętności. "Do Jomsborczyków nie może przystać ten, kto ucieka przed równym sobie lub nieco mocniejszym siłą lub orężem" (Jomsvikingasaga) - i to było sedno walki według wikingów. Współczesny żołnierz, prujący z karabinu maszynowego, czy też obsługujący czołg, byłby uznawany za nie lada tchórza - unika starcia wręcz, a w dodatku kryje się za grubym pancerzem. Taka walka w oczach wikingów jest niehonorowa, a Norsemani walczyli głównie o honor i sławę (nie należy też zapomnieć o tak trywialnej rzeczy, jak bogactwo), gdyż świadomi byli tego, że po śmierci, w pamięci potomków zostają jedynie wielkie czyny i ich, równie z tego powodu wielcy, wykonawcy. Zresztą, bardzo mały odsetek współczesnych mężczyzn dostałby się do Walhalli, nordyckiego raju. Większość mężczyzn, jak i kobiet (chyba, że umierają dziewicami), znalazłoby się w nordyckim piekle, zwanym m.in. Niflheim, a rządzonym przez zżeraną trupim rozkładem Hel. Powyższa sytuacja wynikałaby z tego, że współcześni ludzie umierają raczej z przyczyn naturalnych, a nie na polu bitwy, co było warunkiem ucztowania przy boku Odina w jego pałacu.

Olaf nie rozumiałby instytucji policji, a zwłaszcza jej uprawnień, czyli więzienia wolnych z urodzenia ludzi, czy też przerywania pojedynków, za jakie uważałby uliczne bójki. W przypadku regularnych bitew (demonstracji) irytowałoby go to, że policja może używać siły wobec tłumu, a z kolei za odpowiedzenie tym samym policji, można zostać zamkniętym w więzieniu. W ogóle nie rozumiałby tego, że rodzina uwięzionego nie próbuje go zbrojnie odbić, a sprawcę pozbawienia krewnego wolności żywcem spalić z jego rodziną w jego domostwie. Chociaż, nie powiem, policja miałaby u niego lekki szacunek; za stawanie twarzą w twarz z przeciwnikiem (tłumem), a nawet za stosowanie tej samej formacji w walce, co wikingowie, czyli szereg tarcz.

Wielkie wrażenie na Olafie zrobiłby handel, bankowość i wszystko co się wiąże z pieniędzmi - to by mu się podobało. Wikingowie, wbrew krążącej opinii, byli nie tylko rozbójnikami, ale też i kupcami, rozmiłowanymi w pieniądzu i bogactwie. Ich ulubionym zajęciem było gromadzenie przeróżnych dóbr wszelakimi sposobami - stąd też nierzadkie waśni rodowe związane ze spadkiem, krwawe kłótnie sąsiedzkie o przysłowiową miedzę, czy też bardzo powszechne śluby dla majątku. U wikingów bogactwo liczyło się niemalże na równi z odwagą i honorem. Stąd też często oferowali najeżdżanym ziemiom możliwość wykupienia się, czyli tzw. danegeld ("duński pieniądz, duńskie złoto"). I takie zakończenie wyprawy łupieżczej przynosiło równie wielki honor, jak złupienie królestwa.

Odpowiednie wrażenie na naszym wikingu zrobiłaby współczesna sztuka szkutnicza, czy raczej stoczniowa. Wikingowie zasłynęli w historii ze świetnych statków i dalekich morskich wypraw (przykładowo rzekami Rusi do Miklagrodu, czyli Konstantynopola), jak i z kolonizacji Islandii, zasiedlenia Grenlandii czy też z założenia pierwszego europejskiego przyczółka w Ameryce Północnej, na wybrzeżach Nowej Fundlandii (najprawdopodobniej L'Anse aux Meadow). Najbardziej ze wszystkich współczesnych statków prawdopodobnie podobałyby się Olafowi drobnicowce (zwłaszcza ich możliwości tonażowe), łodzie podwodne (łatwo skryć się z łupem i bezpiecznie dowieźć go do domu) i... poduszkowce (o ile można nazwać statkiem ten ziemnowodny pojazd, jednak dla wikinga byłby to pewnie statek). Zaraz znalazłby dla niego (poduszkowca) zastosowanie w wyprawach łupieżczych - można nim dotrzeć na miejsce rabunku bez przybijania do brzegu i męczącej pieszej wędrówki.

No i rzecz ostatnia, ale nie znaczy, że najmniej ważna dla Olafa: alkohol. Zainteresowałby się pewnie współczesnym piwem, z racji bąbelków, klarowności i mocy, ale czy rozsmakowałby się? Rzecz wątpliwa. Początkowo fascynowałby go ten trunek, ale z czasem zapewne wróciłby do swojego mętnego, jęczmiennego piwa o niskiej zawartości alkoholu, jak i do trochę mocniejszego miodu. Jego uznanie znalazłyby wódki smakowe - wikingowie sami dążyli do tego rodzaju napitków. Wyrabiali tzw. zimowe piwo, czyli wymrażali wodę z beczek wypełnionych piwem, co podnosiło w nim zawartość alkoholu.

Podsumowując, współczesny świat w oczach Olafa to świat niewolników, ludzi bez honoru, nie przywiązujących znaczenia do danego słowa (z małymi wyjątkami), zniewieściałych mężczyzn rządzonych przez kobiety ("złe" wrażenie w tym temacie robiłaby u takiego wikinga pozycja homoseksualizmu we współczesnym świecie - nie było większej obrazy dla naszego Nordyka, jak zasugerowanie mu kontaktów z tą samą płcią). Prawdopodobnie jedynymi, których uważałby za godnych swego towarzystwa, byliby mafiozi - bogaci, opierający się na sile, z własną hird, rabujący i mściwi - współcześni, jakże wikińscy, możnowładcy. I zdaje mi się, że tego nie najlepszego (w mniemaniu Olafa) wrażenia, nie przyćmiłaby potęga pieniądza we współczesnym świecie, czy też możliwości podróżowania i alkohol. Aha, nasz Olaf nie byłby też w stanie pojąć, dlaczego współczesny świat widzi wikingów w hełmach z rogami - takie ozdoby na szłomach nosiły raczej plemiona Gotów, a nie północni Normanie.



Koniec




Spis treści
451 Fahrenheita
Zakużona Planeta I
Zakużona Planeta II
Bookiet
Recenzje
Stopka
Paweł Laudański
W. Świdziniewski
Adam Cebula
Adam Cebula
A.Mason
Tomasz Pacyński
A.Cebula, R.Krauze
Adam Cebula
W. Świdziniewski
Eugeniusz Dębski
Jerzy Rzymowski
Kot
J. Kaliszewski
KRÓTKIE PORTKI
S.Chosiński
Irina Jurjewa
James Barclay
 

Poprzednia 11 Następna