Recenzje (3)
KomiksNa początku...
Pojawili się w tym samym czasie: Bruce Wayne, który po latach nieobecności powrócił do rodzinnego miasta, oraz James Gordon, który właśnie otrzymał posadę w policji Gotham. Obaj swoimi metodami walczą ze złem. I obaj, zanim osiągną jakikolwiek sukces, przejdą drogę przez piekło. Batman ponosi pierwsze porażki, a swojego niedoświadczenia o mało nie przypłaca życiem. Gordon staje się zaś wrogiem numer jeden gothamskiej policji, bowiem, jak się okazuje, jest pewnie jedynym uczciwym gliną w Mrocznym Mieście. Ostatni sprawiedliwi? Pierwszy rok na ulicach Gotham dla obu będzie bardzo ciężki. Frank Miller odwalił kawał porządnej roboty. Co tam porządnej, pierwszorzędnej! Jak zwykle w swoich komiksach położył nacisk na psychikę bohaterów, usuwając nieco w cień i tak istotne wydarzenia. Niespodzianką może być fakt, że tak naprawdę główną postacią albumu jest Gordon. I bardzo dobrze. Dawno, pewnie od czasu Zabójczego żartu (scenariusz Alana Moore’a!), nie czytałem komiksu, w którym aż tak pogłębiono by postać komisarza. Z reguły jawi się on czytelnikom jako uczciwy służbista, tu poznajemy jego ciekawsze oblicze. W wersji Millera to trochę taki twardziel z rozterkami, ale daleko tu do schematów i sztampy. Zresztą i Batman jest trochę inny niż w przeciętnych komiksach. Nie jest "zwyczajnym" superbohaterem, ale człowiekiem, opętanym żądzą zemsty. Co prawda od jakiegoś czasu na polskim rynku pojawiają się niemal wyłącznie dobre albumy o Batmanie, więc wyjątkowość Roku pierwszego nie rzuca się aż tak w oczy. Nie ukrywam jednak, że moim zdaniem to jeden z najciekawszych komiksów o Mrocznym Rycerzu, jakie powstały. Brutalny, gorzki i cholernie prawdziwy.
Kuba Demiańczuk
Batman: Rok pierwszy Scenariusz: Frank Miller Rysunki: David Mazzucchelli Egmont Polska, 2003 Cena: 24,90 Ocena: 5
KomiksHellboy bez Hellboya
Hellboy opuścił Biuro Badań Paranormalnych i Obrony. Czy na dobre? Nie wiadomo. W każdym razie organizacja musi sobie jakoś radzić, zła na świecie w końcu nie brakuje. Czołowym agentem stał się więc Abraham Sapien, nieodłącznie towarzyszy my homunkulus Roger. Jak się okazuje brak Hellboya w B.B.P.O. jest bardzo dotkliwy. Nie tylko dlatego, że biuro straciło swojego najważniejszego agenta. Głównie dlatego, że wszyscy – od Sapiena po Liz Sherman – zawdzięczają Chłopcu z piekieł o wiele więcej niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Mike Mignola (choć tutaj ograniczył się do współautorstwa scenariusza) stworzył zaiste fascynujący świat. Miejsce, w którym demony i wszelkiego rodzaju odmieńcy (?) są bardziej ludzcy od ludzi. I dokonują przy tym trudniejszych życiowych wyborów. Ale siłą tego komiksu jest także to, że wszyscy czytelnicy znajdą w nim coś dla siebie. Jeśli akurat nie mają ochoty na moralne dylematy bohaterów, czy – z drugiej strony – liczne aluzje do klasyków literatury grozy, to zawsze pozostaje wartka akcja, trzymająca w napięciu i pełna humoru jednocześnie. Jak już wspomniałem, w przypadku pierwszego tomu B.B.P.O. Mignola jest jedynie współautorem scenariusza, trzeba jednak przyznać, że jego współpracownicy sprawili się znakomicie. Na uznanie zasługuje zwłaszcza autor ilustracji Dave Stewart, który doskonale wpasował się w stylistykę albumów rysowanych przez Mignolę. I choć albumowi niewiele można zarzucić, to jednak brakuje tu jednego, bardzo istotnego elementu. Hellboya. Bez niego B.B.P.O. już nie jest takie samo.
Kuba Demiańczuk
B.B.P.O. tom 1. Nawiedzona ziemia Scenariusz: Mike Mignola, Christopher Golden, Tom Sniegoski Rysunki: Dave Stewart Egmont Polska, 2003 Cena: 19,90 Ocena: 4
KomiksPowrót myszowatego
Ratman to specyficzna postać w panteonie polskich bohaterów komiksowych. Specyficzna poprzez bardzo silne nacechowanie kontekstem. Niewtajemniczonym (o ile w ogóle są gdzieś tacy) wyjaśnię, że równie specyficzna jak Funky Koval. Obaj na dobrą sprawę narodzili się na stronach tego samego magazynu – Fantastyki/Nowej Fantastyki. Zresztą, zarówno Bogusław Polch, jak i Tomasz Niewiadomski związani są z tym tytułem również jako ilustratorzy, choć nie w tym samym wymiarze godzin. Ratman to postać, od lat pojawiająca się na łamach NF w krótszych, bądź dłuższych historyjkach, które obecnie zebrane zostały w niewielki albumik. Zastanawiam się jednak, po co? Gdyby ukazał się nakładem wydawcy NF, wiedziałbym ponad wszelką wątpliwość, że to po prostu działanie redaktora Parowskiego, który, choć ma naprawdę imponujące przygotowanie merytoryczne, to i tak uważa, że jedyne dobre polskie komiksy, to te, które pojawiły się na łamach F/NF. I o ile estyma do Funky’ego wydaje się być całkiem zasłużona, to kompletnie nie rozumiem co takiego wspaniałego jest w Ratmanie. To, co w tych komiksach lubię, to czasem dość ciekawe granie na absurdzie, skojarzeniach, przejawy naprawdę otwartej wyobraźni. Jednak są to elementy występujące w mniejszości. Większość zaś stanowią pomysły, które jak dla mnie są raczej wydumane, "odjechane" na siłę, bez lekkości, polotu. Być może jest to kwestia wyższej myśli artystycznej, niemniej ja jej nie łapię. Zatem, gdyby komuś przyszło do głowy sugerować się moimi opiniami, to zbiorek ten polecam raczej wyłącznie miłośnikom Ratmana (a wierzę, że mimo wszystko jest ich więcej, niż jeden redaktor), a tym, którzy postaci tej nie znają, zalecam uważną lekturę przed dokonaniem zakupu. Większość historyjek jest krótka, można wybierać na chybił-trafił.
Konrad Bańkowski
Ratman. O obrotach dział niebieskich Scenariusz: Tomasz Niewiadomski, Grzegorz Janusz, Maciej Parowski Rysunki: Tomasz Niewiadomski, Tomasz Leśniak Kultura Gniewu, 2003 Cena: 13,90 Ocena: 3
KomiksCo to jest fi 13?
Oto pytanie, które nurtuje Entombeta. Na co patrzą gołębie? Kto topi ludzi na basenie w Suchym Borze? To kolejne pytania, które pojawiają się na kartach najnowszego albumu przygód, nie bójmy się właściwych słów, największego superbohatera w historii komiksu i Opola – Wilqa. Albumu, który po raz kolejny sprawia mi kłopot przy recenzji. Odkąd Wilq wydostał się z Produktu, rzesza jego fanów rośnie w zastraszającym tempie. I słusznie. Niemniej, im niczego opowiadać nie trzeba. Kupią każdą kolejną część i nie zawiodą się. Tym, którzy Wilqa nie znają zalecam ostrożność, bo to produkt specyficzny. Opowiadanie o treści nowych epizodów mija się z celem. Jak zwykle są tak pokręcone i absurdalne, że w zasadzie jednym słowem można zepsuć rozkosz płynącą z lektury. O samym bohaterze, jak i o twórcach (nie zapominajmy, że część scenariuszy współtworzona jest przez obu braci Minkiewiczów) pisałem już dość. Przed słownictwem (i niech mi ktoś powie, że wulgaryzmy nie mogą służyć celom artystycznym!) ostrzegałem. Specyfikę poczucia humoru przybliżałem. Nie zostaje wiele do dodania. No, może poza jednym. Otóż tym razem bracia M przygotowali naprawdę powalającą niespodziankę. W albumie znajdziemy kilkadziesiąt naklejek związanych z Wilqiem, wśród nich takie, które (czysto hipotetycznie i bez intencji sugerowania czegokolwiek) mogłyby zrobić oszałamiającą karierę jako wlepki oraz, na przykład, naklejki na zeszyty. Choć raczej nie w szkole podstawowej. W albumie, tradycyjnie, znalazła się także kolejna część Wyprawy na ciemną stronę słońca Tomasza Minkiewicza. Rzecz coraz bardziej ciekawa, intrygująca i tak koszmarnie nie licująca z przygodami Wilqa. Zatem nadal cierpię, iż oba tytuły otrzymuję w jednym albumie.
Konrad Bańkowski
Wilq 4. Powrót na basen w Suchym Borze. WNCSS 4 Scenariusz: Bartosz Minkiewicz, Tomasz Minkiewicz Rysunki: Bartosz Minkiewicz, Tomasz Minkiewicz BM Vision, 2004 Cena: 8,48 Ocena: piątka, man
|
|
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||