strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Romuald Pawlak Publicystyka
<<<strona 19>>>

 

Wyczytane za skorupy żółwia

Azjatycka zemsta, (oby zaraźliwa)

 

No i okazało się, że Germanie potrafią, a ja jestem cienki w te klocki.

Jakiś czas temu popełniłem grafomański pomiot, akcja którego działa się w piwnicy ze zwłokami pewnego kupca, co to chciał zostać szlachcicem. Do głowy mi jednak nie przyszło, aby rzecz – to znaczy akcję osadzoną w pomieszczeniu tymczasowo spełniającym rolę cmentarnej krypty – traktować serio.

Tymczasem wyczytałem sobie z tej wszechświatowej pajęczyny, że oto bawarski urząd podatkowy przejął za długi grobowiec rodzinny byłego premiera Bawarii, niejakiego Franza Josefa Straussa. Co prawda bawarski minister finansów, imć Kurt Falthauser zapewnił, że władze podatkowe nie zamierzają sprzedać grobowca na publicznej licytacji, ale i tak zrobiła się poruta, bo nie jest to budowla opuszczona, spoczywa w niej rzeczony FJS, jego żona oraz duchy przodków.

Cóż, dzięki swej germańskiej fantazji oraz pruskiej konsekwencji urząd podatkowy Bawarii napisał świetny scenariusz. Ciekawe, czy duchy Straussów zechcą się włączyć w tę grę.

Ja jestem za – bo na świecie dzieje się niedobrze, pora interweniować. Nie dość, że w Indonezji złapano pytona wielkiego niczym Monty Python, takiego uczciwego 14-metrowca, co już samo w sobie jest skandalem, bo takie zwierzęta należy pozostawiać na wolności, to jeszcze teraz wymaga się od niego, aby zachowywał się niczym jakiś pustelnik.

No bo czy już biedne pytonisko naprawdę nie może jeść tego, na co ma ochotę? A że akurat najbardziej lubi psy, to już nie jego wina. Podobnie jak fakt, iż potrzebuje cztery dorodne, soczyste psiny miesięcznie.

Inna sprawa, skąd nabrał apetytu na takie menu. Podejrzewam, że mieszkał gdzieś niedaleko jakiegoś osiedla zanim go złapano. Co budzi moją obawę. Strzeżmy się, bo jak głodne, kilkunastometrowe pytony zaczną podchodzić pod nasze domy, to tylko właściciele kotów bojowych będą mogli spać spokojnie. Przynajmniej, póki nie wyginą psy, bo pytony to elastyczne stworzenia, szybko się przestawią.

Koszmarów ciąg dalszy. Mamy autostrady? Nie mamy. Posiadamy za to na stanie mininfra Pola, który co i rusz próbuje zedrzeć z nas jakieś pieniądze. I właściwie sprawa wydaje się jasna i oczywista: tak jak u Orwella w 1984 Ministerstwo Prawdy, ów sławetny PrawdoMin, było naprawdę całkiem od czego innego, tak Ministerstwo Infrastruktury jest od – niech pomyślę? – hodowli pająków? Na przykład krzyżaków (nie mylić z rycerzami zakonnymi).

A jednak musiałem ostatnio przyznać, że może urzędowanie pana Pola w takiej formie, w jakiej ją uskutecznia obecnie, nie jest wcale takie głupie. Wyczytałem albowiem, jak z budową autostrad radzą sobie Brytyjczycy – i po przełożeniu na polskie realia byłby to koszmar!

Cóż bowiem tam zrobiono? Ano, podczas budowy autostrady M6 wzbogacono asfalt zmielonymi... książkami. Starymi, na szczęście, niesprzedanymi. Za to poszło ich na tę drogę jakieś 2,5 miliona.

I jak sobie pomyślę, że kiedy nasz ukochany szef MinInfra przeczyta o tym, to bez trudu może wpaść na pomysł użycia do budowy autostrad książek nowych, skoro Polacy i tak nie czytają, to ogarnia mnie prawdziwe przerażenie. Wyobrażacie sobie te ustawy, mające na celu wydobycie książek od opornych księgarzy? Te próby narzucenia jakichś abstrakcyjnych opłat?

Na szczęście, w tym zalewie katastrof i nieszczęść błysnął jeden promyk nadziei. Nie czyń drugiego, co tobie niemiłe, prawda? No więc kaszalotom i innym wielorybom odkąd pamiętam, dokładano na wszelkie możliwe sposoby. Jedni, jak Inuici zwani niegdyś Eskimosami, polowali, aby przeżyć. Inni, jak wielorybnicy, aby zarobić. A Japończycy podobno polowali na wieloryby w celach naukowych, choć każdy głupi wie, że wielorybina na japońskim stole to wielki przysmak, a sto zwierząt odławianych rocznie w celach badawczych to tylko ostentacyjna przykrywka. W rezultacie wiele gatunków tych stworzeń balansuje na krawędzi wymarcia.

I oto nadeszła chwila drobnej dziejowej sprawiedliwości. Na ruchliwej ulicy w samym centrum miasta Tainan na Tajwanie eksplodowało cielsko 60-tonowego kaszalota, obryzgując krwią i wnętrznościami okoliczne sklepy i powodując kilkugodzinny korek uliczny. Rzecz jasna, nie był to żaden kaszalot-terrorysta, tylko za długo trzymali go w cieple i zaczął się rozkładać. Po czym, akurat w centrum miasta, powiedział: bum!

Ale nie to jest jednak najzabawniejsze. Otóż miał on zostać podobno poddany sekcji na tamtejszym uniwersytecie. Dokładnie zapewne w celach takich, w jakich Japończycy zabijają swoją setkę wielorybów.

No i smacznego.

Czekam, aż jakiś nieboszczyk wejdzie do owego bawarskiego urzędu podatkowego i też powie: bum!

 




 
Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Zatańczysz pan...
Spam(ientnika)
Wywiad numeru
Hormonoskop
Piotr K. Schmidtke
Andrzej Zimniak
Adam Cebula
Konrad Bańkowski
Andrzej Sawicki
W. Świdziniewski
Romuald Pawlak
Andrzej Pilipiuk
Piotr Zwierzchowski
Adam Cebula
Tadeusz Oszubski
Raven
Iwona Surmik
Michał Gacek
Jozef Girovsky
MPK
Anna Brzezińska
Feliks W.Kres
Ben Bova
Kir Bułyczow
Andreas Eschbach
Andrzej Pilipiuk
Eryk Algo
 
< 19 >