strona główna     -     bieżący numer     -     archiwum fahrenheita     -     stopka redakcyjna     -     napisz do nas
 
Fahrenheit Crew
strona 04

WYWIAD NUMERU - Z EWĄ BIAŁOŁĘCKĄ

Jest ludzki - takim go chciałam mieć.




O AUTORCE
Ewa Białołęcka - Jedna z najgłośniejszych polskich autorek ostatnich lat. Urodzona w Elblągu, mieszka w Gdańsku. Zodiakalny Strzelec. Jest pisarką i witreatorem czyli witrażystą, jak sama twierdzi, niekoniecznie w tej kolejności. Dwukrotna laureatka Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla, najbardziej prestiżowego wyróżnienia dla polskich twórców fantastyki (za opowiadania "Tkacz Iluzji" i "Błękit maga") i zdobywczyni tytułu Twórca Roku przyznanego jej przez Śląski Klub Fantastyki Nie przepada za smutnymi zakończeniami, woli się pośmiać. Nawet do tekstu o ogólnie dramatycznej wymowie potrafi wetknąć szczyptę humoru, gdyż - jak sama mówi - życie nie składa się z samych tragedii. Lubi dobre książki. Kolekcjonuje stare wydania klasycznej literatury dla dzieci i całkiem sporo ma do powiedzenia na jej temat (skończyła Studium Nauczycielskie na kierunku wychowania przedszkolnego). Lubi koty, lody o smaku miętowym, dżinsy, konwalie i kolorowe szkiełka. Nie lubi chamstwa, ślepego fanatyzmu każdego gatunku oraz brazylijskich seriali.

nonFelix: Jakby wyglądało Twoje życie, gdybyś nie zaczęła pisać?

 

Ewa Białołęcka: Zabawne pytanie. Zapewne zupełnie inaczej. Byłabym znudzoną wychowawczynią w jakimś miejskim przedszkolu.

 

nF: Dlaczego znudzoną?

 

EB: Bo pisanie jednocześnie wiąże się z całym mnóstwem innych zajęć - czytaniem, oglądaniem filmów popularnonaukowych, zbieraniem materiałów. Gdybym nie pisała, nie robiłabym pewnie również takich rzeczy.

 

nF: Czyli Twoje zainteresowanie wieloma aspektami kultury wiąże się głównie z pisaniem?

 

EB: Wyobraź sobie pajęczynę - trącasz jedna nitkę, a trzęsie się wszystko. Bycie pisarzem, tak jak bycie fantastą - to stan umysłu.

 

nF: Czy sztuka jest dla Ciebie skarbnicą pomysłów, czy też uzupełnieniem kreowanego przez Ciebie świata?

 

EB: Raczej podręcznym kufrem z gadżetami, z którego wyciągam sobie elementy scenograficzne.

 

nF: Rozważny niczym starszy brat, poważny. Ale też uparty, niepokorny i zadufany w sobie. Czy Kamyk na pewno jest bohaterem pozytywnym? Czy pryzmat jego słów odzwierciedla rzeczywistość? Czy może po prostu jest nieomylny?

 

EB: Jest ludzki - takim go chciałam mieć. A że człowiek nie jest nieomylny, więc i Kamyk popełnia błędy. Nic gorszego niż bohater idealny - robi się wtedy nudny i papierowy. Zauważ, że kiedy Kamyk zdaje się być już ustabilizowany, raptem wpada w coś takiego, że zawala mu się większość życiowych ustaleń. Sam uwierzył, że jest autorytetem (prawie nieomylnym) a nagle wszystko się odwraca o 180 stopni. My też mamy tak w życiu.

 

nF: Ale mimo jego wad jest podziwiany, powszechnie lubiany. Czy nie za łatwo inni bohaterowie wybaczają mu jego błędy?

 

EB: Ale to są jego osobiste błędy i prywatne tragedie. Nie są to rzeczy podłe, godzące w innych ludzi.

 

nF: Dlaczego bohaterem Twoich opowieści jest właśnie dorastający chłopiec, osobowość jednocześnie prosta, ale momentami nieprzewidywalna? Czy nie obawiasz się, że przestaniesz w pewnej chwili zachowywać psychologiczne prawdopodobieństwo postaci?

 

EB: Jakoś do tej pory sobie z tym radzę, prawda? A osobowość nieustabilizowana, rozwichrzona, impulsywna - zawsze i wszędzie jest bardziej interesująca.

 

 

nF: "Hartowane w wulkanie ostrze jego dwuręcznego miecza rozcięło czaszkę przeciwnika, a mózg poważnie ograniczył widoczność Kamyka. Uniesiona do kolejnego ataku klinga zabłysła w świetle pochodni, a półnaga Jagoda krzyknęła, kiedy strumień posoki skalał jej aksamitną skórę...".
I jak? Źle?

 

EB: Na miłosierdzie!!! Koszmar!

 

nF: Howard wychował na tym pokolenia fantastów.

 

EB: Nawet Howard nie pisał takich bzdur. To jest gniot klasy Z. W każdym razie nie życzę sobie, aby przerabiano moje teksty na coś takiego, cha cha cha.

 

nF: Chciałem przez to zapytać, jaka jest Twoja wizja heroizmu w fantasy? Dlaczego nie taka jaką przedstawiłem powyżej?

 

EB: Dla mnie prawdziwy heroizm jest cichy. Oczywiście fantasy rozrywkowa zawsze będzie pełna herosów z dwuręcznymi mieczami i facetek w blaszanych biustonoszach oraz potworów. Ale prawdziwe, autentyczne bohaterstwo jest udziałem ludzi znacznie skromniejszych. Bohaterem jest mężczyzna który zasłania żonę własnym ciałem przed strzałą. Bohaterem będzie dziecko, samodzielnie idące nocą do lasu, chociaż bardzo się boi. Albo ktoś, kto dzieli się z innymi jedzeniem w czasie totalnego głodu. W zasadzie największymi herosami są chyba ci, którzy sami o tym nie wiedzą.

 

nF: Ale magowie, o których piszesz z pewnością nie są ludźmi zwyczajnymi.

 

EB: Ależ oni są zwyczajni. Są zwyczajni w swoim zakresie.

 

nF: Jak przekonaliśmy się w "Tkaczu...", mag obdarzony wielką mocą wcale nie musi być dobry. Władza niesie przecież ze sobą także konsekwencje. Przekazywanie genów magii... A co powiesz o nadludziach?

 

EB: Bycie nadczłowiekiem jest rzeczą straszną. Już moi młodzi magowie mają kłopoty z wpasowaniem się w normalne społeczeństwo, a co dopiero ktoś, kto włada mocą niewyobrażalną? To się wiąże z okropną samotnością. Wyobraź sobie dziecko, które może zabić, bo mu mama dała klapsa. Nie będzie sobie zdawało sprawy, że zrobiło źle. Albo zdominuje otoczenie, wyrastając na potwora bez żadnych ograniczeń moralnych, bo wszyscy będą się go za bardzo bali, żeby mu jakieś płotki stawiać; albo zostanie zabite podstępem jeszcze w niemowlęctwie. Po to, by uniknąć władcy absolutnego typu Saurona.

 

nF: Ale ludzie się zmieniają z czasem, mag zawsze może zechcieć sięgnąć po władzę.

 

EB: Owszem, może chcieć. Albo będzie Szarą Eminencją za tronem, tak jak w Lengorchii. Czy to sugestia, że członkom Drugiego Kręgu grozi coś takiego? Może tak, może nie.

 

nF: Jaką rację bytu mają w tym świecie zwykli ludzie, czy świat nie dąży do oligarchii "Błękitnych"?

 

EB: "Błękitni" wymierają. Natura zadbała o wmontowanie bezpiecznika w ten mechanizm. Będzie coraz mniej magów, aż w końcu wymrą, a geny się utajnią. Chyba, że zdarzy się coś nieprzewidzianego....

 

nF: Jak sprawiasz, że Twoje postacie nie są papierowe?

 

EB: Stwarzam im życiorysy. O każdym bohaterze mogę powiedzieć od razu, gdzie się urodził, jak wygląda, jaki ma charakter, kim byli jego rodzice, rodzeństwo... O ile je miał. Takie obudowanie postaci bardzo ułatwia granie nią na scenie powieści.

 

nF: Czy jest Ci łatwo przewidzieć ich sposób myślenia?

 

EB: Rzeczywiście pewne osoby nie będą w stanie zrobić tego, co im wyznaczę... Wtedy muszę się zastanowić nad treścią.

 

nF: Kres kiedyś opowiadał, że rysuje swoich bohaterów i patrzy na ich twarze w trakcie pisania. Czy Ty też stosujesz podobne zabiegi?

 

EB: Nie rysuję. Wyobrażam sobie ich. Mogę powiedzieć, że wizualizuję sobie akcję.

 

nF: Właśnie. Komputer, czy też może najpierw staromodna maszyna do pisania, albo pióro? Godzina dziennie, czy trzy dni pod kroplówką? Jak piszesz? Systematycznie? Dniami czekasz na natchnienie?

 

EB: Niesystematycznie. Powoli. Długo sobie układam sceny, czekam na pewne pomysły, które rozwiążą mi jakieś rzeczy. Trochę to przypomina układanie puzzli. Samo stworzenie "krwistej" postaci też swoje musi odczekać. Z tym, że ja nie zaczynam pracować w momencie siadania przed klawiaturą. Mnóstwo wątków układam, porządkuję, "na sucho" robię jakieś drobne notatki, z których potem korzystam, a kiedy już zaczynam pisać, to trwa to czasem kilka godzin jednym ciągiem, wpadam w tak zwany "szwung", kończę o świtaniu z głową jak kamień, ale to, co mam w pliku, jest właściwie na czysto - prawie nie wymaga poprawek.

 

nF: A skąd właściwie bierze się Twoje natchnienie? Skąd czerpiesz swoje pomysły? Ze zdarzeń, ludzi, sytuacji, które Cię otaczają w realnym świecie? Niektórzy z pisarzy portretują w swych utworach przyjaciół, znajomych, odzwierciedlają sytuacje, w których brali udział, albo których byli świadkami, jak to wygląda u Ciebie?

 

EB: Ze dwa lub trzy razy zabawiałam się w portretowanie znajomych, ale nie jest to zabieg do ciągłego wykorzystywania. Czasem wykorzystuje coś, co mi się śniło, ale rzadko się to zdarza. A to, że czerpie się z życia, nie jest niczym dziwnym - skądinąd w końcu mielibyśmy czerpać? Niebezpiecznie się robi, jeśli autor kalkuje żywcem pewne rzeczy, zamiast pozostać przy inspiracji jedynie.

 

nF: Z czym miewasz największe trudności przy pisaniu i jak starasz się je rozwiązywać?

 

EB: Największe trudności mam z tym, żeby w ogóle zmusić się do pracy. Raptem okazuje się, że jest strasznie dużo rzeczy, które trzeba zrobić teraz zaraz :) W dodatku do niedawna musiałam dzielić się jednym komputerem z mężem i czasem przypominało to Ragnarök, bo tu, rozumiesz, artystka ma natchnienie, a on ma pilne zlecenie do zrobienia.

A do stwarzania nastroju do pracy świetnie nadaje się muzyka. Zwykle odcinam się od otoczenia za pomocą słuchawek i puszczam sobie coś, co mi będzie pasowało do opisywanego fragmentu akcji.

 

nF: No właśnie. Harfa? Cygańska gitara? "Titanic"? Przy jakiej muzyce powinno się czytać Twoją najnowszą książkę. Jakie płyty towarzyszyły jej narodzinom?

 

EB: Różności... Titanic, ścieżka z Gladiatora, Enya, Skrzypek na dachu :); przy wykańczaniu szczegółów najczęściej słuchałam Amelii. Pamiętam, że nawet Edith Piaf raz czy dwa mi śpiewała.

 

nF: Czy uważasz, że wspomniana Ewa Białołęcka powinna napisać kontynuację swojej powieści? Czy razem z innymi czytelnikami z niecierpliwością wyczekujesz dalszych losów Kamyka?

 

EB: Wspomniana Ewa Białołęcka już napisała kontynuację: tom pt. "Piołun i miód" jest złożony w wydawnictwie i czeka na swoją kolej. Czy ja wyczekuję z niecierpliwością? Wydania - tak. Mniej się cieszę na tę koszmarną harówę, jaką mam w perspektywie. Mam napisać tom czwarty, wieńczący dzieło. I kończący całą historię Drugiego Kręgu.

 

nF: To znaczy kiedy?

 

EB: "Piołun i miód" powinien wyjść jesienią przyszłego roku, ale to jest termin wstępny, dużo może się po drodze zmienić.

 

nF: Na początku był chaos. Z chaosu wyłonił się fandom. Kiedy? Jak rozpoczęła się Twoja z nim przygoda?

 

EB: Od ogłoszenia na osiedlowej tablicy: klub fantastyki w osiedlowym domu kultury zaprasza na spotkanie. Poszłam i okazało się, że:

a) klubu właściwie nie ma, a ma powstać, jeśli będą chętni (byli)

b) jestem tam jedyną dziewczyną. A że mieliśmy wtedy dużo zapału, powstał Elbląski Klub Fantastyki Fremen, który działa z powodzeniem do tej pory. O rany! To już 13 lat?!

 

nF: Wraz z jakimi książkami chciałbyś znaleźć swoje na półce Rezolutnego Fantasty? Z jakimi nie chciałabyś żadnego powiązania?

 

EB: Czy to nie wszystko jedno, przy jakich książkach stoi moja? Byleby w ogóle była na czyjejś półce! Jednego nie chciałabym natomiast nigdy: zobaczyć swoich dzieł w taniej księgarni, ale to się jak dotąd jeszcze nie zdarzyło.

 

nF: Jeśli mówisz, że nie widziałaś w takim miejscu swoich książek, znaczy się, że nie unikasz tanich księgarni. Co złego jest w tym, że czytelnik może kupić książkę, na którą normalnie nie jest sobie w stanie pozwolić?

 

EB: Nie unikam, bo książki bywają bardzo drogie. Poza tym przemiał literatury zawsze strasznie mnie bulwersował. Lepiej już, by wydawnictwo podarowało końcówkę serii do bibliotek. Natomiast trzeba zdawać sobie sprawę, że "tania jatka" oznacza dla pisarza o wiele mniejszy zysk. Wydawca nie odejmie sobie, tylko autorowi. Rabat, jaki uzyskuje się w taniej księgarni, wyciąga się pisarzowi z kieszeni, już i tak dość chudej. Ale tu pretensje należy bardziej mieć do wydawcy, niż do kupującego.

 

nF: Biją się na miecze, latają smoki, znaczy się, fantasy. Ale konkretniej? Co piszesz?

 

EB: To co piszę, nazywa się po angielsku young fantasy. Czyli fantastyka dla młodzieży. Pomijając fakt, że jak młodzież już coś czyta, to bywają to rzeczy zupełnie przedziwne, i czasem nie przystające do wyobrażeń dorosłego o odpowiednich lekturach. Moi najmłodsi czytelnicy mają około 12 lat, a najstarsi przekraczają sześćdziesiątkę, więc to też jest przedział nieco sztuczny. W każdym razie piszę fantasy przygodowe, a jednocześnie staram się podbudować je nieco psychologicznie.

 

 

nF: Czy nie uważasz, że Twoje książki i opowiadania swoją fabułą nierzadko przypominają bajki. Tylko co z pointą? Co z morałem?

 

EB: Nie, nie uważam, żeby moje powiastki przypominały bajki. I z tego też powodu nie potrzebują na końcu "ogona" w postaci morału. Chyba, że za bajkę uważasz historię o maltretowanym dziecku - patrz "Nocny Śpiewak" albo opowieść o innym świecie, zamieszkanym przez obcych - "Okrąg Pożeraczy Drzew". Ludzie nie są głupi, odróżniają dobro od zła i ja nie muszę nikogo na siłę wychowywać Wyraźne przesłanie z tzw. morałem na końcu jest potrzebne w powiastkach dla kilkulatków a nie przypuszczam, aby jakaś mamusia czytała swojemu przedszkolakowi "Niedotykalną" na dobranoc :)

 

nF: Cenisz sobie humor, ale jaki? Abstrakcyjny? Absurdalny? Bezpośredni?

 

EB: Bawią mnie gry słowne, cenię humor sytuacyjny. Nie torty i farbę w spodniach... hehe, raczej coś delikatniejszego. Może coś wyjaśni to, że moim ulubionym filmem jest "Dzień świstaka".

 

nF: A ulubiony kabaret?

 

EB: Mało oglądam... Monty Python - archiwalia. czasem OTTO. W żadnym wypadku Kryszak ani Daniec!

 

nF: W takim razie teraz coś z zupełnie innej beczki ;): GrrrRPG?

 

EB: Raz grałam i czytałam "Smoki jesiennego zmierzchu" - to całe moje związki z RPG. Nie mam czasu, nie mam gamemastera.

 

nF: Wszystko da się zorganizować :)

 

EB: Może na Nordconie znów spróbuję, ale jakoś mnie nie ciągnie do gier.

 

nF: Powiedz tylko słowo :) Na konwencie, albo wezwiemy naszego agenta w Gdańsku :)

 

EB: Nie lubię, jak mnie zabijają zaraz na początku. Za to brałam udział w grze terenowej na Konturze przed laty i to mi się podobało (przeżyłam).

 

nF: Wiem, że masz wykształcenie pedagogiczne, czy pracujesz w zawodzie?

 

EB: Nie, już dawno porzuciłam nauczycielstwo. Od dziesięciu lat jestem witreatorem.

 

nF: Profesjonalnie?

 

Tak.

 

nF: Fantasta odwiedzający konwenty ma często możliwość obejrzenia wystawy prac plastycznych. Dlaczego nie są to witraże Ewy Białołęckiej?

 

EB: Bywały tam moje witraże i to nie raz. Ostatnio na Euroconie w Gdyni. Ale to są rzeczy delikatne (trudny transport) oraz drogie (nie wszędzie są odpowiednie zabezpieczenia przed kradzieżą).

 

nF: Czy planujesz jakiś pokaz w najbliższej przyszłości?

 

EB: Na pewno będzie jakaś większa ekspozycja na Polconie w Elblągu. Na razie planuję stworzenie strony internetowej, gdzie będę mogła pokazać wszystko, co robię.

 

nF: Myślę, że jest to bardzo dobry pomysł. Czym dla Ciebie jest Internet?

 

EB: Źródłem wiedzy. Słownikiem. Encyklopedią. Forum towarzyskim.

 

nF: Praktycznie ułatwia Ci pracę?

 

EB: Tak, bardzo.

 

nF: Czy można dostać kota na punkcie kota?

 

EB: Można :) Mam na to przykłady w otoczeniu. Jakie są symptomy? Nie wstajesz z krzesła, bo kot śpi ci na kolanach. Najpierw je kot, a potem ty. Po powrocie z pracy najpierw całujesz kota, a potem żonę i dzieci.

 

nF: Najważniejsza dla Ciebie jest... (dokończ)

 

EB: Uczciwość. Ogólna przyzwoitość. Moralność, o! Dobre słowo.

 

nF: Bardzo dziękuję za wywiad.

 

EB: Dziękuję.



Koniec




Spis treści
Wstępniak
Celem wyjaśnienia
Wywiad numeru
Bookiet
Recenzje
Zakużona Planeta
Galeria
Stopka
Tomasz Pacyński
A.Mason
Adam Cebula (1)
Adam Cebula (2)
Anna Brzezińska
Tomasz Pacyński
Tomasz Duszyński
Piotr Lenczowski
Konrad Bańkowski
Grzegorz Żak
KRÓTKIE PORTKI
Elizabeth Moon
H.P.Lovecraft
 

Poprzednia 04 Następna