Pogrzeb się rozpoczyna... Sir.
W 1979 roku, grupa entuzjastów pod komendą Dona Coscarelliego zrealizowała jeden z najbardziej dziwacznych, onirycznych (po prostu, pokręconych) horrorów. Film doczekał się trzech kontynuacji (o różnym, niestety, poziomie) i wpisał się w klasykę gatunku. W Polsce mało znany, a szkoda, bo gdzie indziej zobaczymy złowrogiego wielkoluda władającego armią karłów z innego wymiaru i dysponującego zestawem morderczych (dosłownie) kuleczek? Czy istnieje drugi film, w którym w protagonistę wciela się gwiazda country średniego szczebla i paraduje przed kamerą z całym dobrodziejstwem inwentarza (koszula w kratę, jasne jeansy, nade wszystko – długie włosy zaczynające się w rejonach potylicy)? Nie, najmilsi. Jest tylko jeden taki film. Mowa oczywiście o Phantasm. Stany Zjednoczone, dziura zabita dechami. Nastoletni Mike (Baldwin) wpada na trop niejakiego Tall Mana (Scrimm), wykradającego zwłoki z miejscowego cmentarza. Okolicę zaczynają nawiedzać dziwaczne karły, kostnica okazuje się być przejściem do innego wymiaru, a Tall Man dysponuje zestawem śmiercionośnych kulistych obiektów (nie bójmy się tego słowa, kuleczek). Na szczęście, Mike znajduje sprzymierzeńca w osobie Reggiego (Bannister), lokalnego sprzedawcy lodów. Razem wyruszają na krucjatę przeciw złu... Obok Reggiego Bannistera, który odsłużywszy swoje w Wietnamie, nagrał kilka płyt z muzyką country, by trafić do filmu, Don Coscarelli zaangażował niejakiego Angusa Scrimma, (Tall Man). Angus Scrimm to pseudonim Rorya Guya, szychy w Capitol records, laureata nagrody Grammy, współpracownika Beatelsów i Franka Sinatry. Phantasm we wszystkich odsłonach oferuje amatorskie aktorstwo na średnim poziomie, a Scrimm z całej bandy wypada najlepiej operując bogatym zestawem min i charakterystycznym, chropowatym głosem, od którego włosy stają dęba (nawet w nosie). Zapewne dlatego Phantasm należy do najczęściej samplowanych horrorów. Film stanowi udaną próbę połączenia starych i nowych trendów w horrorze. Mamy rok 1979. Od kilku lat, kina zalewa krwawa fala – Teksańska masakra piłą łańcuchową Hoppera, Dreszcze Cronenberga, Wzgórza mają oczy Cravena, Pluję na twój grób Zarchiego. Coscarelli obficie czerpie z tego źródła, choć w Phantasm, za sprawą elementów nadnaturalnych, zawiera więcej umowności. Z drugiej strony, rola Scrimma to ukłon w stronę przerysowanego aktorstwa horroru lat trzydziestych ze wskazaniem na Belę Lugosiego. Phantasm wpisuję się w poetykę snu, co nie oznacza, ze fani Lyncha będą zachwyceni. Dziwaczny montaż, nierzeczywiste postacie i odrealnione miejsca nakładają się na pastelową rzeczywistość amerykańskiego zadupia. I oczywiście, nigdy nie wiadomo, gdzie przebiega granica między jawą a snem. Do tego należy dorzucić świadomie przerysowaną grę Scrimma i sporą dawkę przemocy, bo kuleczki potrafią posłać do piachu każdego w sposób barwny i pouczający. Pamiętam, że przed Phantasm obejrzałem Stracone dusze pana Kamińskiego. Konfrontacja tych dzieł powinna przypominać zderzenie potulnego pastora z buldożerem. Kamiński otrzymał pieniądze, jakich Coscarelli nie widział w życiu, gwiazdę na plakat i kilkadziesiąt lat pracy z kamerą. Co prawda nie sądzę, żeby poziom aktorski pani Ryder znajdował się specjalnie wyżej od Scrimma i Banistera, ale uroda robi swoje. Coscarelli zebrał kumpli z baru, zastawił – zapewne – nawet matkę i psa, uprosił dzieci by grały karłów – te zaklęcia uwolniły magię, tę samą magię, która zniewala w Nocy żywych trupów. Kamiński nie wierzył w czary i czasem sobie myślę, że horror powinien pozostać półamatorskim gatunkiem entuzjastów. Phantasm zaowocował czterema kontynuacjami. Część druga utrzymała poziom jedynki, następne próbowały osiągnąć podobny efekt przy znacznie ograniczonym budżecie. W konsekwencji, Phantasm IV powstał w dużej mierze ze ścinek, ocalałych po części pierwszej. Otrzymany efekt, zwłaszcza za sprawą fatalnego scenariusza i tragicznej gry Baldwina, nie broni się nawet przy kryteriach stosowanych dla kina klasy Z. Od dłuższego czasu mówi się o części piątej (Phantasm’s End). Rok 2012. Ze Stanów Zjednoczonych ocalał jedynie Nowy Jork i Kalifornia. Pomiędzy nimi rozciąga się strefa zarazy, gdzie panuje Tall Man i jego sługi. Na szczęście dla świata, Reggie i Mike, choć starsi, pozostają gotowi do walki z demonicznym przeciwnikiem. Zyskują nawet niecodziennego sojusznika – pomaga im sam Bruce Cambell, protagonista trylogii Sama Ramiego Martwe zło. Niestety, nie wiadomo, kiedy film trafi na rynek. Reżyser serii odpowiada za jeszcze jeden interesujący film. Mowa o Bubba Ho-tep, horrorze – komedii. Jak można dowiedzieć się z oficjalnej strony, starożytne zło reprezentowane przez pewną mumię znów zagraża ludziom. Zwykle w takich sytuacjach rola obrońcy dobra spada na przypadkowego nieszczęśnika (patrz dwie części "Mumii"). Tym razem jest inaczej i do rzeczy bierze się sam Elvis, kreowany przez Bruce’a Cambella.Jeśli wierzyć zwiastunowi i twórcom, ubaw będzie większy niż na pogrzebie z otwartą trumną.
Orbitoszczak
ps. Niejaki Jarecki, obejrzawszy Phantasm nie podzielił mojego zachwytu, i wykrztusiwszy cos o aktorskim drewnie i psychodelicznych bredniach orzekł, że polskie tłumaczenie tytułu (Mordercze kuleczki) trafniej oddaje poziom filmu.
Phantasm, Reż. Don Coscarelli, wyst. Reggie Bannister, Michael Baldwin, Angus Scrimm. USA 1979
|
|
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||