strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Łukasz Orbitowski Publicystyka
<<<strona 18>>>

 

Pogrzeb się rozpoczyna... Sir.

 

 

W 1979 roku, grupa entuzjastów pod komendą Dona Coscarelliego zrealizowała jeden z najbardziej dziwacznych, onirycznych (po prostu, pokręconych) horrorów. Film doczekał się trzech kontynuacji (o różnym, niestety, poziomie) i wpisał się w klasykę gatunku. W Polsce mało znany, a szkoda, bo gdzie indziej zobaczymy złowrogiego wielkoluda władającego armią karłów z innego wymiaru i dysponującego zestawem morderczych (dosłownie) kuleczek? Czy istnieje drugi film, w którym w protagonistę wciela się gwiazda country średniego szczebla i paraduje przed kamerą z całym dobrodziejstwem inwentarza (koszula w kratę, jasne jeansy, nade wszystko – długie włosy zaczynające się w rejonach potylicy)? Nie, najmilsi. Jest tylko jeden taki film. Mowa oczywiście o Phantasm.

Stany Zjednoczone, dziura zabita dechami. Nastoletni Mike (Baldwin) wpada na trop niejakiego Tall Mana (Scrimm), wykradającego zwłoki z miejscowego cmentarza. Okolicę zaczynają nawiedzać dziwaczne karły, kostnica okazuje się być przejściem do innego wymiaru, a Tall Man dysponuje zestawem śmiercionośnych kulistych obiektów (nie bójmy się tego słowa, kuleczek). Na szczęście, Mike znajduje sprzymierzeńca w osobie Reggiego (Bannister), lokalnego sprzedawcy lodów. Razem wyruszają na krucjatę przeciw złu...

Obok Reggiego Bannistera, który odsłużywszy swoje w Wietnamie, nagrał kilka płyt z muzyką country, by trafić do filmu, Don Coscarelli zaangażował niejakiego Angusa Scrimma, (Tall Man). Angus Scrimm to pseudonim Rorya Guya, szychy w Capitol records, laureata nagrody Grammy, współpracownika Beatelsów i Franka Sinatry. Phantasm we wszystkich odsłonach oferuje amatorskie aktorstwo na średnim poziomie, a Scrimm z całej bandy wypada najlepiej operując bogatym zestawem min i charakterystycznym, chropowatym głosem, od którego włosy stają dęba (nawet w nosie). Zapewne dlatego Phantasm należy do najczęściej samplowanych horrorów.

Film stanowi udaną próbę połączenia starych i nowych trendów w horrorze. Mamy rok 1979. Od kilku lat, kina zalewa krwawa fala – Teksańska masakra piłą łańcuchową Hoppera, Dreszcze Cronenberga, Wzgórza mają oczy Cravena, Pluję na twój grób Zarchiego. Coscarelli obficie czerpie z tego źródła, choć w Phantasm, za sprawą elementów nadnaturalnych, zawiera więcej umowności. Z drugiej strony, rola Scrimma to ukłon w stronę przerysowanego aktorstwa horroru lat trzydziestych ze wskazaniem na Belę Lugosiego.

Phantasm wpisuję się w poetykę snu, co nie oznacza, ze fani Lyncha będą zachwyceni. Dziwaczny montaż, nierzeczywiste postacie i odrealnione miejsca nakładają się na pastelową rzeczywistość amerykańskiego zadupia. I oczywiście, nigdy nie wiadomo, gdzie przebiega granica między jawą a snem. Do tego należy dorzucić świadomie przerysowaną grę Scrimma i sporą dawkę przemocy, bo kuleczki potrafią posłać do piachu każdego w sposób barwny i pouczający.

Pamiętam, że przed Phantasm obejrzałem Stracone dusze pana Kamińskiego. Konfrontacja tych dzieł powinna przypominać zderzenie potulnego pastora z buldożerem. Kamiński otrzymał pieniądze, jakich Coscarelli nie widział w życiu, gwiazdę na plakat i kilkadziesiąt lat pracy z kamerą. Co prawda nie sądzę, żeby poziom aktorski pani Ryder znajdował się specjalnie wyżej od Scrimma i Banistera, ale uroda robi swoje. Coscarelli zebrał kumpli z baru, zastawił – zapewne – nawet matkę i psa, uprosił dzieci by grały karłów – te zaklęcia uwolniły magię, tę samą magię, która zniewala w Nocy żywych trupów. Kamiński nie wierzył w czary i czasem sobie myślę, że horror powinien pozostać półamatorskim gatunkiem entuzjastów.

Phantasm zaowocował czterema kontynuacjami. Część druga utrzymała poziom jedynki, następne próbowały osiągnąć podobny efekt przy znacznie ograniczonym budżecie. W konsekwencji, Phantasm IV powstał w dużej mierze ze ścinek, ocalałych po części pierwszej. Otrzymany efekt, zwłaszcza za sprawą fatalnego scenariusza i tragicznej gry Baldwina, nie broni się nawet przy kryteriach stosowanych dla kina klasy Z.

Od dłuższego czasu mówi się o części piątej (Phantasm’s End). Rok 2012. Ze Stanów Zjednoczonych ocalał jedynie Nowy Jork i Kalifornia. Pomiędzy nimi rozciąga się strefa zarazy, gdzie panuje Tall Man i jego sługi. Na szczęście dla świata, Reggie i Mike, choć starsi, pozostają gotowi do walki z demonicznym przeciwnikiem. Zyskują nawet niecodziennego sojusznika – pomaga im sam Bruce Cambell, protagonista trylogii Sama Ramiego Martwe zło. Niestety, nie wiadomo, kiedy film trafi na rynek.

Reżyser serii odpowiada za jeszcze jeden interesujący film. Mowa o Bubba Ho-tep, horrorze – komedii. Jak można dowiedzieć się z oficjalnej strony, starożytne zło reprezentowane przez pewną mumię znów zagraża ludziom. Zwykle w takich sytuacjach rola obrońcy dobra spada na przypadkowego nieszczęśnika (patrz dwie części "Mumii"). Tym razem jest inaczej i do rzeczy bierze się sam Elvis, kreowany przez Bruce’a Cambella.Jeśli wierzyć zwiastunowi i twórcom, ubaw będzie większy niż na pogrzebie z otwartą trumną.

 

Orbitoszczak

 

ps. Niejaki Jarecki, obejrzawszy Phantasm nie podzielił mojego zachwytu, i wykrztusiwszy cos o aktorskim drewnie i psychodelicznych bredniach orzekł, że polskie tłumaczenie tytułu (Mordercze kuleczki) trafniej oddaje poziom filmu.

 

Phantasm, Reż. Don Coscarelli, wyst. Reggie Bannister, Michael Baldwin, Angus Scrimm. USA 1979

 

 




 
Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Zatańczysz pan...?
Spam(ientnika)
Ludzie listy piszą
HOR-MONO-SKOP
Romuald Pawlak
Andrzej Pilipiuk
W. Świdziniewski
Piotr K. Schmidtke
Adam Cebula
Łukasz Małecki
Łukasz Orbitowski
Konrad Bańkowski
Paweł Laudański
Adam Cebula
T. Zbigniew Dworak
Łukasz Orbitowski
Magdalena Kozak
Krzysztof Kochański
Tomasz Duszyński
Konrad Bańkowski
Bartuss
XXX
Tomasz Pacyński
Robert J. Szmidt
Agnieszka Hałas
Jacek Piekara
Alexander Brajdak
 
< 18 >