Świat się zmienia. Technika idzie naprzód, z oblicza Ziemi znikają gatunki zwierząt i roślin... Jeden na moich oczach. Tak, tak, jesień mamy, ale kasztanów jak na lekarstwo. Nie, żeby kasztany były komuś potrzebne. Pewnie dlatego jeszcze nie zebrała się banda ekologów i nie przypięła do drzew przy Wiejskiej (o ile tam w ogóle jakieś rosną), by zażądać powołania stosownej komisji. Kasztanowce nikogo nie obchodzą, nie generują grantów, więc specjaliści postawili na nich krzyżyk. Natura sama się obroni – rzekli. Albo nie, zapomnieli dodać.
Rzeczywistość bez kasztanów niespecjalnie się zmieni, wiem to doskonale. A jeżeli przylecą Obcy, to nawet nie zauważą. Ach, bo odkryto planetę ziemiopodobną – Gliese 581g. I może nawet jest tam życie rozumne? Piekielnie daleko, dwadzieścia lat świetlnych, ale jednak...
Dla wielu ludzi takie odkrycie może się wydawać potężną zmianą rzeczywistości. Dla mnie i starszych wielbicieli fantastyki – to nic nowego. Ostatecznie, wyrastaliśmy na powieściach i opowiadaniach o kontakcie. Fantastyka w tamtych (zamierzchłych) czasach nie bawiła się w wymyślanie onirycznych lub baśniowych światów przedstawionych, fantastyka spekulowała mniej lub bardziej naukowo, co by było, gdyby... I wymyślała światy. Inne planety, znaczy.
Kto wie, może spełni się wizja jakiegoś pisarza SF?
Z całkowicie egoistycznych pobudek liczę, że odkrycie będzie obfitować w kolejne niespodzianki. I na coraz to nowe doniesienia zareaguje literatura fantastyczna. Powróci w chwale motyw kontaktu z Obcymi i tematyka pochodna, jak feniks z popiołów odrodzi się romantyzm fantastyki... I – jakkolwiek oksymoronicznie to zabrzmi – jej powrót do rzeczywistości.
Zwykło się bowiem uważać, że fantastyka to czysty eskapizm w literackiej formie. Bzdura! Fantastyka w okresie największego rozwoju (i nie o ilość mi chodzi, lecz o jakość, gdy powstawały gatunki i motywy, które kształtowały ten nurt) opierała się na rzeczywistości – i szła krok dalej. Dalej w spekulacjach, gdzie kończyła się wiedza dostępna dzięki metodzie naukowej, dalej w wyobrażeniach, co może wyniknąć z rozwoju techniki i cywilizacji ludzi, czego jeszcze ludzkość nie wie o wszechświecie i gdzie może dotrzeć, gdy białe plamy na mapach Ziemi zostaną wypełnione.
No, mieliśmy dotrzeć do obcych planet i spotkać obce cywilizacje. Niestety, z czasem zarzucono to marzenie. Że niby za trudne. Widocznie nie generowało grantów. Literatura fantastyczna odzwierciedliła tę zmianę, zaczęła tworzyć światy przedstawione baśni ku uciesze gawiedzi. I oto, kiedy zrezygnowano z załogowych podróży w kosmos, a rozwiązaniem paradoksu Fermiego stała się hipoteza, że jedyny inteligentny gatunek w kosmosie to Homo sapiens, pojawiło się odkrycie, które może zmienić to wygodnickie myślenie.
Ha! Społeczeństwo znowu podzieli się na optymistów, oczekujących spotkania z braćmi w rozumie, oraz pesymistów, którzy powiedzą, że kontakt nie ma sensu. A ja i mnie podobni, którzy znamy te wszystkie zjawiska od dawna dzięki fantastyce, spoglądać będziemy na resztę ludzkości z pobłażaniem. I czyścić kałachy.
Bo kiedy rzeczywistość zmienia się w fantastykę, ktoś musi pozostać realistą...