Fahrenheit nr 69 - październik 2o1o
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Para-nauka i obok

<|<strona 21>|>

O regulaminach konkursów fotograficznych i o prawach autorskich

 

 

Zwolennikiem tezy, że człowiek powinien robić tylko to, na czym się zna, nie jestem. Nie przeszkadza mi, jeśli ludzie zabierają się za rzeczy, o których nie mają kompletnie pojęcia. Mam jedynie alergię na głupotę ludzką. A już głupota w połączeniu z lenistwem lub cwaniactwem budzi moją skrajną odrazę.

Rozumiem, że na początku było słowo, potem ktoś leniwy je skopiował i były słowa dwa. Potem cztery, osiem, szesnaście, trzydzieści dwa... a po dwudziestym kopiowaniu słów było już milion czterdzieści osiem tysięcy pięćset siedemdziesiąt sześć. Bywa, że po n-tym kopiowaniu następuje utrata wierności, ale sytuacje, kiedy pierwszy egzemplarz jest wadliwy, a powielający bezmyślnie produkują jego kolejne kopie, nie powinny mieć miejsca.

Mam wrażenie, że na przekór tak właśnie jest w przypadku regulaminów fotograficznych. Ktoś kiedyś stworzył pierwszy, a kolejne są tylko jego kopiami. Bo jak inaczej wyjaśnić kretynizmy, jakie są w nich zawarte i powielane? Wiem, że nie każdy ma wiedzę z zakresu prawnego, ale w wielu przypadkach wystarczy przeczytać uważnie punkt regulaminu i pomyśleć logicznie.

Dotąd wydawało mi się, że dziennikarze powinni być wrażliwi na logikę wypowiedzi, a jednak buble regulaminowe trafiają się nawet w konkursach organizowanych przez gazety. Chociaż jak się tak zastanowić, to w sumie nic dziwnego, bo dobrych dziennikarzy mamy niewielu. A pozostali bardzo często są zwyczajnymi cwaniakami, czasem wręcz matołami, lecz obrotnymi ludźmi goniącymi i łapiącymi się za każdą kolejną sensację. No cóż, popyt czyni podaż.

Dużo bardziej dziwi mnie fakt, że błędy potrafią przepuścić także ludzie związani zawodowo z kulturą i sztuką. Ludzie, którzy z urzędu powinni posiadać odpowiednią wiedzę nie tylko z zakresu teorii sztuki czy kultury, ale również prawną. Co mnie martwi, to to, że żeby ową wiedzę posiąść w podstawowym zakresie, wcale nie trzeba wertować opasłych tomiszczy przepisów prawnych. Wystarczy jedna, szesnastostronicowa (pisana dużą czcionką, z ogromnymi marginesami) ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2006 r. Nr 90, poz. 631 z późniejszymi zmianami).

A jednak co rusz natykam się w regulaminach konkursów fotograficznych na błędy. Postanowiłem więc wypunktować z nich kilka najczęściej występujących oraz kruczków, na które autor fotografii może zostać nacięty. Myślę, że ten wpis do bloga* ma szansę pomóc nie tylko autorom fotografii, ale też organizatorom konkursów i administratorom serwisów foto.

Pamiętajcie o jednym – nieznajomość prawa nie jest usprawiedliwieniem, dlatego każdy świadomy twórca powinien w swoim własnym interesie przeczytać wspomnianą wyżej ustawę. Fotoreporterom polecam także przyswojenie sobie ustawy o prawie prasowym z dnia 26 stycznia 1984 r. (Dz. U. Nr 5, poz. 24 oczywiście też z późniejszymi zmianami).

Zacznijmy od podstaw: żadna umowa czy regulamin konkursu (zgoda na regulamin jest rodzajem umowy) nie ma prawa być niezgodna z ustawą. I kropka.

A ustawa rzecze wyraźnie:

„Jeżeli ustawa nie stanowi inaczej, autorskie prawa osobiste chronią nieograniczoną w czasie i niepodlegającą zrzeczeniu się lub zbyciu więź twórcy z utworem, a w szczególności prawo do:

1) autorstwa utworu;

2) oznaczenia utworu swoim nazwiskiem lub pseudonimem albo do udostępniania go anonimowo;

3) nienaruszalności treści i formy utworu oraz jego rzetelnego wykorzystania;

4) decydowania o pierwszym udostępnieniu utworu publiczności;

5) nadzoru nad sposobem korzystania z utworu.”

Prawo autorskie chroni „nieograniczoną w czasie i niepodlegającą zrzeczeniu...”, czyli sprawa jest prosta – o ile gdzieś w ustawie nie ma zastrzeżeń wyżej wypunktowanych praw, autor nie ma możliwości się ich zrzec czy przekazać komuś innemu. W praktyce oznacza to, że pojawiający się czasem w regulaminach zapis o tym, że autor zdjęć przenosi wszystkie prawa (autorskie) na rzecz organizatorów jest zwyczajnym bublem, szczególnie że:

„1. Jeżeli ustawa nie stanowi inaczej:

1) autorskie prawa majątkowe mogą przejść na inne osoby w drodze dziedziczenia lub na podstawie umowy;

2) nabywca autorskich praw majątkowych może przenieść je na inne osoby, chyba że umowa stanowi inaczej.

2. Umowa o przeniesienie autorskich praw majątkowych lub umowa o korzystanie z utworu, zwana dalej „licencją”, obejmuje pola eksploatacji wyraźnie w niej wymienione.

3. Nieważna jest umowa w części dotyczącej wszystkich utworów lub wszystkich utworów określonego rodzaju tego samego twórcy mających powstać w przyszłości.

4. Umowa może dotyczyć tylko pól eksploatacji, które są znane w chwili jej zawarcia.”

Szczególnie ważny jest ustęp 2 – „obejmuje pola eksploatacji wyraźnie w niej wymienione”. Co to oznacza w praktyce? Że jeśli w regulaminie nie określono dokładnie, na jakich polach eksploatacji autor przekazuje prawa organizatorom (np. druk, dystrybucja techniką cyfrową, publiczne wykonanie, wypożyczenie), to... przeniesienie praw nie ma miejsca.

Czyli zapis: „Poprzez wysyłanie fotografii na konkurs nieodpłatnie przenoszę na organizatora prawo do wykorzystania moich fotografii w publikacjach oraz innych mediach, o których zdecyduje organizator” najprawdopodobniej nie będzie prawomocny.

W regulaminach można znaleźć jeszcze punkty w rodzaju:

„Jednocześnie oświadczam, że jestem jedynym właścicielem praw autorskich nadesłanych zdjęć i prace te nie naruszają dóbr osobistych osób trzecich.”

lub:

„Oświadczam, że posiadam pełne prawa autorskie do zamieszczonego zdjęcia oraz że w wypadku prezentowania na nim wizerunków osób, posiadam ich zgodę na publikację fotografii (zgodnie z ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych”.

Jeśli chcemy na konkurs wysłać zdjęcie, na którym znajdują się wizerunki osób, to powinniśmy posiadać na to ich zgodę (wyjątki, kiedy zgody nie trzeba, są opisane w ustawie).

Warto zwrócić uwagę na istotną rzecz, która fotografom czasem umyka – należy być JEDYNYM właścicielem lub właścicielem PEŁNYCH praw autorskich do fotografii. Oznacza to, że o ile nie wystąpi się jako spółka autorów, nie można samemu wysłać na konkurs zdjęcia, do którego rości sobie prawa także ktoś inny. Takie sytuacje mogą wystąpić np. kiedy pomysłodawca na zdjęcie i fotograf to dwie różne osoby.

Przy okazji ciekawostka, w drugim cytacie pisze się o zgodzie sfotografowanych osób i powołuje na ustawę o prawie autorskim – nie wspomina się tam co prawda o tym, ale oprócz zgody osoby sfotografowanej należy posiadać także zgodę jej prawnego opiekuna (dotyczy to dzieci, ale także najprawdopodobniej osób ubezwłasnowolnionych).

Warto też zwrócić uwagę, że regulamin nie może być dwuznaczny, niejasny itp., czyli zapis, że: „Fotografie, na których będą się znajdować jakiekolwiek znaki, cyfry (np. daty) będą dyskwalifikowane” oznacza, że jeśli wyślemy na ten konkurs fotografię, której znajdują się np. znaki drogowe, szyldy sklepowe, reklamy itp., to zgodnie z regulaminem powinna być ona zdyskwalifikowana! To nic, że dla większości z nas jasne jest, że chodzi o nadrukowane (fizycznie lub w formie cyfrowej) na zdjęcia podpisy i daty. Regulamin to regulamin.

Swoją drogą dziwi mnie, że twórcy regulaminów nie zastrzegają sobie w nich prawa do zmian. Jeśli regulamin zostanie już po ogłoszeniu konkursu zmieniony w jakikolwiek sposób, to osoby, które zdążą wcześniej wysłać swoje prace, mogą narobić organizatorom problemów.

I jeszcze jedna kwestia – co to jest fotografia? Ponieważ trudno o jednoznaczną definicję, gdzie kończy się fotografia, a zaczyna grafika, organizatorzy konkursów często określają dopuszczalny zakres obróbki fotografii. Jeśli takiego zapisu nie ma, to formalnie nie ma podstaw do dyskwalifikacji prac będących kolażami, fotomontażami itp. Oczywiście jeśli o zwycięstwie decyduje jury konkursowe, nikt nie może mieć do nich pretensji o odrzucenie takich zdjęć (kryteria wyboru w takim przypadku mogą być subiektywne).

A na koniec cytat z ustawy: „Autorskie prawa majątkowe nie podlegają egzekucji, dopóki służą twórcy. Nie dotyczy to wymagalnych wierzytelności.”

Pomimo że majątkowe prawa autorskie zgodnie z ustawą mogą zostać przez twórcę przekazane innej (np. na podstawie umowy), to dopóki tak się nie stanie, nie mogą one zostać odebrane za pomocą egzekucji. Czyli jeśli mamy kredyty na milion złotych, a nie mamy ani grosza, ani domu, ani samochodu, ani roweru, ani zegarka, ani ani..., to żadne autorskie prawa majątkowe (z wyjątkiem wymagalnych wierzytelności) nie mogą nam zostać odebrane.

I chyba najważniejsza sprawa, o której zapomniałbym – biorąc udział w konkursie fotograficznym, warto przyjrzeć mu się pod kątem ilości praw przekazywanych organizatorom oraz czasu, na jaki je przekazujemy. To kwestia indywidualnego wyboru, ale mnie na przykład niezbyt uśmiechają się konkursy, w których zdjęcia przekazuje się na wyłączność i/lub na czas niograniczony, albo do celów typowo komercyjnych (kiedy autor nie dostanie z tego ani złotówki), bo regulaminy dotyczą wszystkich prac, nie tylko zwycięskich...

Powyższy tekst z pewnością nie jest wyczerpujący, ale ja nie jestem prawnikiem. Jeśli więc będziecie mieli jakieś uwagi, wykryjecie nieścisłości i błędy, to komentujcie. W razie wątpliwości – pytajcie. Odpowiem w miarę moich skromnych możliwości.

 

Jest bardzo wielu użytkowników programów i serwisów sygnowanych przez Google. Jestem niemal pewien, że sporo z nich nie zdaje sobie sprawy, że korzystając z usług Google zgadza się między innymi na poniższe punkty regulaminu. JEŚLI człowiek przeczyta ze zrozumieniem, myślę, że cytat nie będzie wymagał żadnego komentarza:

„11. Licencja na Treść udzielana przez Użytkownika.

11.1 Użytkownik zachowuje prawa autorskie i wszelkie inne przysługujące mu prawa do Treści, które Użytkownik dostarczał, publikował lub wyświetlał w Serwisie lub za jego pośrednictwem. Poprzez dostarczanie, publikowanie lub wyświetlanie treści Użytkownik udziela spółce Google bezterminowej, nieodwołalnej, obowiązującej na całym świecie (globalnej), bezpłatnej i niewyłącznej licencji na reprodukowanie, dostosowywanie, modyfikowanie, tłumaczenie, publikowanie, publiczne wykonywanie, publiczne wyświetlanie i rozpowszechnianie Treści dostarczanych, publikowanych lub wyświetlanych przez Użytkownika w Serwisie lub za jego pośrednictwem. Wyłącznym celem tej licencji jest umożliwienie spółce Google wyświetlania, rozpowszechniania i promowania Serwisów; licencja może zostać odwołana w odniesieniu do niektórych Serwisów, zgodnie z Dodatkowymi Warunkami ich dotyczącymi.

11.2 Użytkownik uznaje, że na podstawie niniejszej licencji Google ma prawo udostępniać Treść innym podmiotom, organizacjom lub osobom fizycznym, z którymi Google współpracuje w celu wspólnego świadczenia usług, jak również wykorzystywać Treści w związku ze świadczeniem takich usług.

11.3 Użytkownik przyjmuje do wiadomości, że przy podejmowaniu czynności technicznych koniecznych w celu udostępniania Serwisów użytkownikom Google może (a) przekazywać lub rozpowszechniać Treść Użytkownika w różnych sieciach publicznych i w różnych środkach przekazu; oraz (b) dokonywać zmian Treści Użytkownika koniecznych w celu dostosowania ich do wymogów technicznych połączonych sieci, urządzeń, usług lub środków przekazu. Użytkownik wyraża zgodę, aby przedmiotowa licencja zezwalała spółce Google na podjęcie takich działań.

11.4 Użytkownik potwierdza i zapewnia spółkę Google, że posiada wszelkie prawa, kompetencje i upoważnienia konieczne w celu udzielenia powyższej licencji.”

Pewnie każdy z Was zrozumiał to, co jest napisane powyżej, ale... czy przeczytaliście uważnie? Ostatni podpunkt też? A teraz sobie przypomnijcie, ile razy w galeriach Picassy widzieliście zdjęcia zrobione przez kogoś innego niż użytkownik? Jesteście pewni, że nawet prosząc o zgodę na publikację, rzeczywiści autorzy zostali uświadomieni, co oznacza umieszczenie ich zdjęć np. w albumach Picassy?

 

* oryginalny tekst znajduje się tu.

 


< 21 >