Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

[Recenzja] „Dziwny Zachód” Jarosława Dobrowolskiego

Tytuł: "Dziwny Zachód"
Autor: Jarosław Dobrowolski,
Grafika: Dawid Boldys,
Wydawnictwo: Sinister Project,
Redakcja: Kinga Stanaszek-Bryc,
Korekta: Aleksandra Wicik,
Typ publikacji: papier,
Premiera: 15 października 2023
Wydanie: 1
Liczba stron: 510
ISBN: 978-83-968689-0-9
Cena: 55 PLN
Więcej informacji: Jarosław Dobrowolski „Dziwny Zachód”

Wild Wild West

Europejskiemu doświadczeniu pozostaje obca swoista kultura Dzikiego Zachodu. Nawet jeśli jej realny obraz odbiegał znacznie od tego wykreowanego przez kulturę masową w literaturze czy filmie, to jednak stanowi istotny założycielski mit dla Stanów Zjednoczonych. To znaczy tych stworzonych przez białych osadników, niszczących dosłownie i w przenośni świat rdzennych mieszkańców. Rzeczywistość niewiele miała wspólnego z dychotomicznym podziałem na dobrych kolonistów i kowbojów oraz złych Indian i równie ponurych rewolwerowców. W każdym razie, mimo wszystko, przygodowo-romantyczna moc Dzikiego Zachodu, nawet jeśli współcześnie nieco bardziej apokryficzna, nadal trwa i oddziałuje na imaginację twórców.

Jednym z nich jest Jarosław Dobrowolski, który niedawno wydał powieść „Dziwny Zachód”. Jej głównym bohaterem jest nastolatek Morris M. Swithen. Mimo młodego wieku, chłopak zdążył już zyskać w kilku miastach wątpliwą reputację szulera i koniokrada. W końcu odwraca się od niego szczęśliwa karta, a to za sprawą spotkania z nieco tajemniczym pisarzem i zarazem łowcą nagród Clivem Phillipsem. Wbrew swoim obawom schwytany Morris nie trafia pod ocenę sprawiedliwego sądu (a potem na szafot), lecz razem z Phillipsem wyrusza na wyprawę do opustoszałego w niewyjaśnionych okolicznościach miasteczka. W efekcie, pod wpływem biegu zaskakujących wydarzeń, dość szybko zaczyna zastanawiać się, czy stryczek nie byłby lepszą perspektywą.

A dzieje się tak, ponieważ „Dziwny Zachód” łączy elementy przygodowe z grozą, a nawet horrorem, i to w wydaniu gore. Jakkolwiek autor wpisuje swoją fabułę w bardzo konkretne ramy czasowe – akcja toczy się kilka lat po zakończeniu wojny secesyjnej – oraz historyczne – pojawiają się w niej odwołania do prawdziwych postaci (na przykład, Ulysses Grant czy Robert E. Lee) i wydarzeń (śmierć Abrahama Lincolna), to jednocześnie jest to powieść jak najbardziej fantastyczna, w której niebagatelną rolę odgrywa magia oraz wiara w świat duchów i demonów. Realizm przeplata się zatem z fantazją.

Z jednej strony, Dobrowolski dba o wiarygodność przedstawionego świata. Egzemplifikacją tego postępowania mogą być opisy przedstawiające efekty całodziennego i dość intensywnego marszu, który kończy się nie tylko ogólnym wyczerpaniem, ale także bolesnymi otarciami w pachwinach i bąblami na stopach, czy kwestia dbania o posiadany rynsztunek. Z drugiej strony, nie należy zapominać, że to jednak fikcja. Stąd protagonistów kule lub inne poważne zagrożenia generalnie się nie imają, nawet gdy wydaje się to już mocno nieprawdopodobne czy wręcz niemożliwe. Albo wymagający podkucia koń bez problemu bierze udział w pościgu. Ale te wymienione drobnostki, jak i kilka innych, w żadnym wypadku nie przeszkadzają czerpać satysfakcji z lektury.

Nie do końca jasny charakter relacji Morrisa M. Swithena z Clive Phillipsem jest intrygujący. Początkowo można odnieść wrażenie, że ta zależność oprze się o schemat ucznia i nauczyciela. Postępowanie młodzieńca przełamuje ten motyw, chociaż kilkukrotnie rzeczywiście staje się on mimowolnie słuchaczem wykładów o mistycznych aspektach. Sam Phillips to też raczej antybohater niż prawdziwy heros, czyli niekoniecznie może pełnić rolę wiarygodnego mentora. Wobec tego swoisty bunt Morrisa może aż tak bardzo nie dziwić.

W ogóle autor „Dziwnego Zachodu” wyraźnie lubi niestandardowe postępowanie. Innym od powyżej wskazanych nietypowym zabiegiem – to znaczy, nietypowym dla większości twórców, ale na przykład, już nie dla Stephena Kinga – jest wprowadzanie w dalszych rozdziałach książki zupełnie nowych bohaterów, którzy zaczynają odgrywać istotne role w fabule. Dobrowolski manipuluje też tempem książki, co dla części czytelników może być nieco irytujące. Bowiem dynamizm w pierwszym akcie opowieści (rozdziały 1-7) stopniowo acz konsekwentnie narasta, aż do kulminacji. Potem tempo dość niespodziewanie zwalnia, może nie spada do zera, ale akcja jest zdecydowanie bardziej stonowana (rozdziały 8-10). I w końcu następuje finałowe przyspieszenie (rozdziały 11-14), jakkolwiek spektakularne, to mimo wszystko być może nawet rozczarowujące. W tym sensie, że jest wypełnione pojedynkami, wystrzałami a nawet wybuchami, ale nie prowadzi do bezpośredniego rozliczenia z antagonistą.

Zresztą wspomniany adwersarz jest dużo bardziej złożony, i dzięki temu ciekawszy, niż zwykle ma to miejsce w literaturze przygodowej. Chociaż początkowo spotkanie bohatera z głównym przeciwnikiem przypomina sceny z filmów o Jamesie Bondzie – kiedy ten zły wyjawia cały swój misternie utkany plan – to zdecydowanie nie jest tak naiwne i prostolinijne. Dość powiedzieć, że nieprzyjaciel kieruje się dużo bardziej racjonalnymi motywami niż Clive Phillips. Przy czym nie oznacza to z kolei, że postać łowcy nagród jest źle skonstruowana. Wręcz przeciwnie. Po prostu w toku powieści można odnieść wrażenie, że zatracił się on w swojej misji i stracił z oczu właściwy cel.

Natomiast trzeba przyznać Dobrowolskiemu, że galeria stworzonych przez niego osób, odgrywających czy to pierwszo- czy drugoplanowe role, jest naprawdę interesująca. Każda z nich, nawet jeśli pojawia się w opowieści na krótszą niż dłuższą chwilę, może pochwalić się indywidualnym rysem. I nie chodzi oczywiście o sam fizyczny wygląd, lecz o osobowość. Dzięki temu sceny również nabierają bardziej wiarygodnego charakteru.

W konsekwencji, mimo dość znacznych rozmiarów – „Dziwny Zachód” liczy ponad pięćset stron – powieść czyta się  szybko i z wielką przyjemnością. Autor umiejętnie połączył ze sobą różne wątki i elementy, tworząc własną rzeczywistość, opartą o występowanie nadnaturalnych mocy. Przewrotne zakończenie oraz niespodziewany epilog pozostawiają perspektywy na kontynuowanie historii i przygód, teraz już zdecydowanie dojrzalszego, Morrisa M. Swithena.

Z perspektywy Europejczyków Dziki Zachód był miejscem naprawdę dzikim, bo pełnym niezrozumiałej przemocy i agresji (aczkolwiek, gdy przypomnieć sobie dawne wieki średnie…). Niemniej jednak stanowi źródło inspiracji dla tworzenia opowieści. Niekiedy mogą być one nawet dość dziwne, choć w żadnym wypadku nie są dziwaczne. Ale w końcu każdy przynajmniej raz powinien przeżyć podróż ku zachodzącemu słońcu, poczuć odrobinę magii, skontaktować się z absolutem czy po prostu rzucić w niego laską dynamitu; czy jakoś tak. Prawda?

 

Maciej Tomczak

Mogą Cię zainteresować

Ave, Cæsar, morituri te salutant*
Bookiety Maciej Tomczak - 12 marca 2019

„Krwawy las” jest udanym otwarciem kariery literackiej Gerainta Jonesa, a zarazem równie…

[Recenzja] „Dywan z wkładką” Marta Kisiel
Bookiety Maciej Tomczak - 16 lutego 2021

RedNacz zmierzył się z pierwszym kryminałem w dorobku popularnej autorki fantastyki. Czy…

Żyć (i umrzeć) w Wielkim Jabłku
Bookiety Maciej Tomczak - 20 lipca 2017

Nowy Jork to niemalże państwo w państwie. Chociaż metropolia nie pełni żadnej oficjalnej funkcji w administracyjnym…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit