Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

[Recenzja] „Pas Ilmarinena”, Marcin Mortka

Tytuł: "Pas Ilmarinena"
Autor: Marcin Mortka,
Grafika: Piotr Sokołowski, Paweł Szczepanik,
Wydawnictwo: SQN,
Redakcja: Paulina Stoparek,
Korekta: Anna Strożek, Magdalena Świerczek-Gryboś,
Typ publikacji: papier,
Premiera: 25 stycznia 2023
Wydanie: 1
Liczba stron: 432
Format: 14,0x 20,5 cm
ISBN: 9788382107890
Cena: 49.99 PLN
Więcej informacji: Marcin Mortka „Pas Ilmarinena”

Miłość i odwaga w zimowym piekle

Z twórczością Marcina Mortki zżyty jestem od praktycznie od czasów jego pisarskiego debiutu. Warsztat literacki (z czasem będący coraz bardziej wyrafinowany), styl, humor, wiedza historyczna i militarna, którą lubi wplatać w swe utwory, a także owo nieuchwytne „coś” spędzające sen z oczu krytykom literackim, którzy chcieliby móc opisać i zaszufladkować „to” (od ładnych paruset lat) sprawiają, że na każdą jego kolejną powieść oczekuję niecierpliwie. Na szczęście wyjątkowa płodność literacka tego autora nie wystawia mej cierpliwości na zbyt mocne próby. Ba, złośliwi (a może dobrze poinformowani) twierdzą, że tak naprawdę Marcin Mortka to jest piszący gdzieś w tajnym podziemnym bunkrze trust tęgomózgich autorów, zaś znany ze spotkań autorskich i konwentów osobnik to tylko wyjątkowy sympatyczny i elokwentny aktor robiący za twarz owego tajemniczego stowarzyszenia. To oczywiście krotochwila, jednak doprawdy panu Marcinowi należy pogratulować wyjątkowego w świecie literackim połączenia wysokiego tempa oraz utrzymywania wysokiej jakości.

Na powieść „Pas Ilmarinena” – ukazała się w styczniu tego roku w krakowskim wydawnictwie SQN – czekałem od zeszłorocznych Warszawskich Targów Książki, podczas których Marcin Mortka oświadczył, iż pracuje aktualnie nad powieścią dziejącą się podczas wojny zimowej, a w utwór ten „przelewa” mu się złość na (świeżą wtedy jeszcze) inwazję wojsk sow…rosyjskich na Ukrainę. Byłem naprawdę ciekaw, jaki efekt przyniesie praca połączona z silnymi emocjami autora. Zawieść się w najmniejszym stopniu nie zawiodłem (o czym za chwilę), podkreślić jednak jeszcze pragnę, że część dochodów z „Pasa Ilmarinena” została zarówno przez autora jak i wydawcę przeznaczona na fundację, która zajmuje się odbudową ukraińskich domów zniszczonych przez najeźdźców (fundacja BRDA) – piękna inicjatywa godna pochwały i naśladowania.

Powiada się, że dorośli ludzie się nie zmieniają, do czego zazwyczaj doczepiany jest asterisk, za którym idzie informacja, iż nie dotyczy to skrajnych sytuacji. Z pewnością do takich należy wojna. Ta, o której zapragnął nam opowiedzieć Marcin Mortka jest jednym z ciekawszych epizodów drugiej wojny światowej. Zaledwie parę miesięcy po upadku Drugiej Rzeczypospolitej, gdy na Zachodzie toczy się „dziwna wojna” (a jedyne większe potyczki odbywają się na morzu i w jego głębinach), Związek Radziecki, po wspólnym z Trzecią Rzeszą rozbiorze Polski, nabiera apetytu na przywrócenie kolejnych ziem znajdujących się onegdaj pod carskim berłem Rosji, dlatego też postanawia „odpowiedzieć na prośby ciemiężonych fińskich chłopów i robotników” i przygotowuje ogromną siłę militarną, by jednym silnym uderzeniem zmiażdżyć wojska fińskie i „wyzwolić” (od własności, bezpieczeństwa i życia) społeczeństwo Finlandii. Przypomina to państwu coś? Na szczęście przygotowana na rosy…radziecki atak Republika Finlandii przystąpiła do heroicznej obrony swojego terytorium, wykorzystując jego specyfikę, ukształtowanie, panujący klimat oraz nieudolny system zarządzania Armią Czerwoną.

W to zimowe wojenne piekło autor wrzuca protagonistę powieści Michaela Tayne’a, który, wyciągnięty z bardzo specyficznego miejsca ( i życiowego położenia zarazem) przez swojego teścia, rusza na fińsko-radzieckie pogranicze, by uratować swoją żonę Penelopę. Nie jest to jednak li tylko rodzinna historia, bowiem wszyscy oni w taki czy inny sposób związani są z organizacją zwaną Biblioteką, której przywódcy wnuk, Astley, rusza razem z Michaelem (zdecydowanie wbrew jego woli), by mu pomóc. Biblioteka i wszystkie sprawy z nią związane stanowią oś fantastycznej części „Pasa Ilmarinena”. Koncepcja tego, czym jej członkowie się zajmują i jakie to ma znaczenie dla całego świata, jest na tyle ciekawa i dająca moc możliwości, że osobiście byłbym bardzo zawiedziony, gdyby Marcin Mortka już nigdy do tego nie powrócił (z racji że jest twórcą lubiącym pisać serie, liczę, że jednak w taki czy inny sposób spotkamy się jeszcze z Biblioteką). Michael i Astley spotykają po drodze jeszcze pewnego Amerykanina, Turnera, który z początku wydaje się li tylko zabawnym utrapieniem, lecz przecież skrajne sytuacje potrafią wydobywać z ludzi to, czego nawet oni sami po sobie by się nie spodziewali.

Naprzeciw naszych protagonistów staje oficer NKWD (wydziału zajmującego się rzeczami, za wiarę w które przeciętny obywatel ZSRR w najlepszym razie może oczekiwać darmowych wakacji w kołymskiej kopalni), Siergiej Muchalew. Człowiek nieprzeciętny, inteligentny, ambitny. Postać na tyle ciekawa i złożona, że aż żal bierze, że obrzydliwy sowiecki system, mieląc jego psychikę od młodości, zabił w nim wszystko, co dobre i wartościowe, a stworzył potwora. Przecież nawet w dalekiej od sielanki rzeczywistości carskiej mógłby się stać zupełnie innym człowiekiem. Muchalew góruje zarówno nad swoimi podwładnymi, jak i przełożonymi. Posiada jednak pewne słabości, które w odpowiednim momencie sprawią, że zacznie podejmować decyzje, od których nie będzie już odwrotu.

Galeria napisanych w naprawdę głęboki i złożony sposób postaci, sceneria dzikiej, zimowej Karelii, historyczne wydarzenia (takie jak słynna bitwa o Suomussalmi), realistycznie opisana broń i pojazdy, dzielni bohaterowie, twarde kobiety, groźni przeciwnicy, a wszystko to podlane solidnym fantastycznym sosem. Możliwość dowiedzenia się tego, czym jest tytułowy pas Ilmarinena (przyznaję się pokornie – byłem pewien, że chodzi o jakiś system umocnień wojsk fińskich), a także czemu wśród nawet najodważniejszych badaczy przerażenie budzi tykanie zegara praskiego alchemika Radiczki. Czegóż można chcieć więcej? Książka licząca niecałe 430 stron znika pod palcami w tempie tak szybkim, że zdaje się mieć ich o połowę mniej. Jestem gotów polecić ją nawet osobom, które jakiekolwiek nawiązania do dwudziestowiecznych konfliktów wojennych omijają szerokim łukiem.

 

Piotr Wojnarowicz

Mogą Cię zainteresować

[Recenzja] „Assassin’s Creed”
Filmy i seriale A.Mason - 15 stycznia 2017

Zechciało nam się wybrać do kina i jako że w tym dniu…

Nie taka znowu Paskuda
Recenzje fantastyczne Fahrenheit Crew - 16 stycznia 2013

Recenzja konkursowa   Magdalena Kozak Paskuda&Co Wydawca: Fabryka Słów 2012 Stron: 304…

Maciej Liziniewicz „Czas pomsty”

Szlachcic Nadolski wraca z wojny w rodzinne strony. Jego dobra są splądrowane,…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit