ISSN: 2658-2740

Czasami, żeby dorosnąć, trzeba uwierzyć w niemożliwe… – wywiad z Barbarą Mikulską i Wojciechem Gunią (2)

Tytuł: "Złodzieje motyli"
Autor: Barbara Mikulska, Wojciech Gunia,
Wydawnictwo: Wydawnictwo Alegoria,
Redakcja: Joanna Czarkowska,
Typ publikacji: papier,
Premiera: 31 marca 2023
Wydanie: 1
Liczba stron: 392
Format: 13x20 cm
Oprawa: miękka,
ISBN: 978-83-66767-34-8
Cena: 49.00 PLN
Więcej informacji: Barbara Mikulska, Wojciech Gunia „Złodzieje motyli”

Oczywiście, w „Złodziejach motyli” ta tematyka się nie pojawia, ale dzięki temu mogę przejść do konkluzji, o czym ta książka jest. Otóż, jest ona – w moim mniemaniu – o dojrzewaniu, rozumianym jako emancypacja, i będące jej konsekwencją branie w swoje ręce odpowiedzialności za siebie i innych ludzi. Jednym z wymiarów tej odpowiedzialności jest troska o nasze marzenia i pragnienia, o naszą nadzieję. Niestety, branie odpowiedzialności w swoje ręce oznacza też, że te ręce trzeba sobie czasami zbrudzić. I nie tylko ręce: czasami też trzeba zbrudzić sumienie, gdy należy postąpić wbrew pewnym zasadom, w ramach których przywykliśmy żyć. Albo w ramach których nauczono nas żyć. A czasami dojrzewanie oznacza też nabywanie gotowości do zmierzenia się z doznaną krzywdą i spojrzenia w oczy swojemu prześladowcy. Nasze postaci, zwłaszcza główna bohaterka, Gosia, przechodzą właśnie taką drogę: z idyllicznego świata, w którym ma się jednak pewną ograniczoną autonomię, do świata, w którym o swoje szczęście trzeba po prostu zacząć się bić, próbując prowadzić tę wojnę na własnych zasadach. Czasami nie przebierając w środkach, bo Gosia i jej przyjaciele będą musieli posuwać się do coraz bardziej radykalnych rozwiązań, także tych obejmujących przemoc.

Basia: No nie! Wojtek jak zwykle przesadza. Jak można uważać, że ciemnych chwil jest więcej niż jasnych?! Absolutnie z tym się nie zgadzam. Takie podejście do życia, to jak trepanacja własnego mózgu. Oczywiście, że tych jasnych jest zdecydowanie więcej! Tutaj na szczęście przypilnowałam Wojtka, żeby nie przesadził ze swoim czarnowidztwem. Bo książka, jakby się źle nie działo, to przede wszystkim fantastyka podszyta horrorem. Dużo się dzieje i strasznego, ale i wesołego. Akcja mknie wartko, a przemyślenia nie przytłaczają. W końcu naszym głównym odbiorcą ma być młodzież i nie chcemy jej zrazić ani do powieści, ani tym bardziej do życia. Ja zdecydowanie zaprotestowałam przeciw zabijaniu wrodzonego – jak mi się zdaje – optymizmu młodych ludzi. Zatem, choć jest strasznie i nieprzewidywalnie, to został zachowany mój optymizm.

FMŻ: Wasza książka ma poruszać trudne dla dzieciaków, czy może bardziej młodzieży, tematy, bo „oni też przeżywają swoje wcale-nie-bajkowe dramaty, wcale-nie-naiwne rozterki i przeżywają swoje wcale-nie-drobne traumy” – czyli pod płaszczem fantastyki dostaniemy naprawdę wartościową książkę pełną ważnych tematów?

Basia: Oj tak, tematy są niełatwe. Ale nie chcieliśmy od nich uciekać. Wiesz, kiedy się ma szczęśliwe i bezstresowe dzieciństwo, żyje się łatwo, droga jest prosta i gładka. No i wydaje się nam, że złe rzeczy zawsze się przytrafiają komuś innemu, dzieją się z daleka od nas. Tymczasem w realu bywa inaczej: zdrada przyjaciela, choroba matki czy siostry, a nawet śmierć. Jak sobie wtedy radzić z takimi przeżyciami? Nie, oczywiście nie dajemy uniwersalnych odpowiedzi, bo takich nie ma. Pokazujemy z Wojtkiem, jak sobie próbują z tym radzić nasi bohaterowie, ile są w stanie poświęcić dla dobra kogoś bliskiego, jakie decyzje podejmują. Oczywiście nikt nie rodzi się herosem. Bywa, że jedno niewinne kłamstwo skutkuje kolejnym, jedna niezbyt trafna decyzja pociąga za sobą tragiczne konsekwencje. Ale… ale nie byłabym sobą, gdybym… No nie, domyśl się sama.

Wojtek: Nie przepadam za określeniem „pod płaszczykiem fantastyki”, bo to trochę implikuje twierdzenie, że fantastyka jest z gruntu naiwna, a jeśli pojawia się w jej obrębie jakaś poważniejsza myśl, to fantastyka jest tylko „płaszczykiem” dla tej myśli, a sama w sobie nie stanowi wartości. A przecież w dobrej literaturze fantastycznej to, co fantastyczne, jest zawsze metaforą zupełnie niefantastycznych, rzeczywistych problemów, które trudno byłoby ująć inaczej niż poprzez fantastyczną metaforę. Kiedyś, podczas jakiegoś panelu dyskusyjnego, rzuciłem hasłem, że konieczność fantastyki pojawia się tam, gdzie bankrutuje realizm. Zatem, jak sądzę, „Złodzieje motyli” są książką pełną ważnych tematów, napędzanych przez fajną, obyczajowo-przygodowo-horrorową fabułę.

FMŻ: Jak sądzicie, czy młody odbiorca lubi się bać? Nastolatki od zawsze chcą eksperymentować i szukać silnych doznań – nie tylko w książkach, ale i grach oraz filmach i serialach. Czy ty Wojtku, jako ojciec, i ty Basiu, będąc matką, oraz jako autorzy książek, które trafiają w te nastoletnie ręce, również widzicie ten głód silnych emocji u młodzieży?

Basia: Emocje nie są złe. Przezwyciężamy strach i uczymy się, że po każdej porażce możemy się podnieść. Ja nie lubię się bać i przyznaję bez bicia, że w „strasznych” książkach zaglądałam na koniec, żeby sprawdzić, czy wszystko kończy się dobrze.

Wojtek: Ha ha, a tak się złożyło, że z Basią poznaliśmy się podczas pracy redakcyjnej nad moją książką, „Domem wszystkich snów”, w której straszności i opresji było aż nadto. Ale wracając do twojego pytania: lubimy dreszczyk emocji, strach kontrolowany, co zapewniają nam filmy, gry i książki. I to się chyba nie zmienia przez całe życie, zmieniają się tylko formy, które są dla nas odpowiednie. Obserwuję uważnie mojego syna – Grzesiek ma teraz dziesięć lat – i widzę, że czasami lubi sobie zaaplikować taki bodziec, nawet mimo tego, że ma bardzo radosną, kolorową naturę, zupełnie inną niż moja. Tym niemniej, od czasu do czasu potrzebuje i poszukuje takiego dreszczyku. Na szczęście raczej nie ciągnie go w stronę tych najmocniejszych doznań, jakie daje horror, i sytuacji, że w wieku 11 lat straumatyzuje się oglądając „Evil Dead” albo „Hellraisera”, jak jego tato. Aczkolwiek pozostaję czujny, bo jednak dzieciaki mają dziś trochę zbyt łatwy dostęp do treści i bodźców, których w pewnym wieku zdecydowanie nie powinny doświadczać.

FMŻ: Będąc w podobnym wieku, co odbiorcy Waszej książki – co czytaliście? Co Was bawiło, śmieszyło, przerażało? Z jakimi książkami spędzaliście czas?

Basia: Ja wychowałam się na klasyce: Karol May i szlachetni Indianie, „Ania z Zielonego Wzgórza”, Mała Księżniczka, ale i Daeniken czy Agatha Christie, Dumas i Artur Conan Doyle. No i wszystkie Tomki Szklarskiego.

Wojtek: Nigdy nie byłem w tym wieku, bo już urodziłem się stary, zgorzkniały, przemądrzały i owłosiony. Ale tak serio, to kiedy byłem w wieku bohaterów „Złodziei motyli”, czyli – w domniemaniu – także wieku czytelników, znajdowałem się na etapie pochłaniania powieści Stanisława Lema i Arthura C. Clarke’a. Oczywiście, nie rozumiałem ich jeszcze w pełni, ale uwielbiałem za warstwę przygodową i rozmach. Zresztą, „Niezwyciężony” to do dziś jedna z moich ukochanych powieści, to idealny miks przygody, nauki, horroru i bardzo wnikliwej, filozoficznej refleksji o relacji człowieka, technologii i postępu. Podczytywałem też z rodzinnej biblioteczki opowiadania Edgara Allana Poe, i pewnie stąd potem wzięły mi się różne niezdrowe zainteresowania. Miałem też chyba naście lat – trzynaście albo czternaście – gdy przeczytałem pierwszy raz „Mistrza i Małgorzatę” Bułhakowa, i pamiętam, że powieść zrobiła na mnie tak kolosalne wrażenie, że pochłonąłem ją w dwa dni.

FMŻ – Fantastyka Moim Życiem: Basiu, musimy się skupić na chwilę na Tobie, bo mimo, że wydano już dziewięć Twoich książek (nie liczymy antologii lub magazynów, w których ukazały się Twoje teksty), niewiele o Tobie wiadomo i, jeżeli pozwolisz, spróbujemy to zmienić. Zacznijmy od podstaw, bo znamy Twoje niektóre książki i pytanie na początek może być tylko jedno – dlaczego tak późno zaczęłaś pisać? Te wszystkie lata przed pierwszą wydaną książką to lekko licząc kilka tytułów, które jesteś czytelnikom winna.

Barbara Mikulska: Historie tworzyłam od zawsze. Zwykle przed zaśnięciem. Pierwsze teksty powstawały dla moich dzieci. To były wierszyki i historyjki skierowane właśnie do maluchów, ale utknęły w szufladzie. Potem była praca zawodowa i zwyczajnie nie starczało mi czasu na klepanie w komputer. Ale jak zwykle u mnie było, coś złego zmieniło się w coś dobrego. Przez kilkanaście lat pracowałam w korpo i skończyło się to dla mnie głębokim kryzysem psychicznym. Zanim podjęłam decyzję o zmianie zatrudnienia, musiałam jakoś odreagować i uciekłam w świat w fantazji. Dzieci były już dorosłe, mąż okazał się wyrozumiały. I tak powstała moja pierwsza prawdziwa powieść „Łzy Boga Deszczu”, zresztą zaraz potem powstał tom drugi, ale trzeci skończyłam pisać dopiero niedawno. Pewnie ukaże się w tym roku, również w wydawnictwie Alegoria. Pisanie pozwoliło mi przezwyciężyć kryzys.




Pobierz tekst:
Strony: 1 2 3 4

Mogą Cię zainteresować

Nominacje do Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego 2021
Aktualności Fahrenheit Crew - 16 kwietnia 2021

Dzisiaj (16.04.2021 r.) została ogłoszona lista powieści, które uzyskały nominacje do Nagrody…

Antologia „Dragoneza”
Fantastyka Fantazmaty - 20 grudnia 2018

Pod koniec stycznia ukaże się antologia „Dragoneza” przygotowana przez ekipę Fantazmatów. Tematyką…

Laureaci Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego w 2021 roku
Aktualności Fahrenheit Crew - 21 września 2021

Wczoraj (20.09.2021 r.) zostali ogłoszeni laureaci Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego za…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit