strona główna     -     konkurs     -     archiwum fahrenheita     -     stopka redakcyjna     -     napisz do nas
 
EuGeniusz Dębski
strona 21

Cała prawda o Asocjacji Polskich
Pisarzy Fantastycznych,

czyli Moje Siedem Błędów Głównych

 

 

Ludzie mówią, że się pisze memuary, jak już nie ma czego pisać.

Że się pisze "alfabety", jak się nie dba o wrogów i przyjaciół.

Że się wyznaje błędy i grzechy, jak się chce powdzięczyć do czytelnika.

Nie wiem, co we mnie przeważa. Uraza? Nie bójmy się tego słowa. Zniechęcenie? Chęć zemsty?

Mam nadzieję, że nic z tych rzeczy. Ale nie chce mi się dokonywać patroszenia samego siebie. Ani nie spodziewam się niczego ciekawego, co by mnie zaskoczyło, ani przyjemności w trakcie, ani wdzięczności postronnych za ten czyn.

Ale!

Mamy w tym, tak zwanym, kraju nie tak małe znowu grono ludzi interesujących się aktywnie fantastyką. Nie tylko czytających, ale odwiedzających konwenty, siedzących na spotkaniach, zagadujących autorów, wydawców i redaktorów, pamiętających kto, co i gdzie wydał, pętających się po stronach internetowych, śledzących poczynania tłumaczy i grafików...

Aktywny Fanlud. Poza tym, że czytają i kochają, chcą jeszcze wiedzieć. Więcej. Ile się da. Czasem ta pazerność przyjmuje formę ukierunkowaną na tylko Tolkiena, na wyłącznie "Star Wars", nic poza Sapkowskim... Czasem dotyczy wszystkiego.

Tym ostatnim - ale też i wszystkim innym - dedykuję i dla nich sięgam do formy pamiętnika po raz trzeci. Pierwszy zgubiłem zanim się ktokolwiek wpisał, drugi - po "Na górze ruże, na dole bez, Kto go nie koha, ten jest pies!".

Do trzech razy stuka.

 

 

Po co nam to było?

 

Asocjacja Polskich Pisarzy Fantastycznych... Po co to komu?.. Nie tak trudno odpowiedzieć na to pytanie. Autorom polskim ona potrzebna jest, myślałem w 1988, czy może i wcześniej. To był rok czy lata, kiedy najskrupulatniejszy bibliograf mógł się doliczyć co najwyżej do 12-15 polskich "książek" (bo były tu i zbiory, i powieści) i około 80 opowiadań zaprezentowanych czytelnikowi. Wydajność zaś polskiego tabunu autorów liczyłem na dwa-trzy razy większą. Nie wdając się w rozliczenie, jakie przyczyny widziałem u podstaw tej zapaści, podaję tylko, co mną kierowało - chęć, oczywiście, zmiany tego stanu. Nie widziałem specjalnie wielu możliwości - co, chodzić po wydawcach i namawiać, żeby urządzali konkursy na polską prozę fantastyczną? Po co im to? Jedyne publikujące Polaków, czyli SuperNOVA, nie musi, bo ma tekstów aż nadto dużo, inne - nie wydają Polaków, bo - znowu - po co im to, skoro ma Amerykanów po same uszy i wyżej.

Jeszcze mniej perspektywiczne wydawało mi się namawianie autorów, by pisali więcej, nawet jeśli do szuflady. Mogłem, gdzie się dało, namawiać czytelników do czytania Polaków i bojkotu wręcz amerykańskiej słabizny. Ale mało kto mnie posłuchał.

Wymyśliłem więc APPF. Rozumowanie było mniej więcej takie:

- mamy w kraju ok. 40 osób, które można nazwać autorami zawodowymi, jak na polskie warunki, rzecz jasna,

- mamy w Polsce kilka oficyn oferujących fantastykę,

- możemy stworzyć, wypromować, rozreklamować nagrodę, która, z kolei, będzie promowała i reklamowała autorów.

Jeśli po kilku latach istnienia związku zawodowego polskich profesjonałów otrzymanie Srebrnego Globu będzie coś znaczyło w życiorysie autora, będzie on mógł przyjść do oficyny, nawet nie zajmującej się Polakami i powiedzieć: "Otom jest, dwukrotny ze mnie laureat Zajdla, jednokrotny Śląkfy i trzykrotny Srebrnego Globu. Czy to za mało, by opublikować w pańskiej firmie powieść?" Widziałem, naprawdę widziałem to oczyma duszy, jak skruszony wydawca przygryza wargę i skruszony, tłumiąc łkania - bierze. Bierze.

Oczywiście, musiała być nagroda, musieli być członkowie APPF... I parę innych rzeczy.

Po kolei.

Kto to miał zorganizować? Nie widziałem na horyzoncie nikogo tak... zapalonego do pomysłu, jak ja sam. Wymyśliłem APPF. Sformułowałem regulamin, z warunkami uczestnictwa, głosowania, rozliczania... Wymyśliłem nazwę nagrody. Srebrny Glob. Brzmi, wydaje mi się. I kojarzy.

Dalej, nic jeszcze nikomu nie mówiąc, zaprzęgłem do roboty jedynych znanych mi dobrze ludzi obdarzonych talentem plastycznym - Magdę Pasławską, studentkę wrocławskiej ASP i Macieja Dębskiego, studenta architektury wrocławskiej politechniki. Wymyślili statuę. Załatwili jej odlanie w Zakładach Metalowych Andrzeja Krupy w Praszce. To naprawdę nie było mało. Robota i artystyczna, i kosztowna.

Udało mi się nawet przekonać dwie oficyny do zapłacenia młodym autorom projektu, i APPF przejęła prawa do "znaku", do projektu... To wszystko partyzantka, musicie o tym pamiętać: APPF nie miała i nie ma żadnego umocowania prawnego, datki były wpłacane raz na konto Dębskiego E., raz chyba na klubu Szedaru. W każdym razie nie uszczknąłem z tego nic. I cieszyłem się, że statuety, już nasze, apepeefowskie, pojadą na Nordcon.

Dlaczego - pierwsza dygresja - na Nordcon? Po pierwsze, na Polkonach już była znacząca nagroda, Zajdel. Po drugie, na Zajdla o tyle łatwo głosować, że przyjeżdżają ludzie, pobierają formularze, wrzucają do urn. W APPF najpierw była runda nominacji, potem liczenie głosów, ogłoszenie nominacji, głosowanie, liczenie głosów... Nijak nie wychodziło mi, byśmy na sierpień-wrzesień zdążyli. A Nordcony - wiadomo, w grudniu. Akurat, takie podsumowanie roku, zamknięcie roku wydawniczego i czytelniczego...

Oczywiście, kiedy trwały prace projektowe, potem wykonywanie modelu i odlewu, ja zacząłem molestować autorów, żeby zapisali się do Asocjacji. Różnie było, część zapisała się, bo dobrze wychowani i nie chcieli sprawiać mi przykrości, część - chyba widziała sens w tym tworze. Mam taką nadzieję. No więc skład - pomijam etapy pierwsze, dołączanie i tak dalej. Oto skład maksymalny APPF, apogeum jej, że tak powiem. Później wyjaśnię, kto i dlaczego się usunął. Kolejność alfabetyczna:

Ewa Białołęcka, Dawid Brykalski, Anna Brzezińska, Piotr W. Cholewa (Członek Honorowy), Jacek Dukaj, Andrzej Drzewiński, Jacek Drewnowski, Eugeniusz Dębski, Jerzy Grundkowski, Jarosław Grzędowicz, Jacek Inglot, Mirosław Jabłoński, Lech Jęczmyk (Członek Honorowy), Krzysztof Kochański, Tomasz Kołodziejczak, Maja Lidia Kossakowska, Feliks Kres, Tomasz Pacyński, Jacek Piekara, Andrzej Pilipiuk, Jerzy Rzymowski, Andrzej Sapkowski, Michał Studniarek, Izabela Szolc, Artur Szrejter, Łukasz Wiśniewski, Andrzej Ziemiański, Rafał A. Ziemkiewicz,

No niech ktoś powie, że paka słaba?!

Mogło być i lepiej. Od razu zgłosili wątpliwości co do sensu działania Asocjacji Andrzej Zimniak i Marek S. Huberath, nie dali się zapisać. Nie chciał, dosadniej to nieco formułując, ale w granicach przyzwoitości, Konrad T. Lewandowski. Nie odpowiedział na kilka maili Maciej Żerdziński (nie wiem więc, czy odmówił, czy nie miał poczty na chodzie). Zaproponowałem też udział Maciejowi Parowskiemu i Markowi Oramusowi, Parowiec odpowiedział, że ma własną nagrodę, czyli Nowej Fantastyki, więc nie będzie się wikłał w konkurencyjne, co z pokorą przyjąłem do wiadomości. Marek Oramus też zanegował sens istnienia towarzystwa, co również przyjąłem do umysłu.

Nie wydaje mi się, bym kogoś pominął, ale jeśli tak... O, przepraszam - były jeszcze listy do Stanisława Lema, nie odpowiedział. Do Krzysztofa Borunia, odpowiedział, też nie bardzo wierzył w sens istnienia takiego tworu, ale życzył powodzenia. Sam już nie chciał w niczym uczestniczyć.

Doszliśmy do pierwszego wręczania. Mniej więcej. Więcej - do pierwszego odbioru statuet. Tu dygresja druga, bo wierszówkę mi to rozbucha.

Żartuję.

Rano wyjeżdżam do Praszki z Wrocławia. Muszę wcześniej wykonać kilka czynności o cechach rytuału. Nakarmić koty, wyprowadzić psa... I coś tam jeszcze. Uświadamiam sobie, że nie wrócę do domu przed godziną 16-tą, a może i później. Wpadam więc na genialny pomysł, piszę na kartce: "Filip, w rondelku jest zamrożona wątróbka, rozmroź, odgrzej sobie i zjedz z chlebem, do tego zupka chińska". Tuż przed wyjściem z psem ogarniają mnie wątpliwości. Czy Filip rozmrozi, odgrzeje, nie spali? Postanawiam inaczej: stawiam rondelek na malusieńkim gazie i wychodzę z psem. Po powrocie mam zamiar wyłączyć gaz, lekko rozmrożona wątróbka "dojdzie" sama, Filip będzie miał łatwiej... Wracam z psem, wskakuję w samochód i, jak łatwo się domyślić, zapominając wyłączyć ów malusieńki gaz pod rondelkiem z zamrożoną wątróbką wieprzową w sosie...

 

Koniec części pierwszej.

 

 

P.S. Na gorąco - właśnie w TV widzę, że ktoś, ministerstwo oświaty chyba, organizuje przyznawanie "Oskarów" za podręczniki, chcąc promować co dobre i to najlepsze, i pozwolić wybrać nauczycielom to, co godne polecenia. Czyli ktoś jeszcze wierzy w skuteczność takiego manipulowania rynkiem. Pocieszające...



Koniec




Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Konkurs
Bookiet
Recenzje
Komiks
Stopka
A.Mason
Paweł Laudański
Andrzej Pilipiuk
W.Świdziniewski
Adam Cebula
Tomasz Pacyński
Rafał Ostuda
EuGeniusz Dębski
Tomasz Pacyński
Adam Cebula
Maja Kossakowska
Rafał Kosik
Grzegorz Buchwald
K. i K. Urbańskie
Ondřej Neff
Michal Jedinák
KRÓTKIE SPODENKI
nonFelix
Adowity
 

Poprzednia 21 Następna