strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Wojciech Świdziniewski Publicystyka
<<<strona 19>>>

 

Cimmerian Show

 

 

XXI wiek

 

XXI wiek – to brzmi dumnie. Wiek wielokrotnie opiewany przez pisarzy fantastycznych jako czas wielkich przemian, skoku technologicznego i epoka odkryć naukowych. Wielokrotnie słyszałem określenie "technologia XXI wieku" będące synonimem supertechnologii. XXI wiek miał być złotą epoką ludzkości, tryumfem nauki we wszystkich dziedzinach, apogeum rozwoju technologicznego i kulturowego rodzaju człowieczego. I co? I nic, powiadam wam, i nic. Nowe stulecie na razie nie wprowadziło żadnych drastycznych zmian – i zapewne nie wprowadzi. Wszystko toczy się dokładnie tak samo jak w wieku XX – nieustanny rozwój we wszystkich dziedzinach nauki, zapoczątkowany jeszcze w poprzednim stuleciu. Czasami łapię się na myśli, czy to aby XX wiek nie był Złotą Epoką rodzaju ludzkiego. Przecież, pomimo dwóch wojen światowych, holocaustu i innych zbrodni ludobójstwa, w tym właśnie wieku dokonał się ogromny skok technologiczny, którego skutki odczuwać będziemy właściwie dopiero teraz, w wieku XXI. Podwaliny przyszłościowych technologii (cybernetyki, informatyki, nanotechnologii, robotyki, sztucznej inteligencji itp., itd.) powstały właśnie w wieku XX. To wiek dwudziesty przygotował ludzkość na takie dokonania naukowców jak teleportacja. A propos teleportacji, to nie zapomnę jak, bodajże trzy lata temu na Festiwalu Fantastycznym Wojtka Sedeńki usłyszeliśmy w radiu informację o udanej teleportacji cząsteczek, czy też atomów czegoś tam – Adam Cebula pewnie będzie wiedział czego. Pokiwaliśmy głową z uznaniem, wznieśliśmy toast i o sprawie zapomnieliśmy. Wiek XX przygotował nas na takie odkrycia.

Właściwie to nie o technologiach i Złotej Epoce chciałem sobie dzisiaj "pobrzęczeć", a o człowieku, jego zmienności, ale też i pewnych aspektach kultury ludzi, które właściwie nie zmieniły się na przełomach wieku.

Z czym człowiek wchodzi (w aspekcie kulturowym) w ten osławiony XXI wiek? Właściwie to z niczym nowym – jest cały czas taki sam. A legalne związki homoseksualne? – mógłby ktoś spytać. Zalegalizowany homoseksualizm i biseksualizm to nic nowego – mieli to starożytni Grecy czy Cesarstwo Rzymskie. Miała to również, o czym się głośno nie mówi, feudalna Japonia. Niewiele się zmieniło pod tym względem. Niewiele się zmieniło pod każdym względem.

Dalej wśród religii dominuje wielobóstwo – jak nie oficjalne, to ukryte. Weźmy takie chrześcijaństwo i kult świętych. Bóg jest jedyny, ale można do niego modlić się również za pośrednictwem świętych. Święci odpowiadają za różne sytuacje, profesje i czynności: św. Antoni jest od rzeczy zgubionych, św. Kinga to opiekunka kopalni soli, św. Barbara – patronka górników, św. Krzysztof zajmuje się podróżnymi itd. Niby chrześcijanin jedynie prosi takich świętych o wstawiennictwo u Wszechmogącego. Czemu więc święci mają swoje świątynie? Jak choćby bazylika św. Marka w Wenecji? Całkiem jak w starych pogańskich czasach. Skandynawowie mieli bogini morza Ran, patrona rzemieślników Thora, czy Tyra, opiekuna przysiąg. A ponad tym wszystkimi bogami stał Odyn, nazywany Ojcem Bogów – trochę ten tytuł przypomina Ojca Wszechmogącego. Chrześcijaństwo kryje w sobie mnóstwo aspektów pogańskich, sprawnie ukrytych w obrządkach i tradycji Kościoła, ale to nie temat dzisiejszej rozprawki. Może w następnym felietonie zabiorę się, jak na barbarzyńcę przystało, wykazaniem, jak wielce pogańską jest religia chrześcijańska.

Wciąż człowiek wierzy w świat duchów, nieświadomie (choć zdarza się, że i świadomie) oddaje cześć starym bogom, tworzy nowe legendy (przykładowo UFO, czy też urban legends). Pomimo "naukowości" XXI wieku, wciąż stykamy się ze zjawiskami nie zawsze wytłumaczalnymi dla nauki, czasami, z tęsknoty za tajemnicą sami takie stwarzamy.

Na Podlasiu wciąż działają wiedźmy, tzw. szeptuchy, czyli znachorki i kobiety wtajemniczone w znajomość rzucania i odczyniania uroków. Nawet jedną spotkałem, i mam znajomych, których rodziny przekazują sobie tę wiedzę z pokolenia na pokolenie. Do dzisiaj przed zasiewiem zboża, na Białostocczyźnie, na skraju pola graniczącego z lasem, przy największym drzewie, sypie się ziarno i wylewa mleko. Co prawda dawno już zapomniano dlaczego tak się robi, ale tradycja pokoleń każe tak czynić. I myślę, że XXI wiek za bardzo tego nie zmieni. Zresztą znachorstwo i wróżbiarstwo jest obecnie w pełnym rozkwicie i przeżywa kolejny renesans.

Są pewne rzeczy w człowieku, które nie zmienią się nawet i w XXII. Choćby takie historie o nawiedzonych miejscach. Sam miałem do czynienia z dwoma takimi przypadkami. Jeden miał miejsce w pewnym pubie, który znajduje się w budynku starej manufaktury. Pracownicy tego lokalu wielokrotnie mówili o grasującym w tym trzykondygnacyjnym budynku "duszku". Przyjmowałem to wszystko z przymrużeniem oka, parę razy widziałem wystraszone kelnerki bojące się schodzić późną nocą na niższe kondygnacje. Strach i wyobraźnia to nieodłączne elementy życia człowieka. Dopiero jak przy barze (a byłem wtedy jeszcze całkowicie trzeźwy) zauważyłem samoczynnie kołyszące się obrazki na ścianach, zacząłem nabierać respektu do "duszka". I nic dziwnego, że pracownicy czasami zostawiają "duszkowi", niczym słowiańskiemu domowikowi, czy też domownikowi, miseczkę z piwem. Nic się z miseczką ani piwem nie dzieje, ale jakoś to wewnętrznie uspokaja.

Druga taka historia zdarzyła mi się podczas hucznego, wikińskiego Sylwestra w tykocińskim domu kultury, znajdującym się w budynku-dworku z zeszłego stulecia. Niektórzy z nas, w sali bilardowej czuli trupi zapach i wrażenie czyjejś obecności. Ja sam nocą, kiedyśmy już wszyscy pokładli się spać, słyszałem dobiegające z sali biesiadnej odgłosy hulaszczej zabawy – a ręczę, że nikogo na dole nie było.

Są też zdarzenia jak najbardziej wytłumaczalne naukowo, a jednak pozostawiające pewną dozę niepewności co do przenikania się świata nierzeczywistego do rzeczywistego. Oto mojemu przyjacielowi z drużyny narodził się syn. Przyjaciel ten, wyznający wiarę w starych bogów, zdecydował, że jego dziecko, Ziemowit, nie będzie ochrzczone, tylko przejdzie stary obrzęd, w którym ojciec, przed drużyną i bogami przyznaje się do swego dziecka. Zgodnie z tradycją sprosił wszystkich drużynników Srebra Peruna (Perun – słowiańskie bóstwo, którego symbolem była błyskawica, srebro Peruna – poetycka nazwa błyskawicy) na uroczystość połączoną z biesiadą. Rozpalono święty ogień do którego wrzucono obiatę, a następnie ojciec wziął swe dziecię na ręce, obwieścił drużynie, że to oto dziecię jest jego pełnoprawnym potomkiem. Potem uniósł Ziemka w górę i poprosił Peruna o opiekę nad nim. Wtedy też, dokładnie za wzniesionym dzieckiem rozbłysła bezgłośna błyskawica, bardzo dobrze widoczna na nocnym niebie. Na wszystkich obecnych wywołało to ogromne wrażenie, zwłaszcza, że potem przez całą noc nie spadła ani jedna kropla deszczu ani nie rozległ się żaden grzmot. Zbieg okoliczności, ktoś powie. Może i tak, ale wrażenie "boskiej" obecności podczas tego obrzędu pozostaje.

Wiek XXI może sobie zostać złotym wiekiem nauki, epoką rozkwitu cywilizacyjnego, wielkich zmian we wszystkich dziedzinach czy też czasem spełnienia "zachcianek" wszystkich naukowców. Może być nawet określony jako wiek tryumfu nauki, a i tak jeden element pozostanie bez zmiany w całej tej układance. Będzie to człowiek.

 




 
Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Spam(ientnika)
Wywiad
Permanentny PMS
Ludzie listy piszą
Galeria
M. Kałużyńska
Piotr K. Schmidtke
Andrzej Zimniak
Andrzej Pilipiuk
Idaho
W. Świdziniewski
Łukasz Małecki
Joanna Kułakowska
J.W. Świętochowski
J.W. Świętochowski
Adam Cebula
Adam Cebula
M. Koczańska
Adam Cebula
Natalia Garczyńska
K.A. Pilipiukowie
M. Kałużyńska
Eryk Ragus
Grzegorz Czerniak
Jeresabel
Christopher Paolini
Paul Kearney
Robin Hobb
Witold Jabłoński
Andrzej Ziemiański
 
< 19 >